Pierwszego dnia miesiąca Instytut im. Jerzego Grotowskiego zainaugurował
Cykl małych form teatralnych. Jak skrojony na wymagające skrzętności czasy.
Piątki i soboty, lub poniedziałki i wtorki.
- 10 monodramów - od 1 lutego do 16 marca
Na początek 2 produkcje Studio Matejka
- Charmolypi Alexandra Kazazou 1-2.02
- The Woman Decomposed Gema Galiana 1-2.02
K o l e j n o wystawiane będą:
- The echoes off the walls underground are louder than your footsteps above me
Antony Nikolchev 4-5.02
- No właśnie co Krystyna Krotoska 8-9.02
- Egzorcysta spektakl multi.mentalny Teatru Ad Spectatores 11-12.02
- Awkward happiness or everything I don't remember about meeting you 14-16.02
Studio Na Grobli (ponownie) Studio Matejka
- Wyjścia Aleksandra Kugacz 22-23.02
- Margarete Janek Turkowski, multimedialnie 1-2.03
- Un esempio teatr niebopiekło 8-9.03
- Moskwa - Pietuszki Jacek Zawadzki, Teatr Kana 15-16.03
The Woman Decomposed. Gema Galiana weszła w krwiobieg kobiety, która przegląda się w lustrze własnej samotności.
Rozpada się i odbudowuje, powodów ma wiele. Jest wielością w jedności. Żyje w
świecie, który rozpadł się pod ciężarem tragedii samotności w tłumie, tragedii
sprzeczności i niezadowolenia. Nie rozpacza, akceptuje własną tragedię i śmieje
się z niej ... do utraty orientacji. Wybierając samotność wybiera wolność,
próbując ujawnić naszą wspólną samotność.
Odnalazłam się w tej stylistyce, w
świecie gdzie wyobraźnia i rzeczywistość przenikają się. Jest w tym zasługa
Aktorki świadomej siebie i warsztatu, sprawnej fizycznie (10 lat trenowała
karate). Monodram wymaga od niej tej fizycznej sprawności, choć trudno mi
wyrokować co było pierwsze; chęć wykorzystania umiejętności ciała czy raczej
wybór tekstów, o egzystencjalnych niepokojach, zdeterminował ten sposób
ekspresji. W każdym razie ogląda się ten spektakl z wielką, także estetyczną
satysfakcją.
Wrażenia pogłębiają scenografia i oprawa muzyczna.
Scenografia dość prosta, wykorzystująca znane, na wielu scenach, elementy. Choćby
korpusy manekinów sklepowych rozczłonkowane na wiele sposobów. Zastosowanie
tych elementów jest jednak twórcze, często wręcz zaskakująco trafne.
Wykorzystaną muzykę odtwarzają dwa wiekowe, kolorowo pomalowane, adaptery.
Winylowe, spreparowane płyty, obracają się wraz z zainstalowaną na ich środku
głową. Głową z przewiązanymi oczami. Jest też korpus mężczyzny, którego, pomimo
że bezgłowy i bezręki Gema próbuje oswoić i uczłowieczyć by skłonić do emocji i
odpowiedzi.
Jest jeszcze metalowy kosz pełen maleńkich, gipsowych i
bardzo kruchych figurek ludzkich. Podobne figurki kryje podwieszony korpus
damski. Otwarty wysypał z siebie bezładną zawartość, której część rozsypała
się na kawałki. Kobieta ustawia z tych figurek karne szeregi, później usiłuje
manewrować pomiędzy nimi leciutko, na paluszkach. Często bez powodzenia, bo pomimo starań
wiele z nich przewraca się i unicestwia. Znaczącą zdaje się końcowa scena; cyrkowo-prześmiewcza lecz, być może, zwycięska. G.G. zastyga w niej, jakby, w swoistym cytacie do
antycznej Grupy Laokoona. Będąc na kolanach tego swojego mężczyzny obejmuje, zredukowany do
tułowia, korpus tej innej kobiety. Jej głowę trzyma w uniesionej ręce. Uśmiecha się, trochę histerycznie. Z wyzwaniem (?).
Bardzo udany wieczór, bardzo udany spektakl. Zapamiętam go.
Znakomity pomysł z cyklem małych form teatralnych, to tylko Wrocław i tylko Instytut mogą być inicjatorami tak ciekawego programu. Ciekawy temat pierwszego spektaklu. Czy został wykorzystany tekst, czy też był to rodzaj pantomimy, tanecznej improwizacji, gry ciałem? Sporo bowiem piszesz o formie fizycznej aktorki, o scenografii i obrazach, mało o samym tekście. Czy tekst był tylko źródłem inspiracji czy też był wygłaszany?
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno. "Moskwa Pietuszki" a nie "Pietruszki"-to jeden z moich ukochanych tekstów, dlatego zwróciłam uwagę...
holly, dziękuję w imieniu Instytutu i wrocławian :)
OdpowiedzUsuńCo do Pietuszki, sądziłam że podaję właściwe brzmienie za oficjalnym programem; to literówka, dzięki za zwrócenie uwagi. Monogram będzie teatralną wizją poematu Wieniedikta Jerofiejewa, wg scenariusza, reżyserii i scenografii Zygmunta Duczyńskiego. Zmarł w 2006, przeżywszy ledwie 55 lat.
Na temat tytułu poematu Wiki twierdzi to samo, masz więc rację po stokroć, poprawię :) http://pl.wikipedia.org/wiki/Moskwa-Pietuszki
Co do prapremiery "The Woman", tekstu było co nie miara. Po angielsku i hiszpańsku. Wyszczególniłam powyżej inspiracje autorki/aktorki i reżysera. Tekst był dobry, ciekawy, momentami bardzo zabawny, ku radości zgromadzonej publiczności. Był częścią składową spektaklu; pełny monodram.
Dramaturgia, ruch sceniczny; nie było tam (sądzę) elementów pantomimy czy tanecznych improwizacji. Czysto aktorskie zadania z dużą dozą fizycznej, dostępnej aktorce ekspresji. Bardzo 'energetyczna' adaptacja. Pozdrawiam
PS...weszła na gruszkę, trzęsła pietruszkę, cebula leciała...
OdpowiedzUsuńNie są to niewczesne żarty, niestety. Bo...gdzieś mi się to "er" nieszczęsne wkradło do tekstu i zasmuciło zacne osoby. Postanowiłam więc co rychlej wysiąść z tego pociągu do Pietuszek, zastosować suspens, wrócić kawałeczek i wyjaśnić:
Za moje pomyłki tekstowe NIE ODPOWIADA W NAJMNIEJSZYM STOPNIU Redakcja IG we Wrocławiu. Wydany przez "Wydawnictwo IG" Program MONOSYTUACJI jest idealny, najmniejszego błędu nie sposób się dopatrzeć.
To ja, i tylko ja, tak jakoś tymi paluszkami wywijam; a czego nie dopatrzę - zmyślę. Najwyraźniej!
A żeby nie wybić sobie w piersiach dziury na wylot, zalecam (sobie i zgryzionym bliźnim) CUDNY wpis na 'bloxie'; każdą dziurę, nawet w piersi, zaklei łacno :)
http://asfaltowasciezka.blox.pl/2010/02/MOSKWA-PIETUSZKI-Wieniedikt-Jerofiejew.html
Ewo,
OdpowiedzUsuńZakleiła. Wiesz, Pietuszki to święte miejsce, to symbol, to raj, to uosobienie wszystkich naszych nigdy niespełnionych marzeń. Wienia, Wieniczka marzy, chce, stara się, robi wszystko co w jego mocy, aby do Pietuszek dotrzeć, ale jakoś, kurczę, nie wychodzi. To opowieść o każdym z nas, opowieść o naszych słabościach, złudzeniach i niemożnościach. To cudowny tekst, i ja też, tak jak autorka bloga który cytujesz, dołączam się do budowania temu utworowi ołtarzyka. Wierzę, że pan Zawadzki zagra świetnie Wienię, ma do tego znakomite warunki! Czytałam znakomity z nim wywiad i myślę, że właśnie teraz, po 11 latach na budowie, po kawałku życia zagra jeszcze lepiej. Ja mam "swojego" ukochanego Wieniczkę. W 1981 roku zagrał go Sławomir Orzechowski, spektakl wyreżyserował Jacek Zembrzuski. Spektakl powstał w podziemiu, to był zakazany wówczas w Polsce samizdat, którego tłumaczenie zrobiła Nina Karsov, żona Szymona Szechtera, żyjąca na emigracji w Londynie. Bardzo chciała to przedstawienie zobaczyć, marzyła, nie mogła przecież przyjechać wówczas do Polski. Przewoziłam jej kasetę z nagraniem...Przepraszam za uwagę, każda inna literówka nie miałaby znaczenia, ale Pietuszki...Zazdroszczę Ci, że będziesz mogła to przedstawienie obejrzeć i pozdrawiam serdecznie.
holly, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie (!?)
OdpowiedzUsuńGłowę posypałam popiołem... Stało się, nieodstanie.
Piękna ta twoja opowieść, masz niecodzienną wenę, do niecodziennych opowieści.
Wiele sobie obiecuję po spektaklu, wielu (pewnie) wiele sobie obiecuje; obrósł już legendą. Gościł (wraz z "Nocą") na najważniejszych festiwalach, nie tylko w kraju. Wielokrotnie w Anglii, USA, Rosji, Niemczech...obym nie obiecała sobie za wiele.
Oprócz tego, co pisałam poprzednio, dodam; Przekład: Szymon Szechter i Nina Karsow, Autor maski: Władysław Klamerus. Autor plakatu: Andrzej Boj Wojtowicz. Premiera - 14.05.89. Czas trwania: 60'.
Ciężki orzech do zgryzienia dla Jacka Zawadzkiego.
Trzymam za niego kciuki, choć termin wystawienia Jego Monogramu 'zmusił nas' do zmiany godzin zajęć na stażu "Voice and Body"; który, właśnie w marcu, prowadzony będzie - przez Jorge'a Parente w asyście Zoe Ogeret. Mam nadzieję, że nie brzmi to choć lekko małodusznie; wiem przecie... wszyscy poradzimy sobie... śpiewająco; jakżeby inaczej :)
Pozdrawiam