niedziela, 27 lutego 2011

Przyjaciel z Turynu


Zygmunt.pdfZygmunt.pdf
525 KB   Wyświetl   Pobierz 

Powyższy link zawiera  wspomnienie Christiana Nadin'a z pracy warsztatowej z Z. M. w Aosta (Italia). Przesłał go oddany, jak zawsze, całym sercem - Gianni.

Czas zweryfikował Jego stosunek do przyjaźni. Był i jest prawdziwym przyjacielem, który na dodatek kilkanaście lat organizował warsztaty Zygmunta we Włoszech. Nazywane były, na użytek zagranicznych prac stażowych - "Voice and Body". Giovanni Palmulli to wspaniały nie tylko menażer, bo to także reżyser, aktor, pedagog, kompozytor i muzyk. A jeszcze i cudny absolutnie człowiek, z tych, co to do rany przyłóż. Pamiętał i pamięta o wszystkim. 
I zawsze oferuje pomoc i zaprasza do siebie, niezmiennie. 

Turyn, jak powszechnie wiadomo, to wspaniałe, eleganckie, w barokowym niemal przepychu zachowane miasto. Z symetrycznie zaprojektowanymi wręcz monumentalnymi alejami. W centrum większość domów okalają arkady, więc żadna tam pogoda, na prawdę, u nich nie straszna. Można przejść 'suchą nogą' przez pół miasta.  
Niezapomnianych wrażeń dostarczają spacery po cudnej ulicy Via Po. To przy niej znajduje się, jeden z wielu w Turynie, wyniosły pałac mieszczący słynny Turyński Całun. Koniec ulicy wieńczy most na rzece o tej samej nazwie. 
Jak potrzebne są Turynowi arkady przekonałam się kiedyś dowodnie, w maju, bodaj w 1996 r.. Weszłam do centrum handlowego w piękny, słoneczny, ciepły dzień. A wyszłam w środku zimy, z kilkoma centymetrami śniego-gradu na ulicach. Jeszcze nie raz te śnieżno-gradowe gwałtowne burze zaskakiwały mnie kompletnie. A rozległe balkony mieszkania przy Via Carignano pokrywały się, całkiem znienacka, śnieżnym dywanem. Mieszkanie w tym miejscu to był prawdziwy wypas, jak mawiają dziś młodzi. 

Bo był to (mniej więcej) 200-metrowy luksusowy, w pełnym tego znaczeniu słowa, apartament w międzywojennym, eleganckim budynku. Wszystkie te luksusy zaserwowała nam Agencja prowadzona - przez "Teatrosferę" - Giovanni'ego Palmulli.

Zdjęcie obu  Panom zrobiłam w cudnej, luksusowej i wielkiej jak... boisko kuchni.


Turyn i Gianni kojarzą mi się z najszczęśliwszymi chwilami w życiu. 
Czuliśmy się tam naprawdę młodzi i pełni niezniszczalnej energii. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz