wtorek, 2 grudnia 2014

Musi urodzić się współpraca pomiędzy prowadzącym a uczestnikiem stażu

                Promenada na wiadukcie wzdłuż Alei Daumesnil, paryska 12. w 200?

Nie całkiem bezinteresownie chciałabym podzielić się roboczymi notatkami do dzielnie dzierganego omówienia zasad i celów pracy na stażach. Tych - prowadzonych lat bez liku - przez Z. Molika i tych (prawie bliźniaczo podobnych bo kontynuowanych) od 3-4 lat już - przez J. Parente. Dzieląc się męką twórczą liczę, że przedłożone notki zostaną nie tylko przeczytane ale i zapładniająco skomentowane. Przez jaką litościwą, twórczo rozbuchaną duszę? Przydało by się to...mrówczącej mróweczce. 

Nim przejdę do meritum podkreślę rzecz ważną a nie przez wszystkich rozumianą (skoro wielu pyta mnie o dostępność nagrania "Alfabetu"). Chcąc próbować poćwiczyć samodzielnie traktują sam-w-sobie 'Alfabet ciała' jako niezawodne antidotum. Przykro mi, działanie poniżej prezentowanych zasad może nastąpić jedynie w grupie i przy współpracy z prowadzącym. Takiej kolejności pracy trzeba doświadczyć choć raz, bowiem niezbędne są doświadczenia zbiorowe. Jako takie stanowić będą zbiorową... przygodę twórczą, skonsolidują i otworzą rozległe pola wyobraźni - ku poszukiwaniom indywidualnym. Poszukiwaniom tak pięknym jako te łany kwiecia na zdjęciu.

Jakiego rodzaju medykamenty może mieć w zanadrzu prowadzący, jakie zaprezentuje sposoby, zdobycie jakich umiejętności zaoferuje?

- Fizyczne sposoby na odblokowywanie ‘zakleszczonego w gardle’ głosu,

- Umiejętność, w dowolnej pozycji ciała, sterowania oddechem pobieranym poprzez stopy, całym  ciałem wprost z Ziemi,

- Sposoby na celowe kumulowanie energii fizycznej, by przetwarzać ją w energię wokalną,

- Umiejętność współpracy z zastaną przestrzenią i partnerem rzeczywistym, by nauczyć się niezbędnej uważności na to co ‘tu i teraz',

- Koordynowanie - z indywidualnymi predyspozycjami fizycznymi, psychicznymi i werbalnymi - celowo ukierunkowanych działań, także w dziedzinie muzycznie brzmiącego śpiewu grupowego,  

- Umiejętność niezbędnego wchodzenia w kontakt z Nieznanym (tzw. partnerem wyimaginowanym, będącym zapomnianą czy wręcz wypartą częścią psychiki) objawiającym się jako istniejąca w pamięci ciała fizyczna ekspresja tej pamięci,

- Umiejętność przetwarzania tych spotkań z Nieznanym w indywidualne, najkorzystniejsze (z punktu widzenia zastanych problemów werbalnych) czysto fizyczne akcje współpracującego ciała, mające wspomagać swobodne używanie głosu - o niemal dowolnym natężeniu, barwie i skali,

- Rozróżnienie, podzielenie procesów zachodzących w czasie pracy stażowej na etapy: pracy żywiołowej, organicznej, kolejno ukierunkowywanej i ujmowanej w prawidłowe ramy możliwe do odtwarzania w razie potrzeby,

- Zrozumienie faktu, że nic pozytywnego w tej pracy dla głosu nie zadzieje się poprzez wykorzystywanie emocji. Niewłaściwa i zgubna jest praca ‘nad emocjami’. Przy wykorzystywaniu emocji, jako rodzaju swoistego szoku dla osiągnięcia pożądanej reakcji nic nie byłoby możliwe. Emocje muszą być kontrolowane. Jeśli już miałby zaistnieć „szok” to jedynie cielesny, fizyczny. Nigdy emocjonalny. Takie rozumienie powoduje, że - tu - praca bywa wręcz swoistym rodzajem uzdrawiającej terapii.

Wszystko to dzieje się na bazie zapamiętywanego przez powtarzanie „Alfabetu ciała”, będącego fizyczną bazą pierwszych działań. Także kolejnych, wciąż na nowo improwizowanych akcji; przy pomocy coraz sprawniejszego, coraz silniejszego, coraz bardziej świadomego siebie ciała. I to bez względu na wcześniejsze doświadczenia ruchowe, zawodowe czy wynikające z wieku. Wszystko to bez przymusu czy z góry narzucanych oczekiwań. Poza jednym – precyzją w wykonywaniu fizycznych akcji. Jeśli masz „dosięgnąć nieba ramionami” rób to do końca, precyzyjnie.

A wszystko to odbywa się bez udziału tzw. głowy, bez używania inteligencji w potocznym rozumieniu słowa. Tu ‘inteligencja’ rozumiana jest jako psyche – rodzaj indywidualnego stanu wewnętrznego, wewnętrzne ja, które powinno łączyć się z cnotą prawdy wewnętrznej przekazywanej na zewnątrz w mowie i śpiewie. „Nie interpretuj” wydawał polecenie Molik, co znaczyło: przekaż to kim jesteś, a nie to co ci się zdaje, że powinieneś czuć w trakcie prezentacji zdobytych umiejętności. Jest w tym „coś” z Arystotelesa (forma ciała naturalnego posiadającego w możności życie, coś co jest esencją bycia).  "Ludzie mają ciała, by mogli podejmować racjonalne działania”.

Tylko w konkretnych warunkach (nieznany język) można przyjąć intencje wypływające ze znanego powiedzenia Molika „znaczenie słów jest drobnostką; nie ma znaczenia dla mnie”. Bowiem nic wspólnego nie mają z rzeczywistym oczekiwaniem, w mowie czy śpiewie, komunikatywności powiązanej z prawidłową artykulacją. Tyle tylko, że nauczanie artykulacji nie leży w zadaniach Głos i Ciało. Zatem, gdy chcesz być komunikatywny pracuj nad artykulacją, lecz w innych warunkach dopóty, dopóki będzie to konieczne.  

Cóż, łatwo to zweryfikować słuchając istniejących nagrań 2 spektakli Teatru Laboratorium: „Akropolis” i „Apocalypsis cum figuris". Pomimo fatalnej jakości obrazu i dźwięku każde słowo jest tam rozpoznawalne. To nieprawda, że aktorzy wszystkich teatrów alternatywnych mieli i mają fatalną dykcję i artykulację; nie potrafią mówić. Bo właśnie to, często tzw. alternatywie się zarzuca. 

I tam i już wówczas - Molik śpiewająco spełnił swoje zadania. 

2 komentarze:

  1. A hoj, Mrówcza Mróweczko!
    Trudno komentować, no bo jak? Dyskutować można by (?), gdyby się miało już za sobą jakiś etap praktyki. Pisać o tym, co się zrozumiało - też nie bardzo, bo to by było powtarzanie za Tobą. Z każdego akapitu rozumiem "coś". I to się składa w całość - niezupełnie pełną, ale po mojemu spójną.

    Tym razem gwoździem wydaje mi się Nieznane jako wpisana w ciało pamięć. Nieuświadomiona (skoro "nieznana"). Znaczy, że jest w nas więcej niż myślimy i że to, czego myśl nie obejmuje jest szczególnie płodne. Więc trzeba to wywołać. I że można przywołać poprzez ciało (właśnie ciało, nie umysł i nie emocje).

    Mnie pociąga terapeutyczna moc alfabetu, czyli warsztatów Molikowych, bo podkreślasz, że alfabet sam w sobie jest taką wersją demo.
    Dlatego reaguję na moc terapeutyczną, że ona - paradoksalnie - nie jest celem głównym, czyli nie jest planowana a tylko potencjalna. Choć wielce możliwa, bo ciało jest wielofunkcyjną bramą.

    Bardzo przydatny wpis.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tamaryszku, jak to miło, że bezcenny świąteczny czas zechciałaś hojnie podarować by odpowiedzieć na apel bliźniego. Bardzo jestem wdzięczna.
    Tym bardziej, że z tego co piszesz wynika, że nie wydobywam z siebie jedynie mylącego pogonie austriackiego gadania.

    Sam w sobie Alfabet Ciała to faktycznie rodzaj grupy zadań fizycznych do możliwie rzetelnej adaptacji, wykorzystywanych w pracy stażowej. I tak, o ograniczonej funkcjonalności w stosunku do wersji pełnej tej pracy.
    Podoba mi się określenie go jako "demo", pod warunkiem, że podrzuconego przez ciebie tak twórczo terminu nie będzie rozpatrywało się w znaczeniu 'formy niedopracowanej'.

    Syta wrażeń, a i chcąc uwolnić się od dyskomfortu układania liter w tym wąziutkim 'okienku komentarzy' ruszam mrówczyć gdzieś... na szersze wody:)

    OdpowiedzUsuń