http://www.dolinapalacow.pl/dolina-palacow.html http://www.zamki.hm.pl/lista-4 http://www.zabytkidolnegoslaska.com.pl/
Fundacja Doliny Pałaców i Ogrodów przygotowuje wniosek o wpisanie Doliny na - Listę Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Dolina, to niezwykłe skupisko rezydencji, wież i zamków, znajdujące się u podnóża Karkonoszy, na obszarze ledwie 102 kilometrów kwadratowych. Prezes fundacji, Piotr Napierała mówi, że Fundacja złoży wniosek do Narodowego Instytutu Dziedzictwa, co jest konieczne, by strona Polska mogła wystąpić do UNESCO. Jak podkreśla, sprawa już dojrzała do tego, by takie starania podjąć.
Informacja ze strony Radio Wrocław http://www.prw.pl/articles/view/41234/Dolina-Palacow-i-Ogrodow-na-liste-UNESCO warto tam zaglądać, nie tylko z tego powodu, że tę właśnie informację opatrzono sowicie wieloma materiałami fotograficznymi i filmowymi (odnowione już zabytki sfilmowane przez drony).
Nasza dolnośląska Dolina ma potencjał, co najmniej równy - słynnej francuskiej Dolinie Loary. By to unaocznić, zainteresowanym, zamieściłam 3 linki, które wyszczególniają i obrazują niebywałą wręcz mnogość dworów, pałaców i zamków w Rejonie. W przeważającej mierze, niestety, istniejące tu zabytki są, obawiam się, nieodwracalnie już zaprzepaszczone. Wiele z nich dawno już niemal zrównano z ziemią, większość w barbarzyński sposób zdewastowano. Wiele innych 'restaurowano' nieporadnie, kolejne - zakupione zaraz w nowych czasach, za przysłowiową złotówkę, pozostawiono samym-sobie, a okoliczni poszukiwacze skarbów nie próżnują.
Już w tuż powojennych latach byli tacy, którzy starali się chronić to, co po poprzednich mieszkańcach tych ziem pozostało; nie spotykali się ani z powszechną ani, tym bardziej z tzw. czynników akceptacją. Później, w pałacowych wnętrzach lokowano pegeery, parki wycinano. Cóż, nie była to wielka odmiana na korzyść po tym, co wyczyniła z dobrami po Niemcach zwycięska armia. Wiele zabytkowych obiektów zostało rozkradzionych przez zasiedlaną tu, wcześniej ograbioną ze wszystkiego co miała, ludność z niegdyś wschodnich rubieży kraju - tak starano się trwać w nowych okolicznościach. Zawłaszczone dobra wykorzystywano różnorako; kury jadły ze srebrnych, paradnych pańskich pater a bydło pojono z marmurowych wanien. Łapczywe zagarnianie skutkowało tym, że kilkusetletnie meble walały się po stodołach wymieszane z miśniami i resenthalami. Mury, stolarkę czy parkiety rozbierano i wykorzystywano (w najlepszym wypadku) do odbudowy domów. Smutne czasy gdy swoisty pragmatyzm podpowiadał; wszystko może być, kiedyś-tam, użyteczne.
Te niedoceniane skarby odzyskiwano na wiele sposobów, bardziej światli i majętni wyszukiwali i odkupowali, dobrze wiedząc z czym mają do czynienia. Zbierali je także (np.) lekarze czy weterynarze. Za swoje usługi nie biorąc od biedaków pieniędzy wyłuskiwali 'coś' w zamian, coś, z czego dość lekceważąco korzystali właściciele. Tak ocalono wiele elementów wyposażenia tamtych wnętrz.
Szczęśliwie sporo się zmienia, to dlatego tak bardzo ucieszyła mnie inicjatywa Fundacji Doliny. Nie rozumiem jedynie określenia już dojrzała; nie dopiero teraz dojrzała? przecież trzeba jak najszybciej, czym prędzej, niezwłocznie. Samo wystąpienie do UNESCO także na niewiele może się zdać, sądzę, gdy brakowało będzie dostatecznie światłych zarządzających - całym projektem i każdym obiektem z osobna. Już teraz można mnożyć przykłady braków w umiejętnościach, skutkujących choćby nieporadnością przy gromadzeniu funduszy. Renowacje są na lata całe zawieszane.
Nasza dolnośląska Dolina ma potencjał, co najmniej równy - słynnej francuskiej Dolinie Loary. By to unaocznić, zainteresowanym, zamieściłam 3 linki, które wyszczególniają i obrazują niebywałą wręcz mnogość dworów, pałaców i zamków w Rejonie. W przeważającej mierze, niestety, istniejące tu zabytki są, obawiam się, nieodwracalnie już zaprzepaszczone. Wiele z nich dawno już niemal zrównano z ziemią, większość w barbarzyński sposób zdewastowano. Wiele innych 'restaurowano' nieporadnie, kolejne - zakupione zaraz w nowych czasach, za przysłowiową złotówkę, pozostawiono samym-sobie, a okoliczni poszukiwacze skarbów nie próżnują.
Już w tuż powojennych latach byli tacy, którzy starali się chronić to, co po poprzednich mieszkańcach tych ziem pozostało; nie spotykali się ani z powszechną ani, tym bardziej z tzw. czynników akceptacją. Później, w pałacowych wnętrzach lokowano pegeery, parki wycinano. Cóż, nie była to wielka odmiana na korzyść po tym, co wyczyniła z dobrami po Niemcach zwycięska armia. Wiele zabytkowych obiektów zostało rozkradzionych przez zasiedlaną tu, wcześniej ograbioną ze wszystkiego co miała, ludność z niegdyś wschodnich rubieży kraju - tak starano się trwać w nowych okolicznościach. Zawłaszczone dobra wykorzystywano różnorako; kury jadły ze srebrnych, paradnych pańskich pater a bydło pojono z marmurowych wanien. Łapczywe zagarnianie skutkowało tym, że kilkusetletnie meble walały się po stodołach wymieszane z miśniami i resenthalami. Mury, stolarkę czy parkiety rozbierano i wykorzystywano (w najlepszym wypadku) do odbudowy domów. Smutne czasy gdy swoisty pragmatyzm podpowiadał; wszystko może być, kiedyś-tam, użyteczne.
Te niedoceniane skarby odzyskiwano na wiele sposobów, bardziej światli i majętni wyszukiwali i odkupowali, dobrze wiedząc z czym mają do czynienia. Zbierali je także (np.) lekarze czy weterynarze. Za swoje usługi nie biorąc od biedaków pieniędzy wyłuskiwali 'coś' w zamian, coś, z czego dość lekceważąco korzystali właściciele. Tak ocalono wiele elementów wyposażenia tamtych wnętrz.
Szczęśliwie sporo się zmienia, to dlatego tak bardzo ucieszyła mnie inicjatywa Fundacji Doliny. Nie rozumiem jedynie określenia już dojrzała; nie dopiero teraz dojrzała? przecież trzeba jak najszybciej, czym prędzej, niezwłocznie. Samo wystąpienie do UNESCO także na niewiele może się zdać, sądzę, gdy brakowało będzie dostatecznie światłych zarządzających - całym projektem i każdym obiektem z osobna. Już teraz można mnożyć przykłady braków w umiejętnościach, skutkujących choćby nieporadnością przy gromadzeniu funduszy. Renowacje są na lata całe zawieszane.
Prezentuję pyszniący się na starej pocztówce Zamek Grodziec. Mam dobrą okazję by powrócić do tematu podjętego w kilku zdaniach-25.02.2015. Opublikowałam, mającą propagować Zamek, bulwersującą informację odnalezioną w sieci (na innej stronie, nie tej powyższej, tę polecam). Wynikało z niej, jednoznacznie; Teatr Laboratorium, a raczej personalnie Grotowski - ogołocił Zamek ze zgromadzonych tam dóbr. Dopiero po interwencji IG, po podaniu bezspornych faktów - tamtą bzdurną, bezmyślną i zgoła arogancką informację zmieniono. Fakty wyglądają następująco: W '76 Grodziec był terenem realizacji części złożonego programu badawczego - Program Globalny - Przedsięwzięcie Góra - w '77 zwieńczonego Górą Płomienia - przedsięwzięcia parateatralnego, które przeszło do historii kultury światowej drugiej połowy XX wieku. Gdy Zamek 'przejmowano we władanie' na potrzeby Projektu (od PO Sportu, Turystyki i Wypoczynku w Złotoryi) żadnych skarbów, wcześniej tam zgromadzonych, nie stwierdzono; jeśli nie liczyć najprostszych, z zupełnie już innej epoki, sprzętów gospodarstwa domowego i, 9 obiektów mających bliżej nieokreślony status 'zabytków'.
Jerzy Grotowski - rewolucjonista ducha, genialny antropolog i reformator teatru, już w najwcześniejszej fazie twórczości spotykał się z niewytłumaczalną agresją. Pierwszym, który potraktował go zjadliwym tonem był - niegdysiejszy młodziutki recenzent i krytyk teatralny, ze względu na zajadłość i pryncypialność poglądów zwany-Robespierre'em - Ludwik Flaszen. Później, gdy już współpracował z JG nazywano go - Adwokatem Diabła http://www.grotowski.net/encyklopedia/flaszen-ludwik
Nie tylko on wytrząsał się nad Grotem na wiele innych, często mało wyszukanych sposobów. Ten szczególny stan trwa do dziś. Choć przecie 95 % społeczeństwa nigdy o Grotowskim nawet nie słyszało. Ci zaś co słyszeli, cóż, wykorzystują tę wiedzę na nieoczekiwane zgoła sposoby. Choćby obwieszczając dość znienacka - TECHNIKA TRANSOWA GROTOWSKIEGO - Nie konfabuluję, i tak wygląda rzeczywistość w tym względzie http://www.goldenline.pl/grupy/Uczelnie_studia_studenci_absolwenci/racjonalizm/technika-transowa-grotowskiego-a-nauka-i-wykonywanie-masazu-oraz-skuteczne-odchudzanie,3379333/
Jerzy Grotowski - rewolucjonista ducha, genialny antropolog i reformator teatru, już w najwcześniejszej fazie twórczości spotykał się z niewytłumaczalną agresją. Pierwszym, który potraktował go zjadliwym tonem był - niegdysiejszy młodziutki recenzent i krytyk teatralny, ze względu na zajadłość i pryncypialność poglądów zwany-Robespierre'em - Ludwik Flaszen. Później, gdy już współpracował z JG nazywano go - Adwokatem Diabła http://www.grotowski.net/encyklopedia/flaszen-ludwik
Nie tylko on wytrząsał się nad Grotem na wiele innych, często mało wyszukanych sposobów. Ten szczególny stan trwa do dziś. Choć przecie 95 % społeczeństwa nigdy o Grotowskim nawet nie słyszało. Ci zaś co słyszeli, cóż, wykorzystują tę wiedzę na nieoczekiwane zgoła sposoby. Choćby obwieszczając dość znienacka - TECHNIKA TRANSOWA GROTOWSKIEGO - Nie konfabuluję, i tak wygląda rzeczywistość w tym względzie http://www.goldenline.pl/grupy/Uczelnie_studia_studenci_absolwenci/racjonalizm/technika-transowa-grotowskiego-a-nauka-i-wykonywanie-masazu-oraz-skuteczne-odchudzanie,3379333/
Gdy, ad finem, zrobiło się już tak zwyczajnie i bez reszty wesoło pozostaje mi polecić - choć nie skuteczny na odchudzanie, sposób na zwiedzanie dolnośląskiej doliny pałaców. Zwiedzając, trzeba szukać miejsc, w których pobliżu rozmieszczono pachnące cukierenki. W ten sposób wizytowaliśmy pałace-muzea, przemierzając je wraz z przyjaciółmi przybywającymi w odwiedziny, także zza granicy.
I powinna zostać wpisana, tak jak piszesz, sporo ogołocono, ale tym bardziej cieszą te zmartwychwstania, choćby przez fundacje czy zagranicznych inwestorów, choć jeszcze bardziej by cieszyło, gdyby nie trzeba było ich aż tak reanimować...
OdpowiedzUsuńTe zmartwychwstania bywają wręcz spektakularne, cieszą oczy, głaszczą serce. Gdybyż nie trzeba było, marzenia. Trzeba więc zmienia się, lecz zbyt wolno, jak dla mnie, się zmienia.
OdpowiedzUsuńZbyt wolno, bo czekam i czekam lat już bez liku mijając strzępki ruin po drodze. Cóż, wielka szkoda, że nie jestem jakim J. D. Rockefellerem ...