Jak przez większość Europy, od kilku dni, deszczowe nawałnice przetaczają się także przez Wrocław. Leje, wieje, grzmi, błyska i demoluje. A najgorsze, że końca tej demolki nie widać. Nie oszczędziło także mnie. Dziś, moim zaspanym oczom ukazały się zacieki wodne, na suficie!
Szukając dobrej strony sytuacji chyba znalazłam; jest powód by odświeżyć od 3-4 lat nie malowane "salony". Mam nadzieję, że ubezpieczyciel zachowa się właściwie i dostarczy mi na to środków, a Administrator nie zapomni po co go zatrudniono.
Rodzina Molików przeżyła już podobną zawieruchę związaną z kompletną demolką. Wówczas też woda, lecz nie deszczowa pogoda, grała pierwsze skrzypce. Po trzech tygodniach wakacyjnego pobytu we Francji okazało się, że do mieszkania wejść nie sposób. "Coś" przytrzymywało drzwi od wewnątrz. Gdy je w końcu otwarto oczom podróżników ukazała się istna hekatomba. W domu gorącym jak sauna parowa długie dębowe klepki stały pionowo i blokowały drzwi. Meble i pozostały dobytek pokrywały bąble z warstw pleśni. Zapach też nie był z tych, który tygrysy lubią najbardziej. Co się stało? Mieszkający powyżej, słynny kompozytor, też był na wakacjach gdy rura z gorącą wodą - mu pękła!
W czasie owym decyzja o remoncie nie była równie, jak dzisiejsza, oczywista i prosta. Ktoś pamięta? kupno czegokolwiek graniczyło z cudem bo niczego nie było, a wszystko trzeba było 'załatwić'.
Mam nadzieję, że tym razem nie będzie tak strasznie i szczęśliwie dotrę do happy endu. Bo gdy już przestaje padać można podziwiać wrocławski Rynek, cieszy zmysły takimi wystawami:
Szukając dobrej strony sytuacji chyba znalazłam; jest powód by odświeżyć od 3-4 lat nie malowane "salony". Mam nadzieję, że ubezpieczyciel zachowa się właściwie i dostarczy mi na to środków, a Administrator nie zapomni po co go zatrudniono.
Rodzina Molików przeżyła już podobną zawieruchę związaną z kompletną demolką. Wówczas też woda, lecz nie deszczowa pogoda, grała pierwsze skrzypce. Po trzech tygodniach wakacyjnego pobytu we Francji okazało się, że do mieszkania wejść nie sposób. "Coś" przytrzymywało drzwi od wewnątrz. Gdy je w końcu otwarto oczom podróżników ukazała się istna hekatomba. W domu gorącym jak sauna parowa długie dębowe klepki stały pionowo i blokowały drzwi. Meble i pozostały dobytek pokrywały bąble z warstw pleśni. Zapach też nie był z tych, który tygrysy lubią najbardziej. Co się stało? Mieszkający powyżej, słynny kompozytor, też był na wakacjach gdy rura z gorącą wodą - mu pękła!
W czasie owym decyzja o remoncie nie była równie, jak dzisiejsza, oczywista i prosta. Ktoś pamięta? kupno czegokolwiek graniczyło z cudem bo niczego nie było, a wszystko trzeba było 'załatwić'.
Mam nadzieję, że tym razem nie będzie tak strasznie i szczęśliwie dotrę do happy endu. Bo gdy już przestaje padać można podziwiać wrocławski Rynek, cieszy zmysły takimi wystawami:
Przykra przygoda, wiem, przeżyliśmy podobną rok temu, po powrocie z wakacji. Sąsiad na trzy miesiące wyjechał do rodzinnej Algierii, ale i tak okazało się, że to burza zniszczyła stary dach i woda się przelała przez dwa ostatnie piętra na nasze...
OdpowiedzUsuńZalanie miłe nie jest, gorsze są jednak przeprawy z administratorem i ubezpieczycielem. Czeka mnie 'ostra jazda'. Wym. firmy chętnie biorą pieniądze, odpowiedzialność jednak - jest im nie w smak!
OdpowiedzUsuń