niedziela, 15 lipca 2012

czytajmy Grotowskiego (!?)

Do poduszki biorę sobie, co czas jakiś, Ku teatrowi ubogiemu w tłumaczeniu na rodzimy. Wydano ją po latach, we Wrocławiu. Instytut Grotowskiego 07. Oryginał, w angielskim, nosi tytuł Towards a Poor Theatre 1968, Odin Theatres Forlag, Holstebro. 
Jest to "książka Grotowskiego" choć, osobiście, napisał jedynie jeden rozdział, ten, który dał jej tytuł. Ta jej część nie powstawała na potrzeby ani tej, ani jakiejkolwiek innej, książki. Była rodzajem odpowiedzi dla natrętnie nękających go pytaniem: Jakie są źródła pańskich prac eksperymentalnych w teatrze. Opublikowano go wówczas w formie artykułu - Odra 9/65. 

Dlaczego wracam do tej książki, jak dziecko wracając z uporem do ulubionej bajki. Staram się zrozumieć co też, i jak, już wówczas, pomiędzy 59.- 65., ewaluowało. Co, Teatr 13 Rzędów osiągnął już wówczas w Opolu nim "w styczniu 1965 roku przeniósł się do uniwersyteckiego, półmilionowego Wrocławia, stolicy kulturalnej polskich Ziem Zachodnich i przyjął tam status Instytutu Badań Metody Aktorskiej(jak w przedmowie pisał P. Brook).  

Tamten artykuł, z miesięcznika Odra, przetłumaczono i publikowano prawie od razu: w Sztokholmie, Nowym Sadzie, Paryżu czy Nowym Orleanie. Zaciekawiał zatem, zachwycał, czy przeciwnie "zogniskowanie prac" Grotowskiego "wokół tego co uważamy za sedno teatru jako sztuki, tzn. wokół relacji widz-aktor, techniki duchowej i kompozycyjnej aktora - budził, i wciąż budzi, podejrzliwość.

Czy powstałe wówczas metodyki, nie jedynie jako zarysy przecież, choćby ta impostacji głosu, uznano już na tyle by, po półwieczu praktykowania ze znakomitym skutkiem, przedrzeć mogły się, skutecznie, do świadomości tych, którzy kształcą młodych czy praktykując na scenach starają się profesjonalnie używać ciała i głosu. Niestety, po stokroć -nie. Jeśli nie to dlaczego nie, jakie mechanizmy naszej świadomości uniemożliwiają akceptację faktów; faktów, które przekładają się w realny pożytek.

Grotowski: Proces, o którym mowa, chociaż wiąże się z koncentracją, ufnością, otwarciem i niemal zatraceniem w fachu, nie jest woluntarny. Wiąże się ze stanem bierności (bierna gotowość do realizowania aktywnej partytury), z postawą psychiczną, w której nie "chce się to zrobić" ale raczej jak gdyby "rezygnuje się z nieuczynienia" (...). Wbrew panującemu poglądowi sądzimy, że proces duchowy, któremu nie towarzyszy formuła artykulacji, dyscyplina, strukturalizacja roli, rozbija się o bezkształtość.
Zdania te odnoszą się do oglądu i percepcji kondycji - teatru lat powojennych.
 
Spróbuję rozszerzyć perspektywę na świat obecny, świat-jako nieustający teatr będący "postacią kleptomanii, żeruje bowiem na postępie i elementach twórczych w zakresie obcych sobie dyscyplin, buduje widowiska-hybrydy, zlepki form pozbawione jednolitego rdzenia, zatem nieintegralne..." Bo...ja tu sobie piszę podczas gdy wokół toczy się partyjno-polityczna, pseudonaukowa dyskusja o in vitro. Piszę, kiedy wszelcy mędrcy wyrzucają z siebie zdania - o jedynie właściwym sposobie na powoływanie na świat człowieka. Jak gdyby cokolwiek na ten temat wiedzieli. Czy wszystkim im nie wyszłoby na zdrowie gdyby swój domniemany potencjał intelektualny owi dyskutanci poświęcili człowiekowi, który już jest. Choćby po to by mógł swobodniej korzystać ze zdobyczy wiedzy, w każdej dziedzinie.

Zainteresowanym tematyką związaną z 'myślą Grota' polecam najnowsze oferty IG: OTWARTY UNIWERSYTET POSZUKIWAŃ Wielka? Reforma? Teatru?  http://www.grotcenter.art.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1335 
PERFORMER 4.  http://www.grotowski.net/performer/performer-4 

Nie tylko ja, od czasu do czasu, czytuję Grotowskiego.
Może to nie najgorszą rokować przyszłością?

3 komentarze:

  1. Ewo, pod przedostatnim akapitem mogę się podpisać obiema rękami. Ta koncepcja "bierności" jest ciekawa, ale musiałabym się chyba mocniej wgryźć, żeby zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  2. czaro, tak to jest z cytowaniem fragmentów w okrojonym kontekście :) Przytoczony, tyczy praktykowanej metody kształcenia aktorów w okresie opolskim w 'opozycji' do zastanych sposobów. (...) Ale metoda, którą wypracowujemy, nie jest zlepkiem sposobów zapożyczonych z różnych stron, mimo że posługujemy się niekiedy elementami obcych systemów, zresztą adaptując je i przepracowując. Istota tej metody leży w fakcie, że nie próbuje ona uczyć aktora określonych sprawności, czy też umożliwić mu zbudowanie tak zwanego 'arsenału środków'. Wszystko koncentruje się tutaj na procesie duchowym aktora, charakteryzującym się skrajnością, zupełnym ogołoceniem, odsłonięciem swojej intymności - nie egotycznie, na zasadzie rozkoszowania się własnymi przeżyciami (emocjami), ale przeciwnie - jakby w akcie oddania się. Jest to technika "transu" i integracji wszystkich władz duchowych i fizycznych aktora, wzbierających jakby od sfery intymno-instynktowej do "prześwietlenia". Metoda kształcenia aktora w tym teatrze zmienia nie do uczenia go czegoś, ale do eliminowania przeszkód, jakie w procesie duchowym może stawiać mu jego organizm (...) aby nie było właściwie żadnej czasowej różnicy między impulsem wewnętrznym a zewnętrznym odreagowanie, aby impuls sam w sobie był jednoczesnym odreagowanie; słowem - aby ciało jak gdyby ulegało unicestwieniu, spaleniu i aby widz miał do czynienia jedynie z widzialnym przebiegiem impulsów duchowych (...) I na odwrót, że kompozycja roli jako pewnego systemu znaków, które przekraczają potoczną naturalność (służącą ukrywaniu prawdy) i demonstrują to, co się za tymi reakcjami ukrywa (tzn. demaskują potoczne widzenie i ujawniają antynomie tkwiące w ludzkich reakcjach) naprowadza na proces duchowy, a nie ogranicza go (...)

    Mam nadzieję, że choć trochę wyjaśniłam, co miałam na myśli 'wołając o prawdę' w życiu teatralnym i poza nim.

    OdpowiedzUsuń
  3. PS. miało być oczywiście - zmierza nie zmienia, i odreagowaniem (z m na końcu).
    Trudno się skoncentrować - "tłuką mi się" na dachu; może nareszcie przestanie przeciekać :)

    OdpowiedzUsuń