sobota, 16 lutego 2013

AWKWARD HAPPINESS


Widziałam pierwszą z trzech prezentacji Spektaklu - Niezręczne szczęście lub wszystko czego nie pamiętam z naszych spotkań - który proponuje Studio Matejka w ramach Monosytuacji. Jak mówią twórcy, nie jest to ostateczna wersja; wciąż są w trakcie, w budowie, w fazie powstawania. Jest to coraz powszechniejszy sposób zapoznawania publiczności z owocami pracy. Prezentuje się produkcje od wczesnych etapów prób, poprzez kolejne próby... Powstają też numerowane wersje spektakli. 
Co bywa tego powodem? niepewność zaistniałych procesów czy efektów pracy twórczej, konieczność konfrontacji z widzem czy asekuracja, a może dążenie do doskonałości choć jej horyzont nie chce się przybliżyć (taka już właściwość horyzontu). Wreszcie, może także względy pozaartystyczne (mnogość obostrzeń prawnych inaczej kwalifikujących produkt gotowy a inaczej będący ‘w progresie’ ). Trudno dociec.

Ten spektakl (ta praca w toku) bardzo mi się podobał, momentami wręcz zachwycał. Na pewno utrzymywał zainteresowanie. Zobaczyłam 'produkt' nie tylko estetyczny (w prostym rozumieniu słowa) bowiem wszystko wydawało się idealnie dopracowane w sensie wykonawczym i realizacyjnym. Choćby wspaniałe możliwości ruchowe każdego z wykonawców, ich niespożyta energia i sprawność, wręcz akrobatyczna, umiejętności mistrzowskiej gry na instrumentach (gitara elektryczna, klarnet... napełnione wodą kieliszki). Sposoby podawania tekstu (każdy w swoim języku), logicznie poprowadzone akcje sceniczne, poprawna praca świateł oraz interesująca i adekwatna oprawa muzyczna itd. - wszystko wydaje się gotowe do prezentacji.  

Czy są więc jeszcze jakiekolwiek... wątpliwości? W trakcie wielu rozmów, w sytuacji tradycyjnej popremierowej fety, każdy mówił co innego, każdemu czego innego brakowało. Lub przeciwnie, dostrzegano ‘czegoś’ nadmiar. Nikt zatem nie był w pełni zadowolony, nie wyłączając bezpośrednio w projekt zaangażowanych. Pewnie normalne...

W Studio Matejka koncentrują się nad "badaniami nad ludzkim ciałem we współczesnej praktyce performansu". Prowadzą poszukiwania w zakresie treningu i ćwiczeń fizycznych opierając się na tematach i obrazach, które ich zainspirowały. Prace dokumentują, zrealizowali 6 filmów krótkometrażowych (we współpracy ze Słowackim DogDocs). Ta obecnie prezentowana work in progress  to "materiał twórczy przetworzony". Powstawał wiele miesięcy. Wykorzystane teksty i dialogi są autorstwa aktorów Studia - zainspirowanych poezją i prozą: Anny Świrszczyńskiej, Alexandra Fleischera, Yehudy Amichaiego i Milana Kundery. Warstwa muzyczna, z kolei, powstawała na bazie transformacji głosów i muzyki granej na żywo. Również i muzykę komponowali wykonawcy spektaklu, wykorzystując dodatkowo utwory jazzowe i kompozycje instrumentalne. 

W trakcie spektaklu miałam podskórne łaskotania, odczuwałam obecność ducha spektakli Teatru Laboratorium - ten rodzaj rytmu i metryczność. Mimo starannie wybranych tekstów pozostawiano je, jednak, na dalszym planie na rzecz uchwycenia ich melodyki. Choć nie widziałam przecie tamtych spektakli, wszystkich (znam je raczej ze strzępów rejestracji) i nie potrafię zwerbalizować tej myśli jednoznacznie, tak była ulotna - wracała do mnie kilkukrotnie. Bo było w tym Spektaklu coś z owych kanonicznych formuł via negativa - określających cele pracy aktora jako eliminowanie  blokad wewnętrznych i fizycznych a  nie zwiększanie kwalifikacji; by móc stać się kimś więcej niż tylko aktorem. Nie tylko tym kimś, kto ma określone kwalifikacje w tej właśnie dziedzinie. 

Potocznie rozumiane kwalifikacje tych czworga aktorów są imponujące. Guillaumarc Froidevaux (Szwajcaria), poza szczegółowymi studiami aktorskimi ma doświadczenia związane z tańcem, jest instruktorem akrobatyki,  Zuzana Kakalikova (Słowacja) to absolwentka 2 akademii artystycznych, studiowała też pantomimę, tai-chi, taniec i akrobatykę,  Daniel Han (Korea/USA) oprócz 2-krotnych dyplomów aktorskich ma nawet licencjat z ekonomii (zapewne przydatny w pracy w teatrze) oraz klasyczne wykształcenie muzyczne czy taneczne,  Magdalena Koza (Polska)  m.in. posiada dyplomy szkoły baletowej i akademii wychowania fizycznego, ma też talenty organizatorskie (Wrocławski Festiwal Ruchu Cyrkulacje). Itd., itp,  szczegółowsze informacje zawiera link. 

Skoro więc w spektaklu biorą udział aktorzy tak wszechstronnie wykształceni, z tak dużą i wielostronną praktyką, Reżyserom (Matej Matejka, Bryan Brown) może chodzić o stopniową eliminację dotychczasowych doświadczeń z ich prac? Czy pracuje się więc raczej nad tym by ogołacać niejako z tych doświadczeń, by nie doprowadzać do ekshibicjonistycznego prezentowania możliwości każdego z osobna i wszystkich razem - gdy tworzy się projekt o tym ‘czym jest szczęście i jak je osiągnąć’?

Ciekawa jestem w jakim kierunku ewoluowało będzie AWKWARD HAPPINESS i jakie ‘machiawelizmy’ za tym stać mogą. Co stępi się i spiłuje lub jak przekształci się by uzyskać inne odbicie - w rozbitym lustrze?

Gdyby i inni zechcieli zastanawiać się polecam, do rozważań, przemyślenia np.: Duncana Jemisona   http://www.grotowski.net/performer/performer-4/od-reprezentacji-do-etyki-reinterpretacja-praktyki-teatralnej-i-wypowiedzi-gro?page=10     

6 komentarzy:

  1. Niestety przegapiłam, a czułam przez skórę, że to może być ciekawe doświadczenie, co Twoja recenzja właśnie potwierdziła.

    OdpowiedzUsuń
  2. To nowe zdjęcie Zygmunta podoba mi się bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bee, warto było ze wszech miar, nie jestem tylko pewna jak było z dostępnością biletów. Sądzę, że szło kompletami.
    Jeśli zobaczysz informację - Studio Matejka - możesz iść w ciemno. Znakomita Grupa, ciekawe projekty. Zainwestowany czas zwraca się po wielokroć, nawet gdy w mokrym śniegu trzeba potupać Na Groblę :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. LA, pewnie masz na myśli to na tle panoramy pięknego Paryża(?). Trochę próbowałam go 'przeredagować'. Przyciemniałam, kadrowałam...
    Na koniec postanowiłam zamieścić w oryginale, tak jak przetrwało wszystkie te lata. Nawet te ślady przetarć na brzegach wydają się ciekawe i pasują do większości moich opowieści 'z myszką'. Poza tym, jak widać, nie oszczędzałam na 'rozmiarze'. Miło spotkać się z akceptacją!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ewo, przepraszam, że nie na temat ale to zdjęcie mi zaparło dech.Piękne, piękne i to jeszcze z chimerą! Niesamowite, świetny pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  6. czaro, wszystko co tyczy tej strony jest na temat :)
    Dziękuję za akceptację melanżu Z.M. z chimerą, też wydał mi zasadny w naszej (hm, hm, chimerycznej) codzienności.
    Ma talent ! Andrzej Paluchiewicz, niezgorszy.

    OdpowiedzUsuń