Grenland Friteater, 05. i 09.1995, staże oraz wystąpienie w trakcie Konferencji; 'My work with Grotowski'
ACTING THERAPY I GŁOS
ACTING THERAPY I GŁOS
Zygmunt Molik, członek-założyciel
Teatru Laboratorium J. Grotowskiego we Wrocławiu. Jego praca z Laboratorium
jako trenera głosu, jednocześnie aktora i nauczyciela, była bardzo pomocna w
rozwoju - unikalnego systemu treningu wokalnego dla aktorów. Etap systemu
sformalizowano publicznie w „Ku teatrowi ubogiemu”, lecz w codziennej pracy aktorów
Laboratorium rozwijał się on nadal, nieustannie.
[Towards a Poor Theatre
(08.1968), jej istotnym minusem były liczne błędy merytoryczne i językowe
związane z brakiem staranności w pracy translatorskiej i redaktorskiej. Eugenio
Barba - współautor, redaktor i wydawca „Towards…” działał czynnie w Teatrze 13
Rzędów w Opolu około 2-3 lat /od 06.1961. Przybliżeniem do tekstów zawartych w
Książce są opublikowane w Polsce w roku 1989 - Teksty z lat 1965–69 - będące
przekształconą i otwierającą inną perspektywę wersją Książki. Polska edycja ‘Ku
teatrowi ubogiemu’ ukazała się w roku 2007, nakładem Instytutu Grotowskiego].
Jest to kilka myśli zebranych na podstawie tego co robiłem gdy nazywane było Lab. Acting Therapy (1975-1978) – pisał w notatkach z przełomu lat ’70 i '80 - Zygmunt Molik. Było to wówczas bardzo modne określenie lecz to co robię obecnie nazywam po prostu - Głos i Ciało, nic więcej.
Jak sięgam pamięcią, tamta Acting Therapy była pojmowana początkowo jako pomoc dla aktorów w ich podstawowym treningu aktorskim. Później to założenie się zmieniło. Zrozumienie, że głos, krtań, struny głosowe oraz oddech są jedynie siłą wykonawczą stało się punktem zwrotnym w moim życiu. Zgodnie z ‘oficjalną praktyką’ problem leżał gdzie indziej. Lecz mnie, nie tylko wówczas, istotniejszym wydało się odkrywanie mechanizmów działania głosu poprzez wydolną i skuteczną pracę całego ciała. Tak więc w długim okresie wczesnych poszukiwań, opartych w mniejszym lub większym stopniu na zastanych ‘klasycznych założeniach’, musiałem najpierw sam siebie odnajdywać w tych nierozpoznanych obszarach.
Jednym z pierwszych przypadków, z którym musiałem dać sobie
radę, była bardzo młoda aktorka. Poprosiła mnie o pomoc ponieważ jej głos
załamywał się i nie była w stanie podtrzymać żadnej dłuższej frazy. Pokazując,
poza tym, oznaki bycia kompletnie głuchą na dźwięk. Tak jak w poprzednich ćwiczeniach
moim głównym celem było odnalezienie indywidualnego klucza; dla uzyskania
właściwego położenia krtani, dla przebudzenia rezonatorów, dla właściwego
użycia oddechu. Ale w tym przypadku bardzo szybko okazało się, że nie było to
sposobem na osiągnięcie efektywnego leczenia. Ciało było zbyt leniwe, w ubogim
brzmieniu, przepełnione, nie będące w stanie wykonać świadomego wysiłku. Jej
dźwięki były krótkie, powtarzające się, z trudem chwytające oddech. Lecz było
coś charakterystycznego w jej ciele, coś dowodzącego, że wbrew purystom, nie
była ona ani chora ani słaba. Tylko pewne powierzchnie mięśni miały kłopoty z
reagowaniem. Lecz cały organizm miała zdrowy i silny. Tak więc minęło kilka dni,
i nagle podczas prostego ćwiczenia asocjacyjnego, połączonego ze szczególnym
ruchem i szczególną pozycją ciała, zauważyłem że wszystko staje się nagle
wyważone. Ciało reagowało. Głos nie był już dodatkiem czy produktem, stał się
konieczną funkcją organizmu w danym trybie. I to było to.
Reszta była tylko sprawą czasu, chociaż musiało upłynąć wiele
tygodni zanim mięśnie przyzwyczaiły się do swojego przypadkowego odkrycia w
ustalonym położeniu i były w stanie współpracować, w każdej innej pozycji
ciała. A ona powoli odzyskiwała, czy też odkrywała na nowo, jej własny, silny, głęboki
głos, który ku mojemu zdziwieniu mógł być używany także do śpiewu, w dość miły
sposób. To interesujące i ważne ponieważ; nigdy potem nie spotkałem kogoś z kim
mógłbym pójść tą samą drogą, tym samym skojarzeniem, chociaż w wielu
przypadkach objawy były bardzo podobne.
Przypadek B. Tym razem
dotyczyło to utalentowanej kobiety, doświadczonej w tej praktyce. Niestety,
cierpiała na chroniczny rozszczep strun głosowych ze stanami zapalnymi.
Leczonymi lecz z nawrotami. Jej ciało było silne i sprawne. Oboje wiedzieliśmy,
że mamy tylko dziewięć dni na rozwiązanie problemu, bardzo mało czasu. Zatem musieliśmy
zacząć natychmiast z wysokiego poziomu pracy, i wziąć na siebie pewne ryzyko. Jednocześnie
uważając, żeby nie spowodować ponownego zapalenia częściowo wyleczonych strun
głosowych. Nie miałem w tym przypadku pełnić roli kogoś inspirującego, czy
wskazującego sposób, musiałem ustawić aktywną kooperację. Co znaczyło podjęcie działań
w sensie fizycznym, przesuwających stopniowo główny wysiłek możliwości
głosowych z obszaru klatka piersiowa - krtań. Był to jedyny możliwy sposób;
wydobyć napięcia ze strun głosowych tak bardzo jak tylko się da, i przesunąć te
napięcia do innych części ciała. Tak więc ostatnia faza składała się z
drobiazgowych sesji, podczas których cały organizm musiał nauczyć się
optymalnego rozwiązania zezwalającego na użycie głosu przez szereg godzin. W
sposób prowadzący jedynie do wyczerpania ciała a nie strun głosowych. Innymi
słowy polegało to na adaptowaniu, zmniejszaniu odczuwania przez organizm określonych
bodźców strun głosowych, które nie były w pełni sprawne. Zatem na takim wyćwiczeniu
ciała, żeby wszystkie starania niezbędne w pracy aktorki mogły zostać
przetworzone w zdrowy i w pełni sprawny system - bez wciągania w to
świadomości. Bo oczywiście jest to możliwe, jedynie, w przypadku zdrowego i
przebudzonego ciała. Rezultaty były raczej zadowalające bo głos, naturalnie, nigdy już nie popadał w chrypkę. Otrzymał tak silne wsparcie ze strony ciała,
że nie było to już żadnym problemem. I, co najważniejsze, nawroty stanów
zapalnych zdarzały się bardzo rzadko.
Zwrot ku cielesności, odwoływanie się do niej, zawsze są skuteczne,
przynajmniej na podstawowym etapie pracy. I w indywidualnych przypadkach.
Bowiem druga stroną tej pracy, praca z grupą, czyni ten aspekt pracy o wiele
bardziej skomplikowanym. Chociażby z następujących powodów;
1) grupa musi odsłonić lub przyswoić sobie swoje prawdziwe
oblicze,
2) na bazie szczegółowo dopracowanego doświadczenia musi się
ponownie zindywidualizować,
3) by na końcu, razem z liderem, z przewodnikiem,
skonfrontować to co nieznane z tym co zapisane w każdym ludzkim istnieniu, dla
każdego w inny sposób. Niezbędne są więc wspólne doświadczenia, które jednocząc stają się wspólną przygodą, zatem takie, by posłużyć każdemu w grupie jako
podstawa do indywidualnego badania. Ponieważ tylko z tego rodzić się może, już później,
możliwość bliższej współpracy pomiędzy liderem a uczestnikiem.
Gdy staję wobec nieznanego nie potrafię działać z
premedytacją. Pytanie brzmi; jak spowodujesz, że cała ludzka istota wprawi się
w ruch? Z tego braku wiedzy rodzi się
determinacja i moment decyzji.
Co robi chłop, który musi zaorać ziemię? Czy myśli o rozwoju,
który jest zdefiniowany jego pługiem? Nie sądzę. Lecz jest w tym precyzja nie
do uniknięcia, nawet gdy jest to tylko sposób trzymania pługa. Zobrazowana
treść może zachować to działanie także w ćwiczeniu aktorskim. W trakcie pracy
to ciało i głos stanowią bazę do wspólnych badań, są jak ta ziemia którą musimy
uprawiać i użyźniać. Jest w nas zapisane tak wiele zdarzeń i doznań, zasoby
siły mające wiele osnów. Jesteśmy bogaci, a zarazem ubodzy, ponieważ to
bogactwo jest w nas tłumione. Wiele razy po godzinach ciężkiej harówki, często
bezowocnej, to podczas zwykłej przerwy w pracy ujawniało się to coś, coś co
stawało się podstawą do odkrycia tego bogactwa.
Zapytano mnie kiedyś co sądzę ‘o czarach’ w tej pracy. Po długim
namyśle odpowiedziałem; czary pojawiają się lub nie, podczas gdy to co
pozostaje na co dzień jest efektem zwykłej, ciężkiej pracy. Istotą tej pracy
jest coś, o czym najczęściej trudno jest mówić nawet jeżeli, na przestrzeni lat
pracy, ‘wykształciło się coś' o naturze techniki. Zastosowanie tego nie jest
możliwe w ramach jakiegoś schematu, bo decyduje się o czymś bezzwłocznie, w
momencie wyboru określonej drogi, i nigdy nie można dokładnie przewidzieć ku
czemu ta droga poprowadzi. Moment decyzji przechodzi, po prostu, poprzez
impulsy otrzymane od konkretnej osoby. Także mówiącej o czymś zupełnie różnym,
nie tyczącym omawianej sprawy. Bardzo często jest to rodzaj przeniesienia, jak
odbicie znaczenia słowa czy odczuć w nieoczekiwaną stronę. Bywa i odwrotnie,
jest więc wiele otwartości przy wyborze alternatyw, a nie ma nieuchronności
wnikającej w obustronną wzajemną relację. Choć coś trzeba zrobić z konkretnymi
trudnościami, które muszą być rozwiązane hic et nunc /tu i teraz, nie sposób
zrobić tego ‘według wzoru’. Jeśli coś jest sprawdzone w jednym przypadku nie
można twierdzić, że sprawdzi się i w drugim, nawet gdy rodzaj problemu może
pozostać ‘ten sam’.
Powszechnie wiadomym jest, że
najczęściej pojawiającymi się problemami są; zamknięcie krtani, brak tchu, brak
powietrza, kłopoty w oddychaniu (przy wdechu czy wydechu), czy nadmierny opór
ciała, które działa jak hamulec ograniczając swobody jednostki. Ponadto jasnym
jest, że częściej problemem są blokady psychologiczne, a nie fizyczne. O wiele
łatwiej byłoby pokonać barierę fizyczną. Lecz słabość cielesna jest, przeważnie
tylko symptomem.
Niektórzy próbują dostać się tam wprost,
skąd powstają takie metody jak tzw. pierwotny wrzask; prymitywny, atawistyczny
wrzask. Jeżeli jednak nie podążysz drogą wymuszania postaw lecz rezultaty
będziesz osiągać, powiedzmy, poprzez wzajemne porozumienie, poprzez ‘trasę
pośrednią’ zaczniesz zmierzać ku temu co jest zasadniczo pierwotne (nie
zważając przy tym na przeszkody, które mogą pojawić się po drodze). Oraz wiele
więcej rozwiążesz, poprzez zrozumienie różnorodności tych szlaków. Zatem jest
to tak zindywidualizowane, że ‘każda z metod’ musi być odkrywana na nowo, przy
każdym kolejnym indywidualnym przypadku. Tylko w ten sposób można udzielić
komuś pomocy. I być może dla każdego przypadku jest tylko jedna droga.
Niewątpliwie istnieją wyjątki, które
mogą się samorealizować bez żadnej pomocy. Ale są to osoby nadzwyczajne,
posiadające tzw. „stałą gotowość”. Lecz mówiąc o sposobach podejścia do pracy z
głosem i ciałem zakładam, że jesteśmy zainteresowani problemami pozostałych.
Gdy mówimy o pracy w grupie; dość charakterystyczna jest praca
poprzez przywoływanie pewnego rodzaju 'chwilowego ryzykownego przedsięwzięcia’
tak, by część odtwarzana przez pozostałych uczestników pozwalała na ucieczkę z
zamkniętego koła nieuchronności, miernoty czy otępienia. Te same problemy ukażą
się wówczas w zupełnie innym świetle niż przed tą chwilową przygodą, która mogła
zaistnieć tylko dzięki grupowemu działaniu. Trzeba dodać, że bardzo wiele spraw
staje się oczywistymi przez przypadek. Tak, pojawiają się przez oczywisty
przypadek, ale tylko dlatego, że przez długi moment akcje, będące delikatną
strukturą, w momencie krytycznym uaktywnić mogą instynkt. Bardzo często będzie
to instynkt samozachowawczy. Bowiem, w każdym z przypadków świadomość, w
znacznym stopniu jest dezaktywowana. Zatem, prawdopodobnie wydobycie tego instynktu,
chociaż wyeksplikowanego w wysublimowanej formie, jest jednym z kluczowych pytań
poddawanych, przez prowadzącego, analizie w trakcie pracy.
Może to zarysowywać się czy stwarzać tak, jak właśnie
opisałem, lecz również może nastąpić coś, co w sposób obiektywny sprowokuje
konieczność zaniechania, w określonym momencie, podobnego szlaku. Przypuśćmy -
przystosowywanie kogoś do danych warunków, do okoliczności czy do ścisłych
wymagań może spowodować nieodzowność zaniechania tak używanego sposobu. Tu jednocześnie
i jasno należy zaznaczyć; otwarcie krtani, uaktywnienie rezonatorów i poprawne
oddychanie - wszystko to odgraniczone czy wydzielone z organiczności nic nie
znaczy. Tak to postrzegam. Organiczność, w moim pojęciu, jest całkowitą pełnią
działania, jest niezawodnością i poprawnością w wyborze działania. Tylko sprawy
organizmu. Nic więcej. Stąd konieczność ‘dobrego ciała’. Przy wprawnym ciele
łatwiej znikają wszelkie blokady fizyczne. Bez blokad fizycznych prościej jest
zredukować rolę świadomości w procesie twórczym. Zasadniczą rzeczą będzie tutaj
to, żeby znaleźć uzasadnienie, argument dla istnienia tej szczególnej chwili,
nie zważając na to czy trwa ona 5 minut czy też 2 godziny, oraz bez względu na
to czy obecny wówczas Partner będzie fizycznie obecną osobą, innymi słowy kimś
z uczestników, czy kimś przywołanym - z własnego życia lub z otaczającego
świata. W każdym razie granice miedzy tymi dwiema, pozornie różnymi
możliwościami, rozpraszają się i zamazują, ponieważ zawsze będzie to materia -
tu i teraz. Zgadzam się więc z tymi, którzy twierdzą, że ciało i dusza nie mogą
przechodzić transformacji – ciało, które posiadasz, w ciało, którym jesteś. Nic
właściwie nie będzie możliwe bez realnego, niemal rzeczywistego znaczenia tych
słów; tak musisz - stracić swoje ciało bo musisz być swoim ciałem. Bez tego pozostaje
tylko pewien rodzaj daremnych ćwiczeń. Tak jest w szkołach aktorskich,
przynajmniej u nas, gdzie wymagania stawiane organizmowi są minimalne, co w
konsekwencji powoduje minimalne przystosowanie organizmu.
Sednem sprawy jest to, że okoliczności i warunki o których
mówię, powinny być czymś nadzwyczajnym, niezwykłym i nieznanym, a wtedy reakcja
organizmu przewyższy zwyczajne - stymulując nowe, pełne działania przekraczające
istniejące dotąd możliwości. Tylko dopiero wówczas można modelować i kształtować
ostateczną formę, poprzez ćwiczenie wpływu na wyobraźnię albo, po prostu -
poprzez wykucie małego otworu, aż do momentu w którym można się przełamać. Na
jednym z warsztatów był ktoś wygłaszający monolog Hamleta. Dźwięk wydający
monolog przypominał mi właściwie głuchy skowyt wilka. Ale było to tylko moim
skojarzeniem, podczas gdy osoba dokonująca tego miała całkowicie inny punkt
wyjścia, poza tym ustalony, we współpracy ze mną. Innymi słowy widziałem
dokładnie gdzie leżą podstawy działania, które stworzyło monolog. Niemniej
jednak takie było moje nieodparte skojarzenie.
Bywają też sytuacje, w których ktoś nie może już dłużej
wytrzymać nałożonych na siebie rygorów i po prostu pęka tak jak niektóre
materiały pękają, pod napięciem czy naporem. W tym przypadku, idąc za takim
przełomem, dynamika jest przetwarzana w melodię i podnosi się coraz wyżej aż do
osiągnięcia krańcowo piskliwego głosu. Ponadto zdarza się, że głos zamyka się -
i takie katastrofy się wydarzają. Oczywiście, może to być pokonane, nawet po
jednej czy dwóch podobnych klęskach. Następnie przywraca się wszystko – powtarza
bez błędów. Gdy mamy do czynienia z młodymi ludźmi ‘leczenie’ jest konieczne
niejako z elementem. Takim jak ziemia, woda czy ogień.
Nie często można objąć w dziedzictwie mistrzostwo, tym którzy
są młodzi i niedoświadczeni. Zatem zdarza się, że nie udaje się utrzymać
kontroli i następuje wylew czy załamanie się. Lecz w każdym przypadku ten stan
określa czy jest to ‘Życie’ i czy to ono było udziałem adepta. Tak więc to
bardzo ważne, żeby odnaleźć odpowiedni bieg dla tego rodzaju strumienia
energii. Czasami możliwe będzie uwolnienie przy tym dynamiki, w jakimś niezwykłym
dźwięku czy melodii, lecz będzie to pojedynczy dźwięk czy melodia. Gdy nie ma
siły przeciwważącej czy czegoś co powstrzymuje ten wylewający się segment
wówczas nie można poprawnie uczynić tego dźwięku czyjąś własnością, w taki
sposób by był w stanie go odzyskać, by mógł powrócić do niego. Tak więc próba
ukształtowania tego dźwięku czy melodii napotyka na tak wiele trudności, że czasem
praca nie dociera tak daleko, do następnego etapu. Innymi słowy do ukształtowania
‘Życia’ w mowie czy w pieśni. Następnym etapem może być wobec tego odnalezienie
tego etapu. Będzie to śpiewanie i mówienie. Tu pytanie; czy będzie to tylko mówienie
czy też śpiewanie, i czy ten etap będzie indywidualnym ‘Życiem’ - związanym z
tym o czym mówimy lub o czym śpiewamy.
https://www.youtube.com/watch?v=6l6BA85zRjs - wydarzenie reklamowane NAPISEM NA ŚCIANIE widocznym na zamieszczonym zdjęciu [ nie koniecznie wiążące się z tematem oraz faktami zamieszczonymi w poście]. Jednym słowem - nie wiem, bo być może to zdjęcie postało w Estbourne? tylko co i kiedy robić mógł tam Molik? http://new.diaspora-artists.net/display_item.php?id=340&table=artefacts&artistslink=expand
https://www.youtube.com/watch?v=6l6BA85zRjs - wydarzenie reklamowane NAPISEM NA ŚCIANIE widocznym na zamieszczonym zdjęciu [ nie koniecznie wiążące się z tematem oraz faktami zamieszczonymi w poście]. Jednym słowem - nie wiem, bo być może to zdjęcie postało w Estbourne? tylko co i kiedy robić mógł tam Molik? http://new.diaspora-artists.net/display_item.php?id=340&table=artefacts&artistslink=expand
Historia zatacza nieoczekiwane koła. Wówczas - Shocks to the System - Social and political issues in recent British art from the Arts Council Collection, Exhibition Tour; 11 January - 23 February 1992 w Eastbourne - Towner Art Gallery.
OdpowiedzUsuńNiebawem w Eastbourne House Arts, Bullards Place, London, United Kingdom - Arts on Location - Winter Workshop 2015 LONDON: Body Alphabets for the Voice (Zygmunt Molik's Voice and Body Training for Actors) XII 2015.
Szczegółowe informacje, dla zainteresowanych, zdjęcia prowadzących Event w Londynie - Jorge'a Parente i Zoe Ogeret
http://allevents.in/london/arts-on-location-winter-workshop-2015-london-body-alphabets-for-the-voice-zygmunt-moliks-voice-and-b/882054651870714