Jak upływa czas? po angielsku. Także w Szwajcarii, słynącej z precyzyjnych zegarków kolejne wiosny mijają niepostrzeżenie zatrzymując sobie, najpierw po cichutku, coraz większą odrobinkę niegdysiejszej młodzieńczej witalności. W początkach tego zdumiewającego procesu zanika jedynie niewielki jej ciutek. Jednakże już wkrótce ciąg prądów uszczuplających wigory młodości, choć wciąż ukradkiem, przyspiesza. Zapodziewanie owego szwungu właściwego życia wiośnie, podobnej tej akurat wokół, pomimo że nieuniknione prawie dla nikogo nie bywa arcybanalnym procesem. Choć są też tacy, oczywiście, którzy nie zauważając tego wszystkiego wciąż robią swoje, zawzięcie, nie uwzględniając kolejnych strzyknięć w kościach. Choćby Z., który do późnej starości, jak jaki żołnierz z piosenki, zarzucał na ramię co mu tam trzeba było by dziarsko wkroczyć w kolejny nurt. Od czasu do czasu nawet pomrukiwał sobie przy tym, jaką-tam radosną melodyjkę, sobie-a-muzom. Tak w kółko Macieju, jakby całe to życie nie było jedynie przymuszenie bezceremonialnym ewolucyjnym cyklem.
(Fot.: Pula VII/VIII 2005 Istarsko Narodno Kazaliste 10th International Youth Theatre Festival)
W teatralnym świecie połowy lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku gruchnęły wieści;
- aktorzy Instytutu Aktora, Grotowskiego, prowadzą poradnictwo w dziedzinie techniki aktorskiej,
- organizują Spotkania Robocze, kontynuując Kompleksowy Program Badawczy - jako Special Project, a wraz z nim dzieła-procesy, takie choćby jak Laboratorium Pracy Zawodowej Acting Therapy. Są tam też inne laboratoria: Teorii i Analizy w Grupie, Teatrologiczne, Spotkań Roboczych czy Analizy Znaczenia,
- stołecznemu Festiwalowi Teatru Narodów towarzyszy - Sezon Teatru Narodów, odbywający się we Wrocławiu i jego okolicach (Brzezinka, Ostrowina) - jako Uniwersytet Poszukiwań Teatru Narodów (VI/VII 1975).
Molik wiosen miał wówczas ledwie 40 i 4, zatem energii wciąż miał jeszcze co najmniej za dwoje wówczas, gdy wrocławski teatralny Woodstock gwarantował już spotkania z wybitnymi twórcami; światowymi tuzami eksperymentujących teatrów awangardowych. On sam także był już wystarczająco znany i ceniony, choćby z racji zbudowania kilku wybitnych ról teatralnych wręcz niesłychanie awangardowo.
Tak wyaprowidowany, 22 IX 1975 - ze swoim Acting Th. oraz Ansablem Teatru (z którym Apocalypsis cum Figuris w przeciągu tych 64 dni zaprezentowali tam 19-krotnie) był już w Wenecji - tak, m.in., Uniwersytet Poszukiwań II Laboratorium prezentował się w ramach dorocznego Biennale. W 7 dni po powrocie był już w laboratoryjnym ośrodku teatru eksperymentalnego w Wiedniu (Dramatisches Zentrum), a wkrótce potem, na przełomie marca i kwietnia '76, o Molika dopomniały się już szwajcarskie Berno i Lozanna.
Zatem Lozanna i Jacques Gardel, laureat Fundacji Leenaards '12 (swoją ostatnią odsłonę teatralną zatytułował: Iliada, fascynacja wojną). Pierwszym, z trzech jego kolejnych teatrów był Theatre Onze (11 rue des Deux Marches) - laboratorium poszukiwań teatralnych. W Théâtre Onze ścieżki twórcze Z.M. wydeptywał także - w 1978, '79 i '81 roku (I-III).
Do Lozanny Z.M. powracał, w przyszłości, już do Théâtre de l'Arsenic (Centre d'Art Contemporain) choćby 14-28.06.96. W latach 1994 i '95, natomiast, w ramach - Journées d'Octobre (7-23 X) - Tworzenie ścieżek, które również organizował Gardel. Po jego odejściu (wnet potem) Arsenic... podupadał. Dopiero niedawno, we wrześniu '13, przedsięwzięto w nim wręcz herkulesową renowację http://www.arsenic.ch/adopte-siege/
Te malownicze zabudowania to teatr La Filature mieszczący się w budynkach starej przędzalni w Sarraz nieopodal Lozanny. To tam J.G. powołał Fundację ATT2. Tamże, w latach '97 i '98 w maju oraz w '99 w kwietniu i lipcu, gościł Molika. http://www.la-filature.ch/
Wspomniałam wcześniej o Bernie gdzie bywał, choćby w 1986 trzykrotnie; na przełomie XII/I '85/'86, w III/IV i w VI. Kolejno w III '88. Współpracował tam, m.in. z teatralną grupą Tulari Dieu, którego twórca - Gabriel Alvarez, reżyser i pedagog teatralny, dyrektor artystyczny CITA i SAT, założyciel i dyrektor artystyczny Teatru Galpon w Genewie także powołuje się na współpracę z Z.M. ( En 1984, il crie à Berne le «Centre d'Expérimentation Dramatique» Tulari Dieu et Transforme Un vieux grenier en salle de répétition afin d’organiser des stages avec des maîtres internationaux dont : Zygmund Molik, collaborateur de J. Grotowski, travail vocal, Pologne).
Molika miano, niewątpliwy zaszczyt, gościć także w Zurychu. Pracował tam, m.in. w '84 w maju i w grudniu w '86. Także w styczniu i z końcem '87, wówczas na zaproszenie - teatralnej trupy mimów, tancerzy i klaunów bez stałego adresu, tworzących interdyscyplinarną szkołę tańca i ruchu - Proscenium Zurychu, to jest (prawie już niemożliwej do wytropienia) Schule für Bewegungstheater ”Vorbühne Zürich”.
Przemknęłam od 1976 do 1998 - także tak, niepostrzeżenie, śmignęło maestro... niemal ćwierć wieku.
I dałabym już mistrzowi odpocząć gdyby nie fakt, że przystoi przynajmniej wspomnieć o... Genewie. Ostatni już raz, niestety, byliśmy tam - 10-20.07.2003, co starałam się opisać wcześniej trzykrotnie: 18.02.2011 i 9.03.2015 x 2.
Zmierzając ku końcowi opowieści podam jeszcze dane szczegółowsze niż wcześniej, dotyczące miejsca tej stażowej pracy. Zawdzięczam je Magnolii Papastratis. Gdy już o Maniolii mowa nie mogę odmówić sobie kolejnej przyjemności, wiąże się z zacytowaniem niegdysiejszego wpisu: Admiracja (13.10.2014) zamieściłam tam zdjęcie serdecznego dowodu jej pamięci po-wsze-czasy (IV '95).
Théâtre du Galpon (contact@galpon.ch), Gabriel Alvarez, 2, rue du Vélodrome, 1205 Genève, Suisse. Marcel Robert, Théâtre de Seraphin (the workshop had been organized at the Galpon),
Théâtre de la Parfumerie. With best regards, magnolia.
Podbój Szwajcarii to jedno. A mnie wzrusza wigor młodości, zwłaszcza tej późniejszej, wciąż hojnie szastający energią.
OdpowiedzUsuńBardzo wiosenny (evergreenowy) wpis. Mimo nostalgii albo właśnie dzięki niej, dzięki świadomości podkradania coraz większych "odrobin" witalności.
Oj, ja bym chciała takim być żołnierzykiem.
Nawet jeśli mnie nikt nie zaprosi do Szwajcarii. O co nie ma żalu, bo nie mam żadnej oferty.
I jeszcze nadmienię, że daje mi do myślenia mickiewiczowskie naznaczenie - że to tak w czas się wszystko złożyło.;) Choć, jestem pewna, że Maestro naginał znaki do własnych niespożytych możliwości. :)
Kochana tamaryszko, tak, tak - wiosenna młodość i jej wigory... Sama widzisz, choćby na podstawie zamieszczonych zdjęć, tylko wieczna zieloność w głowach pozostaje.
OdpowiedzUsuńNie chciej być tego rodzaju żołnierzykiem, to podstępnie wysychająca kromka chleba, choć długo pachnie świeżością. Bo tak naprawdę ograbia, mimo 'niespożytych możliwości', ze zwyczajnej codzienności. Bo później już może okazać się, że minęło już...Każdy artysta to wie.
Tak, zaczyna się od 40 i 4, później już można jedynie 'naginać' - by nie zaprzepaszczać, niespożytych możliwości (?)
Tak mi, kurczę ( z wolnego wybiegu, oczywiście) żal...