sobota, 20 sierpnia 2011

Intrygujący nieznajomi z USA



Od jakiegoś czasu statystyki wyświetleń mocno zazieleniają mi Stany Zjednoczone.
Zachodzę w głowę o kogo może chodzić. O ile inne rejony świata, których czytelnicy łaskawie odwiedzają moją stronę mogę jakoś ułożyć sobie w głowie o tyle z USA nie potrafię odszyfrować nikogo.

Dziś -  9 odwiedzin. A więc raczej nie jest to jedna osoba, która interesuje się tym co Ewa pisze o Zygmuncie. Mam dalszą rodzinę w trzech Stanach lecz (jak sądzę) oni nie ukrywaliby się równie bezszmerowo. A może to były wrocławianin, który cieszy się, że strzępy niegdysiejszych klimatów może tropić w sieci. Może polonus zaglądający na strony, na których może obcować z językiem ojczystym. A może ktoś pokochał mój blog bezinteresownie, tak jak ja pokochałam kilka. Może wreszcie ktoś z byłych stażystów obserwuje i chłonie to, co zdarzyło się dawno, dawno temu...
A można przecież, nawet całkiem incognito, rozwiać moje wątpliwości, zaspokoić ciekawość, uciszyć długie zaintrygowanie. Naprawdę nie warto!? 
Tajemnicza nieznajoma/my/mi  nie jestem detektywem Monkiem (którego za rozliczne dziwactwa i szczególną wrażliwość na świat lubię) bez waszej pomocy nie mam szans na rozwikłanie zagadek.

6 komentarzy:

  1. Ewo,
    Okazuje się, że zaraziłaś mnie również śledzeniem tropów „mistrza”. Otóż krążąc wczoraj po warszawskiej Pradze ze znajomymi aktorami opowiadałam im o tym, co dzieje się w teatralnym Paryżu i wspomniałam o zbliżającej się wizycie Instytutu, oraz oczywiście o Tobie. „Ależ Pana Molika to my świetnie znaliśmy, byliśmy na stażu we Wrocławiu w roku…i tu posypały się nazwiska. Byli to studenci łódzkiej szkoły teatralnej, wydziału aktorskiego…Jeśli Cię to zainteresuje, to dowiem się dokładniej, kto brał w nim udział. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Holly, o rozsiewaniu takich właśnie zaraźliwych śledztw marzę. W Łódzkiej "filmówce" byliśmy w 3 dekadzie stycznia 2003 r. Ale Twoi towarzysze wycieczki po Pradze, przyjechali na zajęcia - do Wrocławia. Bardzo jestem zainteresowana szczegółami; w którym roku i kto (jeśli to nie tajemnica). Proszę o kontakt mailowy! Pojedyńczo lub wspólnie, jak zainteresowanym (!?) wygodniej.
    Serdeczne uściski

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaglądam tu czasem (z Chicago), ale na pewno nie 9 razy dziennie ;)

    A tymi statystykami (i lokalizacją IP-ów) bym sobie zbytnio nie zawracał głowy, bo jednak w sieci sporo robotów grasuje ;)
    PS. Robotów, czyli maszyn, które napędzają statystyki różnym witrynom.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Najmilszy Amicusie. Dziękuję za dekonspirację. Chicago powiadasz; cieszę się. Tylko nie wiem, czy ciekawi cię Z.M., czy moje "nadzwyczajne pióro"(!?). Jestem 'za robotami', jeśli wiem że to co piszę, ma znaczenie. Inaczej lepiej leżeć 'na dowolnie wybranym boku' - nieprawdaż? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pani Ewo, problem z "robotami" jest taki, że one nic nie czują, ani nie rozumieją, tyle tylko, że statystyki napędzają ;)
    A cóż nam po statystykach?
    Liczy się czujący i (niekiedy coś tam rozumiejący ;) ) człowiek, nieprawdaż?

    Pozdrawiam zza Oceanu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jako "tropicielka kodu Z.M." czekam więc na robota choćby, który rozgryzie łamigłówkę życia i pracy Zygmunta. Oczywiście wolę tu 'czucie i wiarę'- jeśli mam szansę na wybór?
    Czekam więc... na czujących, pamiętających, chcących się podzielić faktami i odczuciami.

    Pozdrawiam, sceptyczny L.A.

    OdpowiedzUsuń