Nie są aby składnikami życia naszego powszedniego? Gdy dotyczą i wielkich i całkiem malutkich rzeczy. Gdy nadają sens, gdy sensu pozbawiać potrafią?
13. międzynarodowy festiwal filmowy, Wrocław 18-29 lipca 2013
SZTUKA ZNIKANIA
Przydałby się temat ogórkowym zwany, bo upał, że mózg ledwo się kręci. Temat taki, zresztą, obiecałam Prawie blogowej niedościgłej, gdy pióro ujmie, blado-wrzosowej damie. Lecz gdy pomyśleć przyszło czym uwagę czytelników zająć, gdy kipiący wrzątkiem lipiec i smak zielonych ogórków w tle, nic nie zdaje się takim jakim mogłoby być. Bo to wszystko co w tytule zawarte, to nie to, nie o tym o czym myślicie, choć i to możliwym być może. Bo nie o miłe przyjemności będące chęcią do spożywań, n.p. we dwoje chodzi, choćby nawet i słodko-chrupiącą (hi,hi) bielizną być miały. Choć i te i chęciami i przyjemnościami i świństewkami pełną gębą być mogą.
Świństewka to nie kłamstewka, nie gałgaństwa, szelmostwa czy inne grzeszne sprawki. Bo świństewka to... przyjemności, przyjemnostki i rozmaite chęci. Tak to widział Molik. By nie uganiać się za nimi zbyt daleko przepadał za tymi, których sięgnąć mógł na pobliskim stole. Byle malutkie a różnorodne były. Takie na kęs, kąsek malutki a urozmaicony. A gdy poważniej do chęci podchodzić mu przychodziło to i o powinnościach, prawie obsesyjnie, myśleć potrafił. Tak pewnie powstawał 'alfabet Molika'; smakowity i zdrowy lecz wielu dni potrzeba by z pożytkiem go strawić. Wiedzą ci, co próbowali.
Gdyby trzy te słowa rozpatrywać w innej bajce? Proszę bardzo. Mam przyjaciół w nie za wielkim mieście, choć świństewek i przyjemności tam moc. Też mają przyjaciół. Dobrali się nadzwyczajnie pod względem chęci, to samo ich nęci. Kilometry książek do przejrzenia lub obrazy słynne, a tajemnicze do zobaczenia, także prelekcje i projekcje do przemyślenia, czy czasem coś na ząb do własnoręcznego sporządzenia, i z pożytkiem dla zdrowia wspólnego zjedzenia. Oprócz tego co przyjemność im sprawia pospołu, jednemu, raz kiedyś, przyjemnie było szkicować, oprócz tego, że i (zapewne) kontemplować. Co? obiekt artystycznych zapędów, to czego był wówczas świadkiem - bez nieustającej przyjemności, tym razem. Szkicował więc sobie męża wielkiego, a wspominał przy tym kolegę akademickiego. Tak powstał szkic; nie zdradzającego przyjemności żadnej profilu charakterystycznego bo należącego do - Ludwika Flaszena Wielkiego (maj '13) - na dodatek z dedykacją dla mnie. Dedykacją, będącą chęcią oddania przyjemności rzeczywistości sprzed pół wieku. Bardzo, bardzo miłe... świństewko. Nie mam chęci zdradzić wszystkiego, nie pozostawiam jednak bez niczego. Oto ta wspaniała karykatura bez ciągu dalszego.
Gdyby trzy te słowa rozpatrywać w innej bajce? Proszę bardzo. Mam przyjaciół w nie za wielkim mieście, choć świństewek i przyjemności tam moc. Też mają przyjaciół. Dobrali się nadzwyczajnie pod względem chęci, to samo ich nęci. Kilometry książek do przejrzenia lub obrazy słynne, a tajemnicze do zobaczenia, także prelekcje i projekcje do przemyślenia, czy czasem coś na ząb do własnoręcznego sporządzenia, i z pożytkiem dla zdrowia wspólnego zjedzenia. Oprócz tego co przyjemność im sprawia pospołu, jednemu, raz kiedyś, przyjemnie było szkicować, oprócz tego, że i (zapewne) kontemplować. Co? obiekt artystycznych zapędów, to czego był wówczas świadkiem - bez nieustającej przyjemności, tym razem. Szkicował więc sobie męża wielkiego, a wspominał przy tym kolegę akademickiego. Tak powstał szkic; nie zdradzającego przyjemności żadnej profilu charakterystycznego bo należącego do - Ludwika Flaszena Wielkiego (maj '13) - na dodatek z dedykacją dla mnie. Dedykacją, będącą chęcią oddania przyjemności rzeczywistości sprzed pół wieku. Bardzo, bardzo miłe... świństewko. Nie mam chęci zdradzić wszystkiego, nie pozostawiam jednak bez niczego. Oto ta wspaniała karykatura bez ciągu dalszego.
To nie wszystko na dziś. Bo dziś, czy wczoraj raczej, zakończyło się jedno z naszych wrocławskich szeroko znanych, z przyjemnością celebrowanych Świąt. Nowe Horyzonty filmowe, z nazwą sieci telekomunikacyjnej (którą i ja, z chęci, użytkuję) w dumnej nazwie. Nagrody rozdane, ja jednak nie o tym chęć wielką mam opowiadać.
35 stopni było w cieniu więc klimatyzowana (z założenia, lecz niestety, bo faktycznie ledwie) sala kinowa zdawała się boską alternatywą. A i temat filmu (jak sądziłam) zgodnie z myślą przewodnią tego bloga pomyślano. Mianowicie - chęci Grota związane z Haiti. O tym, że Grotowski helikopterem poleciał kiedyś na tę uboga wyspę czytałam, nie sądząc ani chwili, że tak sugestywnie pomyślane świństewko sprokurowane będzie przez kandydata do Oskara bo stanie się nowym filmem twórcy "Królika po Berlińsku". Reklamowane zaś będzie (zgodnie z tym, zresztą, co słychać, widać i czuć na ekranie) jako: "Wałęsa i kapłan wudu obalili komunizm".
Oglądało się naprawdę przyjemnie, solidna robota. Zamysł oparto jednak, niestety, na dość szczególnych przesłankach (nie tylko z mojego punktu widzenia). Zatem późniejsza malownicza opowieść pani producent (o 2-letnim procesie twórczym ) wydała mi się mało oparta na chęciach, raczej na szukaniu ewidentnych przyjemności. Długo pospołu myślano (mianowicie) by przedłożyć P.T. publiczności coś w rodzaju opowieści z seksualnego życia dzikich - Malinowskiego, nim pomyślano, na koniec, o przedłożeniu spojrzenia 'dzikiego' na kulturę europejską. Czytaj wschodnioeuropejską, na dodatek we władaniu 'komuny' w latach przełomu Solidarnościowego.
Przyznam bez chęci, wyszłam z dalszej części spotkania. Pomimo, że wcześniej Bruno Chojak, archiwista IG, na podstawie dokumentów i osobistych świadectw zdołał usadowić tę baśniową historię w realiach. Choć, być może, gdy mnie już tam nie było padło wiele ważkich słów, wtedy już, gdy mnie na prawdę zabrakło już chęci by ich wysłuchiwać. Czy świństewka nie powinny mieć, choć czasem, granic?
Bardzo ważne rozważania twórców filmu załączono do programu projekcji w postaci wkładki, Nóż kto-tam zechce, tak urocze świństewko, dołączyć do sztambucha pamięci.
13. międzynarodowy festiwal filmowy, Wrocław 18-29 lipca 2013
SZTUKA ZNIKANIA
Ewo, to jest totalna neosemantyzacja. Zmierzająca ku lepszemu. Gdyby wszystkie świństwa stały się świństewkami, jakże by było smacznie i miło!
OdpowiedzUsuń"...w wielkim mieście, gdzie świństewek i przyjemności moc" - ok, jestem, gdzie trzeba.
"Dobrali się (...) pod względem chęci, to samo ich nęci" - tu się muszę jeszcze rozejrzeć.
Wierzę na słowo, że Flaszen z dedykacją jest świństewkiem jakich mało. ;)
Nie spodziewałam się, że na Nowe Horyzonty zawitasz. Szkoda, że Konopka z Rosołowskim z takim opóźnieniem przybyli, nie załapałam się.
Artykuł rozbudził moją ciekawość. No, no, no! Mickiewicz jako "największy polski kapłan wudu, nasz hungan", to się nazywa ożywianie pomnika! Ależ ja jestem zachowawcza. W tym kierunku mi iść! :)
Obietnica spełniona ;)
tamaryszku, zachwyciłaś mnie niebywale; poznałaś się nie tylko na talencie słowotwórczym Molika ale i na sposobie propagowania przeze mnie tych jego szczególnych talentów. Mam nadzieję, że niczego nie naddaję w tym względzie. Bo skoro i obietnica nie tylko obietnicą pozostała...
OdpowiedzUsuńLudwik F. nie tyle (tym razem) co jego karykatura z dedykacją właśnie. Cudne i smakowite świństewko, jak dla mnie. Fakt, jakich mało.
Pamiętaj, niewiele rzeczy jest takimi jak się zdają; tak więc w tym kierunku iść ci!
No dobrze, przy kolejnej okazji wysiedzę swoje w tych kinowych salach, skoro mogę zapobiec tak wielkim zdumieniom :)