Krzyżowa 2005 XIV sesja ISTA, z Eugenio Barbą. Relacje z GiC
Publikuję dziś z rozmów część czwartą. Zygmunt Molik z Giuliano Campo, tym razem, rozmawiali w Paryżu w 08. Przeglądali DVD zawierające wizualizacją ćwiczeń składających się na Alfabet Ciała. Alfabet, będący fizyczną baza metody Głos i Ciało/ Voice & Body. Ćwiczenia zaprezentował Jorge Parente będący sukcesorem Zygmunta Molika.
Alfabetu - w tej, ani w innej formie, nie nagrano nigdy wcześniej. Rejestracja powstała na potrzeby książki "Zygmunt Molik's Voice and Body Work. The Legacy of Jerzy Grotowski" wydanej, po angielsku, przez Routledge w 2010. Tekst oryginalny, w całości, można znaleźć w rozdziale 5. Fifth Day The Body Alphabet. Poprzednie fragmenty tej, i wielu innych rozmów opublikowałam. Numerowane 1., 2. i 3. ukazały się - 23, 26.10 oraz 01.11.2012.
Choćby fragmentu tego zapisu nie mam możliwości publikować na stronie blogowej. Zainteresowanym rejestracjami prac Z. Molika mogę natomiast wskazać 'mediatekę' http://www.grotowski.net/mediateka/wideo, Na stronie zamieszczono 2. fragmenty filmu Dyrygent, o którym panowie także rozmawiali. Z.M. nie był szczególnie zadowolony z takiej formy prezentacji swojej pracy. Mimo to Dyrygent może zaciekawić, oglądać można go z przyjemnością, choć niezbyt wiele wnosi do percepcji założeń GiC. Jest raczej poetyckim przeglądem metody. Z.M. miał minimalny wpływ na tę prezentację, jej twórca samodzielnie dobierał materiał. Skompilował go dysponując materiałem z kilkudniowej rejestracji. By powstał 'prawdziwy' film, jako dokument obrazujący poglądowo stażową pracę z grupą, materiał musiałby być montowany ponownie, tak, by było widać kolejność działań. Pracę nad Alfabetem, Życiem czy efektami tej pracy, przedkładanymi na tzw. Pokazie. W istniejących filmach wszystko jest 'zmiksowane'. Nie ze złej woli, oczywiście. Zabrakło w nich wskazówek co jest ważne, co należy uwypuklić. Część materiałów wyjściowych wciąż istnieje, choćby do Acting Therapy (sala Laboratorium 76.). Być może zachowała się też rejestracja tamtej pracy w Brzezince? (2006). Już wyobrażam sobie jak wiele wiedzy, pracy, czasu i środków będą wymagały ponowne opracowania ... kiedyś, gdy nastąpią.
- - - - - C. Sądzę, że to bezpośrednie przekazywanie doświadczeń może ostatecznie stać się wiedzą. Zwłaszcza w teatrze, gdzie istnieje tylko jako związek między teorią a praktyką, w dialektycznej relacji formy i zasady. Jak to dla Ciebie, funkcjonuje?
M - Myślę,
że to musi wydarzać się w naturalny sposób. Jeśli jesteśmy razem jeden, dwa,
trzy lub pięć dni transmisja musi się odbywać w sposób bardzo naturalny. Bo
jak można sobie wyobrazić inaczej? Jak mogłoby być inaczej? Że co, że chciałbym
zrobić to świadomie? Ja nie mogę
tego zrobić świadomie. Robię to poprzez bycie razem z uczniem. Razem, co
oznacza, że wymieniamy ‘coś’ pomiędzy sobą.
To
jest jak to... co robimy teraz; ja daję coś
i ty dajesz coś w zamian. I takim jest ten proces. Jest wzajemnym procesem. To staje się, to wkracza
tak właśnie. Bo ja nie staram się uczyć,
nie jestem nauczycielem. Jestem niczym przewodnik usiłujący poprowadzić każdego. By pokazywać mu drogę,
ścieżkę. To wszystko. A on stara
się podążać za mną, reagować na mnie.
Transmisja czy przekazywanie przechodzą taką drogą. Nie ma w tym analogiczności; im więcej wyjaśnię tym uczeń stanie się bardziej pojętny, mądry. Bo nie
to jest sednem w naszej relacji.
C. Dla
Grotowskiego ‘ten problem’- przekazywanie, zawsze był centralnym gdy
poszukiwał powiązań ze Stanisławskim poprzez swego ucznia. Jednak według Stanisławskiego
nie jest możliwym 'nauczyć'. Możliwym jest tylko nauczyć się. Jeśli jesteś 'dobrym złodziejem’ adaptujesz, standardy. Technicznie rzecz biorąc, tak naprawdę nie
można przekazać niczego. Jest to
ostatecznie osobiste wyzwanie.
M - Lecz, w
każdym razie, da się to zrobić, ewidentnie - na poziomie dokonywania, działań. Oczywiste i widoczne jest to tu, na video, które
wyprodukowałeś. Wszystko tu jest w zgodzie. Jak dla mnie - to jest to! Mogę to powiedzieć bo zrobiłem parę filmów, i nic nie jest w nich tak oczywiste, nic. Jak powiedziałeś, jeden to Acting
Therapy, następnym jest Dyrygent. Zrobiłem je z całymi grupami, a wynik jest niezrozumiały. W tych
dwóch filmach (które wcześniej zrobiłem)
tylko niektóre części są ciekawe, bardzo nieliczne chwile.
C. To co jest cennym w tych filmach, jest to,
że można zobaczyć grupę pracującą razem. A ty
zazwyczaj pracujesz z grupą.
M - Owszem.
C. One mogą
pomóc nam zrozumieć progresję w pracy. Powiedzmy, strukturę warsztatu. Bo jeśli
oglądać moje video, i tamte filmy z grupami, możemy zorientować się w idei
rzeczywistych sekwencji, podstaw pracy.
M - Tak, to video (tak jak zostało zrobione) jest materiałem naukowym. A jednak wszystko tu jest bardzo organiczne. Mam na myśli - jako wzór, jako forma jest bardzo organiczne, 'anatomiczne'.
C. Ciekawym było to, co Jorge powiedział mi gdy nagrywaliśmy Alfabet Ciała. Zapytał
mnie: Czy muszę zachowywać się jak Molik - podawać instrukcje? czy raczej
jak uczestnik zobligowany koniecznością postępowania zgodnie z
instrukcjami? Więc dałem mu więcej dokładnych wskazań. W konsekwencji przedłożył oba warianty. I rzeczywiście, w pierwszej części zachowuje się jak
ty. Widać ruchy, które muszą być przestrzegane przez wyimaginowanych
uczestników. W drugiej części zachowuje się jak uczestnik pracujący zgodnie
ze wskazówkami. Ale, oczywiście, są też
pozostałe etapy pracy z uczestnikami, to jest tylko krótka synteza tej pracy...
M - Tak, bo
następnie musisz znaleźć swoje ‘indywidualne Życie’, kolejno musisz
przedstawić je wraz z tekstem. A to, mógłbym rzec, to zupełnie inna
kwestia. Na przykład to Życie, które Jorge wyśpiewał. W pewnych okolicznościach może być podane z tekstem, nie tylko z otwartym dźwiękiem tak, jak to zrobił tu w filmie. Wymagało by to tylko kilku zmian, lecz ogólna konstrukcja, jej zamysł mogą być takie same. Bo można je wyrazić zarówno poprzez energię, ze
wszystkimi rezonansami, jak i poprzez melodię, poprzez muzykę.
Kiedy mówię 'muzyka' mam na myśli muzykę z tego Życia; osobistą kreację muzyki z tekstem a nie jedynie melodię, melodyjkę. Bo to powinno być niczym pieśń, jak to, co wyśpiewał
w filmie. Jorge pokazuje to właśnie jako pieśń. Lecz później mówienie musi być
takie samo jak ta pieśń. Bo w rzeczywistości następnym krokiem jest adaptowanie,
dostrojenie dużego monologu ponad tą muzyką. Jednakże wyrażenie tego jest całkiem odmienne. Nie może być zbyt łagodne, raczej musi bazować na osobistych emocjach. Następnie masz do przejścia różnorakie etapy tej podróży. Nie może to być cały czas tak samo, to samo i tak samo jak wyśpiewał Jorge. Bo to
było, pomimo wszystko, po prostu próbą. Improwizowaniem nieokreślonej piosenki ku naturze, dla natury, o naturze,
czy coś takiego. Jednakże kiedy Życie
jest już znalezione, kiedy jest bardziej osobiste, wówczas to będzie już wszystko. To
wszystko. Nigdy nie
wiesz jak wiele musisz dać bo musisz znaleźć ten moment gdzie dotykasz Nieznanego, wówczas musisz dać z siebie wszystko. Nie chodzi mi o natężanie głosu lecz o dawanie
wszystkiego z siebie. Trzeba ‘być’ w ten sposób. Całe twoje serce musi w tym być.
C. Całkowicie zanurzone w tym co robisz. Całkowicie wewnątrz tego.
C. Całkowicie zanurzone w tym co robisz. Całkowicie wewnątrz tego.
M - Tak jest, musisz istnieć w tym całkowicie 'z tym Życiem'. To poprzez Życie po
prostu żyjesz z tekstem, zamiast jedynie mówić ‘coś tam"...
C. Jaki jest
udział pamięci w tym procesie? Mam na myśli zarówno osobistej pamięci jak i
innych rodzajów pamięci.
M -
Częściowo poprzez mózg, częściowo poprzez organizm.
C. Tak
naturalnie zatem. To po prostu przybędzie. W pewnym momencie pamięć przybywa?
M - Owszem, kiedy Życie jest odnalezione (poprzez improwizacje) później - poprzez organizm - sprowadza wspomnienia do twojego mózgu. Tu zobacz; jak widzisz w wykonaniu Jorge'a było ono bardzo proste. Życie było niczym proste życie roślin... lub raczej jak dużego drzewa, bo są tam bardzo powolne ruchy 'odgałęzień'... i to było wszystko. Poza tym wszystkim nie było tam 'burzy ani
deszczu'. Było to właściwie... jak przebywanie na wzgórzu podczas miłego
popołudnia, śpiewanie ku całej przestrzeni, wokół. Lecz nic nie wydarzyło się w 'tym Życiu'. Jednak kiedy wielka burza, czy coś tego rodzaju nadejdzie, coś tak esencjonalnego,
że nie będziesz mógł (dać z siebie) już nic więcej, gdy nadejdzie to coś, jak
najsilniejsze uderzenie słońca, gdy prawie zapłoniesz, wówczas tak, to będzie już całkiem odmienne Życie.
muszę tak u Ciebie wieczorkami na spokojnie się z wszystkim zapoznać
OdpowiedzUsuńJo, absolutnie nie 'musisz'. Miło jednak wiedzieć, że chcesz.
OdpowiedzUsuńTak więc spokojnej lektury życząc, pozdrawiam.
Wspaniała lekcja jak powinny się układać relacje między mądrym mistrzem i uczniem, które musi nie tyle bezmyślnie powtarzać, ale znaleźć swoje własne "życie" . Bardzo ciekawa rozmowa nie tylko ze względu na doświadczenie teatralne, ale zwyczajne, ludzkie.
OdpowiedzUsuńholly, stosunek Zygmunta do studentów to była jego największa zaleta. Z pewnością przez Nich doceniana. Zresztą, niebawem opublikuję tyczące tego faktu fragmenty Książki. Z.M. opowie jak to postrzegał i czego od siebie wymagał. Postaram się, by nie było nudno...
OdpowiedzUsuń