wtorek, 20 października 2015

Jeśli zechcesz możesz pogłębić swój głos

...tłumaczył Zygmunt Molik, choćby adeptom stażu w Turynie w '92 roku. Można to usłyszeć i zobaczyć na video, które opublikowałam w maju '15. Filmową rejestrację materiału ze spotkania po-stażowego rozpoczyna tam prezentacja - osiągania niskiego brzmienia głosu - w pozycji siedzącej (0:40-1:40). Więcej objaśnień mistrza można znaleźć, także, w zamieszczonym tekście (choćby od 7:13). Bowiem pogłębianie głosu w pozycji siedzącej nie jest, oczywiście, jedynym sposobem na pogłębienie tembru własnego naturalnego głosu. Inny ze sposobów opisała Joanna Kusz, w pracy magisterskiej ("Głos jako narzędzie pracy nad sobą w metodzie Zygmunta Molika Voice and Body", Uniwersytet Wrocławski, Wydział Nauk Historycznych i Pedagogicznych, Instytut Kulturoznawstwa, X 2013).
    
Kolejnym ważnym momentem w mojej pracy, w trakcie jednego z pierwszych warsztatów (odbyłam ich kilka), było doświadczenie swojego głosu w dolnym rejestrze. Po intensywnej pracy przy improwizacji w poszukiwaniu Życia skupiłam się na pracy z 'jedną literą' - Wąż/ Kobra (ćw. 13). Jest to jedyna pozycja Alfabetu mająca bezpośrednie inspiracje w Jodze. Leży się płasko na brzuchu by kolejno podnosić korpus najwyżej jak to możliwe, podpierając go na rękach. Choć tu biodra i lędźwie - powinny cały czas przylegać do podłogi. W Jodze wygięcia do tyłu mają za zadanie uelastycznienie kręgosłupa i są pozycjami energetycznymi. Jednak jak się okazuje to ćwiczenie, przede wszystkim, działa na układ oddechowy (choć także i tu jest niejako w opozycji do medycyny zachodniej, która zmniejszanie się wydajności płuc przyjmuje jako naturalny skutek starzenia się organizmu). Co różni 'sposoby' wykonania tego ćwiczenia w GiC od Jogi ? M.in.:  1/ nie unoś kolan, nie zmieniaj pozycji stóp przy podłodze,  2/ nie kieruj czoła/głowy ku podłodze lub nadmiernie ku górze; by móc utrzymywać, także, kontakt wzrokowy z realnym lub wyimaginowanym Partnerem,  3/ nie przyciągaj zbytnio podbródka do szyi, przeciwnie, twoja głowa wraz z szyją powinny podlegać swobodnym rotacjom, również na boki. Itd...
Gdy w czasie swojej improwizacji pracowałam właśnie w tej pozycji prowadzący poprosił mnie o powtórzenie tego działania z użyciem głosu; i to był moment w którym wydobył się ze mnie niski, mocny głos. Tak zwyczajnie, jedynie na skutek tego, że moje ciało uzyskało łatwość oddychania - gdy kanał powietrza nie napotykał już oporu zaciskającej się wcześniej krtani. Przy wygięciach korpusu od dołu kręgosłupa w tył, takich jak są praktykowane w pozycji Węża, przednia powierzchnia płuc zostaje zaktywizowana i znacznie rozszerzona. 
Głos w tym niskim rejestrze wypróbowałam, początkowo w obrębie jednego dźwięku by kolejno dołączyć dwa następne. Wszystkie trzy udało mi się zaśpiewać bez wysiłku, na dodatek w harmonii i czysto.
Zapamiętałam to uczucie skupienia w czasie działania. Również to, że Jorge cały ten czas stał obok mnie, a ja miałam wrażenie, że jest nade mną. [To częsty jego sposób pracy z uczestnikiem; bycie poprzez wsparcie, bez bezpośredniej ingerencji]. Zapamiętałam też, że wówczas nie pracowałam z żadnym konkretnym wyobrażeniem, pracowałam raczej z odczuciami własnej fizyczności. To chyba jedyny, jak dotąd, moment w moim działaniu, w którym wyraźnie czułam jak wibruje moje ciało; klatka piersiowa, ręce... Wibrowanie odczuwane jako zwykłe fizyczne odczuwanie, zbliżone do mrowienia. Nie tylko doświadczałam go z każdym kolejnym dźwiękiem, bowiem wiedziałam już, intuicyjnie, jak spotęgować ten efekt i wywoływać go wraz z każdym kolejnym tonem. Dominowały we mnie dźwięk i wibracje. Swojego głosu, wówczas, nie rozpoznawałam jako pięknego czy jako niosącego jakieś wewnętrzne treści, lecz zaskoczył mnie; siłą dźwięku, brakiem odczuwania wysiłku, a szczególnie niskim rejestrem głosu, którego jako 'zdiagnozowana sopranistka' nigdy wcześniej nie używałam. Nie umiem wskazać jednoznacznie dlaczego Parente wybrał właśnie tę pozycję, spośród wielu innych jakie tego dnia wykonywałam, prawdopodobnie to moje ciało zdradzało mu jasno - właśnie to ćwiczenie 'to będzie to'. 
   Zamieszczone zdjęcia powstały w trakcie 1-go lub 2-go stażu Joanny w Lizbonie. Pierwszy z nich odbył się 27 06 - 2 07 2011, drugi po trzech miesiącach. Oba je zeskanowałam z posiadanej kopii Pracy, str. 43 [Rozdział 2. Praktyka i doświadczenie jako źródło poznania, 2.1. Praca z ciałem]. Do fragmentu tego rozdziału nawiązałam.

Joannę poznałam w marcu 2011, gdy była we wstępnej fazie przygotowań do obrony tej właśnie pracy magisterskiej. Szukała materiałów, dokumentów, świadectw; skierowano ją do mnie. W maju poznałam ją z J. Parente'em, przy okazji jego pobytu we Wrocławiu w ramach - Making Tommorow's Theatre 2011 - Studio Na Grobli. Zdarzenia opisałam, trochę żartobliwie - 6 01 2012. W poście zamieściłam również jej 'sprawozdanie ze stażu' przygotowane dla Jorge'a w języku angielskim.
Joanna uczestniczyła czynnie w kilku jeszcze stażach Głos i Ciało, w Lizbonie i we Wrocławiu. Natomiast na jednym z wrocławskich staży, tym który zarejestrowałam by go opracować, była obserwatorem (marzec 2013). Był to końcowy już etap jej badań. Pracę, celująco obroniła wczesną jesienią. Byłam, wówczas, w Paryżu gdy zatelefonowała by podzielić się tą radosną wiadomością. Pierwszy fragment jej Pracy opublikowałam, w lutym '14 (polecam http://ewamolik-zygmunt.blogspot.com/2014/02/trzeba-byc-obecnym-przy-wszystkim.html ).
J. Kusz w trakcie śpiewu w grupie. 16-17 06 2012 Studio Na Grobli. Fot. Irena Lipińska
Był to pierwszy 'pilotażowy' kurs Sukcesora - Głos i Ciało po śmierci Zygmunta Molika. Miał zainteresować, przede wszystkim, studentów Akademii Muzycznej, stało się inaczej... i na to przyjdzie czas... wierzę w to. A wiara czyni cuda.

Oba opublikowane fragmenty Pracy magisterskiej Joanny Kusz opracowałam na podstawie posiadanej kopii. Jej obecnego, finalnego kształtu nie znam. Teksty są zatem rodzajem polemiki - z tekstem którym dysponuję - a nie są dosłownym cytatem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz