niedziela, 19 kwietnia 2015

Tree of People - Maria Panoutsou

to ostatni ze zrealizowanych przez zespół Laboratorium projektów należących do kultury czynnej, określany mianem "dzieła-rzeki".

Seria tych improwizowanych działań, rodzaj formy pośredniej - pomiędzy warsztatem a przedstawieniem odbywała się 35 lat temu, także po kierunkiem Molika. Drzewo Ludzi; po raz pierwszy odbyło się we Wrocławiu (4-12.01.1979), później realizowano je nie tylko w Polsce, miało miejsce również w trakcie występów zespołu teatru w Anglii, we Francji i we Włoszech. To w Italii właśnie, wiosną 1981 w Palermo, odbyło się po raz ostatni. Bossa w trakcie tych działań nie było.

Poza Zygmuntem (którego doświadczenia z projektu Acting Therapy w trakcie tych działań również wykorzystywano) kierującymi projektem byli pozostali, w liczbie sześciu, aktorzy teatru, oraz czterej inni członkowie zespołu - niezwiązani bezpośrednio z okresem teatru-spektakli (E. Albahaca, R. Mirecka, R. Cieślak, Z. Cynkutis, A. Jahołkowski,  St. Ścierski  L. Flaszen, T. Nawrot, I. Rycyk, Z. Kozłowski). 


Teatr spektakli zakończył się, jak wiadomo, wraz z realizacją III wersji Apocalypsis cum Figuris ('73). Po osiągnięciu teatralnego Everestu nic więcej, w tej mierze, nie było już przecie do osiągnięcia, i dla Grotowskiego i dla jego aktorów. Tak więc, gdy powstawały kolejne wersje Apocalypsis Laboratorium głęboko był już zaangażowany w prace warsztatowe, w Parateatr. 

Realizowano Special Project ('73) Przedsięwzięcie Góra ('77), rozpoczął się Teatr Źródeł ('76-'82). Drzewo Ludzi (1979-'80-'81) to składowa tego projektu, a wraz z nim zrodziła się - ostatnia już wspólna praca części zespołu - Thanatos polski. Inkantacje. (1981, reż. R. Cieślak) Molik, Albahaca, i oczywiście Flaszen, nie brali w nim udziału.

Maria Panoutsou (aktorka, performerka, reżyser) w Tree of People wzięła udział we Wrocławiu, w 1979 i ponownie w kwietniu 1980. Z tego drugiego wydarzenia przesłała (czas jakiś temu) zdjęcia, na których poza nią samą i Molikiem są jeszcze: Claudia Uriosto, Gabriella Lipolis i Ianos Bognar. Było to dla niej bardzo ważkie doświadczenie; ten pierwszy kontakt z pracą zespołu Grotowskiego, ten pobyt w Polsce. 

Bliżej z nietuzinkową Marią można zapoznać się na jej stronach: prowadzi blogi, w tym filmowy  http://mariapanoutsou.yolasite.com/   http://mariapanoutsou.blogspot.com/2012_09_30_archive.html 
W Performerze 7/2013 (grotowski.net) zatytułowanym Pytania o reformę, pytania o teatr  znalazł się artykuł - O parateatrze i teatrze źródełNiezwykle interesująca relacja; z pozycji działającego świadka, naukowca z pozornie jedynie (o dziwo) odległej dziedziny i przystępnego w odbiorze intelektualisty. Opowiada tam, pokrótce analizując, o okresie prac Laboratorium z lat 1975-1982. Z przedłożonych przez mnie fragmentów, jak przypuszczam, wynika; okres parateatralny to różniąca się wagą zdarzeń, głównie intuicyjna droga do 'kultury czynnej' podjęta przez kolejnych uczestników; przez prowadzących i adeptów. Ten najwcześniejszy etap badań to było niezwykle mocne przeżycie poznawcze skutkujące, dla Grotowskiego, kierunkiem dalszych badań. Choć, tak naprawdę nikt nie wiedział przecież; co go czeka, jak projekt realizować i jakie będą, możliwe do osiągnięcia, efekty. A jednak wszystko to w ludziach utkwiło, zaowocowało, przeszło w pewność - uczestniczenia w historycznie najważniejszym, brzemiennym w skutkach, wydarzeniu kultury światowej XX wieku.  

   Przemysław ŁośW Polsce bardzo często ludzie tak myślą „boksami”, jak to mówią Anglicy, że ten to chemik, ten to fizyk i tak dalej. Nie, w ogóle to tak nie działa. Trzeba wiedzieć, że parateatr w Instytucie Aktora był egalitarny, ponieważ każdy właściwie mógł w nim uczestniczyć, jeśli naprawdę chciał. Panowała w nim bardzo daleko posunięta swoboda wypowiedzi i był egalitarny również pod tym względem, że liderem w działaniu parateatralnym mógł zostać każdy, kto miał do powiedzenia lub zadziałania coś, co było interesujące też dla innych. Działania parateatralne miały moc tworzenia swoistego braterstwa pomiędzy uczestnikami. Niezwykle istotną ich cechą było to, że były to działania z założenia w dużej mierze improwizowane (...).

Pięć lat to jest krótko na projekt badawczy. Pięć lat to bardzo krótko. I równie dobrze nic z tego mogło nie wyniknąć w parateatrze, jak w każdej pracy badawczej, gdzie jest pięć procent szansy na osiągniecie jakiegoś rezultatu (..)  W tych działaniach była już zapowiedź tego, co przyszło później, a potem dopiero jakby literalnie jest przeniesienie ludzi, technik i doświadczeń z kilku kultur. Dopiero w Teatrze Źródeł. I wtedy my jesteśmy całkiem sami w działaniu, które sami tworzymy. Dopiero w tym ostatnim Teatrze Źródeł przelała się też czara goryczy Jerzego, bo to miało być podobne do pierwszego cyklu pracy Teatru Źródeł, który zakończył się w Brzezince, w którym wzięło udział dwieście, trzysta osób z całego świata. Potem miał być drugi cykl w 1982 roku i też miało wziąć udział kilkaset osób. Ale że był stan wojenny, to wzięło w tym udział kilkanaście osób i między innymi ja (...).

Ten etap wcześniejszy, ludyczności, całkowicie się zakończył i nie było rozmów. Po tym doświadczeniu nie dziwi mnie to, co Jerzy robił z tym Amerykaninem [Thomasem Richardsem] we Włoszech. Ich praca była jakby ukoronowaniem tej całej linii. Droga Jerzego dla mnie to była linia prosta, tam nie było żadnych zejść na boki, ale tego nie mógł wiedzieć nikt na początku. Wiele rzeczy wiedział, ale też wielu nie wiedział, nie mógł wiedzieć. Na przykład, jak ludzie wchodzą szybko w rutynę, na czym ta rutyna polega, na imitowaniu czego, jak produktywne, czy nieproduktywne będą dla jego poszukiwań działania parateatralne (...). 

Przychodzi rok 1979, 1980 – w tym kontekście trzeba rozumieć ten tekst Raczaka – kiedy nagle żaden teatr łącznie z Grotowskim nie jest w ogóle interesujący (mówię tu lokalnie, w naszym smętnym wtedy zakątku), dlatego że dzieją się rzeczy niezwykłe na ulicach, w zakładach pracy, w domach i tak dalej, w kościołach. Potem znowu obróciło się to o 180 stopni i nagle jest stan wojenny i wszystko wymiotło. Wszelka działalność została zakazana, łącznie z Teatrem Źródeł, że tylko te kilkanaście osób, niedobitki jakieś, które akurat były pod ręką na zaproszenie Jerzego wzięły udział w przećwiczeniu tych różnych rzeczy, które przez dwa lata oni wielkim wysiłkiem pracy i finansowym robili.

P. Łoś, profesor Instytutu Chemii Przemysłowej im. Profesora Ignacego Mościckiego w Warszawie, specjalista w   zakresie chemii fizycznej, elektrochemii i metalurgii ekstrakcyjnej.

Grotowski, m.in. Special Project  http://ninateka.pl/audio/rozmowa-radiowa-z-jerzym-grotowskim-1975-polskie-radio-wroclaw

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz