niedziela, 23 marca 2014

GROT i CAŁOCZERWONE


Miałam wielce udane dwa teatralne wieczory, czwartek i piątek (20,21.03.14)
Od dawna już nie miałam równie krzepiącego uczucia, uzyskane, a nie poświęcone cenne wieczorne godziny, uskrzydlają.
Widziałam, i żywo przeżyłam dwa spektakle: GROT i CAŁOCZERWONE. Zupełnie różne; z zupełnie innymi 'ambicjami', w innej estetyce, innymi środkami stworzone, a jednak przystają do siebie, i wnoszą świeży powiew do wrocławskiego życia teatralnego.

         GROT, zaprezentowany na scenie Na Świebodzkim - Teatru Polskiego

http://www.taniecpolska.pl/wydarzenia/show/5701  z założenia jest projektem taneczno - performatywnym. I ma ambicję, podejmując tematy jakoby zakazane, i prawie nie obecne (?) w dyskursie i praktyce. 
Z tym, że jakoby rozważań wokół ludzkiego, prywatnego, czy seksualnego wręcz obrazu Grota dotychczas - nie było i nie ma - trudno się oczywiście zgodzić. Jako człowiek, Grotowski zawsze wzbudzał niebywałe emocje. Plotkowano o nim na potęgę, dorabiano mu też wszelkie, głównie nieprawdopodobnie czarne pi-ar'y. I to już w dobie, w której plotkarskich portali nie było.

Nawet Molik, w określonym kontekście, odniósł się do powszechnych podejrzeń:
Ba,  wydaje mi się, że Cieślak był jak genialny instrument, na którym Grotowski mógł odegrać swoje własne Życie (...) W każdym razie ja tak, dotknąłem tego bezpośrednio, wprost.  W rozumieniu nie swoich odczuć zmysłowych, lecz poprzez stymulowanie 'tym', poprzez stosowanie pewnych odwzorowań, wyobrażeń i projekcji. Oczywiście, to działało. Działało, używanie seksualności na poziomie poszukiwania możliwych sposobów, by wykreować  więcej niż zwykle, niż utarte. W jaki sposób być bardziej kreatywnym? Tak, to jest fakt. Nie ma żadnej wątpliwości, czasami trzeba - aby przejść, trzeba sięgać także w ten obszar, w sferę płciowości... Ja także nie wiem (nie mogę mieć pewności). Ale z tego, co On zrobił z Cieślakiem jest oczywiste, rzuca się w oczy. (Cieślak) musiał przejść przez to. Nie wiem tego na pewno, ale z tego co widziałem, wiem jedno, on musiał wejść do tych regionów seksualności; do źródeł, którymi każdy rozporządza, lecz nigdy nie wykorzysta. I nie posłuży się w okolicznościach takich jak staż czy scena". Day 3. Książka Molik/Campo. 

Czy mierzi mnie zatem, tak pozornie naiwne, podejście do tematu? Nie, wręcz mnie to cieszy. W tym wypadku podjęcie dyskursu, nawet w myśl zasady 'źle, czy dobrze, byle po nazwisku' wydaje mi się zaletą. Bo kim jest Grotowski i jego Teatr w powszechnej percepcji? W powszechnej świadomości ich nie ma, no może prawie nie ma. Dla przeciętnego obywatela to ledwie dziwne hasło encyklopedyczne, którego nie ma ochoty zgłębiać.
Tak więc, niech tam, skoro dziś najłatwiej dostrzec twórcę poprzez jego seksualność, proszę bardzo - oto jest. Grotowski też miał seks, nawet wtedy gdy był (najprawdopodobniej?) mocno nie atrakcyjny cieleśnie.

Zakładam, że IRENA LIPIŃSKA dobrze wie co robi, i o czym stara się mówić, za pomocą spektaklu. To nie profanka; jest polonistką, kulturoznawcą, tancerką, choreografką, prowadzi badania intermedialne. Od lat współpracuje z Instytutem Grotowskiego, jako znakomity fotograf, jest więc świadomym świadkiem większości jego projektów. Dlaczego więc podjęła obrazoburczy pozornie temat? A dlaczego nie, skoro zrobiła to smacznie, dowcipnie i sprawnie. Spektaklowi nadała bardzo nośną, bo łatwo przyswajalną, w naszej obrazkowej erze, formę. W drugiej części godzinnego spektaklu główną rolę gra wielki ekran, którym Irena, tańcząc, w najbardziej z możliwych oszczędny sposób, manipuluje sprawnie przy użyciu (zapewne) dwóch pilotów.

Obecny na ekranie Grotowski, smukły już i interesujący, bo po pobycie w Indiach gdzie schudł spektakularnie, opowiada o założeniach pracy w Laboratorium. W świecie 'zbliżonym do Teatru' to szeroko znana rejestracja, jest więc świetnym materiałem do obrazowania tez twórców GROTA. Twarz i głos Jerzego G. przetwarzane na wiele sposobów, poprzez dostępne środki techniczne, muszą być zabawne. I są, trudno powstrzymać uśmiech. Na pewno uśmiech, bo nie rechot, tak powszechny dziś w naszej 'kulturze'.
W Spektaklu jest, też, nagość choć nie wprost, tylko od czasu do czasu wydobywa ją światło. Irena jest przecież powleczona od stóp do szyi - obcisłym skafandrem, który podkreśla jej idealne ciało.
Ciekawy zabieg; skoro, zdajemy się, obnażać - obnażamy; nie wierzcie tylko, że naprawdę cokolwiek obnażyliśmy (!?) 

     CAŁOCZERWONE, sala Teatru Laboratorium Instytutu Grotowskiego

Inna bajka, inny klimat, bardzo oszczędna estetyka. Przywodzi na myśl 'najlepszy okres teatralny'. Okres w którym, w teatrze, każdy miał swoją jednoznaczną rolę, a aktor starał się być - po prostu, bardzo dobrym aktorem. Tym razem przyglądamy się opowiadanej historii w tracie półtorej godziny, a czas mija niepostrzeżenie. Bo jest to bardzo dobry i bardzo interesujący spektakl.

To historia 'przeciętnej singielki nie-z-wyboru'. Widzimy kilka dni z jej życia, takiego jakim na co dzień bywa, pogmatwanego. Nie ma tam happy endu, ale nie ma też tragedii, choć tragedia chwilami wisi w powietrzu. Boksującą się z życiem kobietę grają dwie aktorki; w każdym z nas jest przecież co najmniej dwie osoby.
Raz mamy marzenia i chęci, innym razem machamy na wszystko zrezygnowaną ręką. Zrywamy się do szaleńczego lotu, by po chwili rozważać założenie na głowę plastikowego worka. Walczymy nie tylko ze sobą, staramy się przecież co chwilę bezpiecznie obchodzić miny, które podkładają nam 'życzliwi', poprzez swoje wobec nas oczekiwania. Masz już kogoś, wiesz co powinnaś zrobić ze swoim życiem, dążysz do czegoś powszechnie podziwianego? A jeśli nie to fatalnie, bo cóż to za życie; pies (suka konkretnie), jakaś praca (co to w ogóle nie wiadomo jaka), obsesja na punkcie zdrowej żywności (ta gruboziarnista kasza jaglana!), te garsonki, szminki, czerwone szpilki i męczące myśli o kolejnych urodzinach. Jakieś sny koszmarne i wieczna obawa przed tym co dalej.

Nic fajnego? przeciwnie. Pokazano to rewelacyjnie! Nie dorobiono temu żadnej nadzwyczajnej ideologii, nie ściągnięto żadnych majtek przez głowę, wszystko jest tam takim jak najczęściej bywa. Fakt, że ta konkretna dziewczyna jedzie do pracy tramwajem (choć nie tylko, nie tylko, bo i budzącą zazdrość bryką), w domu pada jak martwa na rozbebeszone łóżko, wychodzi już-już, ale się cofa, bo właściwie nie widzi powodu by wyjść - czyni ją mniej prawdziwą? Ona jest! boleśnie, zabawnie, najczęściej bardzo śmiesznie, jednak rozdzierająco prawdziwa. Tę dziewczynę się zna, zna się ją z autopsji. A jednak ta myśl nie boli, tę świadomość przyjmuje się jak przyjaciela.

Wielka w tym zasługa scenariusza Małgorzaty Szczerbowskiej, która w spektaklu jest także jedną z połówek owej singielki. Drugą połówką jest Sylwia Góra-Weber.
Wielkie brawa!

Niezbędne, interesujące szczegóły Spektaklu http://biletin.pl/pl/event,show,2070,caloczerwone.html  na deser zaś, podgląd premiery sprzed pół roku.

sobota, 22 marca 2014

Klątwa jaka, pomyślałam...

no bo jeśli nie, to coby to być mogło?

Znikają mi bowiem kolejno, w ręce już (prawie) trzymane, a z niemałym trudem przecie zdobywane, materiały. Choćby dziś, DVD z po-stażowego spotkania w Turynie nadgryzła mi... szuflada laptopa. Klops! Nie dziwię się, że Molik ze zgrozą ręce wznosi do nieba. Choć tak po prawdzie, to szykuje się właśnie do skoku do lodowatego stawu w Brzezince. Ten wiekopomny wyczyn zarejestrował (oczywiście) Andrzej Paluchiewicz, w połowie lat '70 ubiegłego już wieku.

Maleńki, wstępny fragment tej rejestracji włączono w 2011 do Mediateki: http://www.grotowski.net/mediateka/wideo/voice-and-body-staz-zygmunta-molika-turyn-1992 

Poniżej tłumaczenie prowadzonych ze studentami w języku francuskim rozmów, które udało się z filmiku wyłowić. Ze ścinków wydłubanych po 30 niemal latach z pudła, zmontował go - Giovanni Palmulli. Treść rozmów sprawnym uchem wyłowił z hałasu i spisał starannie - Jorge Parente, przetłumaczyła zaś - Anna Molik (VI.2011).  A i ja palcem w całości zamieszałam.


1: 17   Zygmunt zaczyna mówić w ogólnym zgiełku:
Zobaczysz, że możesz dać… [niesłyszalne]. Myślę, że to możliwe, bo macie zaufanie również jako grupa. Jako grupa, to będzie dość solidne. Tak więc, trzeba uregulować to co się da, bez zniszczenia Życia. Połączyć z Życiem bez zabijania go, bez zniszczenia …senza la distruzione …senza la distruzione della vita.
2:38  Stażysta 2:  Ile maksymalnie czasu można codziennie ćwiczyć z głosem?
Zygmunt:  Z głosem? He! Dobrze to wiedzieć… ale zależy, bo czasami, jednego dnia wystarczy kwadrans, tak, a innego dnia masz ochotę na godzinkę. Ale nie więcej. Ale to wydarza się wyłącznie na jedną godzinę – znajdujesz sobie dobre miejsce, dobry punkt i możesz na przykład [Zygmunt śpiewa jakąś frazę muzyczną]. Jeśli potem masz natchnienie, wraz z prawidłowym oddychaniem, już po tym ćwiczeniu możesz [Zygmunt śpiewa] poszukać wibracji tu, wysoko [Zygmunt śpiewa bardziej się otwierając], żeby się dobrze otworzyć  [Zygmunt śpiewa]. Nie trzeba… nigdy za wysoko, nigdy za wysoko [Zygmunt śpiewa]. Na początku możesz nawet sztucznie, bo na początku to może być sztuczne, jeśli nie jesteś np. dobrze rozgrzany, itd… Trzeba się odnaleźć podczas jednej frazy melodycznej [Zygmunt śpiewa], poszukać też dźwięku, niższego niż zazwyczaj. Poszukać dźwięku niżej niż zazwyczaj.
4:53  Pytanie: Dlaczego mówi pan, że niebezpiecznie jest pracować samemu?
Odpowiedź: Bo bardzo trudno jest nie popaść w… robienie różnych rzeczy … jak gimnastyka, akrobatyka. A to będzie już inne Życie. Trzeba mieć to otoczenie, tę atmosferę, która zawsze wywołuje mnóstwo 'rzeczy' u twojego partnera, czy będzie to osoba czy przestrzeń. Przestrzeń, przestrzeń to bardzo dobry partner.
[Stażysta tłumaczy na włoski]
Pytanie: Czyli coś, co sprawi różnicę?
Odpowiedź: Czyli coś takiego, gdy trzeba coś zmienić; a to zawsze dobrze zrobić dla ciała [Zygmunt pokazuje niewielki ruch, podskoki] choćby takie lekkie ćwiczenia jak to, żeby po prostu utrzymać formę, fizyczną.
6:18  Zygmunt: Ale to jedna rzecz, a inną rzeczą jest jak znaleźć te „działania”, które są połączone [Zygmunt pokazuje]. Ciało z Życiem [Zygmunt kontynuuje  działanie]. A ja nie wiem co ja teraz robię. Przed chwileczką zrobiłem trochę aktywnych ćwiczeń rozluźniających, tak? [Zygmunt przypomina lekkie podskoki]. I tu wiem, co zrobiłem [Zygmunt czeka na tłumaczenie].
7:12  [Zygmunt ponawia działanie] Ale to – tu już nie wiem, dlaczego robię… jedną rzecz. Jeśli kontynuuję jedno działanie to nie znam mojego kolejnego kroku. Może to będzie to, a tu ręce zrobią tak, miednica pójdzie w tę stronę, a ja, ja mam tego świadomość. [Zygmunt czeka na tłumaczenie]. A kolejny krok będzie taki, a ja jestem połączony z partnerem tu, i równocześnie chcę dotknąć czegoś tam. [Zygmunt czeka na tłumaczenie]. I kolejnym krokiem będzie porzucenie tego partnera, tak? I zbliżę się do partnera, który jest tam. [Zygmunt przemieszcza się pokazując jakieś działanie]. Rozluźniam ręce, rozluźniam swoją rękę i zmierzam ku partnerowi, którego mam dosięgnąć. A ja, ja nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Więc taka jest różnica między ćwiczeniami, a szukaniem Życia z ciałem, z partnerami…
Stażysta:  Tak, ale aby to osiągnąć trzeba mimo wszystko powtarzać, ponawiać ćwiczenia, aby to wykuć…
Zygmunt:  Tak, tak żeby wykuć, zapamiętać.
Stażysta:  Alfabet?
Zygmunt:   Tak, 'alfabet'. W przeciwnym razie: połączenie - jeśli nie masz 'alfabetu' połączenie z partnerem jest takie [Zygmunt pokazuje]; dużo chęci ale brak organizacji ciała.
9:53  Stażysta: Kto ma jeszcze jakieś pytania?
Stażysta: Czy lepiej jest, w odniesieniu do najniższego dźwięku, ćwiczyć dzień po dniu?
Zygmunt:  Tak, dzień po dniu, jeśli chcesz, to możesz pogłębić swój głos, naprawdę. [Zygmunt wstaje]. Aby odnaleźć naturalny sposób, aby odnaleźć dźwięk niskiego tonu, podczas takiego działania, wiesz, trzeba niemal dążyć do linii – to trochę śmieszne, ale to prawda – do linii, która łączy parkiet ze ścianą. Trzeba zacząć tu [Zygmunt wskazuję miednicę] i „poprowadzić impuls” w górę. [Zygmunt śpiewa, rezonatory wysokie].
Stażysta:  Kiedy bierzemy oddech z dołu, powinniśmy odczuwać wibrację z dołu?
Zygmunt:  Myślę, że to jest absolutnie nie ciekawe, non interessante. Odczuwanie wibracji jest nieinteresujące. Ponieważ w ferworze działania powinienem odbierać feedback/informacje zwrotne [Zygmunt czeka na tłumaczenie]. Wiesz, jeśli zajmę się np. "Ahhh..." [Zygmunt pokazuję śpiewając]. W każdym razie, z moją intencją i wewnątrz mnie, dentro [Zygmunt czeka na tłumaczenie]. La voce non e aperto/głos nie jest otwarty [Zygmunt demonstruje]. I nic nie jest możliwe.
13:00   [Stażysta tłumaczy Zygmuntowi pytanie zadane przez inna stażystkę na temat tego, co jej powiedział podczas pracy]
Zygmunt: No nie. Powiedziałem, że kiedy emocje się unoszą; kiedy emocje się unoszą zazwyczaj ciało też się unosi, więc trzeba się przeciwstawić przez [tu Zygmunt wskazuje na nogi], żeby zaistniał ten kontrast, to zaprzeczenie z za niskim głosem, z za niskim głosem. Bo w przeciwnym razie… [Zygmunt pokazuje] nie da się śpiewać. Więc jeśli na przykład śpiewasz [Zygmunt śpiewa] wchodzisz coraz wyżej, tak? [Zygmunt śpiewa]. I w pewnym momencie - możesz dać z siebie wszystko.
14: 52  Jak możemy się… Comment on peut  se donner pendant un acte  ..heu .. .disons de l’art ? Traduction.   [niesłyszalna wymiana zdań]
16:00   Zygmunt: Trzeba wiedzieć jak, i być niezwykle dyskretnym. Trzeba to ukrywać. Nie wolno pokazywać niczego z treningu.  A nawet, trzeba się ukrywać w stosunku do reżysera [Zygmunt czeka na tłumaczenie]. Bo reżyser może ci powiedzieć coś 'dość profesjonalnego', a dość konwencjonalnego. [Zygmunt czeka na tłumaczenie]. A ty powinieneś poszukiwać, by odnaleźć swoją własną odpowiedź.

Zastanawiam się, czy ostrzeżenie Molika: trzeba ukrywać przed reżyserami fakt, że odbyło się szkolenie pod kierunkiem aktora Laboratorium wciąż jest zasadne?

poniedziałek, 17 marca 2014

Wszystko jest złożone. Nawet prostota.

Istnieją różne rodzaje prawd, a sedno jest tylko jedno. 

Każdy ma szerokie marginesy do myślenia o tym co powiedziałem.

                                    KORDIAN, Z. Molik - Doktor   http://www.grotowski.net/encyklopedia/kordian 

Właśnie tak. Ten rodzaj wyrażania ekspresji funkcjonuje lepiej dla uczestników staży. Dlatego, że nie jesteśmy otoczeni murem tylko wszystko tam jest szczere i odkryte.
To zabawne, czasami wiem bardzo dobrze, że tego czegoś, co powiedziałem oni nie mogą zrozumieć. Lecz nieraz to bardzo dobrze działa. Więc po prostu tak to pozostawiam. Bo ja tylko im naprzeciw otwieram drzwi, i to wszystko. I nie wiadomo mi też również, oczywiście, które drzwi.

Wszystko jest skomplikowane. Nawet prostota jest złożona. Łatwe jest mniej skomplikowane, ale jak wiesz, czasami jest bardzo trudne do zrobienia coś łatwego. 
A może się zdarzyć i na odwrót. Jak również to, że czasami coś trudnego jest bardzo łatwe. W każdym razie przeważający jest stopień skomplikowania słów. To wszystko jest skomplikowane? Wszystko jest skomplikowane.  

Ekspresja powinna być prosta. Ale jak to zrobić gdy sprawa jest skomplikowana, i jak to wyrazić ‘po prostu’. To zawsze jest problemem, i wątpliwością. Ale ta kwestia jest w terminie "skomplikowane".

Jeśli wszystko jest proste i zupełnie łatwe to, zwykle, wynikiem jest NIC, wszystko jest płaskie. Natomiast jeśli masz szukać rozwiązania problemu, jeśli musisz walczyć o zwycięstwo to wszystko uzyskuje swoją wartość. Ponieważ zwykle nic co jest łatwe nie ma określenia wartości, w naszym języku. To znaczy, w tej dziedzinie, w której jesteśmy teraz.

niedziela, 16 marca 2014

Indywidualne Życie z tekstem i pieśnią


Chciałbym przełożyć twoje zainteresowania na uwzględnienie praktyki. 
Ja, lubię pracować na tekstach Szekspira. Co mogę powiedzieć o poetyce; dla mnie wielkim poetą jest Szekspir, oddzielając od tego fakt, że pisał piękne sonety. Jednak, oprócz tego, on zawsze jest wielkim poetą. Zatem, jego monologi są ​​niewyczerpanym źródłem materiału dla aktora. 

Dla przykładu; pamiętam, że kiedyś zabrałem się za Ryszarda III pracując z szesnastu osobami. Powiedziałem im aby z niego dobrały swoje monologi. I było tam dość monologów dla wszystkich dziewcząt i wszystkich chłopców.

Jak mogę to połączyć i zestawić pospołu? Cóż, praktycznie rzecz biorąc, w trakcie szkoleń mamy także trochę czasu by poszukiwać Życia. Po piętnastu, dwudziestu minutach rozgrzewki mamy wolny czas, podczas kiedy to, każdy rozpoczyna poszukiwania do Życia. Coś ważnego dzieje się, gdy ktoś znajdzie interesujące Życie. 

A zajmującym Życiem jest dla mnie tak zwane "spotkanie z Nieznanym". 

Zatem, gdy podczas szkolenia ktoś znajduje partnera, który ukazuje mu się w przestrzeni; na przykład gdzieś pod ścianą. I ten ktoś przebywa trzy, cztery minuty z tym wyimaginowanym partnerem, który w tym momencie staje się dla niego rzeczywistym partnerem. Wtedy te działania są bardzo prawdziwe, bardzo żywe, reakcje i działania są bardzo realne. I w tym momencie prawdziwe bycie Życiem ciała, jest byciem utworzonym. 

A ja, kiedy widzę go już poza tym momentem, później zapraszam go by powrócił do niego. Aby powrócił do tej chwili i spróbował ją odtworzyć. A zwykle odbywając to z moją pomocą, odbywa to należycie i pomyślnie. Potrafi odtworzyć te trzy minuty treningu, odnaleźć to spotkanie z napotkanym partnerem, tym który mu się pojawił.

Nie zawsze jest konieczne by był tam ten partner, ale to jest ten moment. Odnalazł ten moment swojego dotychczasowego życia i po prostu reaguje na niego tak, jak byłoby to nowe życie. W tamtym momencie mógł marzyć, mógł miewać wspomnienia z tamtego życia, lub może po prostu dostał coś w rodzaju upominku, odzyskał czegoś pamięć.

A potem, po prostu bierzemy i chwytamy tę chwilę, czy te kilka chwil. I wcześniej czy później zapraszam każdego by wyśpiewał to Życie, zaimprowizował pieśń z tego Życia. Lub jeśli jest to bardzo czyste, oczywiste i ewidentne, niezwłocznie zapraszam do próby powiedzenia swojego tekstu z tym Życiem. Natychmiast, bez przechodzenia poprzez etap wyśpiewania tego.

I w taki sposób tworzy się pierwsza wersja pierwszej struktury do monologu. Czasami indywidualne Życie i przygotowany tekst uruchomią się bardzo dobrze razem, ale czasem Życie jest dalekie od tekstu. Pozornie dalekie, lecz w gruncie rzeczy, nawet jeśli na początku wydaje się, że nie jest możliwe aby umieścić Je razem z tekstem, po pewnym czasie bardzo dobrze pasują.  

Mamy więc ten ciekawy moment poszukiwania Nieznanego. Spotkanie z Nieznanym poprzez trening. A później następuje przełożenie, przenosi się to do struktury monologu, poprzez indywidualną pracę.

Z łatwością staje się, że dane osoby nie podążają za znaczeniem tekstu, ale stosują Życie, które znajdowały w szkoleniu, wraz ze spotkaniem z Nieznanym. I ponad nim i wraz z tym Życiem mówią monologi. Więc oczywiście, muszą zdać sobie sprawę, że tekst musi być jasny, być dobrze wyartykułowany, i tak dalej. Lecz jego logika nie pochodzi z ‘litery tekstu’ lecz z Życia. Z indywidualnego Życia, które wreszcie może być, i często jest, dalekie od tekstu. Niemniej jednak pasują dobrze razem;  Życie z tekstem. 

"Zygmunt Molik's Voice and Body Work", Sixth Day, str. 93 i 94

Adaptacja Ryszarda III w Utrechcie, więcej 1.12.2013 (Znaczenie słów...).  Teatr PassePartout - ZYGMUNT MOLIK pracował tam trzykrotnie  http://www.theatreclass.com/pass001-enprojects01.html 

wtorek, 11 marca 2014

"Peer Gynt" H. Ibsena w Berlinie

Niepostrzeżenie minęło lat 30; od wystawienia w Berlińskiej Hochschule fur Kunste "Peer Gynta" Henrika Ibsena we współreżyserii Zygmunta Molika. Premiera miała miejsce 12 lutego 1983 r. w pobliżu Ku'Damm na Joachim-Friedrichstr. 37, w sali którą tajemniczo oznaczono - 3.HH, 2.St. Uczelni o tej nazwie od 2001 r. w Berlinie już nie ma, teraz jest to Universitat der Kunste. Ówczesna Akademia Sztuk Pięknych to jeden z najstarszych niemieckich państwowych uniwersytetów, jej poprzedniczkę założono w 1696. Jeden z oddziałów Uniwersytetu nadal mieści się w tym samym miejscu, w Charlottenburg.
Współreżyserką spektaklu była Ruth Melching-Preller (później Preller-Gutdeutsch) 52-letnia, wówczas, aktorka teatralna i filmowa oraz reżyser i pedagog. Jest narodowości amerykańskiej. W owej Hochschule pracowała 25 lat. Gdy ją odwiedzaliśmy wciąż mieszkała w bajecznym berlińskim Zehlendorf. Zygmunt podmieszkiwał u niej wiele razy, w czasie kolejnych pobytów w Berlinie.

W ulotce, będącej zapewne programem do spektaklu, napisano: "Zdecydowaliśmy się umieścić pracę w ramach trochę kapryśnej, trochę cudacznej bajki. Peer wkracza wraz z matką do zaczarowanego lasu. Przez najbliższą godzinę będzie tu mieszkał i przeżywał najważniejsze momenty życia. Ze względów pedagogicznych prawie każdy epizod z życia Peer Gynt'a jest reprezentowany przez innego studenta. Pomimo różnych uczestników, będziemy starać się aby było namacalnym; są to jeden i ten sam Peer, Aase czy Solveiga, a ciągłość działań ich miejsce i czas są zachowane".

Tam, w promieniach słońca,
Mówią: „Człowieku, bądź sobą!”
(...) zaś przy naszym żłobie
Prawi się mądrze: „A ty wystarcz sobie!”    Starali się być sobą:   Edelgard Hansen, Rainer Laupichler,  Thomas Vogt,   Claudia Voigh,  Frank Meyer,  Matthias Barner,  Anina Jendreyko,  Heike Falkenberg,  Bernhard Schutz,  Janette Rauch,  Heikko Deutschmann,  Marion Reuter,  Heike Falkenberg,  Petra Maria Weimer,  Marina Matthias,  Ralf Rauker,  Gertrud Gohl. 
Dramaturgią spektaklu zajmował się Andreas Wirth, 
wsparcia technicznego udzielili Henning Belz i Horst Birr


W dokumentach, pozostałych po spektaklu, zachowały się szkice sytuacyjne. Bardzo ciekawe graficznie. Rysowała je, co prawda, bardzo wprawna ręka lecz korzystająca, niestety, z ulotnego 'piórka'. Pięć z nich zachowało się na tekturkowych, kwadratowych (15x15) obrazkach. A te, oprawione i za szkłem wisiały u mnie wzdłuż schodów. I mimo, że światła tam niewiele - wyblakły. Oddałam je wczoraj pod fachową opiekę, będzie można starać się wszystkie utrwalić; szczęśliwie zachowały się dwie prezentowane tu kserokopie. 
Tak więc po renowacji - na ścianie zawisną kopie kopii, a oryginały dalszego trwania będą zaznawały gdzieś tam,  w każdym razie już bez dostępu słońca.
                        

Czy to ten FRANK DELL mógł być autorem owych szkiców?  http://thewoostergroup.org/twg/twg.php?frank-dells-the-temptation-of-st-antony  

wtorek, 4 marca 2014

Blog Roku 2013

http://haloziemia.pl/

http://www.blogroku.pl/2013/gala/blog-roku-2013-haloziemia-pl-autorstwa-konrada-kru,5606123,artykul.html


Eh, nie mam ci ja szans na zostanie - blogerką roku -  bo gdybym, choć... o podróżach pisała... Na dodatek język mój nie perli się dostatnio, aktualnych zdjęć jak na lekarstwo u mnie. Dowcipnie bywa tylko czasami, a prezentowany intelekt nie wskazuje na kosmiczne konotacje. 
Głęboka bywam dość płytko, a i , wbrew pozorom, nie mam obezwładniającego poczucia misji, jak choćby tegoroczny, w kilku kompetencjach, laureat - Konrad Kruczkowski. Zresztą, nie ma czego zazdrościć człowiekowi, komentujący już nie zostawiają na nim suchej nitki, w załączonym linku dowodów na to moc.

Zatem ?, u mnie nadal, poruszane tematy nie przyciągną rzesz wielbicieli. Cóż, nie zrecenzuję większości książek (bo choć czytam czasami, to nie to, co wielbicieli zyska). Filmową recenzję dwa razy bodaj popełniałam (a i to neutralne skojarzenia stosując, bo inaczej eufemizm wręcz byłby to). O widzianych spektaklach... pisuję, krytycznie niestety, a to mało popularne być musi. Życie codzienne zaś, czy ewidentne raczej jego uciążliwości, i nonsensy, czy wreszcie (może czasem) plotki i ploteczki (a co?) komentuję na FB. Klęska (!?)
NIE, bo tuszę, że każda pasja może mieć swoich wielbicieli, choćby i nie komentowali, nie klikali, czy nie deklarowali się otwarcie jako obserwatorzy.Tego się trzymam
Wolno mi.   

poniedziałek, 3 marca 2014

Alfabet Molika, czyli dziwne ćwiczenia

        Odsłona zgodna z duchem czasu. "Na dzień dzisiejszy". 

Rodzimy w bólach bo... doba wciąż za krótka. A ojczyzna, wiadomo, zadań nie szczędzi. Z trzech kamer nagrany - montujemy. My, czyli Maciej M. Ja tylko się pastwię podnosząc poprzeczkę. Czuwając nad całością jedynie, jako rodzaj 'head of essential, because the watchful'. W tłumaczeniu - maruda. Oczywiście. I to uczepliwa maruda. Nie każdy jednak wie, że jeśli maruda nawet, to z nieustającym szumem w głowie. Bo to 'tylko' dostatecznie ciąży na barkach (jakoby) strażniczki pamięci (to nie moje, to Czary z Paryża mającej, w temacie mnie określających przymiotników, upór niezwyczajny. Dzięki i za tyle choć, Czaro). 

Gdybym tak tylko od siebie zależna była, lecz przecie... ani marzyć. Lub gdybym umiejętności namnożyła, co niezależność dać mogą. Nie namnożyłam. Do 'adremu' zatem podążę.

Metoda jest z tych ewoluujących nieustannie, sorry, taki klimat. Też nie moje? sorry. Zatem, ćwiczenia się rozciągają lub kurczą językowo, łączą się lub biorą rozwód. Wyskakują z mroków pamięci, lub giną... na stole montażowym. Niektóre zaś zginą realnie, i (nie wykluczone) oblepią niesławą wcześniejszych propagatorów; sorry, klimat. Co nie znaczy, że kręgosłup metody zamierza ugiąć się pod naporem czasu i pędu do modyfikacji. Nie. I choć sporo innowacji wprowadza sam sukcesor Jorge Parente, to wiadomo, to czuła i uważna sukcesora wola, i prawo. My realizujemy tylko sprężając się, jak potrafimy, sorry jeśli...

Dzieło najnowsze docenią praktykujący sami dla siebie, oraz wszyscy ci pobudzający do praktyk innych. Na zdrowie!

 1. ROTACJE  BARKÓW  (ruch bardzo energiczny, chodząc i w przysiadzie)
 2. PRZEJMIJ COŚ, PONIEŚ TO, OFIARUJ (chodząc)
 3. STĄPAJ NA MIEJSCU (powoli, zwróć uwagę na płynną pracę stóp)
 4. PRZYCIĄGAJ COŚ/ przy pomocy jednej i obu rąk (powoli z mocą)
 5. ROZCIĄGAJ KRĘGOSŁUP/ Wsparty na kolanach odpręż tułów/ przy podłodze (powoli)

 6. IGRAJ ZE STOPAMI/ siedząc na podłodze (utrzymując balans, na pośladkach i plecach)
 7. OBROTY GŁOWY/ w miejscu i w ruchu (elastycznie, ruch energiczny, płynny)
 8. WYRZUTY RAMION (od bioder, przemiennie, energicznie, płynnie)
 9. MASZERUJ DYNAMICZNIE/ZATRZYMAJ SIĘ/ STÓJ NA JEDNEJ NODZE (z energią)
10. TAK, JAK PRZY WYCZERPANIU CIAŁA/ POCHYL KRĘGOSŁUP/ WYKONAJ KILKA KROKÓW W MIEJSCU/ ENERGICZNY ODZEW CIAŁA (stojąc, bardzo wolno, elastycznie, faza reakcji w energią)

11. POPRZEZ WODĘ/ DROGĘ OTWIERAJ IDĄC/ ZNAJDŹ WŁASNY SPOSÓB (płynnie,powoli)
12. JAK MOTYL/ POSZUKAJ KWIATKA BY PRZYSIĄŚĆ (lekko, skocznie, tanecznie)
13. JAK KOBRA (bardzo powoli, swobodnie, z siłą)
14. PRZEPYCHAJ COŚ / ręce przemiennie, jedną i obiema  (swobodnie, z energią)
15. WYBIEGAJ SIĘ/ ZE ZMIENNĄ PRĘDKOŚCIĄ/ POZOSTAŃ W JEDNYM MIEJSCU (zmienne tempa, z energią)\

16. ŚWIAT NA WSPAK/ PRZYGLĄDAJ MU SIĘ (pewnie, szybko odbijaj się na jednej nodze, przemiennie)
17. TWÓJ LOT (biegając, płynnie, lekko, ramiona  jak rozpostarte skrzydła)
18. BIODRA I ŚCIANA NAWIĄZUJĄ DIALOG (powoli, elastycznie, płynnie, stojąc)
19. DOSIĘGNIJ NIEBA/ RAMIONAMI (przemiennie, szeroko, z energią)
20. JAK TRAWA REAGUJ NA WIATR/ leżąc plecami na podłodze (rytm zmienny)

21. PRZECHADZKA (spaceruj swobodnie, płynnie, przyglądaj się)
22. SPOTKANIA W TRAKCIE MARSZU / Z ROZWARTYM SPLOTEM SŁONECZNYM/ IGRAJĄC GŁOWĄ
23. UDERZAJ W DZWONY/ spacerując, stojąc, leżąc  (z siłą, energią, płynnie)
24. DO CNA, CAŁKOWICIE  ROZLUŹNIONY ORGANIZM POCHYL/ postrzegając przestrzeń pomiędzy stopami  jako Partnera, DOTKNIJ GO/ ZAREAGUJ ENERGICZNIE (powoli, utrzymaj równowagę na palcach stóp)
25. IGRAJ WRAZ Z LATAWCEM/ w ruchu  (płynnie, bez pośpiechu)

26.  MIEDNICĘ WRAZ Z RAMIENIEM UNOŚ JEDNOCZEŚNIE/ leżąc na plecach  (energicznie, nie za szybko, celuj w coś nad tobą)
27.  MASZERUJ, SKRĘCAJĄC SKUTECZNIE TUŁÓW/ PAUZA/ BY SPRÓBOWAĆ ZŁAPAĆ COŚ Z TYŁU (ramiona energicznie, szeroko)
28. WYSKOKI POŁĄCZONE Z ROZCIĄGANIEM CIAŁA/ szeroko (z energią, elastycznie, szybko)
29. WYPRĘŻAJ KLATKĘ PIERSIOWĄ/ BĘDĄC NA KOLANACH  (z energią, balansuj tułowiem w przód i tył, rozwieraj ręce, zakończ kołyską na brzuchu)
30. IDŹ, POCHWYĆ COŚ POWYŻEJ SIEBIE  (chód powolny,  chwyty zgiętym z łokciu ramieniem, z siłą, w miejscu)

Ostatnie na dziś, równie dziwnie brzmiące, ćwiczenie z numerem 31.
KOLANO ZEGNIJ I OBRACAJ SIĘ NA NIM/  PRÓBUJ PRZEJĄĆ COŚ ZA SOBĄ/ (zmieniaj kolana, powoli, szeroko)

Zatem dobranoc, a nawet więcej powiem; skoro powiem - dzień dobry.