czwartek, 27 września 2012

II Międzynarodowy Festiwal Teatralny "Świat Miejscem Prawdy". Sezon Mistrzów

Festiwal trwał będzie do końca grudnia, a zacznie się 3 października - spektaklem Cesarskie cięcie. Próby o samobójstwie - Teatru ZAR. Ten właśnie Spektakl nagrodzono w Edynburgu statuetką - Herald Angel i nagrodą - Total Theatre.  Zaprezentowany będzie w namiocie ustawionym na placu przed Kościołem św. Elżbiety (Rynek). Powtórzony zostanie jeszcze dwukrotnie, 4 i 5 X 2012.  Zdarzenia festiwalowe odbywać będą się zarówno w Rynku jak i w Studio Na Grobli.


Spektakle reżyserów z Grecji, Danii, Łotwy i Polski, seminaria teatralne z udziałem polskich i zagranicznych gości, pokazy filmów, spotkania z reżyserami, warsztaty, wystawy i koncerty - tego mogą spodziewać się widzowie w ramach cyklu "Masters in Residence".

Na dzisiejszej konferencji prasowej dyrektor Instytutu Jarosław Fret powiedział: 
W trakcie festiwalu, który można również nazwać sezonem teatralnym, będą pokazywane prace, które powstały w IG, bądź których Instytut był współproducentem.
Jednym z wydarzeń będzie premiera spektaklu - Mauser - w reżyserii Theodorosa Terzopoulosa opartego na tekście H, Mullera. Prace nad polską wersją spektaklu trwają w IG już od 2010.   Spektaklom towarzyszyć będzie publikacja książki  - W labiryncie. Theodoros Terzopoulos spotyka Heinera Muellera.  


Wybieram się 13 października (sobota) o godz. 20 do Studia Na Grobli - spróbuję opisać wrażenia. Dlatego również, że we Wrocławiu ta praca, w ramach Mester in Residence, miała charakter nie tylko ściśle teatralny, miała charakter także edukacyjny. Z wywiadu z TT "współpracując z różnymi instytucjami kulturalnymi na świecie zadaję sobie pytanie; w jakim stopniu zagubiliśmy podstawowe wartości, które wiążą się z edukacją teatralną (...) Praca we Wrocławiu dała możliwość zatrzymania się i spojrzenia na podstawy pracy teatralnej, czyli na aktora (...) Jeżeli chcemy spojrzeć w przyszłość musimy przebić się przez współczesność, mając świadomość korzeni i tradycji z przeszłości.
         "Mauser" powtórzony zostanie 12, 14, 18, 19 i 20 X ,w tym samym miejscu.  

         Spektakle zaprezentują także:
  Odin Teatret Eugenia Barby  Chroniczne Życie (26, 27, 28 i 29 X), 
  Compagnia Sineglossa  Remember Me (29 i 30 X - 6 spektakli),
  kolejno Herezja [Czarna] Wiedza  (2 i 3 XI), 
  Daisuke Yoshimoto  Kiokatabira ciała (7 i 8 XII), 
  Kei Ishikawa  Beyer (9 XII), 
  Ritsuko Takahashi  Stuletni zegar (9 XII),  
  Alvis Hermanis z Teatrem Nowym z Rygi  Miłość po Łotewsku. (15 i 16 XII)  

Otwarte zajęcia laboratoryjne poprowadzi Anatolij Wasiljew.  Pirandello. Szczepienie. Technika etiudy. Teatr ZAR, natomiast, zaprezentuje serię spotkań i warsztatów - Moja milcząca siostro poświęconych dziedzictwu muzycznemu Ormian, z cyklu VoicEncounters.

Nie zabraknie seminariów. Ludwik Flaszen - proponuje seminaria poświęcone europejskim mitom teatralnym. Towarzyszyć mu będą wybitni profesorowie i myśliciele; Krzysztof Czyżewski, prof. Dariusz Kosiński czy prof. Grzegorz Niziołek.

Nie może zabraknąć Kina Teatralnego. Kino Mistrzów - to 10 projekcji ukazujących dorobek reżyserów współpracujących z IG. Będą zarówno (często nieznane) rejestracje filmowe wcześniejszych przedstawień mistrzów jak i filmy dokumentalne. 
Tu przypomnę jedno z najważniejszych wydarzeń pierwszej edycji Festiwalu w obiektywie Francesco Galli. Wrocław, czerwiec 2009, Opera we Wrocławiu - spotkanie z aktorami Piny Bausch.

           Mam nadzieję, że dalsza zachęta do uczestnictwa w MFT nie będzie potrzebna.

środa, 19 września 2012

10 maja 1992. Benefis, radości i smutki

Jeszcze wczoraj, zdezorientowany upalnymi dniami, kasztan z al. Karkonoskiej powtórnie zakwitł. Dziś, lato niespodziewanie znika w chłodzie i jesiennych strugach deszczu (na zewnątrz tylko 10 stopni). Zatęskniłam za ponownym majem i kwitnącymi kasztanami.

Bruno Chojak (z archiwum IG) skopiował dla mnie materiały prasowe tyczące 10 maja. Tamtego maja 92, o którego wydarzeniach pisałam już dwukrotnie (26.04 i 6.05.12). Ponownie wracam do tej daty. Tym razem zacytuję 3-krotne doniesienia Gazety Robotniczej tyczące; - spotkania z okazji Jubileuszu 40-lecia pracy Zygmunta Molika oraz - związanej z wydarzeniem wystawy Życie i praca.

Pisząc poprzednio, za jedno z ważniejszych wydarzeń wiosny 92. uznałam premierę filmu, z którego piosenka Zawsze będę cię kochać jest w naszych sercach do dziś. Wówczas oczarowała nas Whitney Houston. W 2012 śpiewa ją Charice. Urodziła się 20 lat temu, właśnie w tę niedzielę, 10 maja '92. Charmaine Clarice Relucio Pempengco, urodzona na Filipinach, już jako 7-latka zaczęła brać udział w konkursach. Debiutancki album nagrała w 2008 r. Warto na nią zwrócić uwagę, będą z niej ludzie. 


Ludzie nie tylko rodzą się ale i odchodzą, niestety. Dziś, chcę przypomnieć jedną z wielkich wrocławskich osobowości; Andrzeja Waligórskiego. Jego śmierć, właśnie w tym znaczącym dla Zygmunta dniu, przejęła wszystkich nas wielkim smutkiem. Tym, którzy nie zetknęli się nigdy z jego nazwiskiem, tym bardziej tym, którzy wciąż pamiętają chciałaby polecić pełną anegdotek opowieść Stanisława Szelca - jego przyjaciela i wieloletniego współpracownika, m.in. w kultowym Kabarecie"Elita". Opowieść publikowano w gazecie wrocławskiej, pt.: Ludzi zawsze śmieszy to samo. Pewnie wciąż jest do znalezienia. 

MOLIK W ROLI JUBILATA. 
- W niedzielę, o 18:30, w Ośrodku Badań Twórczości Jerzego Grotowskiego i Poszukiwań Teatralnych w Rynku (Ratusz), spotkanie z Zygmuntem Molikiem, byłym aktorem TEATRU LABORATORIUM Jerzego Grotowskiego oraz otwarcie wystawy "Życie i praca", także filmy dokumentalne. Jeżeli możemy jeszcze coś dodać, to tylko to, że będzie to spotkanie z człowiekiem wspaniałym i wyjątkowym. A kto z kimś takim nie chce się spotkać? (GR 109 9)
- Zygmunt Molik był współtowarzyszem twórczej drogi Jerzego Grotowskiego od samego początku działalności Teatru 13 Rzędów w Opolu. Starsi wrocławianie - a także publiczność całego świata - pamiętają go szczególnie ze spektakli "Akropolis" i "Apocalypsis cum figuris". Setki, a może już tysiące, ludzi teatru i spoza tego kręgu, uczestniczyło w stażach prowadzonych do dziś w różnych krajach przez tego aktora i niekonwencjonalnego instruktora - są to prace dotyczące głosu i energetyki ciała...(GR 107 T.B.).

                          Tak wyglądała ...

Obszerniejszy artykuł Jubilatowi poświęcił Tadeusz Burzyński (39.-98.). Świetny dziennikarz, publicysta, reporter, krytyk teatralny, który życiu kultury wrocławskiej poświęcił lata uwagi. Znawca teatru J. Grotowskiego; przeprowadzał wnikliwe wywiady, brał udział w zdarzeniach Special Project, pisał 'świadectwa' (Mój Grotowski). Z Molikiem rozmawiał w maju '90; O Grotowskim i tajemnicach głosu - ukazało się również w wydawnictwie Jubileuszowym. 
Życie i praca Zygmunta Molika (GR 113, maj 92.) 

Mało kto we Wrocławiu może się poszczycić dorobkiem twórczym porównywalnym z tym, co osiągnął Zygmunt Molik. Był - obok Flaszena, Mireckiej i Jahołkowskiego - jednym z tych, którzy w 1959 roku w Opolu podjęli wraz z Jerzym Grotowskim ryzyko najbardziej awanturniczej przygody w dziejach teatru polskiego. Współuczestniczył we wszystkich niepowodzeniach i sukcesach Teatru 13 Rzędów, późniejszego Teatru Laboratorium. Znalazł się w obsadzie wszystkich znaczących spektakli Grotowskiego. Przynajmniej dwie jego kreacje - jeżeli to słowo jest na miejscu - w "Akropolis" i w "Apocalypsis cum figuris" wraz z tymi spektaklami weszły do historii teatru XX wielu.

     Molik był jednym z filarów najbardziej znanego w świecie polskiego teatru. Nie tylko jako aktor. To jemu Grotowski zlecił jedno z najtrudniejszych zadań, którym było poszukiwanie tajemnicy głosu, głosu aktora i głosu człowieka, jego uwarunkowań biologicznych, fizjologicznych, psychologicznych. W niezwykłych osiągnięciach Teatru Laboratorium w tym zakresie jest wiele zasługi tego skromnego człowieka, często pozostającego jakby w cieniu swoich bardziej eksponowanych kolegów. Nigdy z tego powodu nie miał kompleksów. Robił swoje.

     Benefis Zygmunta Molika - zorganizowany w tych dniach przez Ośrodek Badań Twórczości Jerzego Grotowskiego i Poszukiwań Teatralno-Kulturowych - upłynął nie pod hasłem: "odkrycia w dziedzinie technik głosowych", ani nawet "twórcza droga", ale najzwyczajniej: "życie i praca". Swój jubileusz poprzedził Molik kilkudniową pracą z młodymi aktorami i adeptami zawodu. Jego stażyści, wśród których spotkałem studentów szkoły teatralnej i wydziału wokalnego szkoły muzycznej, a także wolontariuszy, powiedzieli mi, że było to dla nich przeżycie niezwykłe; było wyprawą w nieznane, w której odkrywali siebie samych, utajnione dotąd możliwości, poznawali swój prawdziwy głos.

     W dniu zakończenia stażu, w ub. niedzielę w Ośrodku Grotowskiego otwarto wystawę "Życie i praca Zygmunta Molika", na której w ujmująco skromny sposób przedstawiono jego drogę twórczą, eksponując wiele dokumentów drugorzędnych ale nieznanych z lat studiów, przedstawienia dyplomowego 'Porwanie Sabinek', służby wojskowej, a jakby od niechcenia demonstrując największe osiągnięcia aktorskie i instruktorskie w Teatrze Laboratorium i późniejsze.

     Wydano też - na szczęście - okolicznościową broszurę, która dokładnie relacjonuje jego twórczą drogę. Otwiera ją własnoręczna dedykacja Grotowskiego skierowana do "znakomitego artysty i pedagoga teatralnego, z miłością" przez "jego Kolegę". Dopiero z tej broszury, zredagowanej przez Zbigniewa Osińskiego, można się dowiedzieć, kim naprawdę jest Zygmunt Molik i co mu zawdzięcza teatr współczesny.

     Nie bez satysfakcji odnotowujemy, że broszura cytuje także "Gazetę Robotniczą", która jakkolwiek było i jaka była, życzliwie przez długie lata towarzyszyła poszukiwaniom Grotowskiego i jego zespołu, niezależnie od trendów politycznych i środowiskowych. Co osobiście poświadczam. 

Gdy piszę te wszystkie piękne słowa ten niemal jesienny dzień wydaje mi się... mniej smutny. Nawet temperatura podskoczyła, o 3 stopnie!                     

piątek, 14 września 2012

Gdyby nie Brook... Tytus Andronikus we WROCŁAWIU

No i proszę, proszę, Jan Klata przybliża nam okrutny świat Andronikusa. I to już lada moment! Tytus Andronikus - w sobotę w Teatrze Polskim, premiera - w Sali Koncertowej Radia Wrocław im. Jana Kaczmarka, czyli... tuż obok mnie.
     przy ulicy Karkonoskiej -  15 września 2012 o godz. 19:00 
Oprócz aktorów Polskiego podziwiać będziemy gwiazdy Staatsschauspiel Dresden. 
Tak świętują swoje 100-lecie!

Reżyser Jan Klata w otoczeniu niemieckich aktorów, w obiektywie PAP/M. Kulczyński

Trup zaściele się gęsto tak, jak wyobraził to sobie uznany Autor. Samych synów Andronikusa wyciąć ma się - 21? Szekspira, nie tylko z tego powodu odsądzano od czci i wiary. Cóż, skoro nie znano wówczas jeszcze Quentina Tarantino.
Nie spodziewajmy się jednak krwi tryskającej ze sceny. Przemoc będzie obecna tylko w relacjach pomiędzy postaciami, w kontaktach międzyludzkich i we wzajemności okrucieństwa - tak twierdzi reżyser.
Gdy ta jedna z pierwszych tragedii Szekspira (w 5 aktach) ujrzała światło dzienne kasy były oblężone. Dochód dwukrotnie przewyższył dotychczasowe wpływy, te, z ambitniejszych jakoby realizacji. Niegdysiejsi puryści (w rozumieniu terminu by Molik) powątpiewali by autor Makbeta mógł, tak w ogóle, w czymś podobnym maczać palce. Tę "najsmutniejszą tragedię o losach Tytusa Andronikusa" napisał z myślą o publiczności o mniej wyrafinowanych gustach (jak sądzono nie tylko wtedy). Zatem wynika z tego tylko jedno - Wielki Wiliam już wówczas przewidział opcję oglądalności.

    Tragedię zrehabilitował nie kto inny jak Peter Brook. Wystawił ją w '55.
    Od razu z Laurence'em Olivierem i Vivien Leigh w rolach głównych.

W Polsce dramat widuje się nieczęsto toteż mamy się z czego cieszyć. Choć, nie będą to jedynie słowa Szekspira. Bowiem tekst tylko i wyłącznie szekspirowski, w dzisiejszych czasach, to mało. W swojej realizacji Klata wykorzysta zatem, dodatkowo, obszerne fragmenty - Anatomii Tytusa Fall of Rome - komentarza do Szekspira -  Heiner'a Muller'a.

Z wywiadu: Rzymianie mieli dobre drogi i armię, tak jak Niemcy, za to nasze kobiety są piękne, a mężczyźni obrotni. Interesuje mnie to, co się dzieje na styku dwóch narodowości, dwóch kultur. A tam stereotyp gra poważną rolę.

<< Obawiam się poważnie; stereotyp, jak to stereotyp, poważną rolę grać może i tam i tu.

  Reżyseria, opracowanie muzyki i tekstu - Jan Klata
  Scenografia i reżyseria światła - Justyna Łagowska
  Kostiumy - Justyna Łagowska i Mateusz Stępniak
  Choreografia - Maćko Prusak
  Wideonapisy - Lorenz Schuster i Agnieszka Fietz
  Dramaturdzy - Ole Grerg Graf i Piotr Rudzki

Rzymianie -  Wofgang Michalek,  Paulina Chapko,  Robert Holler, Torsten Ranft, 

                     Stefko Hanushevsky,  Matthias Luckey,  Sascha Gopel
Goci -           Ewa Skibińska,  Wojciech Ziemiański,  Marcin Pempuś, 
                     Michał Majnicz,  Michał Mrozek

Do...zobaczenia...

czwartek, 13 września 2012

Jennifer Kumiega pyta. Historia pewnego wywiadu - opowiem ją z lekkim przymrużeniem oka.

Jennifer Kumiega i Zbigniew Osiński. Rok Grotowskiego; Konferencja Grotowski: co było, co jest. I co jest do zrobienia. 14.01.2009. Fot. Maciej Zakrzewski

Jennifer Kumiega to rodzaj efemerydy, niewiele o niej wiadomo. Wszelkie portale społecznościowe, i plotkarskie, z pewnością umarłyby z głodu gdyby podobnych osób było więcej.
Urodzona w 49. studiowała 'dramat', w Manchesterze. Pracę rozpoczęła w Bristolu. Lecz gdy uwagę i energię poświęciła dziełu Jerzego Grotowskiego sporo młodych lat spędziła w Polsce i w Italii.
W Polsce przyglądała się kolejnym etapom pracy Laboratorium, w latach 75.-81. Wydała wówczas "Laboratory theatre, Grotowski, The mountain project" (Devon, England, Katedra Teatru, Darlington College of Arts '78, 23 str.).

W sieci niewiele można znaleźć na jej temat, ledwie kilka skąpych informacji tyczących kilku, edytowanych kolejno, publikacji. Te same powtarzają się na dziesiątkach stron różnych wydawców, wielu witryn handlowych. Zatem zamieszczone powyżej zdjęcie pożyczyłam, z grotowski.net., skoro innych brak.

Informację o filmiku, którą zamieściłam poniżej, zamieściłam z przekory, bo pomimo, że ma wszelkie znamiona autentyczności nikt nie mógłby sądzić, że dotyczyć może tej Jenny. Jednak jest na tyle zaskakująca, że pasuje... do wielu zaskakujących zwrotów sytuacji, których w tej historii wywiadu nie brak. Ot, dodatkowa jedynie kropla purnonsensu, którego w całej tej historii nie brakuje, ta zatem powinna być wręcz ożywcza.
... JENNIFER KUMIEGA VIDEO - JENN'S GRADUATION. Tak wygląda tytuł informacji zamieszczonej w sieci (19.04.2010). Jest jeszcze i komentarz: "udźwignęła ciężkie doświadczenie uderzenia świateł i wystrzałów migawki aparatu tatusia". Czyż nie pobudzające? 

W 85. w: London, New York: Methausen, wydała 290-stronicową książkę pt.: The Theatre of Grotowski, która pomiędzy 85. a 87. doczekała się 9 edycji. Uważana jest "za wspaniałe studium pracy (J.Grotowskiego), jedno z najważniejszych i najbardziej dokładnych badań nad historią i teorią post-teatru, tego z najbardziej wpływowych praktyków teatru". Inną ważną pracą J. Kumiegi jest dokonana przez nią rekonstrukcja spektaklu Apocalypsis cum figuris, indeks do pracy - Jerzy Grotowski - La ricerca nel teatro e oltre il teatro 59.-84. La casa Usher. Firenze 89.,  po raz pierwszy wydana w 85. 

Kumiegi nie poznałam osobiście, pomimo, że (np.) na powyższej Konferencji, w 2009, bywałam. Bywałam jedynie; Zygmunt chorował już poważnie, nie miałam zbyt wiele czasu. Bliżej zainteresowałam się osobą dopiero wówczas, gdy tworząc sieciową biografię Zygmunta napotkałam, w archiwum domowym, zapomniany maszynopisowy zapis wywiadu; Wywiad z Zygmuntem Molikiem przeprowadzony przez Jenny Kumiega, 3 marca 1981, godz. 18.30, z dedykacją: Dziękuję ci, Zygmuncie, za pracę ze mną. 

Tekst wywiadu okazał się niebawem tłumaczeniem, autor przekładu nie figurował. To ważne, bowiem gdy zaczęłam konfrontować znalezioną po czasie kserokopię tekstu, w wersji angielskiej, z tą przetłumaczoną musiałam złapać się za głowę. Purnonsens! Ten, kto podjął się tłumaczenia zadbał, przede wszystkim, o stylistyczne wygładzenie teksu. Nie znał, najwyraźniej, ani specyficznego języka Molika ani, tym bardziej, podstawowych zagadnień pracy w tym Teatrze. 
I tu opowieść powinna nabrać tempa...

Nim nawiązałam wielotygodniową korespondencję mailową z Jenny wypytywałam, kogo mogłam, o ów tajemniczy wywiad. Ani wywiadu, ani okoliczności jego powstania nie pamiętano. Dopiero ktoś, po czasie, przypomniał sobie; Tak, biegała (Jenny) po Ośrodku i wykrzykiwała, że musi, koniecznie musi, umówić się na wywiad z Zygmuntem Molikiem, bo... pisze książkę o Grotowskim, i zbiera materiały.
Znając zapał Zygmunta do udzielania wywiadów, wyobrażam sobie, jak wiele energii musiała włożyć Jenny we wszelkie te zabiegi około-spotkaniowe. 

A później, gdy spotkanie już się odbyło, taśmę magnetofonową z nagraniem rozmowy J. K. udostępniła w archiwum Ośrodka - 'do spisania'. Czy to wkrótce po tym fakcie o tamtym wywiadzie, obie zainteresowane strony, całkowicie zapomniały? Bo jak inaczej można tłumaczyć fakt, że nigdy go nie opublikowano. Przeleżał więc sobie zapomniany, dziesięć lat z górą na pawlaczu dopóty, dopóki Zygmunt nie zaczął przeglądać domowych archiwaliów by przygotować ich wybór na Wystawę - związaną z obchodami 40-lecia pracy artystycznej. Odnaleziony, już przetłumaczony na polski, tekst wywiadu przeczytał, a po pytaniu Jenny: I od tego punktu otrzymam potrzebny mi materiał - z 'referatu', który mi dasz dopisał odręcznie Niezbyt to ciekawe. Przypomina rozmowy Brauna z Różewiczem /Z.M. 24.II.92/. Po tej konstatacji przetłumaczony tekst wywiadu, z 3.03.81, ponownie powrócił do teczki, na pawlaczu.

Wcześniejsze pytanie i odpowiedź (wedle owego tłumaczenia) brzmiały: 
JK:   I potem rozwinąłeś swoje Acting Therapy? 
ZM: Tak, praktycznie rozpocząłem w 75., wtedy pojawiła się nazwa Acting Therapy. Ale już wcześniej prowadziłem kilka kursów.

W całej tej historii okazuje się; rzetelność nie koniecznie bywa cnotą, czasem lepiej zaniechać sumienności. Bowiem moja dociekliwość (w tym względzie) okazała się fatalna w skutkach. 
Kserokopia, spisanego z taśmy wywiadu w języku angielskim, zachowała się w marnym stanie, zaś kilka słów, z jednej z ostatnich wypowiedzi indagowanego, nie powieliło się wcale. Próbowałam dociekać jak brzmiały, więc Jenny obiecała, że gdy tylko materiał odnajdzie, a gdzieś go ma, zaraz prześle. 
Bardzo ucieszyła ją możliwość publikacji, tym bardziej, że wywiad zamieszczony miał być w Performer 2 i Polish Theatre Perspectives

Ustalenia mailowe trwały; ja wysyłałam skany, najpierw tej niedookreślonej strony, później kolejnych z tych końcowych. I nagle... zaczęło 'okazywać się', że ten tekst, będący wiernym zapisem wywiadu, nie jest wersją ostateczną. W konkluzji Kumiega zaczęła twierdzić, z pewnością, to co ja uważam za Wywiad wywiadem nie jest. 'To' jest jedynie zapisem rozmowy prywatnej. I to nie jednej, kilku prywatnych rozmów! Gdy na koniec tych niedorzeczności, pozbawionych logicznej motywacji, przesłała swoją tzw. Finalną Wersję Wywiadu była ona nie tylko okrojona o kilka stron, perlić się jęła, głównie, wiekopomnymi pytaniami. 
Swoją drogą, ciekawa'm ileż to, i gdzież to, na dodatek kiedy tychże 'prywatnych rozmów' z Molikiem Kumiega odbyć mogła. Perswazje? Ani moje, ani dyrekcji Instytutu, nie poskutkowały. Wersja Finalna jest tą jedyną właściwą, i już! Skąd się wzięła, jak i kiedy powstawała, przestałam dociekać. Nie wyraziłam, tak po prostu, zgody na publikowanie prywatnej interpretacji wywiadu. Jedyna możliwa reakcja na oczywisty purnonsens.

Tekst czytałam, więcej, tłumaczyłam ponownie, znam go zatem. Nie widzę tam jednego choćby zdania tyczącego prywatności. Zygmunt nie był skłonny do prywatnych zwierzeń. Poza wspomnianą sarkastyczną uwagą, na temat przetłumaczonego materiału, nie wyraził żadnych innych zastrzeżeń. Zresztą, to ON, i jedynie ON, mógłby mieć zastrzeżenia. Na dodatek, nie rozmawiała z nim przecie żadna Oriana Fallaci tylko nikomu bliżej nie znana, jeszcze wówczas, 31-letnia (zdaje się) stażystka. Nie zadała tam żadnego pytania, którego głębia i dociekliwość mogłyby powalić, nie ma tam też niczego z jej prywatności.

Inna sprawa; Zygmunt znając owo fatalne tłumaczenie łatwo mógł się kompletnie zniesmaczyć, szczególnie, gdy czytał swoje domniemane wypowiedzi. Tak więc jedynie machnął ręką, a do wszelkich wywiadów zniechęcił się jeszcze skuteczniej.

Choć sam Wywiad światła dziennego ujrzeć nie może obiecany pytającej referat już tak. Okazał się wstępną wersją wystąpienia, które później ZM wygłosił, w ramach sympozjum "Project Voice" w Cardiff Laboratory Theatre, w październiku 81. Z jego finalną wersję (tu określenie 'wersja finalna' zdaje się mieć uzasadnienie) można zapoznać się w Performer 2 - grotowski net (Acting Therapy).
  
PS. o samym "referacie" także brak, choćby słówka, w owej Finalnej Wersji Wywiadu by Jenny Kumiega. Purnonsens?

         R e f e r a t 
Wywiad z Z. Molikiem - J. Kumiega; załącznik odnaleziony na pawlaczu [był 1. egzemplarz?]

                                                 ACTING THERAPY  I  GŁOS

Zygmunt Molik jest członkiem-założycielem Teatru Laboratorium Grotowskiego we Wrocławiu.  Jego praca z Laboratorium, jako trenera głosu, również aktora i nauczyciela, była bardzo pomocna w rozwoju unikalnego systemu treningu wokalnego dla aktorów. Po raz - pierwszy publicznie sformalizowany w „Ku teatrowi ubogiemu” Grotowskiego, system ten nieustannie rozwija się w pracy Laboratorium. 
Jest to kilka myśli, zebranych w latach 1975 - 78, wtedy, kiedy to co robiłem było nazywane Acting Therapy.  Było to wówczas bardzo modne określenie. 
To, co robię teraz nazywam, po prostu Głos i Ciało, nic więcej. 
Dokąd sięgam pamięcią, ta Acting Therapy była początkowo pojmowana jako pomoc dla aktorów w ich podstawowym treningu aktorskim. Później to się zmieniło; a zrozumienie, że głos, krtań, struny głosowe oraz oddech są jedynie siłą wykonawczą, stało się punktem zwrotnym w moim życiu. Oficjalnie, problem leżał gdzie indziej: wówczas wydawało się istotne odkrywanie tego w pracy całego ciała. Po długim okresie poszukiwań, opartych w mniejszym lub większym stopniu na klasycznych założeniach, znalazłem sam siebie na zupełnie nieznanym obszarze. 

Jednym z pierwszych przypadków, z którym musiałem dać sobie radę była bardzo młoda aktorka. Poprosiła mnie o pomoc, ponieważ jej głos załamywał się, i nie była w stanie podtrzymać żadnej dłuższej frazy, pokazując poza tym oznaki bycia kompletnie głuchą na dźwięk. Tak jak w poprzednich ćwiczeniach, moim głównym celem, było odnalezienie indywidualnego klucza dla uzyskania właściwego położenia krtani, dla przebudzenia rezonatorów, dla właściwego użycia oddechu.
Ale w tym przypadku bardzo szybko okazało się, że nie było to sposobem na osiągnięcie efektywnego leczenia. Ciało było zbyt leniwe, w ubogim brzmieniu, przepełnione, nie będące w stanie wykonać świadomego wysiłku. Jej dźwięki były krótkie, powtarzające się, z trudem chwytające oddech; ale było coś charakterystycznego w ciele, coś dowodzącego, że wbrew purystom, nie była ona ani chora, ani słaba. Tylko pewne powierzchnie mięśni miały kłopoty z reagowaniem, ale cały organizm był zdrowy i silny. Tak więc minęło kilka dni i nagle podczas prostego ćwiczenia asocjacyjnego połączonego ze szczególnym ruchem, i szczególną pozycją ciała, zauważyłem że wszystko staje się nagle wyważone. Ciało reagowało. Głos nie był już dodatkiem, produktem, ale stał się konieczną funkcją organizmu w danym trybie. 

I to było to. Reszta była tylko sprawą czasu, chociaż musiało upłynąć wiele tygodni, zanim mięśnie przyzwyczaiły się do swojego przypadkowego odkrycia w ustalonym położeniu, i były w stanie współpracować w każdej innej pozycji ciała. A ona powoli odzyskiwała, czy też odkrywała na nowo, jej własny, silny, głęboki głos, który także mógł być używany do śpiewu; ku mojemu zdziwieniu w dość miły sposób. 
To interesujące, że nigdy potem nie spotkałem kogoś, z kim mógłbym pójść tą samą drogą, tym samym skojarzeniem, chociaż w wielu przypadkach objawy były bardzo podobne.

Przypadek B. Tym razem dotyczyło to utalentowanej kobiety, doświadczonej w tej praktyce. Ale niestety, cierpiała na chroniczny rozszczep strun głosowych ze stanami zapalnymi. Leczonymi, lecz z nawrotami. Jej ciało było silne i sprawne. Oboje wiedzieliśmy, że mamy tylko dziewięć dni na rozwiązanie problemu. Bardzo mało czasu. Musieliśmy zacząć natychmiast, z wysokiego poziomu pracy i wziąć na siebie pewne ryzyko, jednocześnie uważając, żeby nie spowodować ponownego zapalenia częściowo wyleczonych strun głosowych. Nie miałem w tym przypadku pełnić roli kogoś inspirującego, czy wskazującego sposób, musiałem ustawić aktywną kooperację, tzn. działanie w sensie fizycznym, w stopniowo posuwającym się głównym wysiłku możliwości głosowych - obszaru klatka piersiowa-krtań. Był to jedyny możliwy sposób: wydobyć napięcie ze strun głosowych, tak mocno jak tylko się da, i przesunąć to napięcie do innych części ciała. Tak więc ostatnia faza składała się z drobiazgowych sesji, podczas których cały organizm musiał nauczyć się optymalnego rozwiązania zezwalając na użycie głosu, przez szereg godzin, w sposób prowadzący jedynie do wyczerpania ciała, a nie strun głosowych. Innymi słowy polegało to na adaptowaniu przez organizm strun głosowych, które nie były w pełni sprawne, i na takim ćwiczeniu ciała, żeby wszystkie starania niezbędne w pracy aktora, mogły zostać przetworzone w zdrowy i w pełni sprawny system, bez wciągania w to świadomości. Oczywiście, jest to możliwe jedynie w przypadku zdrowego i przebudzonego ciała. Rezultaty były raczej zadowalające. Głos, naturalnie, nigdy nie popadał w chrypkę; otrzymał tak silne wsparcie ze strony ciała, że nie było to już żadnym problemem i, co najważniejsze, nawroty stanów zapalnych zdarzały się bardzo rzadko.

Odwoływanie się i zwrot ku cielesności jest zawsze skuteczne, przynajmniej w stopniu podstawowym, i w indywidualnych przypadkach. Z drugiej strony, podczas pracy z grupą ten problem jest o wiele bardziej skomplikowany, chociażby z następujących powodów. 

Po pierwsze, grupa musi odsłonić lub przyswoić sobie swoje prawdziwe oblicze;  
2) na bazie szczegółowego doświadczenia musi się ponownie zindywidualizować;  
3) na końcu, razem z liderem, przewodnikiem, musi skonfrontować to, co nieznane z tym co zapisane w każdym ludzkim istnieniu, dla każdego w inny sposób. Niezbędne są więc wspólne doświadczenia, które jednoczą się i stają się wspólną przygodą. Ale są takie, które służą w grupie jako podstawa indywidualnego badania, ponieważ z tego rodzi się później możliwość bliższej współpracy pomiędzy liderem i uczestnikami. 

Gdy stajesz wobec nieznanego nie potrafisz działać z premedytacją. 
Pytanie brzmi; jak powodujesz, że cała ludzka istota wprawia się w ruch?  Z tego braku wiedzy rodzi się determinacja i moment decyzji. 
Co robi chłop, który musi zaorać ziemię? Czy myśli o rozwoju, który jest przedstawiony jego pługiem? Nie sądzę. Ale jest w tym precyzja nie do uniknięcia, nawet gdy jest to tylko sposób trzymania pługa. A treść pozostawia to w ćwiczeniu aktorskim; ciało i głos stanowią bazę ludzkich badań. To jest ziemia, którą musimy uprawiać i użyźniać. Jest w nas zapisanych tyle spraw. 
Jesteśmy bogaci, a zarazem ubodzy, ponieważ to bogactwo jest tłumione w nas. Ile razy, po godzinach ciężkiej harówki, często bezowocnej, podczas zwykłej przerwy w pracy ujawnia się coś, co staje się podstawą odkrycia tego bogactwa? 

Zapytano mnie kiedyś; co sądzę o czarach w pracy. Po długim namyśle odpowiedziałem, że czary pojawiają się lub nie, podczas gdy to co pozostaje na co dzień jest zwykłą ciężką pracą. Istotą tej pracy jest coś, o czym często jest trudno mówić. Nawet jeżeli w przeciągu lat wykształciło się 'coś' o naturze technicznej, to jego zastosowanie nie jest możliwe w ramach każdego schematu. Decyduje się o tym natychmiast, w momencie wyboru określonej drogi, i nigdy nie można dokładnie przewidzieć ku czemu ona prowadzi. Po prostu przechodzi impulsami otrzymanymi od drugiej osoby mówiącej o czymś zupełnie różnym,  może z omawianej sprawy, a bardzo często jest to przenoszone - odbicie, z jednego znaczenia do drugiego, i odwrotnie. 
Może być wiele swobody w wyborze alternatyw. 
Brakuje jednak nieuchronności wynikającej z obustronnej, wzajemnej relacji. Coś trzeba zrobić z konkretnymi trudnościami, które muszą być rozwiązane, hic et hunc /tu i teraz, nie może to być robione według żadnego wzoru. Jeśli coś jest sprawdzone w jednym  przypadku, to  nie można jeszcze twierdzić, że sprawdzi się to w drugim, choć rodzaj problemu może być ten sam. 

Powszechnie wiadome jest, że najczęściej pojawiającymi się problemami są: zamknięcie krtani, brak tchu, brak powietrza, kłopoty w oddychaniu (wdechu i wydechu), nadmierny upór ciała, które działa jak hamulec, jak ograniczenie swobody jednostki. Ponadto jasne jest, że częściej są problemem blokady psychologiczne, nie-fizyczne. O wiele łatwiej jest pokonać barierę fizyczną. Słabość cielesna jest przeważnie tylko symptomem. Niektórzy więc próbują dostać się tam wprost, skąd powstają takie metody jak tzw. pierwotny wrzask, prymitywny, atawistyczny wrzask. Jeżeli jednak nie dążysz w wymuszonej postawie ale, jak gdyby wzajemnym porozumieniu, i poprzez trasę pośrednią ku temu co jest zasadniczo pierwotne, i nie zważasz na przeszkody, które mogą pojawić się po drodze, to o wiele więcej zostaje rozwiązane zrozumieniem różnorodności tych szlaków; jest to tak zindywidualizowane, że każda z metod musi być odkrywana na nowo, w każdym osobnym przypadku. Tylko w ten sposób można udzielić komuś pomocy. I może dla każdego przypadku jest tylko jedna droga. 
Oczywiście, istnieją wyjątki, które mogą się samorealizować bez żadnej pomocy. Ale są to osoby nadzwyczajne, posiadające tzw. „stałą gotowość”. 
W naszych sposobach podejścia jesteśmy zainteresowani problemem większości. 

Gdy mówimy o grupie to; dość charakterystyczna jest praca poprzez przywoływanie pełnego rodzaju chwilowego ryzykownego przedsięwzięcia tak, że część grana przez innych uczestników pozwala na ucieczkę z zamkniętego koła nieuchronności, miernoty i otępienia; te same problemy ukazują się w zupełnie innym świetle niż przed tą chwilową przygodą, która mogła zaistnieć tylko dzięki udziale grupowym. Bardzo wiele spraw staje się oczywistymi przez przypadek. Pojawiają się one przez oczywisty przypadek, ale tylko dlatego, że przez długi moment były delikatną strukturą, a w momencie krytycznym uaktywniony został instynkt. Bardzo często jest to instynkt samozachowawczy. Ale w każdym przypadku świadomość, w znacznym stopniu, jest de-aktywowaną. Zatem, prawdopodobnie, zdobycie instynktu, chociaż wyjaśniane w wysublimowanej formie, jest jednym z kluczowych pytań analizowanych w trakcie pracy. 

Może się to pojawić tak jak właśnie to opisałem, ale również może być coś, co w sposób obiektywny prowokuje konieczność, jak zaniechanie w danym momencie podobnej drogi, powiedzmy; przystosowywanie kogoś do danych warunków, okoliczności, do ścisłych wymagań - i może - zaniechania tej używanej drogi. Jednocześnie należy pamiętać, że otwarcie krtani, uaktywnienie rezonatorów, poprawne oddychanie, to wszystko oddzielone z organiczności, tak jak ja to rozumiem, nic nie znaczy. 
Organiczność, w moim pojęciu, jest całkowitą pełnią działania, niezawodnością, poprawnością w wyborze działania. Tylko sprawy organizmu. Nic więcej. I stąd konieczność dobrego ciała. Przy dobrym ciele łatwiej znikają blokady fizyczne.  
Bez blokad fizycznych prościej jest zredukować rolę świadomości w procesie twórczym. Zasadniczą rzeczą jest tutaj to, żeby znaleźć usprawiedliwienie dla istnienia szczególnej chwili, nie zważając na to czy trwa ona 5 minut czy też 2 godziny oraz, czy obecny wówczas Partner jest fizycznie obecną osobą, innymi słowy kimś z uczestników, lub kimś przywołanym - z jego własnego życia lub otaczającego świata. 

W każdym razie, granice miedzy tymi dwiema, pozornie różnymi możliwościami, rozpraszają się i zamazują, ponieważ zawsze jest to sprawą - tutaj i teraz. Zgadzam się więc z tymi, którzy twierdzą, że ciało i dusza nie mogą przechodzić transformacji - ciało, które posiadasz, w ciało, którym jesteś. Nic nie jest właściwie możliwe w prawdziwym znaczeniu: musisz stracić swoje ciało, musisz być swoim ciałem. 
Bez tego pozostaje tylko pewien rodzaj daremnych ćwiczeń. Jest tak więc w szkołach aktorskich, przynajmniej u nas, gdzie wymagania stawiane organizmowi są minimalne, a w konsekwencji następuje minimalne przystosowanie organizmu.  

Sednem sprawy jest to, że okoliczności i warunki, o których mówię, powinny być czymś nadzwyczajnym, niezwykłym, nieznanym, a wtedy reakcja organizmu przewyższy zwyczajne - stymulując nowe, pełne działania, przekraczając dotąd istniejące możliwości. Tylko wówczas można dopiero modelować i kształtować ostateczną formę poprzez ćwiczenia wpływu na wyobraźnię, albo po prostu - poprzez wykucie małego otworu, aż do momentu, w którym można się przełamać.

Na jednym z warsztatów był ktoś wygłaszający monolog Hamleta. Dźwięk wydający monolog właściwie  przypominał mi głuchy skowyt wilka. Ale było to tylko moim skojarzeniem, podczas gdy osoba dokonująca tego miała całkowicie inny punkt wyjścia, ustalony, poza tym, we współpracy ze mną. Innymi słowy widziałem dokładnie gdzie leżą podstawy działania, które stworzyło monolog. Niemniej jednak moje skojarzenie było nieodparte.
Bywają też sytuacje, w których ktoś nie może już dłużej wytrzymać nałożonych na siebie rygorów i po prostu pęka, jak niektóre materiały pękają pod naciskiem czy napięciem. W tym przypadku, idąc za takim przełomem, dynamika jest przetwarzana w melodię, i podnosi się coraz wyżej aż do finalnego osiągnięcia coraz bardziej piskliwego głosu. Czasem również zamyka się - i takie katastrofy też się zdarzają. Oczywiście, może to być pokonane, nawet po jednej lub dwóch takich katastrofach, w ten sposób powraca to później - powtarzane bez błędów. 

Gdy mamy do czynienia z młodymi ludźmi leczenie jest konieczne, jak gdyby, 'z elementem'; jak ziemia, woda, ogień. Nie zawsze dziedziczy się mistrzostwo, z takimi którzy są młodzi i niedoświadczeni. Czasem zdarza się, że nie uda się utrzymać kontroli i następuje wylew, załamanie się, ale w każdym przypadku określa to czy jest ‘Życie’ i czy ono nas dotyka. To bardzo ważne, żeby odnaleźć odpowiedni bieg dla tego strumienia energii. Czasami możliwe jest uwolnienie dynamiki w jakimś niezwykłym dźwięku czy melodii, ale to pojedynczy dźwięk czy melodia. I gdy nie ma siły przeciwważącej, czegoś powstrzymującego ten wylewający się element, to wówczas właściwie nie można uczynić tego dźwięku czyjąś własnością tak, by był w stanie to odzyskać, powrócić do tego. Tak więc próba ukształtowania tego dźwięku, melodii napotyka na tak wiele trudności, że często nie dociera tak daleko jak następny etap; innymi słowy w ukształtowanie w mowie czy w pieśni. Następnym etapem może być więc odnalezienie tego etapu. Jest to śpiewanie i mówienie. 
Pytanie brzmi, czy to tylko mówienie czy też śpiewanie, i czy to jest Życie, które związane jest z tym, o czym mówimy lub o czym śpiewamy. 
- - - - - - - - - - 
Wolałabym, oczywiście, by niemożliwym stało się dostrzeganie, w całej tej historii wywiadu, jakiegokolwiek purnonsensu. By mógł zostać opublikowany. Wolałabym; cóż z tego, blondynko.

Jennifer Kumiedze też nie zawadziłaby, przecie, nowa publikacja na koncie. Nawet tak zupełnie 'zwyczajna', jak niepublikowany wcześniej, wywiad z Zygmuntem Molikiem. Jej podziękowania za pracę (ta dedykacja do wywiadu!) nie byłyby wówczas tak czczymi słowami.

P.S. - purysta, w rozumieniu Zygmunta, to - ortodoks, formalista, skrupulant
       - rozrzewnia mnie ten międzywojenno - krakowski język tekstu.            

poniedziałek, 10 września 2012

<< Teatr Nie-Taki>> Fundacja nie banalna

Niebawem rozpocznie się oryginalne, warte uwagi  przedsięwzięcie

27 - 30.09.2012  4. CYRKULACJE  ZJEDNOCZONE STANY TAŃCA.
Kto to taki ten Teatr Nie-Taki ?

Powstał w 2009 we Wrocławiu, by zrzeszyć młodych teatrologów i teatromanów.
Organizatorkami jest sześć młodych, energicznych Pań:
Agnieszka Feier (filolog polski ze specjalnością teatrologiczną),  
Agnieszka Kocińska (dziennikarstwo i komunikacja społeczna ze spec. prasową),  
Magdalena Koza (absolwentka AWF i szkoły baletowej), 
Emilia Militowska (ekonomistka, menedżerka kultury), 
Marta Pulter-Jabłońska (polonistka ze specjalnością teatrologiczną),
Dorota Radwańska (pedagog, animator kultury, tancerka)  

- Z pasją poszukują i propagują teatr ambitny, niszowy i oryginalny, który często pomijany jest w ogólnokrajowym dyskursie teatralnym.
- Fundacja od 2 lat wydaje kwartalnik teatralny - "nietak!t" oraz współorganizuje legnicki Festiwal Teatru Nie-Złego.
- Inicjuje też teatralne akcje społeczne i edukacyjne na Dolnym Śląsku.

Imponująca lista zadań i dokonań do znalezienia na stronie www.teatr-nie-taki.pl/O nas

W ramach Cyrkulacji można wziąć udział również w warsztatach.
Jeden z nich poprowadzi Ditte Berkeley - Voice Tale (Speaking song), Studio Na Grobli

"Celem spotkań jest rozpoznanie możliwości własnego głosu w towarzyszeniu innych głosów, a także rozpoznanie siły wspólnego brzmienia i polifonii. Będziemy poruszać kwestię dialogu pomiędzy dźwiękiem a ruchem, oraz tego jak współistnieć w tworzeniu harmonii wokalnej".

Ditte Berkeley, od 2001 aktorka Teatru ZAR, choć jest narodowości duńskiej i angielskiej osiadła we Wrocławiu. Studiowała w Barcelonie i Londynie (Rose Bruford College of Speech and Drama)
Stażystka Zygmunta Molika - Ditte Berkeley
Voice Tale, Opowieść głosu (Pieśń, która mówi) 


Jest jeszcze dwa tygodnie na decyzję; w Festiwalu wciąć udział jako widz czy jako uczestnik? Organizatorski proponują cały wachlarz przedsięwzięć. Można zapoznać się z nimi na stronach Fundacji oraz Festiwalu.

poniedziałek, 3 września 2012

Wrocław, maj 1993, staż "Ciało i głos"

W kwietniu, 24-go, 93., w PIZIE, odbyła się pierwsza prezentacja filmu nakręconego dla RAI; Marianne Ahrne  Il Teatr Laboratorium di Jerzy Grotowski, z udziałem obojga twórców. Tego samego roku, w lutym, Czesław Miłosz osiadł w Krakowie. Najbardziej przypominał mu Wilno. Polska włączyła się do obchodów Europejskich Dni Dziedzictwa, obecnie jest jednym z 49 krajów biorących w akcji udział.

W maju, od 1. do 9., zajęcia z impostacji głosu, we Wrocławiu, prowadził Molik. Co do szczegółów majowych zdarzeń nie mam absolutnej pewności, znajduję też datę 9 - 15.05. W tym samym roku staż odbył się także w grudniu (14 - 20). Tak czy inaczej, to ten majowy staż będzie przedmiotem dzisiejszej prezentacji. W tygodniowych zapewne (niedzielę, jak sądzę, przeznaczano na oddech) trwających popołudniami (14:30 - 19:00) zajęciach wzięło udział 17 studentów. Choć nie jestem całkiem pewna udziału dwojga, z tej siedemnastki, przedstawionych adeptów.

Z wyprzedzeniem, 10-osobową grupę studentów Katedry Kultury Polskiej UW (Animacja Kultury), polecił Ośrodkowi prof. Andrzej Mencwel. Wiedzieli czego się spodziewać, wcześniej odbyli praktyki, m.in., w Holstebro i Gardzienicach. Zakwalifikowano jedynie trójkę z nich. Chętnych, w tym zza granicy, nigdy nie brakowało chociaż przyjmując stażystów na zajęcia we Wrocławiu Zygmunt hołdował zasadzie preferowania rodaków. Trudniej było im wyjeżdżać, niełatwo ponosić koszty utrzymania. Tej zasadzie hołdował zawsze, nawet wówczas gdy byliśmy już w Unii.

ANOUK DAVID, z Melle w Belgi. 24-letnia aktorka była już współzałożycielką i współautorką Teatru. Pisała pracę licencjacką o J. Grotowskim. Obecnie znaleźć ją można, np., w   na "gości brudnych  w Gent, jako kierownika projektu Fanfare Tidy. Uczestniczyła w produkcjach MIRILLE&MATHIEU/ERICK BASIER jako reżyser.

ANETA KRUK, 24-latka, organizowała staże będąc samoukiem. Robi to nadal. Jako aktorka, organizatorka imprez kulturalnych i trener kulturalny pracowała we Wrocławiu w mediach, sztuce, rozrywce, organizacjach pozarządowych. Obecnie w Ośrodku Działań Teatralnych MDK w Świnoujściu.

GABRIELA MUSKAŁA, kolejna 24-latka, rodem z Kłodzka. Aktorka, absolwentka PWSFTviT w Łodzi. Przedstawiać jej nikomu nie trzeba; jest cenioną i popularną aktorką. Laureatka wielu nagród, w tym I nagrody w Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu (95.), oraz za najlepszy recital (96.). Popularność zdobyła w serialach, lecz ma przecież wiele znakomitych ról filmowych i teatralnych na koncie.

MAGDA JAWORSKA, studentka polonistyki w Warszawie. W wieku 24 lat zgłosiła się na warsztaty GiC. Jak inni ze zgłoszonych przez prof. Mencwela odbyła staże u Eugenio Barby i Włodzimierza Staniewskiego. 
Dzięki Zuzannie Bułat-Silva dziś wiem; obecnie nazywa się Magda Lena Górska. Jest pieśniarką i opowiadaczką, współpracuje z Centre de Litterature Orale z Vendome, jednym z najbardziej uznanych ośrodków sztuki opowiadania we Francji. Opowiada po polsku i francusku, śpiewa w kilkunastu językach świata. Specjalizuje się w muzycznym stylu opowiadania, w którym słowo mówione swobodnie przechodzi w śpiew. Występowała na wielu festiwalach we Francji, Szwajcarii, Hiszpanii i Burkina Faso.
Zdjęcie: blog peeow  

ZUZANNA BUŁAT (-SILVA), studentka filologii z Wrocławia, była stażystką Jacka Ostaszewskiego. Obecnie jest dr nauk humanistycznych, językoznawcą w Instytucie Filologii Romańskiej Wrocławskiego Uniwersytetu oraz Wyższej Szkoły Filologicznej, autorką książki "Fado - podejście semantyczne. Próba interpretacji słów kluczy". Tłumaczyła Paulo Coelho (Zahir 05,). Zajmuje się problematyką komunikacji międzykulturowej i związkami między językiem a kulturą.

SEBASTIAN KOPIEJ, był rok młodszy, od przedstawionych już koleżanek. Studiował Politologię we Wrocławiu. Angażował się w ruch teatralny w Teatrze TUBB II, prezentował spektakle uliczne. Interesował się "przetworzeniem myśli i odczuć w grę aktorską". Czy coś z tego pozostało? Oprócz studiów na Uniwersytecie Wrocławskim ukończył szereg innych uczelni: Wyższą Szkołę Handlową w Poznaniu, SGH w Warszawie oraz MBA BCC. Jest konsultantem biznesu z zakresu zarządzania i public relations. 9 lat kierował wiodącą agencją PR. Specjalizuje się w zarządzaniu kryzysowym. Prywatnie deklaruje się wielbicielem kawy, win i serów... to możliwe by aż tak identyfikować się z gustami Mistrza Molika!?

ALEXANDER KENDZIA, aktor z Berlina, 27 latek. Pracował z Ryszardem Nieoczymem i Teresą Nawrot (związanymi z okresem parateatralnym Laboratorium). W 03. zagrał dominikanina w filmie "Luter" (reż. Eric Till), w 08. w "Die kleine Benimmschule 3" (reż. Michael Gautsch). Podaje, że zna 8 języków, gra na gitarze i saksofonie oraz uprawia wiele dyscyplin sportu (w tym z tych ekstremalnych). Pracuje w Londynie, Montrealu, Seattle, Stuttgarcie czy Vancouver. 

BARTOSZ ZACZYKIEWICZ, 24-letni student polonistyki z Warszawy. Studiował u Leszka Kolankiewicza i Zbigniewa Osińskiego (dziś profesorów i tuzów teatrologii). Chętnie się kształcił więc odbył wiele staży w Ośrodku Grotowskiego i za granicą. Działał w amatorskim ruchu teatralnym, praktykował w teatrach offowych. Oprócz Polonistyki na UW ukończył Wydział Reżyserii i Dramatu w Akademii Teatralnej. Dziś to jeden z najznamienitszych reżyserów. Był dyrektorem naczelnym i artystycznym teatrów; w Katowicach, w Opolu czy Studio w Warszawie. Pracownik Instytutu Kultury Polskiej UW. Autor publikacji z dziedziny teatru i literatury. Wielokrotnie nagradzany, w tym za małe formy.

KRYSTYNA MAKSYMOWICZ, absolwentka PWST Wrocław. Aktorka głównie teatralna lecz grywa i w telewizji i w filmach. Pracowała w teatrach Opola i Wrocławia, obecnie w Szczecinie. Aktorka Anny Augustynowicz. "Z...Beniowskiego", Kobiety Słowackiego, Monodram w reż. Ireny Jun, 2011
                       
ELŻBIETA CZERCZUK, 30, wrocławianka, absolwentka PWST Kraków i Konserwatorium Dramatycznego w Paryżu. Aktorka Teatru STU w Krakowie, Witkacego w Zakopanem, Pantomimy Tomaszewskiego i in. grup europejskich. Występuje i reżyseruje w teatrach francuskich. Jako dyrektor artystyczny i organizacyjny realizuje unijny projekt ekologiczny Kultura 2007-2013. Bierze w nim udział wielu aktorów i instytucji teatralnych (Awinion, Ateny, Roubaix Nord-Pas de Calais, Paryża, Belgii, Grecji, Burkina Faso i in.). Obszar ich działań jest szeroki; wystawy, pokazy, konferencje, instalacje plastyczno-medialne i projekcje filmów dokumentalnych. W 02. wyreżyserowała Dziady we wrocławskim Teatrze Pantominy, któremu, czas jakiś, szefowała.

JAROSŁAW PACZKOWSKI, 27 lat, instruktor teatralny i handlowiec. Współtworzył, i nadal pracuje, z grupą teatralną Jacka Zuzańskiego Te o ka. Odbył staże u R. Nieoczyma i R. Mireckiej.  Obecnie aktor, mim, szczudlarz i reżyser. W 11. wyreżyserował w  TE O KA sztukę (w której brał udział) - "Opat" (MG Lewis "Mnich"). Teatr prowadzi Pracownię Teatralną z warsztatami dla dzieci. J.P. realizuje także piękne i malarskie spektakle lalkowe i prowadzi warsztaty teatralne; w Polsce, Niemczech (często w Bremie), przewodniczy jury teatralnym.
             "Piotruś Pan i piraci" spektakl Wrocławskiego Teatru dla Dzieci, 05.2011

DOMINIKA LASTER, 18-latka z Wrocławia. Była zaangażowana w kółko teatralne, interesowała ją pantomima. Pracowała z J. Ostaszewskim. Obecnie wykłada w Yale (Interdisciplinary Performance Studies at New York University, Hunter Colege), jest dyrektorem Work Center Jerzy Grotowski i Thomas Richards w obu Amerykach.
                       
JAROSŁAW KACZMAREK, przybył wraz z grupą studentów polonistyki z Warszawy. Działał w teatrze amatorskim. Obecnie zaangażowany w działania Stowarzyszenia Grupa Studnia O; od 1997 pierwszego w Polsce stowarzyszenia opowiadaczy. Zajmują ich opowieści, opowiadacze - cóż za piękna idea! W muzeach, czy w Instytucie Kultury Polskiej UW, realizują 60-godz. praktyki - Warsztaty opowiadania o Warszawie. W repertuarze mają opowieści orientalne, żydowskie i azjatyckie. Organizują międzynarodowe festiwale lub... Jarek Kaczmarek opowiada, o miłości i erotyce, z okazji Walentynek (Departament Poszukiwań Rozkoszy Doskonałej)  https://parparusza.wordpress.com/polecamy/studnia/opowiesci-orientalne/ 

MARIA WEIGELT, miała 36 lat gdy po udziale w projekcie - Drzewo Ludzi postanowiła popracować indywidualnie nad głosem. Aktorka, PWST Wrocław, pracowała w Teatrze Lalek w Opolu. Od dawna, w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze, reżyserowała spektakle dla dzieci i występowała na scenie. W teatrze szukała innych form, choćby para-filmowych z wykorzystaniem nowych mediów. Kochana przez publiczność, w 2000 roku przyznała jej nagrodę "najpopularniejsza aktorka sceny lalkowej". Obecnie na emeryturze, lecz jej wciąż uwielbiany przez widzów spektakl "Szałaputki", od 2005 nie schodzi ze sceny.

ANGELA SANZ SANTA-OLALLA, z Hiszpanii. 
Tu, jako ognista tancerka i aktorka. Rejestracja 03., wraz ze śpiewającym Angelem Burgosem                                                                                           

KRYSTYNA KROTOSKA, aktorka, performerka i piosenkarka
    
ELŻBIETA SULECKA, aktorka-mim, od późnych lat 70. w Teatrze H. Tomaszewskiego

Obie Panie reprezentują Wrocław. Lecz nie jestem pewna czy to w tym stażu uczestniczyły. Lecz już tego, że brały udział w szkoleniach Z. Molika - tak.