wtorek, 31 grudnia 2013

Homeostaza

"Moja rola w zespole była trochę inna. Byłem rodzajem homeostazy, ‘stanem wewnętrznej stabilnej równowagi’. On  (Grotowski)  zwał mnie homeostazą."

Człek homeostatyczny to skarb, gdy kipi wokół lub, gdy własna żona fotografuje (co z tego, że w Turynie) demaskując to bycie w rekontrze do świata (i co z tego, że świat widocznie kulawy). Człek-homeostaza, pozostaje, nie tylko w kadrze bokiem. Niewczesne ekspresje potrafi uwięzić, nie zezwala by wytrącały z przyrodzonej równowagi. Zarządza myślami tak, by nie rozchwiać indeksu szczęścia w interpretowanym świecie. Bo dopiero w takim świecie wszystko może być ciekawe. Widać starczy zapatrzyć się, wręcz obsesyjnie zagapić z uśmieszkiem, wyciągnąć szyję, a nie uroni się żadnego szczegółu. Nigdy nie wiadomo do czego taki szczegół przydać się może gdy damy mu się poprowadzić. Każdą nieszkodliwą obsesję warto otoczyć czułą opieką. Rekontra zaś (czyli konta odpowiednia do występujących w danym momencie okoliczności) może zwielokrotnić stawkę, choć jest w niej zawarte niemałe emocjonalne ryzyko.
       
Szedł sobie, inteligent jak widać, wygolony, wyczesany, w markowych prochowcu i okularach, a tu pstryk! Może komu i łeb urwało, może konwulsje kogo niewczesne wzięły, a Artysta, inteligent znaczy - zagapiał się, z nieukrywaną radością. Więc... pstryk! 

Jak działa w nieidealnym świecie człek homeostatyczny?  "Czasami pojawiały się turbulencje w grupie. Od czasu do czasu wydarzało się to, jak wielka burza, a wtedy byłem w stanie oddziaływać na to pozytywnie, uspokoić. Nie werbalnie, nie musiałem niczego mówić. Po prostu mój układ psychiczny, moja natura była ustalonego (niezawodnego) rodzaju, i to po prostu wychodziło na jaw w moim postępowaniu." 

Tak sądził, tak o nim mniemano. Bo i było w tym całkiem sporo racji. Skąd to, co to było, trudno dociec. Takiego go znałam, takim go zapamiętano, takim (kropka w kropkę) był jego Tato Mikołaj. Spokój, dystans, emocje mogące prowadzić na manowce - na wodzy. Czasem uśmieszek, czasem srogie spojrzenie i przekonanie; niczego werbalizować nie musi.
Ten, jak go nazwał, układ psychiczny zaciążył jednak, na sposobie postrzegania jego metody impostacji głosu. Zaciążył też (w pewnym stopniu) na możliwości percepcji metod pracy Teatru Laboratorium, bo to 'metodą Molika' najczęściej tam pracowano. Mimo setek stron publikacji 'na temat myśli Grota', zdjęć, filmików, świadectw i "świadectw", wciąż - i w powszechnej i w jednostkowych percepcjach brak dostatecznego rozumienia jak pracowano nad wieloma spektaklami, jakim przygotowawczym procesom podlegały. Nie ogarnia się zatem procesów tzw. metody Grotowskiego. Choć niektórym zdaje się, że tak i owszem, ogarnęli, i sprzedają tę bałamutną wiedzę.  

Jest Książka; efekt rozmów i rozważań Zygmunta Molika, w obecności starającego się dociec 'tajemnic' Giuliano Campo. Wydawałoby się, że jeśli poczytać ją celowo, całość otworzy się jak przysłowiowa książka. Warto próbować, choć sam zainteresowany mówił:   "Prawdopodobnie, to co mówię brzmi dziwnie. Ale w jaki sposób można opisać Proces? To jest czymś; co jest czystym, dziewiczym, żywym Życiem. Jest to Życie Organiczne w czystej postaci. Nie można opisać tego, co dzieje się w tych okolicznościach i jak to się dzieje. To bardzo trudne, nie mam talentu opisywania tego co zrobiłem, co robię. Co, niemniej jednak, nadal robię."

Mówił pozornymi zagadkami lecz sposób okazywał się właściwy, zmuszał adeptów do natężenia uwagi, uruchomienia wyobraźni, znalezienia sobie tylko właściwego Życia.

"Podam  ci objaśnienia różnic i etapów w pracy" powiedział do Giuliano, gdy ten wciąż mając trudności w rozumieniu uciekał zmieniając, po raz kolejny, temat. 
"Życie Organiczne jawi się, uwidacznia  (1) gdy twoje Życie jest rzeczywiście (życiowo i praktycznie) całkowicie otwarte i osiągnęło stadium (sięgnęło etapu) prawie niewiedzy - co zrobić;   (2) gdy zaufasz własnemu organizmowi,   (3) gdy tylko odszukasz odpowiednie impulsy i właściwe odpowiedzi na te impulsy. Warunkiem ku temu aby tak się stało - jest obecność innego Życia, które jest nie tyle Organiczne co tworzy już całość. Bo faktycznie to inne Życie, które nie jest już Organiczne, już powstało. W rzeczywistości to inne Życie jest czymś, co pochodzi od struktur, które zostały przygotowane w trakcie szkolenia. Złożono je tu na miejscu, w sensie zrównoważenia działań i fizycznych i na poziomie wokalu. W Procesie i w całym Życiu musisz mieć to inne Życie, które nie jest więc Organiczne. Bo musiało już, poza wszystkim, utworzyć całość, co oznacza, że ma ono precyzyjną kompozycję, ma zapis."

By wspomóc wszystkich tych, którzy czytając powyższe zdania zaczynają się już z wysiłku różowić, dodam kolejne zdania, z rodzaju tych, którymi Molik raczył studentów na co dzień. Są komunikatywniejsze, sądzę.

"Użyję metafory:  wyobraź sobie kanał, taki którym płynie woda, jest płynna, płynie...  i to jest ów rodzaj Życia. Ponieważ jest Ono uruchamiane i zawarte - pomiędzy obu stronami kanału. Teraz właśnie, na górnym poziomie wody Proces Organiczny przebiega powoli, jak spokojna rzeka.  Nigdy nie wiesz, co wydarzy się w tym danym momencie, kiedy Proces nadejdzie. To jest tak jak, na przykład, z erupcją wulkanu, z którego wydobywa się lawa. Teraz znaczenie ma kwestia następnego kroku;  skoro ten rodzaj Życia znaleziono, jak go zdyscyplinować,  jak ‘nie zabić’ go, nie wyeliminować tej lawy, tego ognia Życia, i jak go ukształtować i jak umieścić go dokładnie we właściwym nurcie."

"Dam ci inny przykład. To jest jak coś, co krzycząc w tobie, domaga się wydobycia w sposób nigdy wcześniej nie wykrzyczany, nigdy wcześniej w życiu nie doświadczony. To jest Proces sam w sobie. Więc, trzeba zachować tę substancję, ten budulec znaleziony wewnątrz siebie, jednakowoż czyniąc je akceptowalnymi dla naszej kultury, kultury osób dojrzałych.  Bowiem,  kiedy jesteś dzieckiem możesz tylko wykrzykiwać " ułaa, ułaa, ułaa’. Lecz jako dorosły z tych " Ułaa...” możesz zrobić, na przykład, pieśń. Trzeba ci dokonać utworzenia z tego pieśni, czy czegoś na kształt śpiewu , inaczej zabrzmi to jedynie jak ‘Ułaaaa ", dziecięcy lament i... nic ponadto.  Musisz być w stanie stworzyć ‘z tym’ piosenkę, lub wręcz przemowę. Ewentualnie później mówić w ten sposób, kolejno lub natychmiast, bo czasami jest to możliwe nawet natychmiast." 

Ogólnej wewnętrznej stabilnej równowagi - na ten Nowy Rok! 

14 komentarzy:

  1. ewo! wpisalam komentarz - ale zniknal zanim sie ukazal...

    na wszeli wypadek nie pisze zatem wiele - za to powtarzam zjedzona przez portal sugestie: moze jednal czarno na bialym i bez swiatla reflektorów w oczy? kiedys pomoglas mi zmienic grafike na bardziej oczom przyjazna - czy moze sie zrewanzowac tym samym?

    serdecznosci \ m

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcie: pierwszorzędne!
    Opowieść niełatwa. Homeostaza nieosiągalna (ale to może czynniki zewnętrzne).
    Zrozumienie lekko mrugnęło okiem, jak się pojawił kanał.
    I pomyślałam, że wpuścić kogoś w kanał to jednak może być dwuznaczne. Na szczęście wulkan też mi działa na wyobraźnię. :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana m. rozważam, oczywiście, zmianę grafiki, trochę mi się 'przejadła' przez te 3 lata, trochę zbyt swawolna, a i nie trendy trochę. Niestety, do nowych ustawień podchodzę jak do jeża, przy moim talencie obawiam się najgorszego. Dla mnie to zbyt trudne; no więc jest jak jest i pewnie (jakiś czas) jeszcze ten 'blask' pozostanie :) Szkoda, że cię zjadło, ale rejestrację komentarzy musiałam utrudnić, zalewa mnie reklamowy spam. Jedno mogę obiecać, będę pilnie wypatrywała przyjaznej duszy, która zechce poświęcić parę godzin życia na wytłumaczenie mi sposobów na usprawnienie wszystkiego czego usprawnienie jest możliwe, i co (okazuje się) bardzo już jest konieczne. Pozdrawiam S.D.

    OdpowiedzUsuń
  4. tamaryszku, dziękuję za połechtanie serduszka; pierwszorzędne zdjęcie, wow! Staram się jak mogę nie wpuszczać nikogo 'w kanały', sama jednak widzisz, ta wiedza o metodzie wcale - przejrzystą, spokojną wodą - przepływać nie chce. Wiruje i bulgocze jak opętana; i mnie zamąca w głowie, nim jak lawa zaczyna na stronę blogową spływać :) Popracuję zatem (goręcej) i nad tą lawą, i nad zewnętrznym jej oglądem, by sprostać postulatom gości; twoim i S.D.
    No i proszę, a zdawało mi się, że nie miewam postanowień noworocznych!

    OdpowiedzUsuń
  5. PS odważyłam się dziś, sama-samiusieńka, zaryzykować zmiany!
    Kliknęłam Szablon-znak wodny-zastosuj; nie bolało. Może być? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale inaczej!!!
    Jest lżej i dla oczu łatwiej. Wersja minimalistyczna. W dobrym znaczeniu.
    Odpowiem po południu, bo jestem tak niewyspana, że nie mogę ufać własnym zmysłom. Intuicyjnie: to wolę. Choć z poprzednią wersją miałam dobre skojarzenia, to jednak była dość ekspresywna i rozpraszająca. Miłego dnia! :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za wsparcie i akceptację czujną, mimo niewyspania (!?) tamaryszku.
    Niestety, nie jest tak dobrze jak mogłoby się zdawać.
    Bardzo wiele poprzednich wpisów wymagałoby edycji, tak bardzo odstają od formy w jakiej niegdyś je opublikowałam. Są nie poznania wręcz !
    Tego właśnie się obawiałam, zwlekałam więc i zwlekałam...
    No cóż, może kiedyś nad tym popracuję, może kiedyś wszystko to ogarnę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ewo, dziękuję za życzenia i odsyłam je dla Ciebie. Och... człowiekiem homeostazy być! Nie sądzę, że to dla mnie, wątpię, żebym poczyniła duże postępy w tej dziedzinie w bieżącym roku, ale można się starać.

    I przyłączam się do zachwytów nad zmianą. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że tamta czerń choć tajemnicza i stylowa, nie była przyjazna dla mojego układu wzrokowego. Teraz wszystko się zgadza: jest i znana i lubiana chimera, są i nowe ptaki otaczające bohatera w chmurach.

    Gdyby jeszcze dało się coś zrobić z nieaktywującym się rssem, żebym miała Twoje notki na bieżąco w czytniku... ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. PS Przepraszam, mój nowy czytnik wreszcie znalazł poprawną ścieżkę do Twoich notek, z czym ten dawny kompletnie sobie nie radził! Hura! Zapomnij więc o ostatnim zdaniu z powyższego!

    OdpowiedzUsuń
  10. czaro, twoje akcesoria blogowe pracują wzorowo (rozmawiasz z nimi?) bo...widzisz mnie, tak jako i ja ciebie widzę. A co nie mniej ważne, w końcu jest przyjaźnie dla oczu; nic nie miga i nie błyszczy, choć tego co było trochę żal.
    Kanału RSS jeszcze nie zainstalowałam, choćby z powodów jakie wyłożyłam tamaryszkowi. Boję się o los poprzednich wpisów, już po tej zmianie wyglądają żałośnie; czeka mnie moc pracy... Może Ty, może kto inny życzliwy a uczony,
    wiecie, jak uzdrowić tak patową sytuację? Puki co, staram się pamiętać o pożytkach bycia w homeostazie z tym co tu i teraz.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tę czerń mam jeszcze przed oczami, i światełka migoczące. Może jeszcze kiedyś zatęsknisz, ale póki co, trzymaj się jasnej strony mocy. jest dobrze.
    Co Ty tam chcesz przerabiać w starych postach?! Jedyne, co widzę, to różne kroje czcionki. Zastanawia mnie, czy powodem jest wklejanie tekstu z Worda, czy coś sama przy kroju pisma majstrujesz (np. cytaty chcesz podawać mniejszą czcionką). Optymalna jest wielkość czcionki w świeżym poście,Ostatni akapit drobnieje.
    Ładnego bloga masz. :)))

    OdpowiedzUsuń
  12. tamaryszku, majstruję, jak to majster klepka. Może opcja 'odśwież' na stronie Edytuj co da? Próbować?
    Dzięki za pakiet pocieszający, szczególnie za ostanie zdanko z szerokim uśmiechem. Warto poblogować sobie, gdy ma się życzliwego, homeostatycznego recenzenta :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ewo; Twoje rssy działają! Masz po lewej "subskrybuj" ale mój czytnik (feedy) nie jest uwzględniony, za to znalazł sam trzy kanały Twoje, z których jeden działa :)

    OdpowiedzUsuń
  14. czaro, dziękuję za c.d. O rss przy subskrypcji postów i komentarzy wiem, oczywiście. Wciąż jednak brakuje mi, podobno, jeszcze jednego 'przy adresie. Tak twierdzi kilka osób, które mnie 'nie widzi', nie znajduje, nie może u siebie zamieścić etc. A tu proszę, u ciebie aż 3 kanały i jeden na dodatek działa. Liczę, że te nie działające 'przemyślą' i zaczną sprawować się należycie, bez mojego nadmiernego udziału. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń