KRYSTYNA KROTOSKA -
aktorka Teatru Kalambur (1969-1981) i Teatru Polskiego (1982-2007). Laureatka
konkursu pierwszego Przeglądu Piosenki Aktorskiej "Liryka 76" we
Wrocławiu. Przygotowała kilka piosenkarskich recitali, między innymi:
"Odczepić się" /zrealizowany także w TVP/, "Co się z szafy
wysypało?" - do tekstów Asji Łamtiuginy z muzyką Zbigniewa Piotrowskiego,
"Mój intymny mały świat" – piosenki Andrzeja Bienia
Autorka monodramu złożonego z tekstów S.
Becketta; "No właśnie, co ?" (nagrodzonego na festiwalu we Wrocławiu
w 2003). Na kolejnym festiwalu WROSTJA (2004 ) prezentowała, wspólnie z Ireną
Jun, spektakl "Nie ja" oparty także na twórczości S.Becketta.
Dwukrotnie odwiedziła Włochy, z tą włoską wersją Beckettowskiego tekstu.
Współpracuje z międzynarodową grupą z Anglii, biorąc udział w realizacji
przedstawienia "Nierealne miasto" według poematu T.S.Eliota.
Wielokrotna uczestniczka warsztatów prowadzonych przez Zygmunta Molika, miała okazję konsultować z nim "Kołysankę".
NO WŁAŚNIE CO - Monogram składający się z 3 jednoaktówek Samuela
Becketta. Nie ja, Kroki
i Kołysanka. Tytuł
przedstawienia to także tytuł ostatniego wiersza S.B. "Trzeba czasu, lat,
żeby zbliżyć się do Becketta. Czasem przychodzi 'olśnienie', sądzisz, że jesteś
blisko... Takie chwile pozwalają szukać dalej, drążyć tę TAJEMNICĘ. Po blisko
dziesięciu latach, chcę jej nadal szukać, z nową wiarą i nadzieją" - K.
Krotoska.
Monodram prezentowano już w Instytucie Grotowskiego: 26 XI 2002, w 2003 I, III, IV, V, X, XI, w 2004 I, II, III, VI, X, XI oraz w 2005 V. Mam nadzieję, że przestawiłam stan faktyczny.
...Zanurzyłam się zatem w ten Beckett'owski świat na 40 minut. Świat, w którym 'mężczyzna wie, ale kobieta wie lepiej'. A gdy już wie lepiej walczy beznadziejnie z własnym cieniem, heroicznie i do końca. Cierpienie, samotność i oczekiwanie; później już tylko rezygnacja z oczekiwań na zmiany. Czy wszystko tu jest na chwilę tylko, czy próbując to zmienić oszukujemy się? Patrzyłam na tę wątłość człowieczego bytu, na przygnębiający los połączonych nieszczęściem kobiet, na wyrzekanie się przez nie własnego życia. Poczułam się jak wszystkie one, osadzone w tych swoich absurdalnych rzeczywistościach, samotna i wyalienowana.
Po powrocie włączyłam... Lacrimosę z Requiem W.A. Mozarta, by zanurzyć się w powolnym, szerokim i przejmującym larghetto.
Po powrocie włączyłam... Lacrimosę z Requiem W.A. Mozarta, by zanurzyć się w powolnym, szerokim i przejmującym larghetto.
Wybór Aktorki (i Reżyserki zarazem) właśnie tych trzech tytułów oraz kolejność w jakiej
zaprezentowała je publiczności, podzielił Monogram, na dwa wyraźne i przeciwstawne
tempa. Nie ja artykułowano - prestissimo, poco a poco. Zwolniono
ekstremalnie, oczywiście, interpretując Kroki - molto
lento. Słuchając, patrząc na Kołysankę przenieśliśmy się, wraz z nią, w jednostajnie powolny rytm
- sempre adagio.
Łatwiej byłoby mi utrzymać uwagę gdyby
pulsowanie tekstów i obrazów osadzono (na przykład) w tempach: 1/ meno
vivo, animato, 2/ andantino, piu adagio, 3/ lento,
quasi morendo.
Do współpracy
reżyserskiej Krystyna Krotoska zaprosiła Yolę
Wesołowską,
Muzykę współtworzyli Yola
Wesołowska i Stan Michalak,
zaś kompozycja światła to projekt Rafała
Habla.
Spektakl rejestrowano, dopóki jednak nie mogę zaproponować wczorajszej rejestracji - Nie ja, proponuję kreację Lisy Dwan - Not I
Chyba czas zajrzeć do jednoaktówek Becketta. Mam wrażenie, że już do niego dojrzałam. Myślę, że w ojczyźnie autora coś znajdę. Sporo się ostatnio pisze w Paryżu o przedstawieniu "Końcówki", klimat pewnie podobny. Dziękuję za wpis, a przede wszystkim za bardzo ciekawy środkowy fragment.
OdpowiedzUsuńHolly, „Końcówki” nie widziałam już dawno, pamiętam jednak, że bywa wręcz... zabawna. Pamiętam natomiast relatywnie niedawne (czas tak leci) wystawienie „Pięknych dni”. Maja Komorowska, zaprezentowała Monogram w Studio Na Grobli. Beckett-owski świat nie był w jej interpretacji przygnębiający, przeciwnie, była w nim łagodność i pogoda ducha. Prawdopodobnie wyniknęło to z innego, tkwiącego w tej właśnie jednoaktówce potencjału interpretacji postrzegania świata . Odpryski moich niegdysiejszych odczuć zamieściłam na blogu (4.03.11).
OdpowiedzUsuńPisząc o ciekawej środkowej części postu, masz pewnie na myśli moje ‘muzyczne kwalifikacje’ odczuć. Jest we mnie, otóż, rodzaj masochistycznego pierwiastka (na co dzień śpiącego sobie słodko) , który karze mi przenosić do domu rozdzierające, egzystencjalne nastroje, gdy przyjdzie mi przeżyć uczucia zakłócające moją przyrodzoną wiarę w Piękny Świat. Poprzednio doświadczyłam ‘czegoś podobnego’, po przeżyciach filmowych. „Czarny łabędź”, film przecie świetny, w komplecie z „Tańcem Wiktorii” zdołowały mnie dodatkową porcją rozpaczy po ‘tanecznym’ maratonie filmowym w IG, z cyklu: Kino Teatralne Poleca. Ślady można znaleźć w ostatnim komentarzu do postu datowanego: 24.04.12. Po takich dawkach uczuciowych wstrząsów, wszystko, szczęśliwie wraca u mnie do normy.
http://ewamolik-zygmunt.blogspot.com/2011/03/maja-komorowska.html
http://ewamolik-zygmunt.blogspot.com/2012/04/kino-teatralne-poleca-les-ballets-c-de.html
Jasna Anielka! każe mi, to nie kara, a jednak się karzę, że nie piszę co trzeba, gdzie nie trzeba. A kajając się, zrozumiałam, nie tylko'm umuzykalniono'm, ale i autystyczną (najwyraźniej) blondynko'm jestem.
OdpowiedzUsuńNiech to! Sorry p. Beckett, sorry p.p. Krotoska i Wesołowska.
Może chociaż umrę z ortograficznym napisem, który nie wytrze się mściwie.
...Dla ułatwienia zrozumienia moich sugestii... interpretacji:
OdpowiedzUsuń1/ prestissimo, poco a poco - bardzo szybko, coraz bardziej
2/ molto lento - bardzo powoli
3/ sempre adagio - (zawsze) stale/jednostajnie wolno
1/ meno vivo, animato - (mniej) nie tak prędko, ożywić
2/ andantino, piu adagio - nieco szybciej niż w tempie spokojnego kroku,
nieco 'bardziej'
3/ lento, quasi morendo - powoli, ale jakby zamierając