Wszystkich zainteresowanych informuję - dziś otwiera się już Performer 2., część składowa sieciowej encyklopedii Instytutu - grotowski.net. W sporej części jest on poświęcony Zygmuntowi; w ten sposób chcieliśmy uczcić pierwszą rocznicę jego śmierci.
Nie wszystko jest tak, jak sobie wymarzyliśmy. Sztuka kompromisu obowiązuje również w sieci. Nie ukazał się, m.in., całkiem ciekawy wywiad - z marca 1981 r., który pracowicie, ponownie przetłumaczyłam; nie porozumieliśmy się z interlokutorką Zygmunta, zbyt wiele chciała "wyciąć".
Nie pojawiły się także rękopisy prywatnej korespondencji Grota z Z.M., prawa autorskie do pism J.G. są 'w rękach Pontadery'. I pomimo niechybnej przychylności - Richarda i Mario - załatwianie formalności mogłoby potrwać zbyt długo.
Przygotowałam sterty zdjęć, zamieszczono niewiele, wciąż ten brak czasu...
Dziś najbardziej mnie martwi, że nie otwieram 13-częściowego "Zapisu spotkania Zygmunta Molika z aktorami Anatolija Wasiljewa" (video ze spotkania 18.04.90)
Mam nadzieję, że to tylko mój problem, od 2 dni mój laptop szaleje.
Zechciejcie, proszę, choćby zerknąć na strony Performera 2/2011, są tam piękne wspomnienia, w tym moje - o zdumiewającej roli żony mistrza, oraz kilkorga jego współpracowników i admiratorów http://www.grotowski.net/performer/performer-2
Jest tam też wstępna próba opisania, przez niego samego, swojej pracy z głosem; kreślona odręcznie, być może gdzieś przy dworcowym stoliku. Miał być zamieszczony jej skan lecz, przynajmniej chwilowo, nie ma go. Nasza mistrzyni komputerowa, Ania S., jeszcze pewnie nad tym popracuje. Proponowałam również kilka innych 'drobiazgów', nie udało się, nie wszystko na raz.
Nie udało się także zamieścić bardzo szczególnego dokumentu video. A jest to absolutny ewenement; rejestracja zapisu po-warsztatowych rozmów prowadzącego ze studentami. Maestro, w luźnej atmosferze, odpowiadał wówczas na pytania studentów, prezentując omawiane kwestie. Materiał powstał ze ścinków, rejestracji warsztatów w Turynie '92, której fragment został już opublikowany.
http://www.grotowski.net/mediateka/wideo/zygmunt-molik-w-filmie-voice-and-body.
Najbardziej zaskoczony znaleziskiem był, długo przeze mnie indagowany Gianni Palmulli. Nie miał pojęcia, że jeszcze cokolwiek zachowało się, i że istnieje jakakolwiek możliwość zmontowania materiału z pozostałych ścinków taśmy. Udało się, materiał powstał, a powód dla którego go nie zamieszczamy jest banalny, prawie nie sposób odszyfrować ścieżki dźwiękowej (francuski). Ponieważ nasza Encyklopedia jest polsko-języczna - musimy poczekać na rozszyfrowanie i przetłumaczenie dialogów. Tu uspokajam, wszystko zdaje się być na dobrej drodze. Jorge Parente, już spróbował spisać wszystko co możliwe jest do wyłowienia, a Ania Molik, postara się przetłumaczyć tekst, na język polski i (być może także) angielski.
Nad każdym zapisem filmowym czy dźwiękowym Zygmunta - "trzęsę się histerycznie" nieomal, zostało ich tak niewiele. Aktorzy Teatru Laboratorium nie mieli zwyczaju - mówiąc kolokwialnie - rejestrować czegokolwiek. Było to prawie niemożliwe; często wręcz zabronione, w każdym bądź razie, nie praktykowane. Tak więc, być może dlatego, nawet zarejestrowane już zapisy wystąpień Zygmunta, i to nawet z dużo późniejszych czasów, objęła swoista anatema. Np.: ok. trzytygodniowe (nagrywane przy pomocy laptopa) materiały z rozmów z Giuliano Campo - przy pracy nad Książką "Zygmunt Molik's Voice and Body Work" przepadły. Dosłownie. G.C. wróciwszy z Wrocławia do Londynu wstąpił na chwilkę do pubu by wypić szklankę wody, a bagaż postawił, jak sądził, "na widoku". Złodziej był szybki, jego laptop się ulotnił. Dobrze, że wszystkie notatki G. zachowały się - bo inaczej Książka mogłaby nie powstać. Przy okazji, do spotkania przedstawiciela Uniwersytetu Kent z Z.M. też, być może, nie doszłoby wcale, gdyby nie siła perswazji piszącej ten blog.
Pomna tej swoistej klątwy podaję link, tym razem do Mediateka/Video
http://www.grotowski.net/mediateka/wideo/zapis-spotkania-zygmunta-molika-z-aktorami-anatolija-wasiljewa?page=1 Liczę, że będzie możliwe wysłuchanie rozmów z Z.M. - bardzo nagrywaniem tej rozmowy zaskoczonego; przyszedł na spektakl Teatru A. Wasiljewa, a 'nakręcił dokument'.
Tak to z nim bywało, tylko z zaskoczenia możliwe były tego typu wynurzenia bo, zapewne, gdyby wiedział jak może się to wszystko skończyć nie byłoby go na tym spektaklu. Wszelkiego 'publicity' unikał jak ognia jakiego piekielnego. Lecz gdy już dawał się namówić do rozmów, czyż nie był na prawdę uroczym rozmówcą?
Pomimo takiego-tam lekkiego zrzędzenia i tak, wiadomo, bardzo się cieszę; Zygmunt Molik zaczyna żyć kolejnym, tym razem sieciowym, życiem.
Nie wszystko jest tak, jak sobie wymarzyliśmy. Sztuka kompromisu obowiązuje również w sieci. Nie ukazał się, m.in., całkiem ciekawy wywiad - z marca 1981 r., który pracowicie, ponownie przetłumaczyłam; nie porozumieliśmy się z interlokutorką Zygmunta, zbyt wiele chciała "wyciąć".
Nie pojawiły się także rękopisy prywatnej korespondencji Grota z Z.M., prawa autorskie do pism J.G. są 'w rękach Pontadery'. I pomimo niechybnej przychylności - Richarda i Mario - załatwianie formalności mogłoby potrwać zbyt długo.
Przygotowałam sterty zdjęć, zamieszczono niewiele, wciąż ten brak czasu...
Dziś najbardziej mnie martwi, że nie otwieram 13-częściowego "Zapisu spotkania Zygmunta Molika z aktorami Anatolija Wasiljewa" (video ze spotkania 18.04.90)
Mam nadzieję, że to tylko mój problem, od 2 dni mój laptop szaleje.
Zechciejcie, proszę, choćby zerknąć na strony Performera 2/2011, są tam piękne wspomnienia, w tym moje - o zdumiewającej roli żony mistrza, oraz kilkorga jego współpracowników i admiratorów http://www.grotowski.net/performer/performer-2
Jest tam też wstępna próba opisania, przez niego samego, swojej pracy z głosem; kreślona odręcznie, być może gdzieś przy dworcowym stoliku. Miał być zamieszczony jej skan lecz, przynajmniej chwilowo, nie ma go. Nasza mistrzyni komputerowa, Ania S., jeszcze pewnie nad tym popracuje. Proponowałam również kilka innych 'drobiazgów', nie udało się, nie wszystko na raz.
Nie udało się także zamieścić bardzo szczególnego dokumentu video. A jest to absolutny ewenement; rejestracja zapisu po-warsztatowych rozmów prowadzącego ze studentami. Maestro, w luźnej atmosferze, odpowiadał wówczas na pytania studentów, prezentując omawiane kwestie. Materiał powstał ze ścinków, rejestracji warsztatów w Turynie '92, której fragment został już opublikowany.
http://www.grotowski.net/mediateka/wideo/zygmunt-molik-w-filmie-voice-and-body.
Najbardziej zaskoczony znaleziskiem był, długo przeze mnie indagowany Gianni Palmulli. Nie miał pojęcia, że jeszcze cokolwiek zachowało się, i że istnieje jakakolwiek możliwość zmontowania materiału z pozostałych ścinków taśmy. Udało się, materiał powstał, a powód dla którego go nie zamieszczamy jest banalny, prawie nie sposób odszyfrować ścieżki dźwiękowej (francuski). Ponieważ nasza Encyklopedia jest polsko-języczna - musimy poczekać na rozszyfrowanie i przetłumaczenie dialogów. Tu uspokajam, wszystko zdaje się być na dobrej drodze. Jorge Parente, już spróbował spisać wszystko co możliwe jest do wyłowienia, a Ania Molik, postara się przetłumaczyć tekst, na język polski i (być może także) angielski.
Nad każdym zapisem filmowym czy dźwiękowym Zygmunta - "trzęsę się histerycznie" nieomal, zostało ich tak niewiele. Aktorzy Teatru Laboratorium nie mieli zwyczaju - mówiąc kolokwialnie - rejestrować czegokolwiek. Było to prawie niemożliwe; często wręcz zabronione, w każdym bądź razie, nie praktykowane. Tak więc, być może dlatego, nawet zarejestrowane już zapisy wystąpień Zygmunta, i to nawet z dużo późniejszych czasów, objęła swoista anatema. Np.: ok. trzytygodniowe (nagrywane przy pomocy laptopa) materiały z rozmów z Giuliano Campo - przy pracy nad Książką "Zygmunt Molik's Voice and Body Work" przepadły. Dosłownie. G.C. wróciwszy z Wrocławia do Londynu wstąpił na chwilkę do pubu by wypić szklankę wody, a bagaż postawił, jak sądził, "na widoku". Złodziej był szybki, jego laptop się ulotnił. Dobrze, że wszystkie notatki G. zachowały się - bo inaczej Książka mogłaby nie powstać. Przy okazji, do spotkania przedstawiciela Uniwersytetu Kent z Z.M. też, być może, nie doszłoby wcale, gdyby nie siła perswazji piszącej ten blog.
Pomna tej swoistej klątwy podaję link, tym razem do Mediateka/Video
http://www.grotowski.net/mediateka/wideo/zapis-spotkania-zygmunta-molika-z-aktorami-anatolija-wasiljewa?page=1 Liczę, że będzie możliwe wysłuchanie rozmów z Z.M. - bardzo nagrywaniem tej rozmowy zaskoczonego; przyszedł na spektakl Teatru A. Wasiljewa, a 'nakręcił dokument'.
Tak to z nim bywało, tylko z zaskoczenia możliwe były tego typu wynurzenia bo, zapewne, gdyby wiedział jak może się to wszystko skończyć nie byłoby go na tym spektaklu. Wszelkiego 'publicity' unikał jak ognia jakiego piekielnego. Lecz gdy już dawał się namówić do rozmów, czyż nie był na prawdę uroczym rozmówcą?
Pomimo takiego-tam lekkiego zrzędzenia i tak, wiadomo, bardzo się cieszę; Zygmunt Molik zaczyna żyć kolejnym, tym razem sieciowym, życiem.
Ewo, udało mi się przeczytać tylko niewielka część Performera, ale na pewno jeszcze nie jeden raz wrócę. Przepiękny jest Twój tekst wspomnieniowy-dałabym go do czytania każdemu mężczyźnie, który waha przed zmianą stanu cywilnego! Oczywiście żartuję, ale prawdą jest, ze Twój mąż znalazł w Tobie wielkiego przyjaciela i orędownika-może to pozwalało mu na spokojna, twórczą prace? No i nie powiedziałam jeszcze jednego-przepięknie piszesz... naprawdę! Wracam wiec do lektury Performera...
OdpowiedzUsuńHolly, w końcu świetna dla mnie wiadomość. Potrafię pisać! Choć pewnie z lektury bloga nie do końca to wynika.
OdpowiedzUsuńMasz rację dobry partner to niezbędny czynnik udanego życia. Głównie on nas motywuje i stymuluje. Tylko nie przysięgnę, że życie ze mną mogło być spokojne. Z pewnością umiałam budzić przekorę. Bo artyście nie wystarcza przecież codzienny ład i harmonia. Tak więc nie wiem, czy warto było żenić się ze mną.
Z grotowski.net jesteśmy dumni w Instytucie. Z czystym sumieniem polecam wszystkiego jego działy, nie tylko te tyczące Zygmunta.
A przy okazji rocznicowych wspominek. Zadaję kłam (żartobliwie, ale nie do końca) wszelkim opisom małych jakoby i przenikliwych oczu Mistrza. Nawet 60-letni Zygmunt miał wielkie, smoliste i ciepłe "gały" (patrz spotkanie z aktorami A.W.)