Z. Molik w trakcie treningów z 7-osobową grupą przygotowującą Divina Uscita - spektakl oparty na tekstach S. Becketta Projekt Spaziolaboratorio ('89-'99) w TURYNIE, Fot. Giovani Palmulli.
Uczestnicząc w warsztatach wielu stażystów zastanawiało się pewnie:
"jak Molik nas do "tego" doprowadził?".
Dla bohatera tej opowieści było to jedno z podstawowych pytań.
Obserwując codzienny postęp w kontaktach z głosem (własnym i innych) czując rozbudzanie ciała i samoświadomości - starał się zrozumieć i zracjonalizować mechanizmy tych odczuwanych zmian.
Nie było jeszcze wówczas książki Zygmunt Molik's Voice and Body Work - opracowanej przez Giuliano Campo po wielu rozmowach z Molikiem. Nie było grotowski.net - gdzie dość łatwo znaleźć można podstawy intelektualne mogące ułatwiać zrozumienie. To tam, także, dostępne są video-zapisy niektórych procesów treningowych praktykowanych przez aktorów Laboratorium. Zatem niewielu stażystów zetknęło się wcześniej z myślą teoretyczną Grotowskiego, niewielu poznawało jego artykuły czy wykłady nim zainicjowało trening na stażu.
Te prowadzone, przez aktorów Teatru, różnorakie workshopy nie polegały na gadaniu bowiem nie było w zwyczaju szczegółowe werbalizowanie proponowanej drogi badań. Nie intelektualizowano. Przeciwnie, każdy z Prowadzących udostępniając narzędzia - cierpliwie czekał by uczestnik użył ich samodzielnie - we, dla siebie jedynie, właściwy sposób. By sam, poprzez fizyczne badania, zrozumiał jaki personalny użytek może przynieść mu tego rodzaju trening. Rola Prowadzących zajęcia polegała na wskazywaniu drogi, na byciu przewodnikiem jedynie, nie nauczycielem czy guru; niczego nie narzucano z góry ani nie dookreślano jednoznacznie. Nic zatem nie zwalniało uczestnika z samodzielnego docierania do własnych wewnętrznych zaburzonych mechanizmów, które odnalezione i odczytane właściwie powinny zostać uregulowane by doprowadzić do celu. W wypadku GiC (impostacja głosu poprzez współpracujące ciało) celem jest odzyskanie swobodnego, w każdych warunkach dostępnego, naturalnego, przyrodzonego głosu. Tylko, i aż tyle.
Wybierając staż u Molika partycypanci kierowali się, zapewne, także nieformalnymi informacjami, wynikającymi z renomy treningu w środowisku, dobre wiadomości rozchodzą się samoistnie. Tą wiadomością była powszechnie znana informacja o pożytkach uzyskiwanych przez poprzedników. Uczestnicy co prawda wiedzieli, że czeka ich trening fizyczny lecz liczyli (po cichu) także na rodzaj recepty; szczególnie uczestnicząc w zajęciach po raz pierwszy. Bowiem wielu powracało wielokrotnie wciąż mając kłopoty w samodzielną pracą, lub chcąc doświadczyć więcej i zrozumieć lepiej. W trakcie staży wielu prowadziło notatki będące zapisem i opisem ćwiczeń i będące, oczywiście, subiektywną relacją rozumienia przebiegu stażu; były postrzeganiem tej pracy jedynie poprzez zewnętrzny, i głównie naocznie przyswajany, ogląd zachodzących procesów.
W marcu (18 - 23) 2007 roku uczestnikiem stażu, odbywającego się we Wrocławiu w Sali Laboratorium Instytutu Grotowskiego - był Alejandro Tomas Rodriguez.
Opisując staż starał się odkryć 'tajemnice' Prowadzącego by zrozumieć co się z nim wówczas działo. Gdy opisał przysłał do Wrocławia, już po 2-3 miesiącach. Jego REFLEKSJA jest na tyle ciekawa i na prawdę 'inteligentna', że warto się z nią zapoznać. Po przeczytaniu jej, zarówno ci którzy odbyli szkolenie, jak i ci który planują udział - obecnie pod kierunkiem już Jorge Parente - łatwiej rozeznają się w tym co i jak osiągnęli inni, lub co jest możliwe do osiągnięcia przez nich samych, w tym względzie. Dla wszystkich tych, którzy szkoleń nie potrzebują może to być także wiele mówiąca, interesująca informacja.
Na początek garść informacji o samym piszącym, jest bowiem postacią nie tuzinkową i wiele osiągnął, szczególnie w okresie ostatnich czterech lat, choć i przed spotkaniem Molika wiele już umiał. Urodził się w Rosario (Argentyna) w 1980. Uczył się w Escuele Provincial de Teatro 3013. Stworzył, i był członkiem kilku zespołów teatralnych i cyrkowych. Także reżyseruje, od 2004 r. Założył i redagował "Senales ne la Hoguera: Theatre Retrospective Magazine". Z Rosario przeniósł się do Europy, do Brukseli (skąd przesłał "Refleksję"). Kolejno współpracował z Eugenio Barba, Franco Ruffini, Nicola Savarese, Ferdinando Taviani. Od 2007 jest członkien Open Program Workcenter of Jerzy Grotowski and Thomas Richards w Pontadera/Italy. Prowadzi i tam, i w wielkim świecie - także własne już treningowe warsztaty.
Czas na opis stażu, z którego dziś zamieszczę ledwie wstęp. Okazja do poznania ciągu dalszego nastąpi już wkrótce.
Co oznacza „życie”
W tym piśmie chcę syntetycznie
przedstawić niektóre refleksje dotyczące tego, co moim zdaniem, stanowiło jądro
pracy, którą zrealizowaliśmy z Molikiem. Oczywiście, to są moje słowa, moja
próba uchwycenia szkiców konceptualnych propozycji Molika, łączących 2 elementy
pracy: ćwiczenia fizyczne i ten drugi aspekt, który on sam nazywa „życiem”.
3 z 5 dni warsztatów poświeciliśmy na
szukanie (indywidualnie lub grupowo) akcji zawierających zalążki życia. Inaczej
mówiąc szukaliśmy małych momentów pewnej intensywności związanej ze
skojarzeniami, odczuciami, snami i wspomnieniami, które przedostawały się na
powierzchnię. Jak przebiegało to przybliżenie? Jakie były kolejne etapy tego,
przez co przeszliśmy? Skąd wiedzieliśmy gdzie wykryć to, co było „życiem”? I
jak Molik to wykrywał? Jakie było postępowanie i kolejne kroki?
Pierwszą ważną sprawą było zapoznanie
się z „Alfabetem ciała”. Molik zaproponował różne ćwiczenia mające na celu
pracę z poszczególnymi częściami ciała, żeby je niejako odseparować od siebie.
Znaleźliśmy specjalny punkt w biodrach i w kręgosłupie, ćwiczenia zwracały
naszą uwagę na ruchy szyi, głowy, ramion, rąk i stóp. Poprzez pauzy, równowagę,
zmianę rytmu i prędkości.
Niektóre z tych ćwiczeń zawierały
wyobrażenia zasugerowane przez Molika, np. trzymaliśmy się sznura, który zwisał
z ciężkiego, wysoko zawieszonego dzwonu, albo na przeciwległym końcu sznura
mieliśmy konia, którego trzeba było poskromić. Po przejściu tych ćwiczeń na
odseparowanie Molik zaproponował, żebyśmy poimprowizowali z tym wszystkim, co
dotychczas przerobiliśmy.
Nad tymi zadaniami pracowaliśmy przez
2 pierwsze dni. W trzecim dniu zaproponowano nam, abyśmy w trakcie improwizacji
przybliżyli się do pewnych wspomnień, snów lub odczuć, do tego innego życia,
bardziej subtelnego, nie tak klarownego. To było to jądro tego, co on nazywał naszym
„odkryciem”. Ze względu na trudność tego odkrycia zaznaczył, że z pewnością nie
wszyscy napotkamy coś ciekawego dziś, najprawdopodobniej tylko niektórzy z nas.
Pamiętając o doświadczeniu tego
przybliżenia mogę mówić tylko o mojej własnej drodze, szkicując domysły tego,
co chciałem zrobić, lub tego czego próbowałem uniknąć.