sobota, 28 marca 2015

Pamięci Ryszarda CIEŚLAKA (9.03.37-15.06.90)

                     27 marca 2015   Międzynarodowy Dzień Teatru 

                     Prezentacja rzeźby Krzysztofa M. Bednarskiego


To moja impresja na temat tej pięknej i oryginalnej rzeźby. Z każdej strony ogląda się ją zupełnie inaczej, i każdy postrzega ją zapewne inaczej. Ja fotografowałam ją z góry.

Miejscem prezentacji była Sala Laboratorium, jedynie dziś dzieło wystawione było na ogląd publiczny przed przeniesieniem go na miejsce spoczynku Ryszarda Cieślaka.

Na osobnym kamieniu, na grobie Ryszarda Cieślaka na cmentarzu Osobowickim, zostanie umieszczony cytat z Księcia Niezłomnego:
A kiedy przyjdą z okupem, to znajdą mistrza martwego pod zwykłą, krzyżową szatą i powiozą gdzieś przez morza do kraju garstkę popiołów... 

Ten kamień nagrobny widoczny jest na zdjęciu po prawej stronie, leży na podłodze.

Ten 58. już MDT miał dziś dla mnie niecodzienną aurę. Czułam się jakoś-tak...subtelnie odrealniona? Wprzódy - w półmroku tej pustej, szczególnej sali, bo przyszłam wcześniej.
A gdy już wyszłam z gwaru, który zapanował wpośród rocznicowych salutów, w trakcie ciepłych przyjacielskich rozmów zostałam zadziwiona kolejną nierealnością sytuacji. Weszłam wprost w gromadny, wzorowo zorganizowany, przepięknie, czyściutko i dźwięcznie rozśpiewany  pochód rozświetlony pochodniami. Czyżby to młódź nasza zwana wszechpolską?


Zainteresowanym życiem i twórczością rzymianina - K.M. Bednarskiego - polecam piękne video - Ku Górze_Hommage to Grotowski, Łódź 2009 / 2.03.2013  https://www.youtube.com/watch?v=8QkBgQOdEOE 

czwartek, 26 marca 2015

O mowie i jej zboczeniach

- bądź  Pimką  Krasomówstwa  Syfonem

-   Pimko - doktor i profesor, a właściwie nauczyciel i kulturalny filolog, z Krakowa. Był belfrem klasycznym, uosobieniem iście belferskiej mentalności; przyjemność sprawiało mu upupianie podopiecznych, czyli utrzymywanie ich w stanie wiecznej niedojrzałości. Potrafił zręcznie manipulować uczniami stosując różnorodne metody mające nadać im Gębę czystości, skromności i naturalności.
-     Pylaszkiewicz,  przez kolegów zwany  Syfonem,  największy w klasie kujon i pupil wykładowców. 
      Zawsze przygotowany do lekcji, pilny i zdyscyplinowany.

       Zg: 
       - Rozpoznawaj,
       - Lecz, 
       - rehabilituj
       - bądź Pimką Krasomówstwa i Syfonem

         2. 05. 63    Gr

To do wręczanej Zygmuntowi, z okazji Imienin, 306 stronicowej Księgi w solidnej płóciennej oprawie, na którą wyłożył 45 złotych, Jerzy Grotowski wpisał - taką oto dedykację - kreślącym zielone słowa długopisem.

     W podarowanej Solenizantowi Książce jest kolejna dedykacja:

      Pamięci Dra Władysława Ołtuszewskiego, autora podręcznika 
      O mowie i jej zboczeniach  (1906)    poświęcam.  
                                                              A. Mitrinowicz-Modrzejewska

Władysław Ołtuszewski (1855-1922) - lekarz laryngolog, logopeda i foniatra. Był pierwszym, który wykazał bezpośredni związek pomiędzy fonacją a artykulacją, w warunkach fizjologii i patologii, opisał koordynacyjny skurcz krtani i afonię spastyczną. Wyróżnił się jako autor kilkudziesięciu prac z dziedziny fizjologii i patologii mowy (w językach polskim, niemieckim, rosyjskim i francuskim).

Prof. dr hab., nestorka polskiej foniatrii - Aleksandra Salomea (Binzer) Mitrinowicz-Modrzejewska, lekarz audiolog-foniatra (1898-1975). Fizjologia i Patologia Głosu, Słuchu i Mowy. Rozpoznawanie, leczenie i rehabilitacja.  PZWL, Warszawa 1963.
To tę Księgę, tuż po wydaniu, wręczył Solenizantowi - Grot.



Porady arbitrów foniatrii: W. Ołtuszewskiego i A. Mitronowicz-Modrzejewskiej, choć do dziś bardzo cenione są w Środowisku - na niewiele zdały się - Doktorowi Teatru 13 Rzędów i Laboratorium.  
Po zgodnym z zaleceniem Bossa - szczegółowym rozpoznaniu - nie przeistoczył się w Pimkę, choć, po części został - Syfonem, bowiem pilnym stał się wielce, i zdyscyplinowanym. Zachował jedynie, w całości, tę nową świecką tradycję; strojenie sobie żarcików około-imieninowych. Dlatego - tak właśnie - postanowił podejmować gości z okazji Imienin, dokładnie 40 lat później, w 2003; z Gloria Artis. 

Niebawem przypada jeszcze inna rocznica, pod nieobecność Jubilata 
85 - rocznica Urodzin.  4.04.2015.    

wtorek, 24 marca 2015

Peter Brook - Z Grotowskim

                                     Teatr jest tylko formą

Instytut im. Jerzego Grotowskiego Wrocław 2015
 Grotowski wcześnie rozpoznał podwójną naturę form maskujących życie, a jednocześnie zapewniających mu ochronę. To dlatego wyznaczał własne granice, chcąc chronić pracę prowadzoną w gronie oddanych towarzyszy w dobrze strzeżonej przestrzeni prywatnej. Kiedy usuwał ze swego teatru widzów, a autorom nie pozwalał opisywać i oceniać swych poszukiwań, chodziło o to, by opisy nie zastąpiły działań wypełnionych życiem. A jednocześnie Grotowski, erudyta o encyklopedycznej wiedzy, świetnie zdawał sobie sprawę, jak istotny w życiu człowieka jest przekaz rozumienia, jak ważny jest łańcuch transmisji. W jego poszukiwaniach nie chodziło jedynie o zaspokojenie osobistej potrzeby przebicia się przez ziemską skorupę, aby ujawnić płomienne jądro kryjące się w głębi. Chodziło o to, by poprowadzić innych przez wybrany przez siebie teren - teatr, chcąc pomóc im odkryć w dokładny, szczegółowy i powtarzalny sposób prawidła i praktyki umożliwiające tę głęboką penetrację. To pozwoliło mu rozwinąć rzemiosło, które można przekazywać bezpośrednio, osobiście - rzemiosło zgłębiające relację między impulsem a działaniem i pozwalające im zejść się razem. Ostrożnie odsuwał się od własnych poszukiwań, tak aby pewnego dnia mogły być kontynuowane bez niego.

                     Książka Petera Brooka wydana z okazji 90. urodzin artysty
                                              Wrocław, 21 marca 2015

Fot. Maciej Zakrzewski. Barbara Bergner-Kaczmarek - projekt okładki, opracowanie graficzne, Jarosław Fret - dyrektor IG - Wystawa dokumentująca wizyty Petera Brooka we Wrocławiu, na zaproszenie Ośrodka Grotowskiego i Instytutu z okazji 90. urodzin artysty http://www.grotowski-institute.art.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1801&lang=pl 

poniedziałek, 23 marca 2015

Dolny Śląsk; zamki, pałace i dwory

Fundacja Doliny Pałaców i Ogrodów przygotowuje wniosek o wpisanie Doliny na - Listę Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Dolina, to niezwykłe skupisko rezydencji, wież i zamków, znajdujące się u podnóża Karkonoszy, na obszarze ledwie 102 kilometrów kwadratowych. Prezes fundacji, Piotr Napierała mówi, że Fundacja złoży wniosek do Narodowego Instytutu Dziedzictwa, co jest konieczne, by strona Polska mogła wystąpić do UNESCO.  Jak podkreśla, sprawa już dojrzała do tego, by takie starania podjąć.

Informacja ze strony Radio Wrocław  http://www.prw.pl/articles/view/41234/Dolina-Palacow-i-Ogrodow-na-liste-UNESCO  warto tam zaglądać, nie tylko z tego powodu, że tę właśnie informację opatrzono sowicie wieloma materiałami fotograficznymi i filmowymi (odnowione już zabytki sfilmowane przez drony).
Nasza dolnośląska Dolina ma potencjał, co najmniej równy - słynnej francuskiej Dolinie Loary. By to unaocznić, zainteresowanym, zamieściłam 3 linki, które wyszczególniają i obrazują niebywałą wręcz mnogość dworów, pałaców i zamków w Rejonie. W przeważającej mierze, niestety, istniejące tu zabytki są, obawiam się, nieodwracalnie już zaprzepaszczone. Wiele z nich dawno już niemal zrównano z ziemią, większość w barbarzyński sposób zdewastowano. Wiele innych 'restaurowano' nieporadnie, kolejne - zakupione zaraz w nowych czasach, za przysłowiową złotówkę, pozostawiono samym-sobie, a okoliczni poszukiwacze skarbów nie próżnują.

Już w tuż powojennych latach byli tacy, którzy starali się chronić to, co po poprzednich mieszkańcach tych ziem pozostało; nie spotykali się ani z powszechną ani, tym bardziej z tzw. czynników akceptacją. Później, w pałacowych wnętrzach lokowano pegeery, parki wycinano. Cóż, nie była to wielka odmiana na korzyść po tym, co wyczyniła z dobrami po Niemcach zwycięska armia. Wiele zabytkowych obiektów zostało rozkradzionych przez zasiedlaną tu, wcześniej ograbioną ze wszystkiego co miała, ludność z niegdyś wschodnich rubieży kraju - tak starano się trwać w nowych okolicznościach. Zawłaszczone dobra wykorzystywano różnorako; kury jadły ze srebrnych, paradnych pańskich pater a bydło pojono z marmurowych wanien. Łapczywe zagarnianie skutkowało tym, że kilkusetletnie meble walały się po stodołach wymieszane z miśniami i resenthalami. Mury, stolarkę czy parkiety rozbierano i wykorzystywano (w najlepszym wypadku) do odbudowy domów. Smutne czasy gdy swoisty pragmatyzm podpowiadał; wszystko może być, kiedyś-tam, użyteczne.

Te niedoceniane skarby odzyskiwano na wiele sposobów, bardziej światli i majętni wyszukiwali i odkupowali, dobrze wiedząc z czym mają do czynienia. Zbierali je także (np.) lekarze czy weterynarze. Za swoje usługi nie biorąc od biedaków pieniędzy wyłuskiwali 'coś' w zamian, coś, z czego dość lekceważąco korzystali właściciele. Tak ocalono wiele elementów wyposażenia tamtych wnętrz.

Szczęśliwie sporo się zmienia, to dlatego tak bardzo ucieszyła mnie inicjatywa Fundacji Doliny. Nie rozumiem jedynie określenia już dojrzała; nie dopiero teraz dojrzała? przecież trzeba jak najszybciej, czym prędzej, niezwłocznie. Samo wystąpienie do UNESCO także na niewiele może się zdać, sądzę, gdy brakowało będzie dostatecznie światłych zarządzających - całym projektem i każdym obiektem z osobna. Już teraz można mnożyć przykłady braków w umiejętnościach, skutkujących choćby nieporadnością przy gromadzeniu funduszy. Renowacje są na lata całe zawieszane. 
Prezentuję pyszniący się na starej pocztówce Zamek Grodziec. Mam dobrą okazję by powrócić do tematu podjętego w kilku zdaniach-25.02.2015. Opublikowałam, mającą propagować Zamek, bulwersującą informację odnalezioną w sieci (na innej stronie, nie tej powyższej, tę polecam). Wynikało z niej, jednoznacznie; Teatr Laboratorium, a raczej personalnie Grotowski - ogołocił Zamek ze zgromadzonych tam dóbr. Dopiero po interwencji IG, po podaniu bezspornych faktów - tamtą bzdurną, bezmyślną i zgoła arogancką informację zmieniono. Fakty wyglądają następująco: W '76 Grodziec był terenem realizacji części złożonego programu badawczego - Program Globalny - Przedsięwzięcie Góra - w '77 zwieńczonego Górą Płomienia - przedsięwzięcia parateatralnego, które przeszło do historii kultury światowej drugiej połowy XX wieku. Gdy Zamek 'przejmowano we władanie' na potrzeby Projektu (od PO Sportu, Turystyki i Wypoczynku w Złotoryi) żadnych skarbów, wcześniej tam zgromadzonych, nie stwierdzono; jeśli nie liczyć najprostszych, z zupełnie już innej epoki, sprzętów gospodarstwa domowego i, 9 obiektów mających bliżej nieokreślony status 'zabytków'.

Jerzy Grotowski - rewolucjonista ducha, genialny antropolog i reformator teatru, już w najwcześniejszej fazie twórczości spotykał się z niewytłumaczalną agresją. Pierwszym, który potraktował go zjadliwym tonem był - niegdysiejszy młodziutki recenzent i krytyk teatralny, ze względu na zajadłość i pryncypialność poglądów zwany-Robespierre'em - Ludwik Flaszen. Później, gdy już współpracował z JG nazywano go - Adwokatem Diabła   http://www.grotowski.net/encyklopedia/flaszen-ludwik

Nie tylko on wytrząsał się nad Grotem na wiele innych, często mało wyszukanych sposobów. Ten szczególny stan trwa do dziś. Choć przecie 95 % społeczeństwa nigdy o Grotowskim nawet nie słyszało. Ci zaś co słyszeli, cóż, wykorzystują tę wiedzę na nieoczekiwane zgoła sposoby. Choćby obwieszczając dość znienacka - TECHNIKA TRANSOWA GROTOWSKIEGO - Nie konfabuluję, i tak wygląda rzeczywistość w tym względzie http://www.goldenline.pl/grupy/Uczelnie_studia_studenci_absolwenci/racjonalizm/technika-transowa-grotowskiego-a-nauka-i-wykonywanie-masazu-oraz-skuteczne-odchudzanie,3379333/ 

Gdy, ad finem, zrobiło się już tak zwyczajnie i bez reszty wesoło pozostaje mi polecić - choć nie skuteczny na odchudzanie, sposób na zwiedzanie dolnośląskiej doliny pałaców. Zwiedzając, trzeba szukać miejsc, w których pobliżu rozmieszczono pachnące cukierenki. W ten sposób wizytowaliśmy pałace-muzea, przemierzając je wraz z przyjaciółmi przybywającymi w odwiedziny, także zza granicy. 

poniedziałek, 9 marca 2015

Genewa, lato 2003, część 2.

Nasz pobyt w Genewie to także - Jacques Gardel  Mąż nie tylko wielki i zacny lecz i uroczy. Wielki, bowiem jego artystyczna droga to wiele wspaniałych osiągnięć. Zacny, bo gdy opływał w dobra skłonny był do pomocy każdemu biedującemu artyście z kraju Piasta-Kołodzieja. Uroczy; tego tłumaczyć nie trzeba; przyjeżdżał do nas z Lozanny, dotrzymywał towarzystwa, gościł, i zabierał na dalekie wycieczki. Wywiózł nas nawet, raczej nie przygotowanych... w Alpy, powyżej Montreux; i nie był to festiwal Złotej Róży, jeśli, to w rodzaju 'ministerstwa głupich kroków'. Ja byłam w bielutkich espadrylach haftowanych kunsztownie ściegiem riszelie, a o ówczesnym przygotowaniu do górskich szlaków - Molika... nawet hadko wspomnieć. Ja, pognałam za Jacques'em nie patrząc, że przeszło 2 km wysokości pod nami. Molik, symulując sierotkę dał się zaopiekować uczuciowym damom, poniżej. Wszystko było całkiem fajnie, w górę parłam jak kozica (mając geny góralki beskidzkiej w zanadrzu), lecz już w dół... J. G. miał znaczną przewagę, będąc obutym w stosowne buciory. Potem to już było tylko fajniej; zamówiliśmy fondue Gruyere oraz maliny w bitej śmietanie.

Zygmunt M. - jako alpinista bez zapału.

Zdjęcie powyżej - nasze genewskie apartamenty.
Panowie przy serach, owocach i winie,
zupełnie ich to zadowalało,
szczególnie po sutym obiedzie.


Poniżej: w Lozannie, z cyklu 'wspomnień czar';
Voice and Body gościły tam wielokrotnie. Uff, gorąco.
Jacques bywał w Polsce, nie wyłącznie, jako 'dobra nowina'; w lutym-marcu '94 prowadził warsztaty, a jako reżyser przedłożył wrocławskiej publiczności Spektakl : Les clochards célestes. 
Prezentacje przedstawień na podstawie tekstów Williama Stewarda Burroughsa, Carlosa Castanedy, Allena Ginsberga, Hermanna Hessego, Jacka Kerouaca, Gary’ego Snydersa i Allana Wattsa. Wykonanie: zespół Atelier de Travail Théâtral (Centre d’Art Scénique Contemporain, Lozanna, Szwajcaria), reżyseria: Jacques Gardel.

Później zajmował się wieloma jeszcze aktywnościami, miał zawodowe wzloty i zwroty http://tls.theaterwissenschaft.ch/wiki/Jacques_Gardel http://fr.wikipedia.org/wiki/Jacques_Gardel samo życie, lecz, jak pragmatycznie skonstatowałby Z.M., niewątpliwie wyszedł na swoje. Aktor i reżyser Teatru Arsen - J. G. od rządu szwajcarskiego otrzymał prestiżową nagrodę - za decydujący wkład w życie teatralne Szwajcarii romańskiej. Jego spicz z tej okazji na vimeo  https://vimeo.com/111079497  
Jeśli już o perłach Szwajcarskiej Riwiery i Alpach Szwajcarskich mowa, to i ja tam byłam, jako się rzekło...w koronkach na stópkach i z torebeczką pod pachą. Co cię nie zabije...


A gdyśmy sami-już-sobie byli tośmy się, wyłącznie, cieszyli z życia w szwajcarskich luksusach.

Popatrzcie, proszę, jaki mieliśmy widok...
na Rodan i wielki Mandarin Oriental
- po drugiej stronie szeroookiej tamże rzeki.
Ten widok nadawał się, szczególnie,
do nieumiarkowanej kontemplacji,
i prawie wyłącznie... w półnegliżu.
Straszliwe zaserwowano nam skwary.

Jak widać żaluzje, rolety i firany,
pomimo to, zupełnie nie były w używaniu.

Genewa, to były także liczne piesze rekonesanse. Jest tam gdzie chodzić, w absolutnie cudownym spokoju. Dowód pierwszy - okolica jednego z okolicznych mostów, z wdzięcznym modelem na pierwszym planie. Kolejne dowody także do podziwiania, by móc poznać relaksujące wędrowców rejony tego cudnego Miasta.
 
  

Genewa, lato 2003, część 1.


Pisałam już o tym pobycie (18.02.2011). Zamieściłam wówczas tylko jedno zdjęcie; Zygmunta maszerującego wzdłuż Quai de I'lle. Zdjęć z tego pobytu mam wiele, dziś udostępnię kilkanaście z nich. Być może będzie to przyjemność, nie tylko dla mnie.


Udział w zajęciach Głos i Ciało w Genewie był możliwy dzięki zaproszeniu przez Teatr Artamis będący filią Teatru Galpon. 

Nim trafiło się do, ukrytego pośród zieleni, budynku Teatru mijało się malowniczą okolicę - zasiedloną przez wielu artystów oraz targ. Budynek i otoczenie Teatru, przynajmniej tamtego lata, wyglądały bajecznie 
                                 


Gdy po zakończeniu pracy zorganizowano wspaniałą fetę, Zygmunt z werwą ruszył do szturmu, na stoły z serami i przekąskami. A już po chwili, wraz ze zgromadzonym wybornym towarzystwem, pałaszowano z apetytem w iście szampańskim nastroju.

Wszystkiemu przypatrywała się szczęśliwa i rozbawiona Magnolia Papastratis, która całe to przedsięwzięcie zorganizowała  http://ouvre-toi.act-art.ch/exposant/magnolia-papastratis 
Zygmunt wraz z szefem i animatorem tej niezwykłej, wielce przez lata kreatywnej przestrzeni - z Marcel'em Robert'em. Artamis od dawna już nie istnieje bo działalność zakończył, bodaj w 2008. Nie ma już nie tylko tego klimatycznego teatru, nie ma już całej okolicy. Na YouTube jest natomiast dokument jak wszystko burzono  https://www.youtube.com/watch?v=0FouJ21POmE 
O historii Artamis więcej można znaleźć w Wikipedii  http://fr.wikipedia.org/wiki/Artamis#Histoire 

Ciąg dalszy tej, nie tylko fotograficznej relacji z pobytu w upalnej Genewie już niebawem.