poniedziałek, 24 czerwca 2013

Kafka/Fiedor pod "Zamkiem". Teatr Współczesny we Wrocławiu - 23.06.13

Oddać choć jeden idealny strzał, tak, by wstrzelić się w pożądany układ  bezboleśnie -bezcenne, lecz czy możliwe? Ogląd świata z perspektywy, choćby, niegdysiejszego kaprala przybliżającego podwładnym zrozumienie sposobów na oddanie idealnego strzału na podstawie fizjologicznej budowy komara (wojskowy żarcik Molika o paraboli przytoczony w poprzednim poście) okazuje się przystawać i do obecnych rozważań twórców teatralnych o kondycji nas wszystkich, wciąż zmagających się i wciąż próbujących, choć ogarnąć, prawa rządzące życiem naszym codziennym.
                                          Fot. Tomasz Żurek   K., Frieda i Gardenie 

Sposoby na rozumną interpretację przekazu zawartego w Zamku Franza Kafki rozważaliśmy jako widzowie i jako uczestnicy ożywionej (w niemałym gronie) dyskusji, która rozgorzała po spektaklu. Czy wiem już zatem wiele więcej, czy zrozumiałam więcej od prostackiego kaprala? Chciałabym bardzo, lecz niestety, wciąż mam wątpliwości. Od razu wyjaśniam; jeśli nie, to nie dlatego, oczywiście, że spektakl był marny a dyskusja jałowa, przeciwnie. 
Lecz przecie tematy egzystencjalne spędzają sen z oczu ludzkości od niepamiętnych czasów, a końca tych niepokojów nie widać. Tak więc odwieczne, a i prześmiewcze już, pytanie - jak żyć, pozostaje wciąż bez jednoznacznej odpowiedzi. I na niewiele zdają się tu wszelkie parabole. W każdym razie nie te rozumiane jako moralizatorskie czy jako biblijne narracje. Może więc te rozumiane symbolicznie, czy alegoryczne wręcz mogłyby przydać się bardziej? 
Na szczęście w wypadku adaptacji Zamku, Marka Fiedora, nie tylko oszczędzono nam interpretacji teologicznych by Max Brod, bowiem odżegnano się od nich, dość jednoznacznie. Moje niewczesne, po-konferencyjne obawy, okazały się zatem płonne. Więc cieszę się, że to jedynie panujący wówczas upał z lekka oblepił moją ówczesną percepcję, niedostatecznym zrozumieniem założeń wrocławskiej adaptacji. Z całej tej liczącej setki opracowań wrzawy, wokół rozumienia rozedrganej duszy Autora Zamku, Reżyser Spektaklu skłania się, najchętniej, ku przemyśleniom (w tym względzie) Milana Kundery.

Wywiady z dyrektorem Teatru, i reżyserem, w prasie i radiu dostępne są na stronie WTW  http://www.wteatrw.pl/index.php/przedstawienia/80-wtw/przedstawienia/147-zamek-spektakl#o-spektaklu  

Losy bohaterów Zamku we Współczesnym, gdy już śledziliśmy je na scenie, i poruszają i irytują. Czy może być inaczej skoro przecie także Przemysław Bluszcz  (jako K., geometra) wyznał na po-spektaklowym spotkaniu, że nie tylko nie bardzo tego swojego K. lubi, trudno mu się z nim identyfikować. Nie dziwię się, niezłe z tego K. ziółko. Choć przecie i trochę współczuć mu trzeba obserwując jak przeraźliwie ubogie są jego relacje z kolejnymi kobietami, jak strasznego doświadcza niespełnienia, jak nic mu się nie układa na dość naiwnie przedsięwziętej drodze, w drodze ku wymarzonej wolności. Bo czymże ta wolność jego być może. Jaki rodzaj wolności może być mu dany gdy wszystkich po drodze traktować próbuje jako stopień do celu. Już po czasie inne próbuje osiągać cele, wówczas gdy sądzi, że jest zakochany. Tak, wtedy cała ta pokręcona społeczność, pośród której chwilowo żyje, mogłaby być jego miejscem na ziemi, mógłby w niej osiąść. Okazuje się to niełatwe, bo wszystko to co znał, co stosował dotychczas, kolejno zawodzi. Zarówno początkowa buta i bezczelność, jak i późniejsze próby kajania się. Pozostają mu... ataki rozładowywania bezsilnej wściekłości. Lecz dogonią go, nieuchronnie, i pokora i rezygnacja. Obdartemu z nierealnych marzeń K. pozostaje przytulenie się, niczym zbita psina, do archetypicznej (bez zapału) przygarniającej w ciepłym łóżku - matki.

To może lepiej być kobietą? Nie tą u Kafki/ Fiedora. Te kobiety choć dużo sympatyczniejsze i zaradniejsze, umiejące słuchać i wyciągać wnioski (czego taki K. absolutnie nie potrafi) doświadczają losu nie do pozazdroszczenia; finalnie to jedynie smutek i ból. Sceniczne deski obnażają jedynie wielość dobrych min przybieranych, wyłącznie, do złych gier. Wszystkie one żyją w cieniu mitycznego, nieludzkiego i traktującego je przedmiotowo Klamma - ręki Zamku. Kto on zacz, co on zacz - nie wiadomo. Widziały, a może nie widziały, pracując dla niego nie mają tego pewności. Czy ma jakąkolwiek władzę, czy cokolwiek od niego naprawdę zależy, decydują, że lepiej im nie dociekać. Wszystko co pod zamkiem pokrywa magma spekulacji i niedomówień. Jedno jest pewne, Klammowi lepiej schodzić z drogi, i nie przywiązywać się do żadnej z jego obietnic.

Cały ten zamęt próbuje dookreślać, by móc zrozumieć, móc wytłumaczyć - Giza, urzędniczka (Beata Rakowska) gdy opróżniana butelka już wykręca jej obcasy. Próbuje pogodzić się by móc żyć dalej także - Olga, klezmerka (Zina Kerste) opowiadając o druzgocącym losie jakiego doświadcza jej rodzina, na skutek irracjonalnego ostracyzmu społeczności spowodowanego wtargnięciem Zamku w ich życie.  - Frieda, bufetowa (Marta Malikowska), która do przybycia K. piastowała niebywale lukratywne i społecznie poważane funkcje - w Oberży dla Panów z Zamku (tak, tak bufetowej i kochanki Klamma) traci tę szczęśliwość w mgnieniu oka, chwilę po tym gdy niezrozumiała siła popchnie ją w ramiona K.  Jej miejsce zajmie dotychczasowa - pokojówka Pepi (Anna Błaut), jej szczęście też nie trwa długo. Ta zazdrośnica i plotkara, ta trzpiotka opowiadająca banialuki, szybko musi wrócić skąd przyszła, gdy Frieda, rzuciwszy wiarołomcę, wróci. A czy lekko jest - oberżystce Gardenie ? (Elżbieta Golińska) a gdzieżby tam. Nie dość, że musi ogarniać całe to towarzystwo, bronić nieustannie chwiejnego status quo, to jeszcze objaśniać K. zawiłe zasady współżycia w wioskowym-podzamkowym świecie. Na koniec zostaje tą jedynie, która może dać wytchnienie od nieszczęść sponiewieranemu mężczyźnie.

Muzyka (Tomasz Hynek) okazała się interesująca, z rodzaju tej co to 'jakby jej nie było'. Przy okazji; - Zina Kerste okazała się prawdziwą klezmerką, wspaniale grała na ustnej harmonijce, dobrze radziła sobie z klawiszami. Partie gitarowe nagrał Krzysztof Szymański. Światła i scenografia to praca Justyny Łagowskiej - nic dodać nic ująć. Świetnie wpisała oprawę spektaklu w koncepcję reżysera i scenarzysty  (Marek Fiedor) odtwarzając świat niegdysiejszych poszukiwaczy wolności, rodem z filmu Easy Rider. Poszukiwaczy, którym wydawało się, że wolność to naskórkowy związek z drugim człowiekiem, niechęć do zakorzenienia i używki pod rękę z wolną miłością. Tak zbudowana wizja sceniczna to właśnie owa współczesna, podmiejska rzeczywistość Zamku. Choć ze sceny nie pada nawet słowo o tym, że to-tam to może być miasto. Przeciwnie, słowo wioska odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Owo, być może, nieodległe miasto sugerują zmatowione lecz rozświetlone szyby, na tyłach sceny, i dobiegający zza nich, czasem, szum ruchliwej drogi.

Choć podobne, tej scenicznej rzeczywistości, anturaże miały miejsce pewnie 50 lat temu jest to dobry sposób na ukazanie opozycji wobec zamkowej rzeczywistości. Pół wieku, perspektywa dostatecznie wymowna by móc opisywać bankructwo sposobu myślenia, czy początki kryzysu męskości (w tym patriarchatu). Także niełatwy los drugiej, żeńskiej, połowy świata, jak zazwyczaj zasypującej rowy podziałów, łatającej dziury niedostatków, i osuszającej  łzy.

Jak grali?  ŚWIETNIE !  Wrocławianie powinni być dumni z Zespołu WTW.
Co tu opowiadać; idźcie, posłuchajcie, zobaczcie! Na dodatek - momenty były - i nie tylko dla tych, którzy momenty na scenie uwielbiają. Zaznaczam wyraźnie, tu użyto ich absolutnie zasadnie, bez chęci epatowania nagością. Jestem w pełni usatysfakcjonowana. Bo czyż fakt, że aż tak się rozpisałam nie jest dostatecznie wymowny ?

środa, 19 czerwca 2013

"Zamek" współcześnie we Współczesnym (Scena Na Strychu)

Wszystkie szczegóły, o które chcielibyście zapytać w związku z adaptacją Zamku Franza Kafki, przez dyrektora i reżysera Teatru - Marka Fiedora, znajdziecie na stronie http://www.dzielnicewroclawia.pl/zamek-wspolczesny/ 
                                          Fot.: Dorota Olearczyk
Rozmowy z cenionym, lubianym przez publiczność Przemysławem Bluszczem, 
aktorem Teatru Ateneum, który już niebawem wcieli się w K. geometrę, 
O życiu, świecie, pracy aktora, o współpracy z M. Fiedorem   http://www.radiowroclaw.pl/articles/view/29095/Przemyslaw-Bluszcz-we-Wspolczesnym 

Co myślę 'o archetypie XX-wiecznego indywidualisty pragnącego znaleźć dla siebie miejsce ku wolności w nowych warunkach'? Po premierze, która odbędzie się 22 czerwca dowiem się, zapewne, czy o duszy, o postrzeganiu świata przez  mężczyzn, żyjących w tzw. cywilizowanym świecie ostatnich lat dziewięćdziesięciu, wiem cokolwiek... 

Kafka pisał Zamek w 1922 r., nie dokończył, przeżył załamanie nerwowe. 

Jedna z interpretacji dzieła zakłada, że autor ilustruje w nim łaskę boską. Łaska owa obejmuje zdecydowanie czulej mężczyzn? K.,geometra uciekł z dawnego życia; od przyjaciół, pracy i domu, pozostawił żonę i dzieci. Po co? By znaleźć przyjaciół, pracę, dom... i kochankę. O kolejnych dzieciach autor milczy. Od dawna podejrzewam; ideologia zdrad i wszelkich skoków w bok, opierająca się na domniemaniu przemożnego dążenia samców do przekazywania genów, jest mocno naciągana. Przypuszczam nawet, że owi samce dokładają wielu starań by dzieci nie mieć, bo coraz trudniej z nimi budować "na nowo swoją pozycję". Szczególnie w wielkim mieście, gdzie rzecz cała będzie się działa. Tak więc nie wiem, czy w trakcie spektaklu spotkam owego "dryfującego ku wolności samotnika" i jakiż to rodzaj wolności, czy buntu (może ideowego) zaprezentowany będzie widzom. Tym bardziej, że nasz bohater dryfował będzie w pojedynkę - sam przeciw pięciu energicznym damom. 

Konstrukcja Spektaklu, jeśli dobrze zrozumiałam założenia reżysera, przedstawiona ma być jako swoisty traktat teologiczny, w formie paraboli. I tu muszę dodać od razu, wyjaśnianie terminu - parabola kojarzy mi się jednoznacznie, z niewyszukanym, żołnierskim dowcipem o komarze i jego narządach płciowych zaserwowanym mi niegdyś przez Molika. Powtarzać się wstydzę lecz jedno jest pewne; władza seksu jest przerażająca, nie tylko dla żołnierzy. 

 =  Wszystkie te myśli wysnułam uczestnicząc w konferencji prasowej, która odbyła się 
                  13 czerwca (czwartek) 2013 r. o godz. 14.00 w foyer WTW  =

Przygotowanie Konferencji przez Rzecznika Prasowego Teatru - Tatianę Drzycimską - jak zawsze, zasługuje na najwyższe uznanie. Dostarczała, wielokrotnie, stosowne ilości materiałów informacyjnych, utrzymywała stały kontakt mailowy, o wszystkim pamiętała, gdy trzeba było - przypominała (jak ma z zwyczaju; niezwykle taktownie).Troszczy się o zaproszonych gości nadzwyczajnie; przed, po, jak i w trakcie konferencji!

Nie mogę też nie wspomnieć o recepcji. Najlepsze (nie, nie kasztany) tartinki i kawę znajdziecie w bufecie Współczesnego. 

             ZAMEK  Marka Fiedora  22,  23,  25,  26  czerwca  2013 

niedziela, 16 czerwca 2013

"Akropolis" 17.06.13 g.20 Sala Teatru Laboratorium

Polecam pokaz zapisu filmowego spektaklu "Akropolis". Będzie trwał półtorej godziny; warto ten czas zarezerwować. Film zrealizowano w studiu Twickhenham pod Londynem w 1968 r. Po raz pierwszy wyemitowany został w Telewizji Nowojorskiej (kanał 13) 12.01.1969 r.

Reżyseria James McTaggart
Produkcja Lewis Freedman


Zygmunt Molik             - Jakub, Strażnik, Priamus, Paź, Harfiarz

Rena Mirecka               - Niewiasta, Panna, Rebeka, Anioł ze snu Jakuba, Paź, Kasandra
Antoni Jahołkowski     - Anioł 2, Izaak, Anioł ze snu Jakuba, Strażnik
Ryszard Cieślak           - Anioł 1, Ezaw, Anioł, Anioł ze snu Jakuba, Hektor
Zbigniew Cynkutis       - Anioł 3, Anioł ze snu Jakuba, Jeden z Pasterzy Labana, 
                                        Laban, Parys
Stanisław Ścierski       - Klio, Anioł ze snu Jakuba, Lia, Helena
Andrzej Paluchiewicz  - Pani, Rachel, Helena, Aurora

Wprowadzenie            - Jarosław Fret 
          

O spektaklu napisano i powiedziano już bardzo wiele. Jednym ze źródeł umożliwiających pogłębienie wiedzy jest, oczywiście, przestrzeń kultury teatralnej - grotowski.net. http://www.grotowski.net/node/795 
Innym, opublikowany przez The Wooster Group z Nowego Yorku, tekst spektaklu w językach; polskim, angielskim i... rodzaju transkrypcji fonetycznej, umożliwiającej anglojęzycznym aktorom wyartykułowanie tekstu po polsku. 

Harfiarz w wykonaniu the Wooster Group 0:28 https://www.youtube.com/watch?v=nsDsIDzuP8Y 
Molik-Harfiarz (cz.6.-Finał) 9:07, ten sam fragment od 2:50 https://www.youtube.com/watch?v=0xVvKQedXuo  
Godzinna kopia nagrania spektaklu, dobry dźwięk https://www.youtube.com/watch?v=0vuoPyTCSv4  

środa, 12 czerwca 2013

Zygmunt i Giovanni. Maj 1997 we Wrocławiu

Dziś o dwóch stażach prowadzonych przez zaprzyjaźnionych mistrzów.
Do równolegle trwającej pracy zaproszony został Giovanni Palmulli, wielokrotnie tu przeze mnie serdecznie wspominany najpierw stażysta, później już przyjaciel i współpracownik Zygmunta. 

Założyciel i dyrektor artystyczny  Strefaculture, 
Scuola Popolare di Musica i   VINCOLI SONORI FESTIVAL .
Aktor, reżyser, multiinstrumentalista 
Gianni:  6, 7, 8 i 9 maja 18.00-21.00, 
10 maja 15.00-18.00

Taki projekt to naprawdę spore wyzwanie na ówczesne możliwości Ośrodka Grotowskiego (1990-2006). Może to z tego faktu wynikają niejasności? Choćby taka; na stronie IG w dziale Archiwum programów staże odnotowano w terminie 1 - 6 maja, a w dokumentach którymi dysponuję widnieje data 6 - 10 maja.

Oprócz 2 staży, 'dodatkiem organizacyjnym' do tych kilku dni majowych był spektakl.
10 maja o godz. 20 wystąpił Teatr OX Ang Gey Pin (Singapur) z dwoma przedstawieniami: Drumming Songs i Sing-a-Drum. 

Przy okazji, Ang Gey Pin współzałożycielka i dyrektor artystyczna Teatru, prowadziła badania nad starożytnymi tekstami chińskimi, tradycyjnymi pieśniami, grą na instrumentach perkusyjnych i tai chi. Nawiązała niebawem po spektaklu,  jako główna aktorka, współpracę z Workcenter of J. Grotowski i T. Richards. Do dziś występuje i uczy w wielu krajach.  http://sourcingwithin.org/  

Prawdę mówiąc, w opowieści o ówczesnych stażystach precyzyjny termin stażu nie ma większego znaczenia. Ważniejszym jest, czy z plątaniny odręcznie, pośpieszne sporządzanych kart i karteluszek, ze skreśleń i dopisków wyłowiłam właściwe nazwiska i przysposobiłam je właściwie obu prowadzącym. Jeśli zawodzę, mogę tylko przesłać przepraszający uśmiech :) 

Z Gianni Palmulli pracowało 13 osób. Z Wrocławia: Irena Lipińska, Krystian Wieczorek, Tatiana Drzycimska, Jowita Nowicka, Anna Krotoska i Alicja Stępień. Z Poznania: Bogna Woźniak i Janusz Stolarski. A także: Jadwiga Łopatka, Tarnów, Katarzyna Szczerbowska, Warszawa, Elwira Markowska, Pleszew, Sambor Czarnota, Częstochowa i Anna Zdziarska z Warszawy.

Zajęcia z Zygmuntem Molikiem odbywały się we wcześniejszych godzinach. 6, 7 i 8.05 13.00-16.00, 9.05  14.00-17.00,  10.05  11.00-14.00. Stażystów było 15. Była  i lista rezerwowa, której da Bóg, z listą uczestników, historiae veritate ani z żadną inną prawdą nie pogmatwałam niechcący.

Z a t e m:

Ewa Głowacka (Fierek)  29 letnia absolwentka Akademii Muzycznej, z Poznania; logopeda, ucząca impostacji w Akademii Sztuk Wizualnych, pracująca w Teatrze Nowym.  Cel: poszerzenie zakresu wiadomości i umiejętności. Obecnie pracuje jako trener emisji głosu, uczy walczyć ze stresem, współtworzy zespół muzyczny CoSieDżess. Wykładowca wrocławskiej PWST, konsultant muzyczny Teatru Capitol, współpracuje z Centrum Kultury "Zamek" w Poznaniu.

Kamila Klamut (Pawlik) 25 l. kulturoznawca, współpracująca już wówczas z Ośrodkiem i Teatrem "Tragon". Cel: usiłuję śpiewać, chcę jak najwięcej wiedzieć o sposobach wydobywania dźwięków. Dziś czołowa aktorka Teatru ZAR, autorka poniższej pracy naukowej, z talentem fotografuje.

Praktykowanie kultury. O wyprawianiu się Teatru ZAR 

        
Anna Tomaszewska  21 l.  studentka filologii klasycznej we Wrocławiu. Była rok w PWST, pracowała nad pieśniami bułgarskimi. Cel: konieczność i potrzeba organiczna, psychiczna, zawodowa. By głos stał się formą wyrazu. Z-ca dyrektora w Regionalnym Centrum Animacji Kultury w Zielonej Górze.

Michał Jezierski  25 l.  kulturoznawca, aktor (PWST Wrocław), Teatr Te-O-Ka. Cel: problemy ze śpiewem, szczególnie harmonicznym, z operowaniem głosem na scenie. Nadal związany z "Teoka"; w spektaklu "Opat" asystent reżysera.

Dawid Zysnarski 21 l. student z Wrocławia. Cel: potrzeba pracy nad rozwojem współistnienia ciała i głosu. Podjął pracę w Ośrodku Grotowskiego w charakterze bibliotekarza, archiwisty, współtworzył kino teatralne. Został aktorem w Teatrze Pieśń Kozła (Dytyramb), fotografuje, recenzuje. Aktywnie działa w sieci; zamieszcza filmy, mistrz twittera. "Szaleje tak" z Hamburga.

Dorota Matusiak 38 l.  pedagog, logopeda, instrukturka teatru amatorskiego w Zduńskiej Woli. Cel: nie czuję swobody w operowaniu głosem. Nadal pracuje jako instruktor teatralny - w Wydz. Promocji Kultury w Starostwie Powiatowym.

Dominika Sośnicka 26 l.  studentka z Wrocławia. Cel: potrzeba pracy nad ciałem i głosem. Kostiumolog i aktorka w Teatrze Pieśń Kozła. Obecnie Muzeum Współczesne we Wrocławiu, gł. inwentaryzatorka.

Małgorzata Adamiec 22 l.  studentka PWST Wrocław. Cel: potrzeba wewnętrzna. Obecnie "Małe coś", prywatny, kameralny teatr lalkowy dla dorosłych i dla dzieci; scena wędrująca.   
Magdalena Cury 26 l.  studentka PWST Wrocław. Cel: praca nad techniką wokalną, od innej strony. Od 1998 w Teatrze Muzycznym Capitol, wzięta aktorka filmowa i TV. 

Małgorzata Walczak  24 l.  studentka z Warszawy, absolwentka Studium Aktorskiego. Cel: problemy z głosem i oddechem. 

Sarah Toogood, aktorka z Londynu. W 08.2011, wraz z S.Tom, prezentowała Bette&Joan, the final Curtain - na Festiwalu Fringe w Edynburgu. 

Po raz kolejny na staż "Głos i ciało" zgłosiła się grupka na co dzień współpracujących osób. Tym razem - 4 panie z Gdańska, członkinie Studenckiej Grupy Teatralnej Plenipotenci J. Tadeusza. Okazuje się, że w 1995 r., młodzi ludzie ze środowiska akademickiego, współpracując z Zakonem Ojców Dominikanów utworzyli Stowarzyszenie - mające na celu propagowanie wartości chrześcijańskich poprzez sztukę, i ewangelizowanie przez kulturę. Wszechstronność ich praktycznych i teoretycznych umiejętności powoduje, że Stowarzyszenie wciąż funkcjonuje, organizując np. Ogólnopolskie Festiwale Teatrów i Kabaretów. Program ich działań kulturowych jest niebywale urozmaicony. Mają także szkołę twórczości.

Agnieszka (Bacławska ?) Kornacka 27 l.  studentka. Cel: pogłębienie warsztatu.  Obecnie jest Skarbnikiem w Stowarzyszeniu.

Emilia Leszkowicz, oceanograf.  Cel: trudności z głosem na scenie. Obecnie Prezes Stowarzyszenia, dr na wydz. biologii (oceanografia biologiczna Uniwersytetu Gdańskiego).

Małgorzata Gajewska  20 l.  wówczas studentka. Cel: problemy z emisją głosu.

Rita Łukowska 26 l. psycholog. Od 7 lat prowadziła Grupę, reżyserowała, pisała teksty i występowała. Cel: przeszkadzał jej brak umiejętności właściwego korzystania z głosu, intensywnie szukała rozwiązania problemów i oceny ew. defektów. Obecnie psycholog, psychoterapeuta i arteterapeuta, związana ze wspomnianą szkołą twórczości. Życiorys ma nietuzinkowy, a przy tym, jak wynika z załączonego zdjęcia, nie tylko urodziwa bo, przede wszystkim, urocza i ciepła  http://www.ritapsycholog.home.pl/Main4/Opsychoterapeucie/O_psychoterapeucie/_.html 

Przyglądając się dalszym losom osób, które poznały Głos i Ciało, praktykowały używając Alfabetu Molika, nie mogę nie wierzyć, że mógłby to być jedynie przypadek, skoro, życie większości z nich tak pomyślnie i twórczo się rozwinęło. 
Nie twierdzę, że każda z nich zachowała, i w ciele i w sercu, każdy dzień pracy na stażu, że pamięta to wszystko, czy jednoznacznie kojarzy dyskontując przez lata namacalne korzyści. Bo wiem, dla części tamtych stażystów był to jedynie krótki epizod w życiu. 
Lecz cóż, choćby nawet zdawało się komu, że swój staż ledwie zapamiętał, na życie patrzy zupełnie innymi już oczami. Zmienił się, nie tylko dlatego, że upływ czasu nas wszystkich zwyczajnie, i po prostu, zmienia.    

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Tadeusz i Zygmunt

Tato i Mąż, gdy rozumni, wiele mogą wnieść w życie kobiety. 

I ja i oni obaj mieliśmy szczęście, mogłam lubić i cenić obu. 

I to się szczęśliwie nie zmienia, choć zmieniło się tak wiele, 

gdy obu  ich nie ma już - na wyciągnięcie ręki.                          

                                                 W domu rodzinnym 
                                    Oni obaj także się lubili, i pewnie nadal lubią.
                                 Choćby... spędzać czas w swoim towarzystwie.      
                                                     Spacer po Berlinie 

"A będzie tam Zygmuś ?" to jedno z ostatnich pytań, które w trakcie naszych spokojnych pogwarek o nieuchronności  i bliskości przejścia zadał mi Tato. O tak, będą tam wszyscy... czekają.

Nasze wyobrażenia, tęsknoty i czuła pamięć pozostały. Ich niegdysiejszą bujną cielesność, ciekawe życie - mgnienie jeno, gdy patrzeć na nie z perspektywy niezmierzoności czasu, pochowaliśmy, w gronie rodziny i przyjaciół śpiewając dla nich, bo obaj bardzo słuchać śpiewu i śpiewać lubili. To co było w nich cielesnością i doczesnością - pozostaje na Cmentarzu Grabiszyńskim we Wrocławiu.
                                     Tato - na polu 20. w pierwszym rzędzie
                                     Zygmunt spoczywa - na polu 7. w trzecim rzędzie
           kilka metrów za rozłożystym dębem, to dęby były jego ulubionymi drzewami.
       
          Trzecia rocznica śmierci: czwartek, 6 czerwca 2013 r. Zmarł 6.06.2010