wtorek, 17 listopada 2015

310. Umiłowanie/ Dead Walk Love

Powinno pisać się i rozmawiać o tym Spektaklu jak najwięcej. Oto w teatrze pojawiła się nowa jakość, a co ciekawsze, tę opinię nie tylko ja mogę potwierdzić. Wszystkim nam obecnym na premierze - 14 listopada 2015 - porywano serca a naszą uwagę utrzymano niepodzielnie bez trudu, bowiem każdego widza zachwycono każdziuteńkim, bez wyjątku, szczegółem adaptacji - "Umiłowanie ojczyzny" Mishimy Yukio. Zjawisko ! unikat !, co tam - istne cuda, i nic innego, poprzez (niestety !) zaledwie godzinkę z niewielkim okładem.

W warstwie wizualnej spektakl nasycony jest odniesieniami do estetyki właściwej wyciszonemu i oszczędnemu w formie teatrowi no, będącemu jednym z aspektów japońskiej kultury. Równie gęsta jest jego struktura, konstrukcja intelektualna, zagęszczona odwołaniami do kulturowych znaczeń, nawet przez nie wtajemniczonych kojarzonych z archetypami zachowań związanych choćby z kodeksem honorowym wojownika bushido. Niemal namacalne są w nim również obsesje autora tekstu; kult śmierci, jego fascynacje militaryzmem i pięknem ludzkiego ciała. Ta koronkowa kreacja wyszła spod ręki niezwykłej znawczyni Igi Rodowicz.

Dr Jadwiga Maria Rodowicz - Czechowska 
japonistka specjalizującą się w historii dramatu japońskiego i myśli teatrologicznej. Doktorantka Uniwersytetu Tokijskiego, która cztery lata była ambasadorem Rzeczpospolitej Polskiej w Japonii. Przekłada dramaty i traktaty teoretyczne, jest autorką zrealizowanej - po raz pierwszy według klasycznych reguł japońskiego teatru no - sztuki Stroiciel fortepianu - (Piano chōritsushi – Shopan nō) wystawionej 4 lata temu w Japonii i w Polsce.

Przygotowując się do realizacji zamysłu japońskiego w Teatrze Grzegorz Bral poszukiwał ponadczasowych i ponadkulturowych odniesień do mistrzostwa związanego ze specyfiką sztuki Japonii.
Do Jadwigi Rodowicz zwrócił się zatem z gorącą prośbą o konsultacje przy projekcie - jak opowiedział publiczności po Spektaklu. A później wszystko zaczęło żyć już własnym i nieoczekiwanym życiem. Praca konsultantki z wykonawcami i muzykiem okazała się tak efektywna i korzystna iż poprosili ... aby to Ona ich 'wyreżyserowała'. Szczegółowa wiedza i erudycja Pani Reżyser zaowocowała specyficzną, scenicznie przetworzoną poetyką snu, koncentrującą dramat wokół figury shite oraz znaczenia retrospekcji w tym gatunku teatru.

Nie do przecenienia w spektaklu jest waga oprawy muzycznej. Powstawała celowo na jego potrzeby w duszy niezwykłego muzyka Macieja Rychłego, który towarzyszy obojgu aktorom obok sceny. Ich wzajemne porozumienie ma w sobie rodzaj magii bo kompozytor i wykonawca zarazem reaguje jak sejsmograf na wszystko to, co dzieje się wokół. Jego muzyka jest zatem w dużej mierze improwizacją, marzeniem na jawie, przyzwalającą by to zadumani, to uniesieni słuchacze popuścili wodze własnym fantazjom. 

Aktorzy Teatru Pieśń Kozła, założonego w '96 przez Annę Zubrzycki i Grzegorza Brala 
- Julianna Bloodgood, aktorka i wokalistka, od wielu lat związana z Zespołem 
Rafał Habel, aktor i muzyk, scalony z Teatrem od początku 
zrealizowali projekt poza nurtem repertuarowym Pieśni Kozła. 
O ich sztuce aktorskiej nie sposób powiedzieć za wiele, tak są wyborni. Wszystko w ich wykonaniu było klarowne i czyste. Jak trudna do osiągnięcia jest ta pozorna lekkość i łatwość przy wykonywaniu wszelkich, nawet niemal karkołomnych, ruchowych ewolucji uzmysłowiła zgromadzonym po inscenizacji licznym widzom Rena Mirecka - To jest niezwykle trudne, jeszcze... "coś" pamiętam. 
Aktorzy mieli ze sobą magiczny kontakt, te emocje każdym gestem, każdym słowem przekazywali widowni. Więź pomiędzy aktorami i widzami nawiązała się naturalnie i zacieśniała z każdą sceną. Tekstu w spektaklu jest stosunkowo niewiele, jest natomiast kilka sporych monologów, które Julia głosi po angielsku a Rafał po polsku. W całym otoczeniu zwieńczonym gotyckimi łukami jest wiele ciszy jest też kilka, pozornie całkowitych, zawieszeń akcji. Tak pomyślanym działaniom sprzyjają, niewątpliwie, z wielkim smakiem i dbałością o formalną autentyczność przygotowane kostiumy oraz wieloznaczna aranżacja przestrzeni scenicznej.

Zarówno o scenografię jak i koncepcję kostiumów zadbała także - Jadwiga Rodowicz.

Wielka brawa należą się również realizatorom; światła - Kamilowi Piwko i dźwięku - Waldemarowi Trzasce. Tak jak reżyserka, która dziękowała panom serdecznie, podziwiano ich umiejętności.

Prace realizatorów 'rewiru zgasłego miłowania' z ciałem, głosem i materią sceniczną, cóż nie wykluczone, byłyby trudniejsze gdyby nie ich spotkania z Molikiem i jego Alfabetem Ciała. Z praktyką w tym względzie wszyscy oni zetknęli się, mniej lub bardziej, bezpośrednio. O 'literach alfabetu Molika' jako pretekście w procesie poszukiwania pragmatycznego działania, napiszę już niebawem.
Bo to może być zarazem całkiem proste, jak i niezwykle skomplikowane. Bowiem skoro on to robił ot tak sobie, niemal całkiem zwyczajnie? Owszem, aktorskie techniki koordynacji ciała z głosem łowił sobie na zwykły kijek, przesiadując z fajeczką w szuwarach :-)  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz