Nie ma to jak późna wiosna, lato i wczesna jesień. Stragany pełne świeżych warzyw i owoców. Do jedzenia "jak dla królików" przekonywałam Zygmunta długo i powoli. Wiedział swoje: nie lubi, nie polubi.
Jarzyna - to mógł być pomidor, bo służył diecie utrzymującej wagę. Pomidor+jajko na twardo+ kabanosy; proste i jasne. Cała reszta była raczej FUJ. Wchodziła w zęby, zamulała, nie wyglądała. Sałata? - bez sensu. Ogórki tak, owszem - bo mizeria, jedno z ulubionych dań polaków, lecz koniecznie z kawałem mięcha, najlepiej smażonego. Cała reszta nie mieściła się w diecie.
Pożądane owoce? szczególnie śliwka węgierka i wiśnie; przydatne dodatkowo na spirytusowe nalewki! No, jeszcze jabłka, agrest czy czereśnie wchodziły bezproblemowo. Aha i winogrona, brzoskwinie czy morele bo pasowały do serów. Poza tym, ich świetne ogródkowe odmiany, dostępne tuż w zasięgu ręki - hodował Teść.
Nie był maestro w swej młodości szczególnie wymagający. Poszerzenie horyzontów kulinarnych o zielepuchy wymagało pracy. Zaczynałam od dyniowatych: kabaczków, cukinii, patisonów; dają się (przyprawione i panierowane na wiele sposobów) smażyć. To na początek. A później zaczęło się szaleństwo dyniowe, bo jest jej gatunków a jest, na szczęście.
Dynia potrafi być paskudna w przygotowaniu bo bywa twarda jak skorupa. Wówczas noże, nawet te specjalistyczne-ceramiczne, ledwie dają rady tak więc obieranie i krojenie na części bywa męką godną, zapewne, kulinarnego oskara. Ale tam, od czego koncept twórczy. Gotować ją można, np. na parze wraz ze skórą, gdy już uda się przeciąć choćby na 2 części. Później można także spreparować pestki. Lecz to już w całej historii zabawy z dynią trochę dalsza perspektywa.
Najbardziej jednak polecam upieczenie dyni, zaraz po tytanicznej walce o uzyskanie 4 części. Po wyjęciu środka z pestkami - wkładam do piekarnika. Zimnego, bo jestem oszczędna, a piekarnik elektryczny. Części wstawiam na żaroodpornych tacach (puszczą sok), temperaturę ustawiam od razu na full, a po 20-25 minutach wyłączam kuchenkę i... spokojnie czekam. Tak nagrzany piekarnik trzyma ciepło długo. Pani Dynia spokojnie przemyśliwa powoli dochodząc do miękkości.
No a później to już sama przyjemność, napęczniały, jedwabisty miąższ sam odchodzi, bez szemrania. Ze średniej dyni robi się go pełen wielki bigosowy gar. Gar pomarańczowo-złotej pulpy. A z tego miąższu - to już ach - czego dusza zapragnie. Zupy, farsze, placki i racuchy, także ciasto, pikantne, słodkie, z egzotyczną nutą, jak i co kto lubi.
Pestki natomiast można: wyprażyć na patelni, wymęczyć w mikrofalówce, czy (po namoczeniu) ugotować. Wszystko po to by łatwo wyłuskać ich wnętrza i ... móc dodawać. Do czego? prawie do wszystkiego. Sałatki, chleby, ciasta, desery. Czego nie wymyślicie - będzie smacznie i zdrowo.
Dziś próbuję starej, sprawdzonej metody: wymoczenia ich w środowisku kwaśnym. Kefir, jogurt czy maślanka. Skoro działają ożywczo na mięsa i ryby może i pestki się nie oprą? Jak będzie niewypał zawsze mogę użyć blendera by tę zielonkawą pastę dodawać później do zup, kasz i makaronów. Proste. Dlatego kocham dynię.
Na dodatek tę uzyskaną, w wielce twórczych zmaganiach, zawartość dyni można w małych porcjach zamrażać, by, gdy jesień minie, wykorzystywać je na wiele właściwych każdej artystce sposobów. Każdy może próbować i sił i chęci do woli. Mleczko kokosowe jako dodatek jest tu, oczywiście, nie od rzeczy. Smacznego i na zdrowie.
A najlepiej szukajcie własnych sposobów, inspirując się czasem: http://www.dobreksiazki.pl/b128033-dynia-slonce-na-talerzu.htm
A najlepiej szukajcie własnych sposobów, inspirując się czasem: http://www.dobreksiazki.pl/b128033-dynia-slonce-na-talerzu.htm
Ewo! Cóż za inspirujący post :) U mnie dynia występuję w roli zupy kremu i placuszków z kurkumą, będą musiała poszerzyć repertuar. Słyszałam o sposobie "rozmiękczania" dyni w piecu, ale ja zwykle używam najostrzejszego noża, wydając przy tym odgłosy godne karateki. Kiedy nóż nie daje rady - używam D. i noża razem, ich wspólny wysiłek zawsze przynosi efekt.
OdpowiedzUsuńczaro, niektóre dynie nie boją się noży, karateków ani D. Nawet wycięcie miąższu jest wyzwaniem. Cieszę się, że moja instrukcja urozmaici menu - paryżance. Dynia nakłania do zdrowej diety nawet zatwardziałych wyłącznie-mięsożerców. I oto chodzi.
OdpowiedzUsuńCzesc Mamo:)
OdpowiedzUsuńtez wyprobowuje te przepisy dyniowe.
Konca nie widac.
Dzieci- a Twoje 2 wnuczki- najbardziej chwala zupe kremowa z Dyni z wanilia. Z grzankami wlasnej roboty.Podpiekanymi na patelni w towarzystwie plastrow cebuli ;)Palce lizac.
Magdusiu, w takiej sytuacji będę propagowała dynię z wanilią. Ale może najpierw upiekę ciasto (?)
OdpowiedzUsuń