sobota, 9 lipca 2011

Festiwal Brave zakończony

Trudno mi zacząć pisać, i nie dlatego, że to tęsknica za już minionym mnie zżera. To co innego, mianowicie; co chwilę mam inny punkt widzenia, i inny wniosek na względzie.
Wygłaszając podsumowanie i podziękowania Grzegorz Bral poinformował; przyszły rok należał będzie do Anny Zubrzycki. A powiedział to, ni mniej ni więcej, tak - ja jestem tylko gębą festiwalu, co Anna przetłumaczyła szybko jako "beautiful face". Anna, także dyrektor, występuje przy okazji oficjalnych speeches Grzegorza B. - jako tłumacz. I to fantastyczny tłumacz; ten native akcent, niewyczerpany zasób słów, a jeszcze nie tyle uważna co żywiołowa reakcja na rozmówcę - bezcenne.

Lecz, po kolei.
Gwoździem programu okazał się występ Brave Kids. Pięćdziesięcioro dzieciaków, z wielu krajów i w różnym wieku, przygotowało mini spektakl, który wręcz ugotował publiczność. Dawno nie słyszałam takiego entuzjazmu. Dzieciakom daleko było do perfekcji, lecz już fakt, że w tak krótkim czasie z tej wieży Babel sklecono całość, zachwycił każdego. Poszczególne dzieci przyjechały tu ze swoimi programami i doświadczeniami, a zetknęły się z innymi umiejętnościami, wielu innych grup. Na dodatek, pośród mnogości innych zaoferowanych im zajęć, zdołały stworzyć spójną grupę artystyczną.
Dzieci goszczono w prywatnych domach oddanych festiwali zapaleńców, umożliwiających im wszystkim zwiedzenie rejonu różniącego się od znanych im miejsc jak księżyc od słońca. W tej nowej grupie, w nowym kraju ośmielały się i dopasowywały do siebie. To nie łatwe, wcześniej niemało z nich okaleczono na wiele sposobów. 
Jeśli brakłoby powodów dla których warto organizować i finansować Brave Festival, istnienie Brave Kids to wystarczający powód. Gorące brawa zatem, także dla Anny Krotoskiej, bez niej nie byłoby to możliwe.

Dziś gwoździem programu miał być występ sporej grupy artystów z Burkina Faso (trzech muzyków, trzy śpiewające i tańczące panie oraz kilkuosobowa grupa prezentująca tańce obrzędowe).
Dość długo czekaliśmy na rozpoczęcie prezentacji. MASKI KSIĘŻYCA, żywiołowy rytuał plemienia Bwa - może trwać dopiero po zapadnięciu zmroku. Zmrok we Wrocławiu  nie myślał zapaść. Na początek napomniano nas srodze; robienie zdjęć czy nagrywanie jest zwyczajowo wykluczone. Dodano też, złamanie zakazu może wręcz zerwać rytuał; musi być ciemno i tajemniczo, światła i flesze są więc zabronione.

Ten występ naprawdę robił wrażenie. Zjawiskowe stroje; białe z wieloma rodzajami graficznych, czarnych wzorów. Różne 'czuby' z frędzlami, poruszającymi się wraz z ekstatycznymi, cyrkowymi wręcz, ruchami głów. Dzwonki wokół kostek tancerzy tworzyły, wraz z grupą muzyczną, niebywałą oprawę tonalną. Do tego 'dzikie pradawnie brzmiące' głosy Pań, oryginalne układy tańców i kroków.

I byłoby naprawdę pięknie i magicznie gdyby nie to, że szybko przecież orientujemy się... wszystko jest nagłośnione, występy artystów podświetlają punktowe reflektory, a zawodowe ekipy z kamerami pracują w najlepsze. To oczywiste, że wykonawcy nie byli wymalowani błotem i przyozdobieni ręcznymi 'malunkami' tylko spowijały ich bawełniane, fabryczne (?), kostiumy. Lecz już, gdy tańcząca Pani obróciwszy się zaprezentowała na plecach migające elektroniczne cacko, zaczęłam doprawdy wątpić. Bo po co było to czekanie za zmrok, to straszenie zerwaniem rytuału, czy w tej formie to wciąż jeszcze mógł być rytuał !?

Na zobrazowanie wątpliwości rejestracja z sieci, czy to raczej nie kolejna cepeliada? Szkoda, że była to prawie cepeliada, mogło być magicznie  https://www.youtube.com/watch?v=FPxi26HVigE  Grot widząc ten performens z pewnością powiedziałby - nie wierzę. A Zygmunt Molik gdyby miał szansę, ustawiłby im głosy tak, że sprzęt elektroniczny byłby im niepotrzebny.

Zatem do zobaczenia, w 2012 roku, i miejmy nadzieję, że mistrzostwa w kopaniu piłki nie przebiją (planowanego na rok przyszły) kobiecego spojrzenia na ważkie sprawy - wypędzeń z kultury.

2 komentarze:

  1. Ewo, dziękuję za całość relacji! Mimo ostatniego „zgrzytu”, festiwal był chyba znakomity a wiec jeśli nic nie stanie mi na przeszkodzie, to w przyszłym roku przyjadę-obiecałam sobie…Strasznie jestem ciekawa przedstawienia z dziećmi. Jak udało się w tak krótkim czasie zrobić z nimi spektakl? Trzeba do tego, moim zdaniem- niebywałego fachowca. Brawo dla Brave!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana holly, nie było tak źle jak wygląda z wpisu. Chciałabym tylko, aby "wypędzeni z kultury" na prawdę potrzebowali naszej uwagi i wsparcia. Bo osadzone już w medialnej rzeczywistości zdarzenia raczej nie specjalnie potrzebują. Programy z dziećmi to wielki ewenement, poparty pracą organizatorów i wolontariuszy. I im należy się BRAWO. Oby nic nie przeszkodziło ci w 2012, będę czekała.

    OdpowiedzUsuń