niedziela, 26 grudnia 2010

Wspomnienie Barcelony

Dziś śnieg chrupie pod stopami i oślepia tysiącami lustereczek a rzeką wartko spływają strzępki brunatnego lodu. Miła odmiana po ostatnich mokrych, mglistych dniach. Najbardziej cieszą się maluchy z sankami i wkładające nos w świeży puch psy.
Po Świątecznych dniach przy stole, zajęciach przy zapełnieniu tego stołu przeszłam się po parku. Niestety, bez Zygmunta, który ten nasz park bardzo lubił i często, nawet sam, po nim spacerował wystawiając twarz do słońca. Opalał się szybko więc większość roku był smagły.
    

Pewnie to ten błękit nieba sprawił, że zatęskniłam za Barceloną; tam takie niebo jest najczęściej. Do tego cudowny, łagodny klimat i, jak na metropolię, bardzo dużo zieleni. Od zachodu i południa miasto otacza morze, na północy i zachodzie są łagodne pagórki, które całkiem blisko od miasta przeradzają się już w góry. Jeździliśmy odwiedzić choćby wzgórze Montserrat, odpowiednik naszej Częstochowy, Katalończycy także mają swoją czarną Madonnę. Właśnie tam Zygmunt zrobił mi zdjęcie, które można zobaczyć na końcu każdego posta. Widać na nim jak cieszyło mnie tamtejsze słońce jak odwracam się do niego całym ciałem. Za Katalonią łatwo mi tęsknić, poznałam tam samych wspaniałych ludzi.

Barcelonę zapewne każdy widział, jeśli nie osobiście to na filmach czy zdjęciach, wiadomo więc powszechnie jak bajeczne jest to miasto. Jeździliśmy tam, m.in., na zaproszenie Institut Del Teatre - wyższej szkoły artystycznej skupiającej przyszłych aktorów i tancerzy. Położona jest na wzgórzu Montjuic mając za sąsiedztwo: tereny Wystawy Światowej z 1928 r., Palau Nacional i Muzeum Joana Miro. Jadąc metro wysiąść trzeba przy Poble Sec, a później stromą uliczką wspinać się w kierunku nowoczesnego budynku wyglądającego od tej strony jakby był zawieszony ponad XIX wieczną dzielnicą. Z drugiej strony Szkoły teren jest płaski a otaczająca budynek architektura jest dużo starsza; obszerny dziedziniec otaczają budynki słynnego Teatre Lliure.

Warunki do pracy były wspaniałe, work-shop Voice and Body odbywał się w przestronnej, jasnej sali doświetlanej ścianą z okien. Sala była aż tak obszerna, że materiałowymi ekranami trzeba było ograniczyć jej przestrzeń - pracę nad głosem wspomaga określony rodzaj akustyki.

W porozumiewaniu się ze studentami pomagała nam mieszkanka Barcelony - Ditte Berkley. Poźniej zaczęła odwiedzać Wrocław, zakochała się, nie tylko w Mieście i... została tu. Obecnie jest aktorką Teatru ZAR oraz członkiem Rady Artystycznej Instytutu Grotowskiego.

Ten pierwszy raz, dla mnie, w Barcelonie mieszkaliśmy przy La Rambla, tuż przy statule Krzysztofa Kolumba i Starym Porcie (Port Vell). Otaczała nas średniowieczna Bari Gotic, a w uliczce tuż obok (Carrerdou de la Ramble) mogliśmy odwiedzać jeden z najsłynniejszych budynków Gaudiego - Palau Guell. Tuż-tuż obok mieliśmy - La Boqueria; wszystkie te cudowne jedzonka zgromadzone w jednej z najsłynniejszych hali targowych. I jak tu nie tęsknić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz