środa, 20 maja 2015

DYRYGENT w kwietniu 2006, Brzezinka


To bardzo ciekawe zdjęcie; stwierdził Andrzej Paluchiewicz, który o fotografii wie co-nieco. Z tym większą dumą prezentuję - oto hart, witalność i dziarskość, niemal 70-letniego Molika. Był lipiec '99, i bajeczna plaża okolona potarganymi lasami; wiodła żywot odludka (nie należąc już do armii). W tym ustroniu, tuż za Ustroniem Morskim, Zygmunt pozwalał, czasami, by lodowate tamtego roku polskie morze, to nim dyrygowało. Wszak najczęściej to on "dyrygował", co udało się zarejestrować - w trakcie przysposabiania przez niego głosów do ciał 16 osób, w Brzezince.

 ZAPRASZAM NA SPOTKANIE - 6 czerwca {sobota} 18:00, Sala Teatru Laboratorium  Maestro
 W 5. rocznicę śmierci Zygmunta Molika, z udziałem E. Oleszko-Molik i G. Campa
                 Podczas spotkania zaprezentowane zostaną:
                 reportaż Tomasza Mielnika - Dyrygent 
                 oraz książka Zygmunta Molika i Giuliana Campa Głos i Ciało 
                 (przekład Ewa Oleszko-Molik i Andrzej Wojtasik)

To, co Tomasz Mielnik, ówczesny student historii sztuki na Uniwersytecie Wrocławskim (później absolwent, także reżyserii na FAMU w Pradze) zrealizował z Kolegami to nie jest jedynie, jeśliby sądzić z pobieżnego wrażenia - impresja na temat, rodzaj wizytówki czy świadectwo, jedynie, obecności w artystycznym świecie niezachwianych wartości - prezentowanych przez maestro Zygmunta Molika. Panowie, którzy realizowali dźwięk-oprawę muzyczną i zdjęcia, będąc fachowcami, wiele do filmu wnieśli. Ci panowie to; Tomasz Sobański – absolwent szkoły muzycznej, pasjonat, który naukę kontynuował w Anglii oraz Michał Maksymow, także operator. Tak więc ten film, moim zdaniem, to NIE jedynie identyfikator Molika. Tak, to uzewnętrznienie właśnie wartości, lecz rozumianych jako - differentia specifica Głos i Ciało. Lecz, ponadto, to także wręcz swoiste przesłanie Molika - dla doświadczających metody. Poza tym, w ich filmie wyłowić można przecież niemalże wszystko, także pełne akcje. Uważne oko, przy współpracy choć trochę wyostrzonych zmysłów, potrafi.

Czy wszystko to, co widzimy na ekranie, było świadomym założeniem młodego realizatora, czy to rodzaj przypadku. Bo mogło być i tak, że materiał, który zarejestrowano był tak gęsty od wzajemnych oddziaływań, że jakby materiału nie zmontowano -  tak właśnie by „wyszło”? Tak czy inaczej, to dobry film.
Przesłanie - nikt mi nie uwierzy na słowo, zatem, przedkładam dowód. Tuż po 18 minucie prezentacji, mistrzowi zbierającemu się do wyjścia, w mroku, za muzykę służą, po prostu, polana trzaskające w ogniu. Później widać go już jedynie z tyłu, gdy się oddala poprzez las, w stronę szosy. To na tym tle Tomasz Mielnik zamieścił Molika „komentarz z offu”.

(18:05)  To rodzaj poszukiwań i odkryć, odnajdywanie, np. konarów energii. I to jest pierwsza możliwość - odszukanie i umiejscowienie członów tej energii, gdy nie jest jej za dużo lub gdy jej brak. Druga – ponowne umiejscawianie. Gdy podążasz całkowicie błędną drogą, gdy czujesz, że ją utraciłeś bo wcale nie możesz odzyskać tej prawidłowej drogi - do dźwięku. Gdy czujesz brak tego członu, tego konaru – do energii. Gdy zagubiłeś, gdy czujesz to w sobie w środku, bo podążasz całkowicie zagubiony - zmieniaj to; zmieniaj tok czy skalę poszukiwań. I nie poddawaj się. Nigdy się nie poddawaj.

To niezbyt udany film, dopytywał Campo, nic tam nie jest jasne. Niekoniecznie, szczerze zdziwił się Molik, tam widoczne są przecież choćby pełne akcje. Nie bez racji zaprotestował, ja sama, te liczne improwizacje grupy, na bazie Alfabetu dostrzegam, a zatem, każdy może je dostrzec. 

1:30    Trening rozpoczyna Z.M. od Rotacji barkami (ćw. 1), przechodząc do 
           Wyskoków z rozciąganiem  ciała (ćw. 28)
2:10    Rozpoczynają się ćwiczenia na respirację - poprzez nos
2:20    Widać ćwiczenia także usprawniające respirację - pod ścianą
2:35    Molik rozpoczyna kolejną akcję ćw. 12 – Motyl, zakończone przysiadem na palcach stóp
3:05    Adepci kontynuują, widać ćw. 8 -  czyli Energiczne, przemienne wyrzuty ramion. 
          Widać także ćw.  30 – Idąc   pochwyć coś powyżej siebie, przytrzymaj
3:20    Ćw. 25., wyraźnie widać elementy Zabawy z latawcem
3:35    Czas na relaksujące ćwiczenie 24. – Rozluźniony kręgosłup pochyl, nawiązując 
           kontakt z Partnerem pomiędzy stopami (ostrożnie; może cię zadziwić to, czego tam dotkniesz :)
3:45    Ćw. 7 – rozluźniające mięśnie barków i karku – Rotacje głową.
3:55    Ćw. 22 – ZM wraz z adeptem przećwiczają – Spotkania w trakcie marszu 
          - z rozwartym splotem słonecznym
4:15    Ponownie ćw. 30, jako element improwizacji
4:25    Ćw. 23. – Uderzaj w dzwony, zakończone kołyską na plecach – przez dziewczynę
4:29    Ćw. 13 – widać jak rozciąga się Kobra
4:40    Ponownie ćw. 1 – rotacje barków, pozwalające mieć kontrolę nad ruchem 
           pojedynczego stawu
5:00    Dynamiczny marsz z zatrzymaniem się na jednej nodze – to ćw. 9
5:15    Znów widzimy ćw. 30 – które wzmacnia górną część ciała, bo natęża mięśnie okolicy lędźwi, 
           klatki piersiowej, barków i ramion
5:50    Relaksująca i konsolidująca przerwa
7:55    Ćw. 13 – nawet w przerwie Kobra rozciąga kręgosłup w przód i rozluźnia mięśnie karku
8:15    Praca nad Życiem z pieśnią „początek był dobry, lecz później zacząłeś za agresywnie” 
           ZM prezentuje z głosem
8:30    Dziewczyna prezentuje Życie z tekstem na bazie ćw. 11 – brnąc Przez wodę, na swój 
           własny sposób oraz Wyprężając klatkę piersiową będąc na kolanach (ćw. 29)
8:45    ZM nadzoruje Życie z pieśnią cały czas prezentując bezgłośnie – otwieraj szerzej usta,
9:25    Życie z pieśnią Nini B. - wyobraź sobie Barbarę Streisand, np. rozpoczynasz z rękoma 
           przy piersi, lecz co się stanie później musisz to teraz znaleźć
9:50     Kolejne Życie z tekstem, na podłodze, na bazie ćw. 13 Kobra i ćw. 16 Świat na wspak
10:20   Życie z pieśnią – prezentacja; oddech pobieraj od bioder
10:48   Życie z pieśnią – nie, nie, to bardzo tania kopia B. Streisand. Nie, nie
11:20   Kolejne Życie – Nie, nie takie ble-ble-ble. Tu OK., dobrze – z pełnym Życiem
12:10   … zaprzepaściłaś Życie, wszystko padło, masz czas iść w dół gdy bierzesz oddech
12:40   … to dziwaczne, dość osobliwe lecz prawdziwe – pełny oddech i Życie
12:45   ZM tańczy wraz ze stażystką stymulując jej Życie z pieśnią    .... itd., itp.  

A dlaczego sam Molik tak biedził się, wciąż i wciąż, przez 46 lat? To też wyjaśnił Giuliano Campo, co pozostawiło także ślad w Książce. Warto było, mówił, dla tych cudownych paru chwil, gdy głosy wszystkich jednoczą się we wspólnym śpiewie, by wybrzmieć jak anielski chór. T. Mielnik uwiecznił dwie takie chwile (13:40 – 14:30 i 15:30 – 17:15). To właśnie owa cecha wyróżniająca tej pracy - to współbrzmienie głosów powstałych „z niczego” - wspomniana wcześniej metody differentia specifica.

Molik zrobił swoje przyszedł czas na mnie by nawet stawać na głowie, gdy potrzeba. A nie zawsze mając, tak jak On na tym zdjęciu, mięciutki wygrzany piasek, bezchmurne niebo czy sielsko-anielską atmosferę, by utrzymywać równowagę przy balansowaniu w zastanej Przestrzeni - tęgo, bywa wierzgnę...nogami. To niezgorszy wzór bo, uwierzcie mi, I’ll never give up. Tak mi dopomóżcie anieli; aniołowie od molikowych chórów. 

wtorek, 12 maja 2015

A. Teatrosfera Torino - Gianni Palmulli - Spaziolaboratorio 1989-1999, Z. MOLIK

 Opublikowano w rozszerzonej formie, zainteresowani mogą do niego dotrzeć  https://www.facebook.com/zygmunt.molik/videos/vb.100001676624342/993157027416842/?type=2&theater  

Długo tego materiału nie publikowałam. Wciąż było coś-tam. A tak naprawdę nikt go nie chciał; także ‘performery’ i media-video grotowski.net. Najpierw był problem, że ‘po francusku’, później, że na dodatek nic nie słychać więc nie wiadomo ‘co to’, choć zawsze twierdziłam - to po prostu Jasna Instrukcja. Później już Jorge (Parente) [zasiadłszy najpierw w kuckach na moim kowarskim dywanie ze słuchawkami na uszach przed telewizorem marki LG, a później już u siebie w domu, tuż pod Paryżem] spisał to co słyszy. Zaś Ania (Molik) przetłumaczyła, to co słuchem wyłowił J. P. A ja, ja wciąż byłam skonfundowana, jak to blondynka (której wyrastają to czarne to siwe odrosty).
Gdy dojrzałam do opracowania i publikacji okazało się rychło; 19:20 domena blogger nie przyjmuje – cóż, nawet dla niej było to, jak widać, za wiele. Więc czekałam; czy kto mądrzejszy ode mnie wszystko to przytnie mi i skompresuje? Doczekałam się, lecz wciąż treść DVD opracowana już na potrzeby publikacji nie była tym czy jest – prostą i jasną instrukcją możliwego zastosowania V&B. Dlaczego? bo myślałam tęgo; jak to, Ja-blondynka (choć dbająca nie tylko o odrosty) mogłabym (omatkokochana) ulepszać rozpoznania nie tylko SUKCESORA lecz i (licencjonowanej) Tłumaczki?
Aż pomyślałam dość tego. Molika nie ma pośród żywych od lat już pięciu, Gio (Giovanni Palmulli z niegdysiejszej Teatrosfery w Turynie) przesłał mi DVD lat będzie temu ze cztery; biorę zatem, w końcu, proste w gruncie rzeczy sprawy - we własne (namaszczane balsamem stosownym do wieku) ręce.

To co widać, to widać, marnie słychać? to doprawdy będzie drobnostką gdy już prze/wy/tłumaczę po swojemu. Obcięłam, bo trzeba było, trochę z początku, trochę z końca, tak by minut na ekranie było tyle, ile potrzeba. A przetłumaczę, uprzedziłam - absolutnie po swojemu (czytaj; wedle swojej nie tylko wiedzy lecz i wprawy już ‘paroletniej', w zorientowanym postrzeganiu).

    Tej części spotkania jeszcze nie ma na ekranie. Z.M. Ćwicząc trzeba jedynie starać się uregulować to co się da, lecz bez zaprzepaszczania Życia. Bo swoje działania należy połączyć z odnalezionym Życiem, bez dekonstruowania go.
Pytanie; Ile czasu, maksymalnie, codziennie ćwiczyć z głosem?  Z.M. Ha! Dobrze to wiedzieć lecz … to bywa różnie. Bo czasami jednego dnia wystarczy ci zaledwie kwadrans, a innego dnia masz ochotę na… godzinkę. Ale, od razu mówię, nie więcej! Bo ‘to’ może wydarzyć się, wyłącznie, na jedną godzinę. Zatem najpierw znajdź sobie dobre miejsce, dobry punkt, taki byś mógł swobodnie śpiewać.

Tu, już na ekranie - zaczyna się od przykładowej prezentacji pracy z głosem, uwzględniającej ruchy górnej części ciała - wspomagające prawidłową respirację w pozycji siedzącej. Z kilkukrotnym wskazaniem na konieczność dostrzegania i słuchania Partnera w Przestrzeni.
Jeśli później nadal masz natchnienie, pamiętając o prawidłowym oddychaniu,  już po takim choćby ćwiczeniu możesz zacząć poszukiwać wibracji, gdzieś w Przestrzeni. Po to żeby się dobrze otworzyć. Nie powinno się tego robić, nigdy, ‘za wysoko’, nigdy z za wysokim głosem. Początkowo to może być nawet trochę ‘sztucznie’, bo na początku może być naturalnie sztuczne, jeśli nie jesteś jeszcze dobrze rozgrzany. A później trzeba już starać się odnajdywać się w ramach jednej frazy melodycznej, a dźwięków poszukać w rejestrach niższych niż zazwyczaj. Konieczne jest prowadzenie poszukiwań w obrębie dźwięków niskich. I przez cały ten czas poszukiwać odzewu w Przestrzeni, słuchać tego co jest, co wybrzmiewa w tej Przestrzeni.

Pytanie: Dlaczego mówisz, że niebezpiecznie jest pracować samemu?
2:09 Z.M. (wstaje) Bo wówczas bardzo trudno jest nie popaść w… robienie różnych zbędnych rzeczy takich jak… rodzaj gimnastyki czy akrobatyki. A wtedy, poza wszystkim, to byłoby już całkiem inne Życie. Bo ponadto trzeba mieć to określone otoczenie, tę atmosferę, która zawsze wywołuje mnóstwo reakcji – także u twojego Partnera, czy będzie nim osoba czy przestrzeń. Określona Przestrzeń. Bo Przestrzeń to bardzo dobry Partner.
3:00 Lecz zawsze dobrze jest zrobić cokolwiek dla ciała. Tu wystarczy nawet niewielki ruch, choćby podskoki. Już choćby takie lekkie ćwiczenia, jak te, wystarczą by podtrzymać formę fizyczną. Ale to jedna rzecz, bo inną rzeczą jest jak odnaleźć te fizyczne działania, które są połączeniem ciała z indywidualnym Życiem. Np. takie - choć ja nie wiem co ja teraz robię. Przed chwileczką zrobiłem trochę aktywnych ćwiczeń rozluźniających, tak? I tu wiedziałem co zrobiłem.
4:18 Lecz tu, już nie wiem dlaczego robię tę akurat rzecz. Bo jeśli kontynuuję te działania to nie znam swojego kolejnego kroku. Być może to będzie to; ręce zrobią tak (zbliża je do piersi), a moja miednica pójdzie w tę stronę (podkreśla ten fakt) - tu mam tego świadomość.
4:54 Mój kolejny krok będzie już np. taki – lecz tylko wówczas gdy będę połączony już z Partnerem – (pokazuje patrz i słuchaj) tym tu choćby. Po chwili zechcę dotknąć czegoś tam/kogoś tam będącego z tyłu za mną, więc moim kolejnym krokiem, być może, będzie porzucenie tego-tu partnera, tak? Wówczas, odwracając dłonie (ćw.2. weź coś-przejmij-podaruj) zbliżam się do Partnera, który jest już gdzie indziej (przemieszcza się pokazując kolejne działanie); rozluźniając rękę będę zmierzał ku temu Partnerowi, którego mam dosięgnąć – lecz nie wiedząc dlaczego to robię. Tak (odpowiada na pytanie) te wszystkie akcje wynikające z Alfabetu (np. ćw. 4. przyciągam, czy 14. przepycham) to wszystkie dzieje się z udziałem, wręcz wymaga jego udziału – wymaga przywołania obecności Partnera.
Taka jest różnica pomiędzy po prostu ćwiczeniami -  a szukaniem Życia ciałem z udziałem Partnera.

Pytanie: aby to osiągnąć trzeba pomimo wszystko powtarzać, ponawiać te ćwiczenia - by je wykuć (?)
6:10 Z.M. Tak, tak, żeby zapamiętać i przyswoić. I tak, Alfabet jest ‘przepisowy’. W przeciwnym razie te fizyczne połączenia nie mają związku z Partnerem - jeśli nie użyjesz Alfabetu ciała. Jeśli nie ma tej koneksji - działania są takie (pokazuje niezborne ‘pląsania ciała’) dużo chęci lecz brak organizacji ciała.

Pytanie: Czy lepiej jest, z odniesieniem do tych niższych dźwięków, ćwiczyć dzień po dniu?
7:13 Z.M. Tak, dzień po dniu. Bo jeśli zechcesz, to możesz także pogłębić swój głos, naprawdę (wstaje). Aby odnaleźć ten niski głos w naturalny sposób, aby odnaleźć dźwięk niskiego tonu podczas takiego działania trzeba dążyć, w pewnym sensie, dążyć do pewnej linii (bo choć to może trochę śmieszne jest to prawda) - do linii, która przebiega na załamaniu parkietu ze ścianą. Działanie trzeba zacząć tu, od tego miejsca (wskazuję miednicę) by wychodzący z niej impuls można było tamtędy, tą linią, poprowadzić - w górę (stojąc - uruchamia wysokie rezonatory głosu wychodzącego od karku i barków).

Pytanie:  Kiedy bierzemy oddech od dołu czy wibrację powinniśmy odczuwać także z dołu?
8:19 Z.M. Myślę, że to jest… absolutnie nieinteresujące. Odczuwanie wibracji jest nieinteresujące. Ponieważ będąc w ferworze działania – zaprzestajesz działań bo… oczekujesz, że wibracje będziesz słyszał i widział, że namacalnie będziesz odbierać informacje zwrotne (budzi to wesołość grupy). Popatrz, jeśli zajmiesz się, np., durowym dźwiękiem - A  (pokazuje śpiewając). Jakby nie było, pomimo intencji; pomimo mojej wewnętrznej intencji głos wciąż nie jest otwarty (demonstruje), a wówczas… nic nie jest możliwe.

Pytanie: Reakcja głosem na odczuwane emocje.
10:38 Z.M. Nie wiem… demonstrowałem jej, że tak powinna reagować wówczas, gdy emocje wznosząc się rozciągają ciało. Bo kiedy emocje się wznoszą ciało, zazwyczaj, także się unosi, rozciąga w górę, więc, trzeba się temu przeciwstawić poprzez (wskazuje na podłogę i stopy). Głos trzeba pobierać od podstawy kręgosłupa i od podłoża, by głos pogłębiać ponad… Ta zasada jest po to ażeby zaistniał kontrast, przeciwwaga dla głosu. Ton zasadniczy, jego początek trzeba brać od tej bazy. Bo w przeciwnym razie… (pokazuje rezultaty przerywanym, nienaturalnie wysokim głosem, głosem reagującym poprzez ciało kierowane emocjami) nie da się śpiewać. Lecz jeśli śpiewasz w ten sposób (śpiewa niski dźwięk w sposób ciągły i płynny) także rozciągasz ciało, śpiewasz coraz wyżej, tak? Zatem w pewnym momencie - możesz już dać z siebie wszystko.

13:15 Z.M. (w odpowiedzi na pytanie o sposoby adaptowania umiejętności nabytych w trakcie V&B w późniejszej pracy). Trzeba wiedzieć jak, i być…niezwykle dyskretnym. Cóż, trzeba to ukrywać. Nie wolno pokazywać niczego z tego treningu. Więcej, trzeba ukrywać się z tym w stosunku do reżysera, bo reżyser może ci opowiedzieć jedynie ‘coś możliwie profesjonalnego’ – jak, nie przymierzając, któraś z tych konwencjonalnych przypowieści rejonów mórz zamkniętych, mórz bez dostępu do oceanów (parallèle parabole méditerrané) [śmiechy]. A ty powinieneś wiedzieć - jak poszukiwać - by móc odnajdywać swoją własną odpowiedź.

di associazione TEATROSPERA, 10-letni Projekt – Spaziolaboratorio. Sala Spaziolaboratorio Torino 26 XI – 4 XII 1992. Nagrania dokonano w trakcie weekendu 3 i 4 grudnia '92. Operatorzy: Franco Cassotta i Gianni Palmulli. Montaż i Reżyseria: F. Casotta (Le riprese sono state effettuate nelle giornate del 3 e 4 dicembre '92. Operatori: Franco Cassotta, Gianni Palmulli. Montaggio e Regia: F. Casotta).

 Roberta BOSETTI,  Oliviero CAPPELLINI,  Dafne CARELI,  Laurent CHOUTEAU,  Gabriella CERRITELLI,  Francesco DELL’ELBA,  Bruno ESNAULT,  Davide FOSSATI,  Roberto FREDDI,  Marilda LOPEZ,  Stefania LUBERTI,  Cecilia MAZZARIELLO,  Elena PRESTI,  Philippe SPADER,  Piero VARETTO 
Z tego wielce owocnego w skutkach, stażu, mam jeszcze 51-minutową kompilację rejestracji tych ostatnich dni zajęć, zawierającą głównie tzw. pokazy kilku stażystów. Mam w planach opracowanie jej elementów, obrazujących (nieliczne tam, niestety) fragmenty - bezpośredniej pracy Z.M. z adeptem. 

Dialogi wyłowione, w jęz. polskim, opublikowane 22.03.14 (bez dzisiejszych dookreśleń nie łatwo się zorientować)  http://ewamolik-zygmunt.blogspot.com/2014/03/klatwa-jaka-pomyslaam.html  
Strefa Culture - archiwalia http://www.sferaculture.com/progetti  

                           POŚWIĘCONY  PIĄTEJ ROCZNICY ŚMIERCI ZYGMUNTA MOLIKA  -  4 IV 1930 - 6 VI 2010 
                                                            The fifth anniversary of Zygmunt Molik's death

wtorek, 5 maja 2015

Molika pobyty w Szwajcarii (1976-2003)

Jak upływa czas? po angielsku. Także w Szwajcarii, słynącej z precyzyjnych zegarków kolejne wiosny mijają niepostrzeżenie zatrzymując sobie, najpierw po cichutku, coraz większą odrobinkę niegdysiejszej młodzieńczej witalności. W początkach tego zdumiewającego procesu zanika jedynie niewielki jej ciutek. Jednakże już wkrótce ciąg prądów uszczuplających wigory młodości, choć wciąż ukradkiem, przyspiesza. Zapodziewanie owego szwungu właściwego życia wiośnie, podobnej tej akurat wokół, pomimo że nieuniknione prawie dla nikogo nie bywa arcybanalnym procesem. Choć są też tacy, oczywiście, którzy nie zauważając tego wszystkiego wciąż robią swoje, zawzięcie, nie uwzględniając kolejnych strzyknięć w kościach. Choćby Z., który do późnej starości, jak jaki żołnierz z piosenki, zarzucał na ramię co mu tam trzeba było by dziarsko wkroczyć w kolejny nurt. Od czasu do czasu nawet pomrukiwał sobie przy tym, jaką-tam radosną melodyjkę, sobie-a-muzom. Tak w kółko Macieju, jakby całe to życie nie było jedynie przymuszenie bezceremonialnym ewolucyjnym cyklem.
(Fot.: Pula VII/VIII 2005 Istarsko Narodno Kazaliste 10th International Youth Theatre Festival)

W teatralnym świecie połowy lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku gruchnęły wieści; 
- aktorzy Instytutu Aktora, Grotowskiego, prowadzą poradnictwo w dziedzinie techniki aktorskiej, 
- organizują Spotkania Robocze, kontynuując Kompleksowy Program Badawczy - jako Special Project, a wraz z nim dzieła-procesy, takie choćby jak Laboratorium Pracy Zawodowej Acting Therapy.  Są tam też inne laboratoria: Teorii i Analizy w Grupie, Teatrologiczne, Spotkań Roboczych czy Analizy  Znaczenia,
-    stołecznemu Festiwalowi Teatru Narodów towarzyszy - Sezon Teatru Narodów, odbywający się we Wrocławiu i jego okolicach (Brzezinka, Ostrowina) - jako Uniwersytet Poszukiwań Teatru Narodów (VI/VII 1975).

Molik wiosen miał wówczas ledwie 40 i 4, zatem energii wciąż miał jeszcze co najmniej za dwoje wówczas, gdy wrocławski teatralny Woodstock gwarantował już spotkania z wybitnymi twórcami; światowymi tuzami eksperymentujących teatrów awangardowych. On sam także był już wystarczająco znany i ceniony, choćby z racji zbudowania kilku wybitnych ról teatralnych wręcz niesłychanie awangardowo. 
Tak wyaprowidowany, 22 IX 1975 - ze swoim Acting Th. oraz Ansablem Teatru (z którym Apocalypsis cum Figuris w przeciągu tych 64 dni zaprezentowali tam 19-krotnie) był już w Wenecji - tak, m.in., Uniwersytet Poszukiwań II Laboratorium prezentował się w ramach dorocznego Biennale. W 7 dni po powrocie był już w laboratoryjnym ośrodku teatru eksperymentalnego w Wiedniu (Dramatisches Zentrum), a wkrótce potem, na przełomie marca i kwietnia '76, o Molika dopomniały się już szwajcarskie Berno i Lozanna.


Tak rozpoczynał się jego taniec, co chwila żwawszy, hojnie szastający energią coraz późniejszej już młodości - z odwiedzaną także, na przestrzeni z górą ćwierci wieku - podlegającą awangardowej rewolcie teatralnej, Szwajcarią. 
Brisbane/Australia, Kelvin Grove College of Advanced Education, VI/VII 1978

Zatem Lozanna i Jacques Gardel, laureat Fundacji Leenaards '12 (swoją ostatnią odsłonę teatralną zatytułował: Iliada, fascynacja wojną). Pierwszym, z trzech jego kolejnych teatrów był Theatre Onze (11 rue des Deux Marches) - laboratorium poszukiwań teatralnych. W Théâtre Onze ścieżki twórcze Z.M. wydeptywał także - w 1978, '79 i '81 roku (I-III).
   
Do Lozanny Z.M. powracał, w przyszłości, już do Théâtre de l'Arsenic (Centre d'Art Contemporain) choćby 14-28.06.96. W latach 1994 i '95, natomiast, w ramach - Journées d'Octobre (7-23 X) - Tworzenie ścieżek, które również organizował Gardel. Po jego odejściu (wnet potem) Arsenic... podupadał. Dopiero niedawno, we wrześniu '13, przedsięwzięto w nim wręcz herkulesową renowację  http://www.arsenic.ch/adopte-siege/ 

Te malownicze zabudowania to teatr La Filature mieszczący się w budynkach starej przędzalni w Sarraz nieopodal Lozanny. To tam J.G. powołał Fundację ATT2. Tamże, w latach '97 i '98 w maju oraz w '99 w kwietniu i lipcu, gościł Molika.   http://www.la-filature.ch/

Wspomniałam wcześniej o Bernie gdzie bywał, choćby w 1986 trzykrotnie; na przełomie XII/I '85/'86, w III/IV i w VI. Kolejno w III '88. Współpracował tam, m.in. z teatralną grupą Tulari Dieu, którego twórca - Gabriel Alvarez, reżyser i pedagog teatralny, dyrektor artystyczny CITA i SAT, założyciel i dyrektor artystyczny Teatru Galpon w Genewie także powołuje się na współpracę z Z.M. ( En 1984, il crie à Berne le «Centre d'Expérimentation Dramatique» Tulari Dieu et Transforme Un vieux grenier en salle de répétition afin d’organiser des stages avec des maîtres internationaux dont : Zygmund Molik, collaborateur de J. Grotowski, travail vocal, Pologne). 
Molika miano, niewątpliwy zaszczyt, gościć także w Zurychu. Pracował tam, m.in. w '84 w maju i w grudniu w '86. Także w styczniu i z końcem '87, wówczas na zaproszenie - teatralnej trupy mimów, tancerzy i klaunów bez stałego adresu, tworzących interdyscyplinarną szkołę tańca i ruchu - Proscenium Zurychu, to jest (prawie już niemożliwej do wytropienia) Schule für Bewegungstheater ”Vorbühne Zürich”.
Przemknęłam od 1976 do 1998 - także tak, niepostrzeżenie, śmignęło maestro... niemal ćwierć wieku.
GiC, V 1994, Sala Laboratorium we Wrocławiu, przesłane przez stażystkę Katarzynę Szczerbowską
I dałabym już mistrzowi odpocząć gdyby nie fakt, że przystoi przynajmniej wspomnieć o... Genewie. Ostatni już raz, niestety, byliśmy tam - 10-20.07.2003, co starałam się opisać wcześniej trzykrotnie: 18.02.2011 i 9.03.2015 x 2. 
Zmierzając ku końcowi opowieści podam jeszcze dane szczegółowsze niż wcześniej, dotyczące miejsca tej stażowej pracy. Zawdzięczam je Magnolii Papastratis. Gdy już o Maniolii mowa nie mogę odmówić sobie kolejnej przyjemności, wiąże się z zacytowaniem niegdysiejszego wpisu: Admiracja (13.10.2014)  zamieściłam tam zdjęcie serdecznego dowodu jej pamięci po-wsze-czasy (IV '95).

 Théâtre du Galpon (contact@galpon.ch), Gabriel Alvarez, 2, rue du Vélodrome, 1205 Genève, Suisse.  Marcel Robert, Théâtre de Seraphin (the workshop had been organized at the Galpon), 
                     Théâtre de la Parfumerie.  With best regards, magnolia.

piątek, 1 maja 2015

Drugiego maja-czar, którym promienieje. Z pięcioletniego już dystansu.

To będzie jak Rękopis znaleziony w butli, gdy wyzwolony, skutkujący fiołkowym już Portretem owalnym, gdyż jak mniemam kracząc "nigdy już"; o ten fioletowy, miękki plusz skroni swej nie oprze już. A tu ciągle płyną...
Płyną - płyną - ciągle płyną
Muzykalne ech istoty,
Których słodkim było losem
Wciąż królowi nucić śpiew -
Ponad wszystko cudnym głosem -

Zygmunt, imię tego, którego opieka zapewnia zwycięstwo. W numerologi tak brzmiące imię jest 9.  Z bycia dziewiątką wynikają określone cechy charakteru, których istnienie u Molika - zaświadczam:  
1. Niezależność poglądów  2. Podporządkowanie się Wielkiej Idei 3. Zdolność do poświęceń korzyści własnych dla wyższych celów  4. Wrażliwość i bardzo rozwinięta intuicja 5. Życiowa przestrzeń na granicy światów realnego i mistycznego  6. Wielki potencjał duchowy

Wszystkie te naturalne i twórcze predyspozycje dobrze wykorzystują się w zawodach takich jak artysta, psycholog i psychiatra, bo natura numerologicznej 9. to połączenie żywiołów wody i ziemi; woda zasila energią życiową płodną ziemię. Woda - niesie życie, a ziemia - daje wzrost; woda kojarzy się z duchem, a ziemia z materią. Dziewiątki łączą się z wpływami Neptuna i Urana, zatem związane są z przestrzeniami działań niematerialnych. Dla nich istotne są idee, i głęboka wiara w sens tego, co się robi, zatem, bliższe są im te niematerialne sfery świata.

Drugim imieniem Zygmunta był - Zbigniew - ten, który powinien pozbyć się gniewu. Imię bardzo odpowiednie dla zodiakalnego Barana, którym i Z. - był. Obdarzony tym imieniem to niezależna dusza, niemniej potrzebuje czułych ramion by móc odpocząć... po przygodach i podbojach świata. Zbigniew posiada rzadki dar dostrzegania w całości działań - epizodu, być może dlatego najlepiej czuje się na łonie natury, szczególnie gdy spaceruje pośród drzew i sadów. Jest romantykiem, który potrafi oddzielić to co materialne od tego co duchowe. To pewnie dlatego i małżeństwo z nim przebiega, raczej, spokojnie i szczęśliwie.

Imieniny Zygmuntów przypadają także w kilku innych terminach (1.01, 12.06 i 17.09), jednak najpopularniejszą datą ich imienin -  jest  właśnie Dzień Flagi - 2-go Maja. Bardzo wygodnie, świętowanie można rozpoczynać z wcześniejszym Świętem - 1 Maja.

Tak oto mogliśmy rozeznawać, w całej swej niegdysiejszej krasie, wybitnego aktora Teatru Laboratorium oraz Alfę i Omegę, gdy odsłaniał złożoności wibracji najdoskonalszego instrumentu - ludzkiego głosu. Na użytek domowy, natomiast, mistrz ów bywał Sigismond'em, Molikiem czy, od czasu do czasu, jedynie swojskim - to Zygą to Musiem. Ten fakt w pewnym stopniu zakłócał już, nie tylko numerologię :) 
Zatem, gdyby dane mu było być dzisiejszym solenizantem z radością gościłby, bez oglądania się na jakiekolwiek fatum, choćby tych poniższych, oddanych przez lata przyjaciół. Wszyscy ci bliscy naszym sercom, nim stali się przyjaciółmi, wielokrotnie byli dzielnymi terminatorami praktyk stażowych - Głos i Ciało. Od praktykanta i admiratora - do sojusznika, propagatora i dobrego druha. A choć dla nikogo z nich ta droga nie była nazbyt łatwa, nigdy nie była dolegliwością. Także dlatego dziękuję Wam wszystkim, właśnie dziś, w imieniu swoim i Zygmunta.


- Jorge Parente, aktor, reżyser i pedagog, SUKCESOR GiC, bliżej go przedstawiać, już raczej, nie ma powodu
Thierry de Bresson, literat (jak utrzymuje), jako 'wolny ptak uteatralniony' tworzył teatr (le theatre et l'oiseau), zawodowy doradca i menażer z dziedzin... nieteatralnych
- Magnolia Papastratis, aktorka, performerka, pedagog, reżyser i organizator inscenizacji, przez lata związana była z genewskimi teatrami: Seraphin i Parfumerie   http://www.laparfumerie.ch/@/index.php?page=historique 
- Philippe Burin des Rosiers, historyk, pisarz i poeta manifestujący, animator ośrodka kultury w Montreuil, tylko jeden M.9.- stop, pod Paryżem - La Guillotine

                       Swoich starań i zasług w tym względzie nie pokażę po sobie
                                   coś muszę przecie... utrzymywać w sekrecie 

<<  Tak radosna fotografia powstała w obiektywie blogowej Holly w listopadzie 2011.

PS Przywołałam, żartobliwie E.A. Poe, może warto przypomnieć inny żart imieninowy, np. Grotowski   - a'la Ferdydurke  http://ewamolik-zygmunt.blogspot.com/2015/03/o-mowie-i-jej-zboczeniach.html , lub okoliczności powstania zdjęcia Holly  http://ewamolik-zygmunt.blogspot.com/2011/11/kto-zgadnie.html