We Wrocławiu zaczęło się to tak:
- wrzesień 2010: pierwsze przesłuchania
- 2-3 stycznia 2011: drugie przesłuchania
- 4-5 stycznia 2011: warsztaty dla wybranych aktorów
- 29-30 sierpnia 2012: trzecie przesłuchanie
- 31 sierpnia - 8 października 2012: próby
- 9-10, 12-14, 18-20 października 2012: premierowe spektakle
W Atenach, w Teatrze ATTIS, wystawiono sztukę w 2009 r.
Mauser Heinera Mullera (poniekąd) zamyka okres "sztuk dydaktycznych" i "sztuk o rewolucji przemysłowej". Akcja toczy się podczas rosyjskiej wojny domowej. Sztuka przestawia nietypową rozprawę, której głównymi bohaterami są 3 kaci na usługach rewolucji, która ostatecznie obraca się przeciw nim. Zobowiązano ich do złożenia przeprosin przed dworem-chórem i skazano na karę śmierci. Każdego z innego powodu.
Reżyser komentuje: (...) Na poziomie ontologicznym "Mauzer" sięga w głąb natury ludzkiej i zasadniczo stawia te same pytania co tragedia grecka: Czym jest istota ludzka? Jaki sens ma istnienie? Czym jest człowiek, ten obcy, który w pewnych okolicznościach - w czasie wojny albo powstania - okazuje się zdolny do zabójstwa i mordu. Człowiek staje się wówczas bezdusznym rzeźnikiem. Tak postawione pytania sprawiają, że tekst Mullera zajmuje się także istotą natury ludzkiej (...) Teatr nie musi niczego interpretować ani wyjaśniać. Od tego mamy naukę, nie sztukę. W mojej pracy potrzebuję nieporozumień. Potrzebuję otchłani: ciemnej, ukrytej, stłamszonej, niebezpiecznej strony materiału. Teatr to nie tylko dramaturgia. To także poszukiwanie nicości. Beckett powiedział kiedyś: 'Wszystko, co robię, wyraża moje dążenie do boskiej nicości". Czasem artysta musi nie rozumieć, tęsknić za własnym dzieciństwem, boską naiwnością dziecka.
T. Terzopoulos był, m.in., dyrektorem artystycznym Międzynarodowego Spotkania ze Starożytnym Dramatem Greckim w Delfach (1972-76). Uczestniczyli w nim Heiner Muller, Tadashi Suzuki, Min Tanaka, Anatolij Wasiljew, Robert Wilson, Andrzej Wajda. Później było tylko lepiej, tak wynika z ogromu zrealizowanych przedsięwzięć. W 1982 - zakłada (do dziś działający) Teatr Attis, Międzynarodowy Instytut Teatru Obszaru Morza Śródziemnego. Współtworzy szereg festiwali, konferencji i Olimpiadę Teatralną. Pracuje w wielu teatrach europejskich, gości na licznych festiwalach, współpracuje z wybitnymi aktorami. Jest laureatem licznych nagród, na temat jego metody pracy powstało wiele książek. Metod pracy Theodorosa Terzopoulosa naucza się w szkołach teatralnych i wydziałach filologii klasycznej - na 30 uniwersytetach.
Czy to co o realizacji mówi reżyser-adaptator lub jego imponujące doświadczenie teatralne ma znaczenie dla publiczności zgromadzonej, w Studio Na Grobli, na spektaklu Mauser? Czy są w nas - widzach wysublimowane pokłady masochizmu, szczególnie gdy słuchamy i patrzymy na bezrozumny sadyzm? Gdy patrzymy na światy H. Mullera i zafascynowanego nim T. Terzopoulosa czy jesteśmy na nie gotowi, czy zainteresowani? Ja nie. Motto typu "Żyć bez nadziei i rozpaczy to mój ideał" - moim mottem nie jest. Zakłada obserwację życia, niewiele więcej.
Żyć w 'psychologicznej rozpaczy', w milczeniu (,materiałem Heinera jest milczenie'), uznać że 'teatr czeka na jego milczenie', i, że 'naukowe badanie tekstów dla teatru zaszkodziło teatrowi'. To... po co to wszystko?
Przeglądam świeżo wydaną, przez IG, pozycję - W labiryncie, to z niej wyjęłam powyższe cytaty. Jedne zdają się przeczyć kolejnym? Np.: Zastanawiam się, czemu niby na sztukach Mullera nie wolno płakać? Jeśli komuś z pomocą jego tekstu uda się doprowadzić publiczność do katharsis, to chyba dobrze. Sztuka i teatr mają nie tylko pouczać i kształtować widzów, ale także doprowadzać ich do wstrząsu. To w końcu płacz i katharsis czy milczenie, i czy dać się... pouczyć i kształtować? Zostawiam to, nie chcę zaszkodzić teatrowi poprzez subiektywne 'badania'.
W spektaklu, z zamysłem, uczestniczy garstka widzów, w mniejszym lub większym stopniu związanych z teatrem. Czy mamy umocować poglądy reżysera czy przeciwnie, liczy on na dyskusję.
Dyskusja, zdaje się, nie jest potrzebna reżyserowi skoro widzowie to - 'świadkowie i współuczestnicy'. Zakłada zatem, że umiejscowieni na scenie, z aktorami, mając ich na wyciągnięcie ręki, nie mają wyboru; przypada im zatem nie tylko rola świadków i uczestników ale i... współzbrodniarzy? Ech, naznaczenie i zaszczyt w jednym?
Mocną stroną przedstawienia jest, niewątpliwie, scenografia (budowa scenografii: Andrzej Walada, Krzysztof Nawój), której częścią składową jest wielka instalacja fotograficzna (Johanna Weber). Zastosowane światła świetnie wypunktowują akcję (kolejna rola reżysera) choć dla aktorów nie mogły być przyjemne, skoro nawet widzom-współtwórcom dawały się we znaki. Scenografii nie będę opisywać, jest niemal tożsama z tą Ateńską sprzed 3 lat, zmieniono tylko wizerunki, twarze patrzących z instalacji fotograficznej.
Aktorzy wyłonieni w trakcie przesłuchań:
- Jolanta Góralczyk (teatry lalkowe i dramatyczne, monodramy, aktorka śpiewająca, nagradzana i wyróżniana. Profesor PWST we Wrocławiu, 2002-2008 dziekan wydziału lalkarskiego),
- Przemysław Wasilkowski (w latach 1994-1999 stażysta Workcenter of Jerzy Grotowski i Thomas Richards 'ostatni polski uczeń J. Grotowskiego'. Wykładowca Studium Aktorskiego w Olsztynie. Zajmuje się też reżyserią i ruchem scenicznym, związany z wieloma teatrami w kraju i za granicą),
- Przemysław Błaszczak (absolwent filozofii Uniwersytetu Wrocławskiego, aktor od 2004 związany z teatrem ZAR, monogram Ecce Homo w Ośrodku Grotowskiego - 2003. W latach 1996-1999 Teatr Pieśń Kozła. Uprawia aikido),
- Marcin Misiura (absolwent PWST Wrocław sprzed 2 lat, aktor Lubuskiego Teatru, uprawia wiele dziedzin sportów),
- Mateusz Smaczny (tegoroczny absolwent Akademii Teatralnej w Białymstoku, współpracuje z Białostockim Teatrem Lalek),
- Bartosz Bielenia (student PWST Kraków). Będzie o nim głośno (!?)
Pomimo, że projekt "Mauser" rozłożony był w czasie na 2 lata, prób nie było za wiele. Tym bardziej wszystkim należą się oklaski, których po spektaklu w dniu 13.10.2012 raczej poskąpiono. Techniczna strona ról - 3 sądzonych (PB,MS, BB) - z pozoru prosta, wymagała wielkiej wytrzymałości, by wytrwać w 'mało fizjologicznych' pozycjach. Tekst monotonny, wielokroć powtarzany, w różnych tempach - wymagał niechybnej, niecodziennej koncentracji. 'Skład sądzący' - miał o wiele mniej okazji do popisu, role pomyślano statycznie. Wypowiadane teksty rozłożono im, jak muzykom, na pulpitach. Szczególnie JG - miała tego tekstu, a miała. Wypowiadała go z nieruchomą twarzą, jakby bez osobistego stosunku, tak jak (zapewne) robią to sądzący.
Po raz kolejny powtórzę, przystające i tu, sarkastyczne w podobnych razach recenzje - Zygmunta Molika: "dobre, bo krótkie" i - Jerzego Kłosińskiego (aktor, Drugie Studio Wrocławskie): "widać, że się napracowali".
Czy dostatecznie wywiązałam się z roli widza-zbrodniarza ?
Więcej: 27.09.2012
Więcej: 27.09.2012
Ewo,
OdpowiedzUsuńZ Twojego opisu wnioskuję, że przedstawienie nie należało ani do łatwych, ani do zrozumiałych, ani do rzucających na kolana przed geniuszem reżysera...Powiem Ci szczerze, jak czytam, albo słyszę zdania w rodzaju: "Na poziomie ontologicznym "Mauzer" sięga w głąb natury ludzkiej i zasadniczo stawia te same pytania co tragedia grecka: Czym jest istota ludzka?" to bardzo poważnie zastanawiam się jaki jest stan umysłu osoby je wypowiadającej, czy przypadkiem coś się w nim nie pomąciło...Dobrze, że chociaż było "krótkie"...
Mam wrażenie, że twórców-intelektualistów pokroju Terzopoulosa i Mullera do białej gorączki mógłby doprowadzić widz (w dodatku blondynka ;) nie zgadzający się z ich ponurymi poglądami na świat, życie i sztukę. Artyści ponoć widzą ostrzej, chyba jednak wybiórczo... Zatem spuśćmy kurtynę MILCZENIA, zgodnie z ich wolą.
OdpowiedzUsuń"Udańszego" następnego spektaklu!
Odpowiadając na postawione pytanie - zgilotynowałaś profesjonalnie na mocy uzasadnionego wyroku ;)
OdpowiedzUsuńholly, nie było tragedii, tylko nic we mnie nie drgnęło. Pozostałe twarze widzów też nie zdradzały pozytywnych emocji.
OdpowiedzUsuńI może byłoby ok. gdyby mi się nie zachciało czytać (przed i po) co autor miał na myśli. Jak poczytałam, nie zdzierżyłam. Szkoda pracy aktorów i wszystkich wokół na poparcie tez, których nie ma co bronić. A te okrzyki niektórych twórców 'ciemność widzę, ciemność', na dodatek ubrane w pseudofilozoficzne falbanki - całkiem mnie już zniesmaczyły.
Fakt, długie nie było, ok. godziny. I w sumie - bardzo piękna katastrofa!
bee, widz reżyserowi z pewnością potrzebny, tylko dobrze byłoby by miał podobne zdanie a przynajmniej starał się zrozumieć to, czego zrozumieć prawie nie sposób. Nawet z siwą czupryną mędrca.
OdpowiedzUsuńDo mało udanych spektakli już się (prawie) przyzwyczaiłam, niemniej staram się wierzyć w człowieka. Więc co czas jakiś sprawdzam, a nóż?
Gilotynować, po prawdzie, prawie nie potrafię i nie taki miałam zamiar. Spektakl miał i lepsze strony, choćby to co osiągnęli aktorzy.
Mam jednak prawo do opinii, szczególnie na swoim blogu. Pytałam po spektaklu tę i owego, każdy się raczej migał od odpowiedzi. Dotychczas też nie ukazała się żadna recenzja. Zobaczymy czy, kto i jak się wypowie. Może się sromotnie mylę, może mnie kto oświeci?
Ewuniu, oczywiście, że masz prawo do opinii, nie tylko na blogu. Wnosząc z Twojej analizy i podobieństwa naszych odczuć po niezłych spektaklach, które razem oglądałyśmy, mogłabym pomóc przytrzymać reżysera na miejscu kaźni...
OdpowiedzUsuńbee, życie w tak przerażająco czarnym i smutnym świecie musi być dla reżysera dostateczną kaźnią. Może (dla odmiany) przytulić?
OdpowiedzUsuńJa "odkryłam" Heiner Mullera bardzo niedawno. I coś mnie w ten jego świat ciągnie. Nie wiem czy w wydaniu reżysera wyżej opisanej sztuki, ale tego się nie dowiem, raczej sięgnę do tekstu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
PS Ewo, czy nie zechciałabyś usunąć kodu Captcha? Nakazuje mi on za każdym razem udowadnianie, że nie jestem automatem. Otóż nie jestem, zaręczam, mimo wszystko trudno mi to uwodnić, może przez astygmatyzm, nie daję rady odczytać tych hieroglifów.
czaro, a więc są admiratorzy mrocznych klimatów :)
OdpowiedzUsuńNiczego H. Mullera nie czytałam, może wpadnie mi w ręce.
T.T. napisał o nim "Heiner był dokładnym przeciwieństwem ludzi sukcesu. Należał do pokonanych (...) Był autsajderem (...) Motyw pokonanych łączy się ściśle z tematem przemocy, który pojawia się we wszystkich sztukach Heinera (...) Heiner widział, a może też wierzył, że wszystko zaczyna się od śmierci. I kiedy próbuję dotrzeć do istoty naszej relacji, to dochodzę do wniosku, że łączyły nas podobne poglądy na agonię jako ontologię. Fascynacja śmiercią i fascynacja ciemnością ściśle się wiążą, tak jedna, jak druga zostały wyparte przez społeczeństwo mieszczańskie"... Z książki: "W labiryncie" TT spotyka HM. Instytut Grotowskiego 2012.
PS Nie wiedziałam nawet, że zamieszczanie komentarzy tutaj, jest tak skomplikowane. Może dowiem się (kiedyś) czy i co potrafię zrobić. Pozdrawiam
I kto to pisze po zdjęciach?
OdpowiedzUsuńCałkiem fajny charakter pisma, znać w nim jeszcze zasady kaligrafii.
Wiesz Ewo, po charakterze pisma potrafię całkiem trafnie typować przedział wiekowy jego autora.
Kiedyś przykładano większą wagę do staranności pisowni, literki były jakby z szablonu, bo o jednakowym kształcie, kącie nachylenia, jakby bez względu na region Polski istniała ta sama zasada pisani, ta sama szkoła.Obecnie odręczną pisownię zdominowała wolna amerykanka i brak stylu - tak charakterystyczne zresztą dla wszystkich dziedzin naszego życia dziś. Pomagam "małej" w pracach domowych, bazgrze ścieralnym długopisem, a Pani za te gryzmoły stawia jej w nagrodę supery. Zastanawiam się kto tu jest większym wygodnickim, tj. mała czy jej guru?
pozdrawiam, sarna
Sarno, witaj po czasie (zbyt długim).
OdpowiedzUsuńCo prawda twój komentarz nie dotyczy tego lecz następnego postu; mimo to cieszę się. Widać zerknęłaś na oba.
Zdjęcie opisał Zygmunt. By nie wystawiać na próbę twoich umiejętności grafologa (podobno można nie tylko wiek ustalić, również płeć, wypity alkohol i przebyte choroby) zeznaję dobrowolnie. Miał wówczas 64 lata, wypijał owszem to i owo, nie chorował w tamtych czasach. Później 'sobie odbił' :)
Ja to dopiero mam ładny charakter pisma, ładniejszy od Z! Aż się dziwią ludziska. Niestety (!?) nikt dotychczas nie sklasyfikował moich cech.
'Za naszych czasów' pisać zaczynało się stalówką maczaną w kałamarzu, zazdroszczę 'małej' ścieralnego długopisu. To dobrze, że ją chwalą. To nie wygodnictwo, to budowanie wiary w możliwości, będzie procentować. A że literki będą nieszablonowe? Umknie klasyfikacjom, wyjdzie jej to na zdrowie.
Po roku; "co to jest istota ludzka" Anna Gręda-Ślady Brechta w Mauzerze. Perfomer 7/2013 http://www.grotowski.net/performer/performer-7/slady-brechta-w-mauzerze-terzopoulosa
OdpowiedzUsuń