piątek, 26 października 2012

Zygmunta Molika "Alfabet ciała", 2.


Pisząc poprzednio (23.10.2012) jakoby cały mój mozół wziął się stąd, że 1. - angielski marny,  2. - temat metafizyczny,   3. - język maestro nietuzinkowy - skłamałam, lub (co wolę) nie mówiłam całej prawdy. Przepraszam P.T. czytających.

Bowiem prawdziwy mozół to czytanie tej drobnej czcionki, tej, którą gęsto zadrukowano strony angielskiej edycji Książki. Na dodatek Giuliano C. nie stosował akapitów i minimalnie używał interpunkcji. Przecinki zadowalały go dostatecznie. Zdania ciągną się więc w równych szeregach, linijka po linijce. A ja, co i rusz, gubię się; którąż to linijkę widziałam ostatnio? 
Nie rezygnuję jednak, jak widać, pomimo przeszkód.

Tłumacząc staram się nie wygładzać, nie interpretować, wolę nie zafałszowywać. Unikam (tuszę, skutecznie) pokusy trywializacji potoczystą mową. Próbuję przekładać tak, by oddać li tylko meritum oraz sposób narracji zawarty w tej, tak ważnej, tak potrzebnej publikacji. 
Próbuję tylko lepszą być, choć odrobinkę, od Giuliano, który wówczas, gdy notował to wszystko, był jeszcze trochę zielony w temacie. Bo gdy zaczynał, lata temu (skończywszy, już zapoznał się namacalnie z  metodą na stażu w Canterbury, Kent) nie wiedział jak długą i krętą drogę ma przed sobą. Na Giuliano C. sposób pisania znalazłam prosty sposób. Tnę zdania. Dodana, co jakiś czas duża litera, po kropce, wspaniale ułatwia percepcję.
Ja sama widziałam wiele staży, 'na temat' przegadałam z Zygmuntem godziny, to zobowiązuje. Nie sposób też zawieść ani Jego, ani tych którzy czytając spróbują zrozumieć zasady. Dlatego tłumacząc jedynie mam łatwiejszą sytuację niż Z.M., wówczas, gdy starał się wyartykułować cały ten ogrom pracy pośród codzienności, w niewielkich metrażach Wrocławia czy Paryża. Musiał umieć skupiać się dzielnie pomimo szczękania garnków i sztućców, dzwoniących telefonów czy spowicia domu ulubioną przez nas muzyką (serwowaną przez RMF Classic). 
Nadto odrywany był do posiłków (z winem, a jakże), po których walczyć mu przychodziło z chęcią do drzemki. I jeszcze; wysłuchiwał pogodnie moich chichów-śmichów i komentarzy ad hoc. 

Campo:  Czy zazwyczaj sekwencje można zacząć od Ciągnięcia i Pchania, tak jak on to zrobił?
Molik - Tak. Następnie Podnoszenie. Tutaj, owe ruchy głowy - to ćwiczenie z udziałem klatki piersiowej i szyi. Jest ważne dla otwarcia krtani.

C.  I szyja działa niezależnie od ciała.
M - Tak. Musisz pracować tylko od tego punktu na karku właśnie, by go otworzyć. Aby obniżyć krtań i otworzyć ją. W kolejnej sekwencji Dotykanie nieba musimy skupić uwagę na łokciach, które powinny iść prosto, uważając, aby ich nie zginać.

C.  Po ich zgięciu nie można więc kręgosłupa w pełni i prawidłowo rozciągnąć.
M - Taaa... Pobrać energię od stóp i później  PAF! w górę. Następnie, w drugim ćwiczeniu, - w dół i - w górę, naprzemiennie. Górna części ciała, klatka piersiowa i tułów nie powinny być zbyt wysoko tylko pod kątem 45 stopni. Kolejne, Ciągnięcie dzwonu należy wykonać go także, dwa lub trzy razy, na podłodze ruchami zbliżonymi do kołysania łodzi. Za każdym razem musi to być precyzyjne: paf, paf, paf.

C.  To się głównie wykonuje na plecach ?
M - Tak, także. Następnie Motyle, które poszukując odpowiedniego kwiatka do siedzenia rozglądają się co się dzieje wokół.

C.  Więc wizualizacja ma bardzo ważną funkcję, ogromny udział w tej pracy? 
M - Tak, oczywiście. Nic nie jest mechaniczne. Wszystko musi być połączone z prawdziwym Życiem. Tak jak w następnym ćwiczeniu nazwanym Fruwanie.

C.  Zrobienie tego dobrze jest wynikiem godzin pracy.
M - No tak. Jak u Jorge'a Parente, który zrobił ze mną wiele sesji, może dziesięć. Pełne, często 5-tygodniowe warsztaty. Mianowałem go oficjalnym asystentem, dałem mu oficjalny certyfikat zaświadczający, że już jest Mistrzem. Bo rzeczywiście już jest.
Potem jest Kobra rozglądająca się wokół ponad trawą, za czymś do zjedzenia. By dobrze zjeść. Tu biodra są dobrze powiązane z ziemią, a klatka piersiowa podnosi się i obraca.

C.  Ciało staje się gotowe do działania. Od dolnej części kręgosłupa do jego górnej części.
M - Tak, ta akcja idzie w górę. I dalej; Dotykając nieba-ramieniem. Tutaj energia pochodzi od tyłu bioder. Ale w tym samym czasie można rozciągnąć rękę - sięgając nią nieba. Następna jest Gra ze stopami.

C.  Jest to bardzo dobre ćwiczenie, ponieważ pomaga również pamięci ?
M - To działa na mięśnie brzucha, po pierwsze.

C. Ale również na pamięć, ponieważ przy okazji stawia w bardzo konkretnych uwarunkowaniach twórczych.
M - Tak, ustawia akcję do prawdziwego Życia. 
Gdy pracując z przestrzenią zmieniamy jedną stopę po drugiej, jedną po drugiej i tak dalej to, po prostu, dzieje się organicznie. Nie przewidzisz co będzie dalej.

C.  Jest się po prostu obecnym w tej chwili. To indukuje, pobudza świadomość.
M - Tak, rzeczywiście. Następnie Chód z patrzeniem za siebie, rozciąga mięśnie od żeber.

C.  Tu także skręcanie korpusu pomaga otworzyć głos.
M - Tak, wszystko pomyślane jest jako baza służącą głosowi. Wszystkie te ćwiczenia są dopracowane tak, by wspomóc głos. 'Począłem', obmyśliłem w ten sposób cały Alfabet Ciała.

C. Jest to rezultat wielu lat twoich badań. Myślę, że to się stało w ten sposób: coś - w trakcie pracy, na różnych jej etapach, znajdywałeś. Coś szczególnie skutecznego dla głosu. Eksperymentowałeś z czymś wyjątkowo użytecznym, i później umieszczałeś to w "Alfabecie"?
M - Tak, dokładnie, bo to nie ma nic wspólnego z gimnastyką, a nawet z pantomimą. Mimo, że niektóre elementy mogą pochodzić z pantomimy. Na przykład;  Spacer przez wodę pochodzi nieco z pantomimy. Ale trzeba to zrobić w taki sposób by była to praca merytorycznie opierająca się na biodrach, ponieważ dźwięk musi być wzięty od kręgów pacierzowych kręgosłupa. Ramiona nie powinny być zbyt wysoko tylko na poziomie bioder. Tak więc, wszystko musi być stale gotowe do osiągnięcia tego celu. Inne ćwiczenia, takie jak Bieg w miejscu, są pomyślane tak, by tylko przesunąć ciało, zrelaksować wszystkie mięśnie, tak, żeby nic nie było robione na siłę lecz wyłącznie organicznie i lekko, jak puf, puf, puf...
I kolejne Próbuję dotknąć ściany miednicą. Wystarczy próbować, bo nie da się dotknąć ściany miednicą czy biodrami, jeśli pozycja wykonana jest prawidłowo. Łokcie nie powinny być zbyt zgięte, bo raczej wyciągnięte, wydłużone tak, by można było zachować właściwą odległość ramion, by nie były zbyt blisko, zbyt ściśle przy ścianie. Czyli tak, by można było przesuwać i obracać ciałem. Następnie Skoki w całej przestrzeni. Nie wokół lecz poprzez przestrzeń, trawersując, Kolejne ćwiczenie to Zabawa z latawcem.

C.  Czym dokładnie jest to ćwiczenie?
M - Latawiec to latawiec, jest na niebie i bawi się z wiatrem. A ty bawisz się latawcem. Jest to akcja łagodna, a nie mocna. Kompletna, całkowita akcja. Ty jedynie, całym sobą, poddajesz się wiatrowi.

C.  Wiem, że to bardzo ważne, pracowałem intensywnie nad tym także z Reną Mirecką. Ona zawsze sprawia, że ​​można połączyć umysł i ciało, emocje i coś więcej. Praca z nią to niesamowite przeżycie, obejmujące wszystkie aspekty twojego bytu. Tak więc po wykonaniu całego Alfabetu można zrobić osobisty, fizyczny montaż sposobu poruszania się. 
M - Tak. Musisz zaczynać powoli, później przyspieszasz. I idziesz, albo już jesteś (np.) w wodzie, czy w nieznanym terenie, w którym szukasz swojej drogi, tej którą możesz pójść. Skoro nie wiesz gdzie się udać poszukujesz, którędy możesz przejść. Decydujesz: posuwać się naprzód, czyli podjąć wysiłek, czy może raczej pozostać w wodzie powyżej bioder i doznać naporu wody. Masz własne wyobrażenia. Na przykład Ciągnięcie/Przyciąganie może być walką z koniem, może, kto wie. A może raczej z lianami czy z roślinami wodnymi, kolejno próbą pływania. Zwykle jest to wykonywane w całej przestrzeni, ze wszystkimi ludźmi, ‘pod sufitem’. Często mówię "bądź wysoko, pod sufitem!" 

C.  Obecność innych uczestników kursu oczywiście wpływa na twoje ruchy.
M - Oczywiście. Przy okazji, na video które wyreżyserowałeś widzimy Jorge'a Parente wykonującego precyzyjne ruchy nawet gdy jest sam. Mógł poruszać się w sposób niejasny i nic nie robić, ale nie, zamiast tego bierze energię od stóp, całym ciałem, i wszystko tam jest organiczne.

C.  Czasami widzę szczególną ekspresję na jego twarzy. Czy jest ona częścią mechanizmów ruchu?
M - W pewnym sensie tak, bo on jest gdzieś w innym świecie. To jest dla niego inny świat, teraz coś nadchodzi ku niemu a on próbuje znaleźć właściwą reakcję na nową sytuację.

C. W swojej improwizacji stworzył ciekawy montaż, ponieważ za każdym razem, otwierając kolejną pozycję w bardzo płynny sposób kończy te poprzednie.
M - Tak, czasami można zobaczyć w jego oczach, że myśli o tym co powinno być kolejno, ale nigdy się nie zatrzymuje. On po prostu myśli zawczasu o tym, co może być później. Następnie znajduje to. Energia trwa, jest utrzymana. Tak, nie otrzymał ode mnie dyplomu "za nic". Naprawdę może to robić. Oglądam film z wielką przyjemnością. W części z improwizacją wokalną jest widoczne jak pobiera dźwięk od podstawy kręgosłupa, od jego najniższej części. 

PS. Może, jednak, po owych dwu kolejnych publikacjach, znawcy tematu, biegli w tłumaczeniach wszelkich, nie zechcą dać mi do wiwatu. Oby. 

6 komentarzy:

  1. Ewo,
    Twój tekst składa się tak jakby z dwóch części; pierwsza- świetnie napisana, dowcipna i bardzo zrozumiała, druga-przeciwnie-nawet wielokrotne czytanie nie pozwala zrozumieć o co tak naprawdę chodzi...trzeba chyba doświadczać na własnej skórze, z samego wywiadu bardzo trudno się zorientować jak miałby wyglądać na przykład taki "spacer po wodzie czy ciągnięcie", ale myślę, że dla tych, którzy "wiedzą o co chodzi" może to być znakomita wskazówka. Ja chętniej poczytałabym "Alfabetu Ewy Molik", nie o ciele i głosie, ale o duszy i sercu. Jak żyć, aby prawidłowo wykorzystywać te dwa organy ( z ćwiczeniami, a jakże!), jestem przekonana, że zrobiłabyś furorę, byłby to natychmiast bestseller. Co Ty na to?

    OdpowiedzUsuń
  2. holly, cenna wskazówka, muszę spróbować odczytać oryginał ponownie, może coś przeoczyłam. Ja to 'widzę', tekst nie wydawał mi się więc niejasny. Pewnie dlatego właśnie, że 'wiem o co chodzi".
    Wspomniałam w poprzednim wpisie; większa część rozmowy odbywa się w trakcie oglądania DVD, na którym Jorge Parente prezentuje ćwiczenia. Jest to więc komentarz - dotyczy jakości wykonania i celowości ich stosowania. Być może, z czasem, gdy zamieszczę kolejne fragmenty rozmów, uda się dotrzeć do percepcji czytającego. Może pokuszę się też, na próbę własnego opisu, niektórych chociaż ćwiczeń.

    Gdybym to wiedziała jak pisze się bestsellery; nie zwlekałabym ani chwili. Gdyby wiedział ktokolwiek, zasięgnęłabym opinii.
    Na temat duszy, serca, 'sposobu na życie' rozpisują się od wieków tuzy intelektu. Najlepszą pozycją w tym względzie jest, zdaje się, Biblia. Nie zawiera ćwiczeń, to fakt, ćwiczenia każdy odbywa indywidualnie, żyjąc. Gdyby udało mi się opracować koncepcyjnie nowatorski zestaw ćwiczeń w tym względzie, puściłabym niechybnie z torbami zastępy psychiatrów, psychologów i terapeutów. A tego bym nie chciała w dobie szalejącego kryzysu :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ewo, teraz już wszystko rozumiem! Gapa jestem, nie zauważyłam, że jest to tłumaczenie rozmowy, która toczy się podczas oglądania DVD, stąd moje wątpliwości, czyli jest to po prostu rodzaj, bardzo ważnych "przypisów" to ćwiczeń.
    A w Twój własny "Alfabet"wierzę nadal...kryzys to najlepszy moment na tego rodzaju publikacje! Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. holly, twoja niezachwiana wiara w moje możliwości już! dodała mi skrzydeł. Strach pomyśleć do czego nas to doprowadzi...

    To nie tyle 'przypisy' co opis tzw. Życia, czyli improwizacji na bazie opanowanych ćwiczeń. Improwizacji, która wynika w osobistych skojarzeń, powstających w trakcie działań.

    'Spacer po wodzie czy ciągnięcie', które cię zainteresowały. W Książce, w rozdziale "Images of the "Body Alphabet" są zdjęcia z nr 6.1, 6.2, 6.3. bardzo ułatwiają zrozumienie tego 'zagadnienia'.
    Jak spacerowałabyś, będąc w głębszej wodzie? Co robiłyby twoje stopy, biodra, ręce. Pokonywałyby opór wody; ręce tę wodę odgarniałyby na boki, korpus odkręcałby się miarowo - to w jedną to w drugą stronę itd. A ciągnięcie? Miałaś kiedyś niezdyscyplinowanego psa na smyczy? Prowadziłaś go obiema rękami, kolejno raz jedną a raz drugą. Pomyśl o reakcji ciała na tą sytuację. To moje skojarzenia na potrzeby tej chwili, każdy ma swoje w zależności od okoliczności. Brzmi trochę naiwnie, ale 'wszystko' robi się trochę bardziej jasne. Mam nadzieję. To naprawdę jest dla każdego; zamieszczę na ten temat kolejny post, gdy c.d.n. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastyczne! Aż szkoda, że nie można poczuć, dokąd to prowadzi bez wchodzenia w Życie naprawdę. Bo myślę, że ci, którzy ćwiczą (i np dotykają miednicą ściany!)to odważni są. Oczywiście, można to sprowadzić do prostoty: że po prostu ciągną tę smycz z brykającym psem lub "są wysoko pod sufitem"..., ale w gruncie rzeczy już na początku trzeba się nieźle ze swoim ciałem dogadywać. Kondycyjnie dwa, intuicyjnie raz.

    A ja śledzę przesłania odnośnie bioder. Bo wiesz, biodra są w centrum. ;) Tak ustaliłyśmy.:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tamaryszku, dotykający 'miednicą ściany' raczej nie ćwiczą "Alfabetu". I pewnie nie próbują się też 'dogadać' ze swoim ciałem. Może nawet tego ciała nie czują?
    Prawdę powiedziawszy, nie wiem co robią, co czują.
    Na dodatek, obawiam się, intuicja wyraźnie ich zawodzi.
    Pocieszam się, że chociaż - gdzie mają biodra - wiedzą. Jeśli ta wiedza jest wystarczająca, należy się cieszyć.
    Martwię się tylko trochę, co też dzieje się pod 'tym' sufitem...

    OdpowiedzUsuń