Ostatnim spotkaniem MTT był występ studentów IV roku Wydziału Aktorskiego Wrocławskiej PWST. Jej bardzo utalentowani adepci przedstawili swoje przedstawienie dyplomowe.
STRAŻ PORZĄDKOWA - KOMPROMIS Z TEATREM na podstawie dramatów Tadeusza Różewicza, w reżyserii (+ opracowanie tekstu i muzyki) Uli Kijak, w scenografiach Diany Marszałek.
Młodych aktorów wymienię wszystkich bo pewnie jeszcze o nich usłyszymy:
- Panie: Romana Filipowska, Marta Kędziora,
Magdalena Różańska i Martyna Witowska
- Panowie: Krzysztof Brzazgoń, Marcin Gaweł,
Łukasz Gosławski i Paweł Kos
Zachwycił mnie dobór tekstów, niestety gęsta faktura nie dawała szans tłumaczom. Tak więc, międzynarodową widownię, szybko pozostawiono samą sobie. A bez zrozumienia tekstu, spektakl musiał wiele stracić w odbiorze. Zamysł reżyserski ciekawy; gości od wejścia 'witali' przedstawiciele tytułowej straży (z żółtymi opaskami na ramieniu). Bezdusznie i wrogo kierując widzami skłaniali do 'zwiedzania eksponatów', w tej roli - rozmieszczeni (wzdłuż prowadzącej do miejsca spektaklu drogi) - młodzi aktorzy prezentowali dziwne, irracjonalne scenki.
Spektakl odbył się w sali na piętrze poprzepychaliśmy się więc, stłoczeni na schodach, próbując sprostać dyrektywom Straży. Harmider był wielki, Straż krzyczała, eksponaty kompulsywnie wyrzucały z siebie kwestie, tłumacze zaś przekrzykiwali pozostałych. Lekko już zdezorientowani dotarliśmy do maleńkiej sali gdzie leżały stosy, zwyczajowo używanych w naszych muzeach, kapci. "Wrzaskliwa Baba", kolejna porządkowa, zmuszała do wymiany obuwia.
Sceną był, m.in., wielki stół-podest, pod którym zgromadzono dziesiątki par butów, te, aktorzy zmieniali wielokrotnie w czasie scenicznych akcji. Zmiana sceny czy postaci = zmianie butów. Zabieg z jasnym przekazem, ciekawy. Adaptacja zniosła podział na scenę i widownię; nie łatwo było nadążyć za wydarzeniami rozwijającymi się równolegle na wielu planach, także za kulisami. Sytuację utrudniał obezwładniający upał. Na zewnątrz - 28 stopni, wewnątrz, dogrzewany reflektorami, już tropik. Aktorzy spływali potem, widzów, z wolna, ogarniał letarg. Ja trwałam dzielnie; dzięki z lnianych włókien wdzianku.
Podziwiałam młodziutkich aktorów. Reżyseria Spektaklu wymagała od nich wielkiej sprawności fizycznej i wytrzymałości psychicznej; przeszło półtorej godziny w nieustannej akcji z olbrzymią ilością tekstu. Bardzo wiele dużych monologów, wszystkie, bez najmniejszego błędu, wykonane były lekko i z brawurą. Wielkie brawa.
Dziś, spora grupa pozostałych jeszcze uczestników Festiwalu wybrała się do Brzezinki. Tam gdzie pracowali Aktorzy Laboratorium w kolejnych odsłonach swojej działalności. Po remoncie Ośrodek nadal spełnia wiele funkcji - warsztaty, spektakle, spotkania. Choćby dlatego, że wokół cisza, i lasy, i staw. Jest też wielka akustycznie znakomita sala, są miejsca noclegowe.
Gorące podziękowania należą się Organizatorom, szczególnie: Joannie Gdowskiej i Izabeli Młynarz. Cała, niewielka przecież grupa organizatorów i realizatorów okazuje się być mistrzowska. Wszystko odbywało się o czasie, każdy był dopieszczony a karmiono doprawdy wzorcowo.
Trudno więc dziwić się rozgorączkowaniu i entuzjazmowi uczestników wyczuwalnemu namacalnie niemal. Na pewno nie zapomną tej setki wrażeń z Making Tomorrow's Theatre. Już odbył się. Trwał w terminie 6 - 12.03.2011.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz