Tożsamość nie zweryfikowana - tak oferujący serwer blogowy Google klasyfikuje swój blog. Czy mnie na nim - jako blogerkę także? Życie jest sprawdzianem, coraz dotkliwiej doświadczamy weryfikacji. Sama, a także! weryfikuję, boć coraz mniej we mnie optymizmu, a i lichsze stają się moje przeświadczenia o rozsądku sił wypływających na wydarzenia. (ostatni akapit postu choć częściowo rozwiąże zagadkę).
W dekonstruowanym nam współcześnie świecie stajemy się coraz osobniejsi w tłumie, czy z wyboru? A jak rozpoznać samotnika, jak też ten stan może się objawiać? Otóż; jada w fotelu lub na kanapie, coraz rzadziej przy stole. Zaczynam tak mieć, od niedawna. Boć przecie, od niejakiego czasu, niemal muszę czuć się coraz brutalniej wybijana ze znanej rzeczywistości.
Hę, niegdyś było to nie-do-pomyślenia; prędzej bym niemal głodowała niż jadła jakkolwiek-gdziekolwiek. Nawet gdy waliło się wkoło siadałam przy stole. Układając serwetkę w lichtarzyku zapalałam świeczkę, do smukłego kieliszka (najchętniej po przodkach) nalewałam wino. Nie wcześniej mogłam jeść ze smakiem. Hę, hę, że coraz mniej gorąco bywam zakochana w życiu ? Być to może, bowiem trudniej skupiałam się na tym co robię. Toteż mniej pilnie zdaję się zważać na to, co winnam zaoferować światu.
W dekonstruowanym nam współcześnie świecie stajemy się coraz osobniejsi w tłumie, czy z wyboru? A jak rozpoznać samotnika, jak też ten stan może się objawiać? Otóż; jada w fotelu lub na kanapie, coraz rzadziej przy stole. Zaczynam tak mieć, od niedawna. Boć przecie, od niejakiego czasu, niemal muszę czuć się coraz brutalniej wybijana ze znanej rzeczywistości.
Hę, niegdyś było to nie-do-pomyślenia; prędzej bym niemal głodowała niż jadła jakkolwiek-gdziekolwiek. Nawet gdy waliło się wkoło siadałam przy stole. Układając serwetkę w lichtarzyku zapalałam świeczkę, do smukłego kieliszka (najchętniej po przodkach) nalewałam wino. Nie wcześniej mogłam jeść ze smakiem. Hę, hę, że coraz mniej gorąco bywam zakochana w życiu ? Być to może, bowiem trudniej skupiałam się na tym co robię. Toteż mniej pilnie zdaję się zważać na to, co winnam zaoferować światu.
Zazwyczaj potykamy się, tracąc balans, za pośrednictwem drobiazgów. Choćby wczoraj, po 18, zmierzając do Filharmonii, dałam zwieść się niebieskiej plastikowej rurze w części pokrytej śniegiem. Przed niekontrolowanym rozwojem sytuacji uratowała mnie pewnie - 'symfoniczna potęga romantyków' (Moniuszko, Brahms i Dworzak).
Co widać, nietrudno połamać zęby na tej robocie, mimo cierpliwych prób rozwiązywania problemów wzorem myślicieli. By myśli nie krążyły zbyt szaleńczo odetchnę, niekoniecznie świeżym wiejskim powietrzem. Wówczas, o tak, zapomnę, i o stresach i o dnia codziennego pędzie. Czyż nie tak mógł myśleć zintegrowany z dymkiem Molik gdy kolega Paluchiwicz pstrykał mu te fotki? (Brzezinka, ok. 72.)
Wedle Molika głos jest nośnikiem energii, jej jakości. Poza tym, oczywiście, wyrazem niepowtarzalnej osobowości. Odkrywając nowe, wcześniej mniej jasne, także dla siebie samego obszary rzeczywistości, pracował nad tym by móc wspomóc konfrontację elementarnej, czystej ludzkiej wrażliwości z przywróconym głosem. Tak rozumiana działalność bywa źródłem osobności. Tak, doświadczył wyalienowania. Także dlatego długo trudno było namówić go do jadania przy stole odkąd zaczął podróżować intensywnie jako przewodnik poszukującym głosu.
Gdy zaangażował się w projekt budujący parateatr było dla niego jasne; niezbędny będzie uważny wgląd w zintensyfikowany zbiorowy strumień emocji. Cały okres parateatralny w życiu Laboratorium był szukaniem sposobów na wyeliminowanie alienacji i separacji pomiędzy uczestnikami zdarzeń. On sam, nim dotarł do wiedzy JAK to zrobić, bywał 'okrutnikiem'. Z nieprzygotowanymi ludźmi próbował pracować tak, jak przez lata pracował pośród aktorów Grotowskiego. A tam ćwiczenia bywały niezwykle forsowne.
Obraz okrutnego Molika (co zabawne w przypadku takiej jak On osoby) na jakiś czas wykreował Jerzy Radziwiłowicz. Nie pamiętam okoliczności, lecz być może w listopadzie 70., gdy podjął propozycję tzw. współpracy z Laboratorium. Współpracy nie podjął a zdanko się przykleiło, na czas jakiś. Mało JR żałuję skoro dodał nigdy wcześniej nie doświadczyłem takiego wiertła w życiu. [Klasyfikacje zaliczyli wówczas; Zbigniew Kozłowski, Aleksander Lidke, Wiesław Hoszowski i Irena Rycyk].
Jak planował pracować Molik w okresie Acting Therapy ?
Laboratorium Acting Therapy - to praca nad wyzwoleniem energii i źródeł twórczych - opierająca się na pracy nad głosem i ciałem, łącznie z jego psychiką. To praca, która pochłania, to praca-życie.
Pracuje się nad wyzwoleniem własnego głosu, w
całej gamie możliwości i w całej pełni, nad uczynieniem z ciała posłusznego i
zręcznego instrumentu, nad jednością wyzwolenia tych dwóch elementów, tzn.
głosu i ciała. W czasie procesu twórczego jest się i panem i sługą równocześnie
lub niemal równocześnie. Nie jest to możliwe bez sięgania do ukrytych źródeł i
ukrytych zasobów energii tzw. pasywnej, nigdy dotychczas nie używanej. Wymaga
to usunięcia przeszkód i ominięcia oporów nie tylko natury fizycznej. W czasie takiego działania zmianie podlega cała osobowość. Tak
więc nie tylko ciało czy głos poszerzają zakres swoich możliwości, stają się
bardziej zdolne do czynienia trudnych rzeczy, ale wyzwolona energia otwiera
źródła, z których swobodny przepływ stanowi o inicjatywie i inspiracji.
To ostatnie w naszej pracy jest dążeniem, z pewnością
najtrudniejszym, i nie zawsze możliwym, a na pewno nie we wszystkich przypadkach
w czasie typowego cyklu pracy obejmującego 9-12 dni, ca 5 godzin dziennie w
zespole 3-4 osobowym. Wtedy terapia pozostaje w obszarze kształtowania
(technicznego) własnych możliwości głosu, ciała i energii, ale zawsze w oparciu
o ćwiczenia i elementy organiczne obejmujące całość osobowości.
Cóż, zamierzenia życie zweryfikowało poważnie lecz w jednym jedynie względzie; grupy były dalece liczniejsze. Później nadeszło już Drzewo Ludzi, które odbywało się jakby poza Grotowskim, bowiem, animatorzy zdarzeń dotarli do pełnej dojrzałości.
Cóż, zamierzenia życie zweryfikowało poważnie lecz w jednym jedynie względzie; grupy były dalece liczniejsze. Później nadeszło już Drzewo Ludzi, które odbywało się jakby poza Grotowskim, bowiem, animatorzy zdarzeń dotarli do pełnej dojrzałości.
NIESPODZINKA! Począwszy od 11.01.2016 usuniemy
możliwość łatwego śledzenia bloga dla osób zalogowanych w Twitter, Yahoo, Orkut czy u innych operatorów. W tym samym czasie - usuniemy profile kont spoza Google, więc, może pojawić się spadek liczby odwiedzin na blogu.
Zachęcamy by powiadomić czytelników (być może za pośrednictwem
blogu). Jeśli korzystają z innych kont niż Google by obserwować bloga -
muszą zapisać się na konto Google. POWIADAMIAM!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz