piątek, 15 kwietnia 2011

Włoszka w Berlinie - Annamaria Faraone


Cecile Rossant, Peter Rose, Anna Maria Faraone -
Rok Grotowskiego w Berlinie

Piękna, smukła, długowłosa brunetka. Niebywała pasjonatka. Zaangażowana i uczynna. Serdeczna i wrażliwa. Na mój email odpowiedziała nazajutrz zamieszczoną poniżej  impresją. Wyjątkowe zdarzenie, doprawdy, Anna-Maria to ewenement wśród korespondentów.

Wszystko przetłumaczyła Ania Molik. Pewnie przy okazji odkrywa Tatę na nowo.

Pisujemy do siebie z Anna-marią, jak to kobiety, o różnych sprawach. Ostatnio podzieliła się wiadomością o swoich przygotowaniach do monodramu Camille Claudel. Przesłała też link z adresem jej berlińskiej grupy teatralno-warsztatowej, gdyby ktoś zechciał z nimi współpracować.  http://www.peterrose.org/
            
A jeśli już mowa o samodoskonaleniu. Zachęcała mnie dzisiaj nasza instytutowa Izabela Maria do wzięcia udziału w 3-dniowych warsztatach chilijskiej Szamanki i Uzdrowicielki  Luzclary  w Sadach k/Sobótki.


5 maja (czwartek), godz. 18:30
KsięgarnioKawiarnia Nalanda, Wrocław, pl. Kościuszki 12
Otwarte spotkanie z Luzclarą
Cieszę, że z " rzeki" Zygmunt M. zaczynają wypływać nowe strumyczki, 
choć na razie tylko tu na blogu.

Przy okazji przypominam o http://www.grotowski.net/ bowiem w czerwcu opublikowana będzie m.in. rozszerzona wersja Kalendarium  działań Zygmunta oraz, być może, filmowy fragment jego spotkania ze studentami po stażu  w Turynie (1992).  Na 19 min. trwającym materiale zarejestrowano odpowiedzi Molika na wątpliwości adeptów oraz jego osobiste prezentacje kilku sposobów radzenia sobie z kłopotami z głosem.

Film zmontował, ze ścinków, nieoceniony Giovanni Palmulli,  który ma najstaranniejsze prywatne archiwum ze znanych mi osób. Mimo to fakt odnalezienia owych ścinków jego samego zaskoczył najbardziej. Jeśli możliwa będzie publikacja zamieszczone zostanie jedynie kilka pierwszych minut. Rozmowy prowadzone były w języku francuskim a jakość dźwięku jest marna, na szczęście prezentacje Molika są dostatecznie wymowne.           

Notatki prowadzone na warsztacie Voice and Body - Zygmunta Molika
w dniach 27–31.08. 2008 r.
Notes on Voice and Body  Workshop conducted by Zygmunt Molik

Do Wrocławia przyjechałam pociągiem z Berlina. Ciemna uliczka na wrocławskim starym mieście, i drzwi z wizerunkiem Grotowskiego. Wkroczenie do takiego miejsca było dla mnie wyzwaniem. Czekał na nas mężczyzna, Zygmunt Molik, niewysoki, spokojny, o przeszywającym spojrzeniu spod półprzymkniętych powiek.

Uczył nas ćwiczeń, „alfabetu ciała”. Jego siła ujawniała się nieoczekiwanie, stopniowo, wraz z każdym nowym ćwiczeniem. Nie naciskał, a jednak to robił. Był cierpliwy, ale nie ustępował. I nagle przestrzeń wibrowała wieloma głosami, które wszystkie stanowiły jedność. „Uwolnijcie swoje życie” powiedział nam, „pozbądźcie się wszystkiego”. Ta przestrzeń mogła stać się dowolnym miejscem, dowolną sytuacją, którą mielibyśmy przekroczyć. Poprzez swój głos widzieliśmy rój pszczół, rzekę, którą trzeba przekroczyć, walkę. W naszych ciałach odczuwaliśmy napięcie i rozpoczęliśmy podróż wiodącą „do spotkania z nieznanym”. Z tych ćwiczeń poczynało się życie. Nie teatr, nie rola, po prostu czynności, po prostu to, co wykonywaliśmy bez myślenia. Po prostu to, czym byliśmy.

Widzieliśmy jak z ciała Paula wyłania sie życie. Zygmunt Molik prowadził go tak, by podążał za impulsem wychodzącym z podstawy kręgosłupa ku górze. Słyszeliśmy, jak jego głos ulegał przemianie, nasycał się tym twórczym impulsem, i uwierzyliśmy.
Od tego czasu postrzegam swoje ciało jako świątynię duszy. Pielęgnuję i karmię je, chcę, aby wyłaniało się ze mnie życie, by inni uwierzyli. Wciąż pracuję nad rozwojem swojego ciała/głosu przy pomocy Zadań  Praktycznych (Practical Works) Petera Rose’a w Berlinie. 
Mam 46 lat. Nazywam się Annamaria.  [Berlin, kwiecień 2011]

I took a train from Berlin to Wrocław. A dark street in Wrocław’s old town, and the door with Grotowski’s image. I felt the challenge of entering such a place. A man was waiting for us, Zygmunt Molik, small, calm, piercing look through half-closed eyes.
He was teaching us the exercises, the “body alphabet”. His strength came out unexpected, gradually, at each new exercise. He didn’t push, though he did. He was patient, though he didn’t give in. And suddenly the space war resonating with many voices, which were one voice.  “Free your life”, he told us, “get rid of everything”. The space could become any place, any situation in which we would need to go beyond. Through his voice we saw a swarm of bees, a river to be crossed, a combat. We felt the tension in our bodies and started the journey “to meet the unknown”. Out of those exercises, life was being created. Not theatre, not a role, just actions, just what we were doing, without thinking. Just what we were.
We saw Paul’s life come out of his body. Zygmunt Molik led him to follow his impulse from the back of his spine, upwards. We heard his voice change, become impregnated with that creative impulse, and we believed.
Since that day I see my own body as the temple of my soul. I cherish and nourish it, I want my life to come out for others to believe. I’m still working on my body/voice development with Peter Rose’s Practical Works in Berlin. I’m 46. My name is Annamaria.
[Berlin, April 2011]

2 komentarze:

  1. Dziekuje za ten piekny material! Autorka moim zdaniem przekazala to, co najwazniejsze, czyli relacje miedzy cialem, glosem i dusza czyli po prostu nami samymi- Czy z glosu mozna sie dowiedziec czegos o naszym stanie ducha? Sprobuje dzisiaj, jako cwiczenie, uwaznie sluchac glosow ludzi...Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Za każdym razem jak słyszę i czytam wspomnienia o Zygmusiu, cieszę się i wzruszam. Tyle dobrego zdziałał. Uzdrawiał głosy i dusze.
    A pewnie w okolicy grudnia, będzie można - w Paryżu - usłyszeć Jego uczniów. Odbędzie się sympozjum i wystąpi kilkakrotnie Teatr ZAR. Jak poznam szczegóły powiadomię. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń