- Ponad Czasem.
Obchody Roku Grotowskiego (2009) w Podkowie Leśnej.
"Król kier znów na wylocie"
na motywach Anny Krall.
Studium Teatralne
w Warszawie.
Gianna Benvenuto,
Martina Rampulla,
Waldemar Chachólski
W 2000 r. - Zygmunt Molik dostał od losu nową szansę. Po 5-tygodniowej, farmakologicznej comie, w którą wprowadził go zespół wspaniałych lekarzy z Hegau-Bodensee-Klinikum Singen - "zmartwychwstał". Nie inaczej - taka była powszechna opinia. Po niedługiej rekonwalescencji, gdy zebrał siły...ruszył do pracy. Swym doświadczeniem mógł więc służyć, nadal, licznym studentom na dziesiątkach jeszcze staży, nim
W pierwszym, po cudownym ocaleniu, stażu, który odbył się we Wrocławiu w kwietniu 2000 wziął udział Waldemar Chachólski, który te zajęcia rzetelnie opisał. Sądzę, opis jest na tyle sugestywny, że łatwo wyciągnąć wnioski jak wówczas pod ręką Mistrza pracowano. Nie istniała jeszcze wtedy Książka - napisana wraz z Giuliano Campo: "Zygmunt Molik's Voice and Body Work", nie było też nagranego przez Jorge Parente "Alfabetu", który umieszczony na DVD jest załącznikiem do Książki.
Wiele osób robiło zatem na stażach notatki; niektóre z nich upubliczniono.
Waldemar Chachólski pozostawił we Wrocławiu rękopis, tego, co jak sam określił "spisał".
Opis stażu 17 - 21.04.2000, Wrocław
Waldemar Chachólski,
21 lat, student PWSFTviF Łódź
WARSZTAT ZYGMUNTA MOLIKA - CIAŁO I GŁOS
Warsztat, który
opisuję jest, można by rzec, zaszczepieniem treningu ciała i głosu, treningu
który ma na calu organiczne pobudzenie całego ciała do oddechu i do wydania
dźwięku poprzez działanie. Warsztat, który opisuję jest punktem wyjścia dla
jego uczestników do dalszej pracy nad sobą.
17.04.2000 (poniedziałek), godzina 15.00, liczba osób: 15
Dzień pierwszy był przeznaczony na zapoznanie się z
elementami treningu.
Elementy treningu głosowego:
- Stojąc na prostych
nogach szukamy kontaktu z przestrzenią oraz równowagi, poprzez lekki balans
bioder. Nogi znajdują się blisko siebie. Stopy są lekko zwrócone na zewnątrz.
Wraz z cofnięciem bioder następuje wydech,
a następnie poprzez impuls z bioder w przód, w przestrzeń wydech. (Najpierw z milczącą wibracją, później z dźwiękiem). Jest
to działanie stałe, towarzyszące prawie każdemu elementowi treningu głosowego; poszczególne
elementy różnią się działaniem (akcją) wynikającą w impulsu z bioder.
- To samo co wyżej, przy ciężarze przeniesionym na jedną
nogę. Impuls z bioder w przód, dopełniony kilkoma krokami w przód.
- „Głaskanie ściany” - impuls z bioder dopełniany głaskaniem
dłonią ściany będącej nie w bezpośredniej odległości od nas. Ręka jest prosta w
łokciu i znajduje się na wysokości klatki piersiowej.
- Stojąc w pozycji takiej jak na początku treningu opieramy
ręce dłońmi o nogi powyżej kolan. Schodzimy w dół na ugięte kolana - biorąc
wdech, a następnie impulsem z bioder podnosimy całe ciało wydychając (najpierw
z milczącą wibracją, później z dźwiękiem).
- Cofając biodra z wdechem rozkładamy ręce proste w łokciach
na boki (wchłaniamy obiekt znajdujący się w przestrzeni nie z w bezpośredniej
odległości od nas). Następnie zbliżając ręce do siebie (z milczącą wibracją
najpierw, później z dźwiękiem) ściskamy obiekt przed sobą, dobierając od czasu
do czasu powietrze cofnięciami bioder. Trzymając przed sobą obiekt rękoma wyprostowanymi
w łokciach przesuwamy go z jednego punktu w przestrzeni do drugiego. Później
znowu wchłaniamy, znowu ściskamy i znowu przesuwamy - wszystko to z wibracją.
- Opad tułowia w przód, rozluźniamy kręgosłup, ramiona,
głowę. Zginamy nogi w kolanach, chwytamy przestrzeń przy podłodze i ciągniemy z
dźwiękiem do góry.
- Opieramy się o ścianę potylicą i górną częścią kręgosłupa.
Pięty są w odległości kilkunastu centymetrów od ściany. Wykonujemy balans
unosząc pięty obu nóg na przemian. Szukamy kontaktu z przestrzenią. Następuje
wdech i wydech - dźwięk w przestrzeni. Dłoń trzymamy na klatce piersiowej.
Stoimy z rękoma prostymi w łokciach, wyciągniętymi w przód.
Dłonie są otwarte ku podłodze. Następnie wdech z cofnięciem bioder, a następnie
wydech - dźwięk w przestrzeń z impulsem z bioder. Ręce pomagają impulsowi
nieznacznym ruchem w dół.
- To samo co wyżej, ale ręce są zwrócone przed siebie w dół.
- Stoimy w pięścią zaciśniętą przy głowie. Zaczynamy wydawać
dźwięk. Przechodzimy od zaciśniętego „i” do otwartego „a”. Impuls pochodzi od
bioder. Ręka z zaciśniętą pięścią pomaga unosić się ciału podczas śpiewu.
- Opierając się o ścianę rękoma bierzemy wdech kierując biodro w jeden bok i wydychamy z
dźwiękiem kierując biodro w drugi bok.
Nastąpiła przerwa.
Elementy treningu ciała - akcje ciała nazwane przez Zygmunta Molika „alfabetem” :
- wypuszczanie ręki w bok, w przestrzeń - impuls ruchu
pochodzi od bioder. Ciało idzie za ręką kilka kroków. Ważne by wypuszczać ręce
na przemian i we wszystkich kierunkach (ciało zatem będzie się obracać),
płynnie i w sposób ciągły.
- Ręce wyprostowane w łokciach skierowane są w bok, pięści
są zaciśnięte. Przyciągamy przestrzeń. Przyciągając do siebie kierujemy biodro
do ręki przyciągającej w bok. Podobnie jak wyżej przemiennie, płynnie i w
sposób ciągły.
- Obroty głowy - kołowe. Ciało daje impuls i idzie za
obrotami.
- Obroty ramion w tył. Ciało daje impuls i idzie za obrotami.
- Opad tułowia w przód. Rozluźniamy kręgosłup, ramiona i
głowę. Nogi są proste w kolanach. Zginamy jedną nogę w kolanie - głowa obraca
się w drugi bok. Tak robimy kilka razy. Gwałtownie podnosimy tułów i
wsłuchujemy się w przestrzeń. Znowu opad i powtarzamy to co wyżej.
- „Źdźbło trawy na
wietrze” . Leżymy na podłodze. Podnosimy nogi w górę. Opierając się na
barkach balansujemy połączonymi w kolanach nogami, zginając je w kolanach. To
znów wyprostowując, to kołysząc na boki. Nogi są źdźbłem trawy miotanym przez
wiatr.
- Opieramy się wyprostowanymi w łokciach rękami o ścianę.
Pchamy ścianę kręcąc mocno biodrami. Co trzy obroty obracamy głowę to w prawą
to w lewą stronę.
- „Zabawa z latawcem”.
Trzymamy wyobrażony sznurek na końcu którego umieszczony jest latawiec
szybujący daleko w przestrzeni. Ciągniemy go w naszą stronę, później on nas
ciągnie w swoją - i tak na przemian. Ruch trzyma się w biodrach.
Kolejnym etapem była improwizacja wykorzystująca
poszczególne akcje. Ważne by działać zawsze z partnerem, niekoniecznie
żywym (realnym). Może to być równie dobrze jakiś punkt w przestrzeni - w sposób
ciągły i płynnie. Chodzi o to, aby działania stały się spontaniczne.
Na koniec dnia odbyły się indywidualne rozmowy z Zygmuntem
Molikiem.
18.04.2000 (wtorek) godzina 15.00, liczba osób: 15
Zaczęliśmy od improwizacji poszczególnymi akcjami ciała.
Momentami dochodziło do spotkania osób działających. Później nastąpiła
rozgrzewka oddechowo-głosowa. Do serii ćwiczeń z poprzedniego dnia doszły
następujące:
- leżymy plecami na podłodze. Mając nogi całkowicie zgięte w
kolanach (kolana są zwrócone na zewnątrz). Bierzemy wdech a następnie prostując
nogi wydychamy z dźwiękiem.
Nastąpiła przerwa.
Każdy z nas wykonał etiudę z dźwiękiem (z pieśnią), która
opierała się na zasadzie rośnięcia i kurczenia się (czy też narodzin i
śmierci). Mieliśmy być drzewem, które przechodzi przez kolejne fazy życia.
Wykonywaliśmy etiudy jednocześnie.
Później Zygmunt Molik poprosił parę osób o powtórzenie
swoich etiud. Po etiudach dawał uwagi a propos oddechu, dźwięku, działania i współgrania tych trzech
czynników.
Na koniec odbyły się indywidualne rozmowy z Zygmuntem
Molikiem.
19.04.2000 (środa) godzina 15.00, liczba osób: 15
Zaczęliśmy od rozgrzewki oddechowo-głosowej.
Nowe ćwiczenia :
- Opieramy dłonie o boki klatki piersiowej. Następnie wdech
(z cofnięciem bioder) i równoległym uniesieniem klatki piersiowej dłońmi.
Następnie wydech - dźwięk w przestrzeń.
- Będąc w ciągu oddechowo-dźwiękowym wykonujemy następujące
akcje:
- rozciągamy
przestrzeń przed nami ręce prowadząc na boki (pięści są zaciśnięte)
- ciągniemy
przestrzeń będącą obok nas ku sobie, najpierw z lewej potem z prawej strony
(pięści są zaciśnięte)
- ciągniemy przestrzeń
z dołu do góry w stronę głowy, najpierw jedną potem drugą ręką
- otwieramy ręce
wraz z dłońmi prowadząc je w dół
- prowadzimy dźwięk
po ścianie będącej nie w bezpośredniej odległości od nas, prowadzimy dźwięk
ręką
- przytulamy dźwięk
do klatki piersiowej, krzyżując ręce.
Później nastąpiła improwizacja poszczególnymi akcjami ciała, która po jakimś czasie
miała prowadzić do zdarzeń
Nastąpiła przerwa.
Zygmunt Molik poprosił niektóre osoby o bardzo
precyzyjne, w miarę możliwości, powtórzenie niektórych pewnych zdarzeń-sekwencji,
które powstały w wyniku wcześniejszej improwizacji. Osoby przezeń wskazane
dopóty powtarzały swoje działania, dopóty odnalazły pierwotny stan zdarzenia.
Następnie do tychże zdarzeń dodany został dźwięk.
Na końcu odbyły się indywidualne rozmowy z Zygmuntem
Molikiem.
20.04.2000 (czwartek), godzina 15.00, liczba osób: 15
Zaczęliśmy od rozgrzewki oddechowo-głosowej:
- Szukanie równowagi poprzez lekki balans bioder, szukanie
kontaktu z przestrzenią, szukanie lekkości-wrażenia lotu, uniesienia nad
powierzchnią ziemi. Następnie wdech, lecz już nie przez cofnięcie bioder a
przez rozluźnienie jednej z nóg - ciężar ciała zostaje przeniesiony z dwóch nóg
na jedną. Następnie, z dźwiękiem, kilka
kroków do przodu - prowadzimy dźwięk ciałem. Utrzymujemy kontakt z
przestrzenią.
- Opierając się jednym barkiem o ścianę, zwróceni twarzą w
przestrzeń, mając ciężar przeniesiony na jedną nogę, wypuszczamy dźwięk w
przestrzeń. Śpiewając, przenosimy się na drugi bark, a następnie pochylamy tułów
do przodu, ledwie dotykając palcami rąk
ściany za nami. Cały czas śpiewając, czy też będąc w śpiewie idziemy w
przestrzeń, wykonując akcje z poprzednich dni.
Zygmunt Molik poprosił niektóre osoby o powtórzenie pewnych
sekwencji akcji. Następnie odbyła się improwizacja poszczególnymi akcjami
ciała.
Ewentualności, które wychodzą z improwizacji akcjami, ale
ewentualności szczere, wolne od gwałtu, spontaniczne - są szczególnie cenne.
Nastąpiła przerwa.
Zaczęliśmy pracę z tekstem. Najpierw wszyscy razem mówiliśmy
swoje teksty, wysyłając słowa w przestrzeń. Następnie osoby wskazane przez
Zygmunta Molika mówiły, czy śpiewały swoje teksty, będąc w zdarzeniach, które
powstały w wyniku wcześniejszych improwizacji akcjami i które zostały
odnalezione i zachowane w ciele. Osoby dopóty powtarzały swoje teksty będąc w
działaniu, aż znalazły otwartość, rezonans, przepływ energii przez ciało.
21.04.2000 (piątek), godzina 15.00, liczba osób: 13
Zaczęliśmy od szukania równowagi, balansując biodrami i z
tego przeszliśmy do improwizacji akcjami ciała. Następnie do ćwiczeń z dźwiękiem.
Później osoby wskazane przez Zygmunta Molika mówiły, czy też śpiewały swoje
teksty, poprzez działania wcześniej odkryte i odnalezione lub na miejscu
improwizowane. Zygmunt Molik podawał
pozycje ciała poprzez które należało mówić i śpiewać strukturalizując akcje.
Struktura miała pomóc w wypuszczaniu organicznym dźwięku przez ciało.
Nastąpiła przerwa.
Po przerwie kontynuowaliśmy mówienie tekstów i śpiewanie.
Po kolejnej przerwie - odbyła się prezentacja/koncert. Każdy
z nas przedstawił efekt swojej pracy.
Piękne świadectwo, a niewiele brakowało i nigdy by nie powstało...Brakuje może jeszcze nagrania, ale te kilka lat temu nie nagrywało się tak łatwo i szybko jak teraz. A co teraz porabia pan Chachólski? Dalej działa w teatrze?
OdpowiedzUsuńholly, wywołałaś temat nagrań. Tak się ostatnio złożyło, że TVP "otworzyła archiwa". Natychmiast wykorzystałam ten fakt; zaczęłam telefonować i pisać. Wcześniej starałam się wielokrotnie, ale trafiłam wyłącznie na przeszkody.
OdpowiedzUsuńOtóż, jest szansa że niebawem odzyskamy nagranie z Opola (IX.2000) i Warszawy (VI.2000, 1. MFST i 70-lecie Akademii Teatralnej). Już się cieszę.
A pan W. Chachólski działa, choćby właśnie w owym Studium Teatralnym, które przywołałam na początku wpisu. Pozdrawiam
P.S. Palce na klawiaturze nie trafiły tam gdzie trzeba.
OdpowiedzUsuńOpole: 30.09 - 4.10.2000 r.
Warszawa: 21 - 29.06.2002 r.
To dla uściślenia, gdyby komentarz czytał któryś z niegdysiejszych stażystów. Pozdrawiam
Dziękuję za uzupełnienia! Już wiem teraz , co muszę koniecznie obejrzeć podczas następnej wizyty w Warszawie. Okazuje się, że Piotr Borowski prowadzi Studium Teatralne na warszawskiej Pradze, w starej kamienicy (nareszcie coś dzieje się w Warszawie a nie tylko we Wrocławiu...) Niezniszczona w okresie wojny Praga staje się powoli najciekawszą i najbardziej dynamiczną dzielnicą stolicy-zwiedziłam wszystkie chyba galerie, ale o teatrze nie wiedziałam.
OdpowiedzUsuńJestem Ci więc niezwykle wdzięczna za tę informację. Czekamy więc na nagranie. Może uda się jakiś fragment kiedyś umieścić na blogu?
holly, wiele słychać nowego o Pradze; czasem też alarmujące wieści (gdy coś znika). Sądzę, że znajdziesz Studium bez kłopotu: Praga Poł., Lubelska 30/32, II podwórko, I klatka w lewo, I piętro. 12 i 13.02 wystawiają "Żółtą strzałę". www.studiokolo.com.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy jeśli odzyskam nagrania, będę mogła używać ich w celach innych niż naukowo-dydaktyczne. Nie znaleziono informacji o licencji, a bez niej publikacja w sieci niemożliwa.
Pozdrawiam
Zmartwychwstał, żeby nadal odprawiać to niezwykłe misterium poszukiwania sacrum w ciele, bo tym były te warsztaty i staże, zatytułowane skromnie np. "Ciało i głos". Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBee, sadzę, że wielu tak właśnie postrzegało czekające ich niecodzienne doświadczenia.
OdpowiedzUsuńPiotr Makarski, student PWST we W-wiu, w maju '99 jako powód starania się o przyjęcie na staż napisał:(...) w Szkole miałem do czynienia z 'twardym' sposobem pracy z głosem, co nie odpowiada mi. Z tego co słyszałem od koleżanki z roku podejście p. Z. Molika (niesie) zawiera pewną filozofię. Charakteryzuje się 'subtelnym' dochodzeniem do otwarcia głosu, umiejętnym łączeniem ciała i głosu - jako jego przedłużenia (choć nie tylko).
Nic dodać. Pozdrawiam
Opis dość techniczny, przydałaby się, a propos nagrań, taka kaseta video (tfu, dvd albo streaming;) jak Jane Fonda robiła ;)
OdpowiedzUsuńTen fragment o komie i ocaleniu - aż ciarki po plecach...
Droga Ewo pozdrawiam serdecznie znad szklaneczki czerwonego wina, niemodnie bo francuskiego, ale nie z kartonu!
czara
czaro, techniczny opis był ważny, nie łatwo zapamiętać "alfabet" - by samemu kontynuować trening - gdy determinacji starczy.
OdpowiedzUsuńBardziej 'intelektualne' rozważania stażysty zamieściłam w grudniu i to w 3 częściach.
Z tą Fondą, to niezłe odniesienie. Molik był w swoim czasie - tyleż niebrzydki co giętki jak ona - byłoby na co patrzeć. Cóż jednak można było zrobić; Grot przesączył aktorów "Laboratorium" niechęcią do wszelkich ekshibicji zewnętrznych. Trzymali się tego konsekwentnie.
Ten stan po śpiączce jest jedną wielką tajemnicą. Stanął na nogi fizycznie i intelektualnie. Lekarze twierdzili, że jeśli się 'w ogóle' zbudzi, to najprawdopodobniej jako 'roślinka'. Gdy otworzył oczy i zobaczył mnie, zaczął mówić... po angielsku. Zapytałam dlaczego, odpowiedział "bo rozumiesz". O tyle jest to logiczne, że ostatnie co zapewne pamiętał, to fakt że przebywa w Niemczech na stażu i posługuje się angielskim.
Błyskawicznie wracał do formy, bo bardzo kochał życie. Pierwszy kieliszek czerwonego wina wypił już po 2 tygodniach od opuszczenia szpitala. I to właśnie tego 'niemodnego' francuskiego. Był bardzo niemodny.
Pozdrawiam równie serdecznie.
Ewo, ja tak nieśmiało uwagi zamieszczam, bo ze mnie laik. I tylko łykam, co tu odsłaniasz.
OdpowiedzUsuńAle Zygmunt Molik bardzo mnie swą energią ujmuje. Naprawdę, coś niezwykłego.
Poza tym: a propos giętkości i bycia nie gorszym od Fondy, przecież fotka u góry jest szałowa!
tamaryszku, czego to się człowiek nie dowiaduje. Jesteś nieśmiała? Z taką wiedzą, swadą i piórem! Na szczęście wzrok masz bystry; doceniłaś urodę 'a la Fonda':)
OdpowiedzUsuńTo co tu 'odsłaniam' jest zdecydowanie dla laików. Sama jestem laikiem i prochu nie wymyślam - nie ma co kryć.
Miło mi,że to co tu piszę, jest interesujące dla czytających. Pewnie dlatego, że nie ważne jak piszę, tylko o kim - po prostu.