piątek, 17 lutego 2012

Uczyć się u Zygmunta Molika

Wcześniej (12.01.2012) opublikowałam też post - Powody korzystania z Metody.
Do powodów dla jakich zwykli-niezwykli zjadacze chleba starali się o udział w szkoleniu metodami pracy aktorów Jerzego Grotowskiego, a konkretnie tu 'metodą' współzałożyciela Laboratorium, jego wybitnego aktora - Zygmunta Molika będę wracała wielokrotnie. Bez tego moje opowieści o Zygmuncie nie miałyby większego sensu.

Wielu, z tych starających się, ponawiało starania uporczywie dopóty, dopóki i dla nich nie znalazło się miejsce. Wielu później miało sposobność uczestniczyć w stażach wielokrotnie. We Wrocławiu i wielu innych miejscach w Polsce, Europie czy na świecie. Wielu pokonywało kilometry dzielące ich od miejsca stażu z determinacją, narażając się na wszelkie niewygody. Chcieli się uczyć u Molika bo słyszeli o spektakularnych efektach nauki, czasem wcześniej naczytali się już dostępnych materiałów teoretycznych - tym bardziej ciekawi byli praktyki. Inni chcieli zobaczyć na własne oczy legendarną Salę lub poznać człowieka, który pracował z Grotem. Nie brakowało tych, którzy pisząc dysertacje naukowe zbierali materiały poznawcze; udział w stażu był więc niebywałą okazją do przeżycia doświadczalnie własnych tez. Wielu było nauczycieli akademickich; uczących w dziedzinach pracy z głosem, ciałem, z fizycznym ruchem. Nie brakowało tych, którzy 'leczą dusze'; psychologów, psychiatrów, terapeutów, także muzykologów. Byli też trenerzy i konsultanci biznesu. Byli tancerze wszelkich technik, byli mimowie.

Wiele z osób, które zetknęły się z treningiem "Voice and Body" miało już spory dorobek życiowy, nawet mimo bardzo młodego wieku. Inni dopiero startowali w życie, nawet gdy tego życia przebyli już szmat niemały. Szukali swego miejsca, dziedziny w której będą mogli zaznaczyć swój ślad na ziemi. Imponująca jest liczba osób, dla których udział w stażu był trampoliną do sukcesu zawodowego i rozwoju osobistego. Opowiem dziś o kilku z nich.

W ostatnim czasie uwagę poświęciłam stażom, które odbyły się we Wrocławiu w 2005. Był to rok niezwykły - bo było ich pięć. W całej wcześniejszej (czterdziesto-kilkuletniej) praktyce Zygmunt znajdował czas - jedynie na jeden staż rocznie - we wrocławskiej siedzibie Teatru, kilkukrotnie odbył szkolenie dwukrotnie. w 2005 r. zaoferował, jak wspomniałam, aż pięć sposobności uczenia się w legendarnej Sali Laboratorium.

Był to rok, w którym cieszyliśmy się nowym miejscem na ziemi, zielonym i spokojnym. Zdrowie dopisywało, świat wręcz uśmiechał się, a wszystko co najlepsze zdawało się nie mieć końca. Praca nie wyczerpywała sił, po kilku dniach odpoczynku można było ruszać do nowej. Tak więc w 2005, we Wrocławiu warsztaty odbyły się w 5 terminach:

  -  19 - 23 marca
  -  3 - 8 maja
  -  7 - 12 czerwca
  -  6 - 11 października
  -  8 - 12 listopada

To o tym ostatnim - listopadowym stażu, a konkretnie o kilku osobach, które wzięły w nim udział dziś opowiem. Wybrałam (z 15-ga ) kilkoro z tych, które z aktorstwem nie wiele miało wspólnego. To dlatego, żeby po raz kolejny podkreślić, ta metoda wcale nie jest przeznaczona wyłącznie dla aktorów, jak to, zbyt często, można usłyszeć.

Agnieszka Kazimierska, 21 letnia (wówczas) studentka Wydz. Nauk Społecznych i Psychologii Uniwersytety Gdańskiego. Dotychczas szkoliła się jako tancerka w tańcu afrykańskim u Afry Crudo, w bhuto u A. Takenouchi czy na stażach bębniarsko-tanecznych (A. Haracz i S. Rodriguez). Uczestniczyła także w zajęciach teatralnych i głosowych (M. Kowalski, G. Hort, A. Nacher, B. Prądzyńska). Pojechała nawet do Las Teouleres do 'Kaśki" Seyferth. Jako powód starań o przyjęcie na staż Z. Molka napisała: uwielbiam to! Poza tym interesuje mnie rozwój, pogłębianie wiedzy, samoświadomości i alternatywnych dróg. O swoich doświadczeniach i motywacjach napisała calutką, bitą stronę, nie sposób wszystkiego przytoczyć. 
Obecnie http://www.theworkcenter.org/pdftwo-teams/workcenter-members. to tu można ją znaleźć, w wykazie praktykujących w Workcenter of Jerzy Grotowski czy w Stanford - występuje w "I Am America". Na zdjęciu wraz ze znanym już Państwu, A. T. Rodriguez'em (opisał staż z marca 2007 - 8, 13 i 20.12.2011).  http://news.stanford.edu/pr/2011/pr-grotowski-ginsberg-performance-041311.html 


Halina Rozensztrauch, 22 letnia studentka 2 kierunków: psychologii i arteterapi Uniwersytetu Wrocławskiego. Brała udział w studenckich spektaklach i happeningach. Działała w AOT "Salto", brała udział w warsztatach aktorów Teatru Pantomimy (Kozłowski, Niedziałkowski). Poza tym, że interesował ją ruch i taniec zajmowała się choreoterapią i jogą. "Moja duchowa droga prowadzi więc przez ciało, jego doświadczanie, otwieranie przekraczanie - w każdy znany mi sposób". Dziś prowadzi "Pracownię Rozwoju Osobistego" we Wrocławiu i pracuje jako lekarz-psycholog w Chorleywood (UK) - prowadzi tam warsztaty rozwoju osobistego oraz warsztaty terapii przez sztukę - w ramach Akademii Kobiety.

Józef Markocki, absolwent PWST we Wrocławiu i PSMuz. II st. Teatr Formy (Pantomima) we Wrocławiu, jego dyrektor artystyczny, założyciel, reżyser, aktor i dramaturg. Prowadzi staże pantomimiczne w kraju i za granicą  http://www.pantomima.pl/glowna.html

Tomas Liszkai,  29 lat, z Szegedu. Absolwent teologii liturgii Katolickiej Akademii Teologicznej w Bukarest. Prowadzi staże - bazując na antropologii Grotowskiego - z liturgicznej antropologii i paraliturgiczne badania.
Pojawił się we Wrocławiu chcąc poznać trening 'twórczego czynnika' Teatru Laboratorium - Zygmunta Molika. Poznaną metodę pracy miał nadzieję przeszczepić, by praktykować ją z grupą na Węgrzech. Wszystko wskazuje na to, że z powodzeniem  http://www.parastudio.hu/en/node/11 

Czy wszystkie te historie są na tyle ciekawe, że warto je publikować i poznawać?  

4 komentarze:

  1. Rzeczywiście niezwykli ludzie brali udział w stażach, ale przede wszystkich odważni! Przecież trzeba niezwykłej odwagi, wiary w siebie, żeby nie bać się używania głosu i ciała, jeśli nie jest się profesjonalistą...

    OdpowiedzUsuń
  2. holly, ciekawe spojrzenie. Faktycznie, ciekawi, odważni i zdeterminowani byli, potrafili czekać na udział w stażu rok i dłużej. Co do wiary w siebie to już różnie bywało. Często właśnie tę cechę mieli nadzieję osiągnąć. A jest to możliwe poprzez uruchomienie możliwości psychicznych, na bazie ćwiczeń fizycznych. "Alfabet Molika" jest tak pomyślany, by ciało pracując nad uzyskaniem naturalnego oddechu i głosu uruchomiło tzw. życie. "Życie" wewnętrzne, właściwe każdemu z osobna - poprzez interakcje z grupą i przestrzenią.
    Należy więc pracować w grupie, przynajmniej na początku - a umysł i dusza znajdą w sobie zasoby energii. By wiara w siebie, w możliwości własnego organizmu, ożyła. Wykonywana profesja nie wiele ma tu do rzeczy, czego dowodzą przedstawione przeze mnie przykłady.

    OdpowiedzUsuń
  3. Być może nie ma to związku z tematem, ale zawsze zastanawiałam się, czy praca w grupie może pomagać w zdobywaniu czy też wymianie energii. Czy wogole jest jakiś związek między "wydawaniem głosu" a energią albo jeszcze inaczej, czy wydawanie głosu stymuluje energię, wydobywa ją z nas. I jeszcze jedno, czy tego rodzaju staże nie pomagają w wychodzeniu ze stanów chorobowych, w sferze psychicznej ale może również somatycznej. Bo przecież wyzwalając energię wzmacniają a jeśli jak piszesz jeszcze pomagają w zdobywaniu wiary w siebie, to jesteśmy na dobrej drodze do osiągnięcia homeostazy.

    OdpowiedzUsuń
  4. holly, aby 'wydawać głos' właściwie, bez blokad, trzeba mieć 'podparcie' świadomego ciała. Ćwicząc "Alfabet", szukając "życia", uruchamiamy skojarzenia w mózgu. A jak wiesz to mózg nami steruje, podpowiada zatem jaka pozycja/stan ciała jest optymalny by oddech i głos uzyskały swobodę. W Alfabecie ćwiczeń jest sporo, każdy powinien znaleźć to właściwe (lub ich ciąg/zestaw) by widzieć/czuć zmianę. Pracuje się przecież z tekstem i mówionym i śpiewanym, trudno nie czuć/nie słyszeć zmiany.

    Praca w grupie jest niezbędna, bo niezbędna jest interakcja. Energia bierze się z nas samych, ale i z pracy w grupie (pod kierunkiem prowadzącego, by korygował i wskazywał elementy, których się na początku nie odróżnia). W grupie można obserwować innych, to też ważne. Choć trzeba umieć koncentrować się by szukać przede wszystkim w sobie, skojarzeń.
    Zresztą, każdy z nas pewnie doświadczył pozytywnego efektu pracy w kreatywnej grupie.

    Z pomocą psychiczną to jak wiesz, nie łatwo sobie poradzić, "V&B" to nie dziedzina psychiatryczną. Nie mniej jednak widziałam wiele 'skulonych', wycofanych osób, które zmieniały się nie do poznania.

    Otrzymując uwagę i wsparcie, widząc efekty pracy, osiągnięcia - stażysta nabiera pewności siebie i odwagi - a to już właściwy krok - przy słabej psychice.
    Udział w stażu wytwarza radość, energię: po- większość osób jest 'zaczadzona', podekscytowana, nakręcona. Sądzę, że gdyby później starczało chęci na indywidualną kontynuację - stan ten utrzymałby się długo - u tych, którym jest to potrzebne.
    Inne problemy zdrowotne wynikające, z po prostu, marnej kondycji fizycznej też z pewnością mijają.

    Byłoby wspaniale gdybyśmy mieli porozumienie z naszą świadomością i ciałem na co dzień. Nie jest proste ale możliwe, także po kontakcie z V&B.

    OdpowiedzUsuń